Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

~ George

Stoję przy ołtarzu i niecierpliwie przenoszę ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Czekanie mnie dobija. Kątem oka widzę jak Charlotte śmieje się pod nosem. Obok mnie stoi Tommy Hoggs, mój dróżba i wieloletni przyjaciel. Brunet uśmiecha się zawadiacko do mojej siostry. Gdyby nie to, że Tommy zarywa do wszystkich pomyślalbym, że Char mu się podoba. Naprzeciwko nas stoją trzy dziewczyny, druhny Victorii i z tego co wiem jej przyjaciółki z liceum. Jedna z nich, Caroline, stara się zwrócić na siebię uwagę Tommy'ego. Postanawiam jej w tym pomóc  i lekko szurcham przyjaciela. Ten wreszcie odrywa wzrok od mojej siostry i zabiera się za czarowanie druhen.

Nagle słyszę organy i cały się spinam. Już czas. Na moje nieszczęście niewiele widzę gdyż znajduję się w głównej nawie. Przelotnie zerkam na moją rodzinę, a w mojej głowie natychmiast pojawia się twarz babci. Biedna Diana nie została przyjęta przez nich. Niektórzy mogliby nazwać nas hipokrytami ale naprawdę się staramy. Mój wzrok zatrzymuje się dłużej na prababci. Królowa patrzy na mnie pokrzepiająco i uśmiecha się. Odwzajemniam ten okaz wsparcia.

Z zamyślenia wyrywa mnie dwójka ludzi wchodzących do głównej nawy. Mój wzrok natychmiast pada na Victorię. Wstrzymuję oddech, a moje serce natychmiast zaczyna bić szybciej. Moja narzeczoną wygląda jak anioł. Jej długie, brązowe włosy spływają kaskadą po plecach, a jej czekoladowe oczy patrzą prosto na mnie. Po moich plecach przechodzi dreszcz, a usta rozciągają się w uśmiechu. Kiedy Victoria i John się ze mną zrównują ojciec puszcza rękę swojej córki. Wraz z moją narzeczoną stajemy przed dwoma, zdobionymi czerwonym materiałem i złotymi wykończeniami, klęcznikami. Po chwili naprzeciw nas staje arcybiskup Canterbury.

Justin Welby jest wieloletnim przyjacielem mojej prababci. Jest to starszy, szczupakówaty i wysoki mężczyzna. W ciągu tych dwudziestu lat odkąd dawał ślub moim rodzicom wylysiał jeszcze bardziej. Arcybiskup bierze głęboki wdech po czym zaczyna cremonię.

- Umilowani, zgromadzilismy się tutaj w obecnosci Boga i wiernych by połączyć tego mężczyznę i tę kobietę świętym więzłem małżeńskim - zaczął ale ja dalej już go nie słuchałem.

Kątem oka przyglądam się Victorii. Widać, że jest poddenerwowana. Najchętniej chwyciłbym jej dłoń i uspokoił ale w ostatniej chwili się opanowuje. Znów zwracam swoją uwagę na Arcybiskupa.

- Jeśli ktokolwiek zna powód dla którego to małżeństwo nie powinno zostać zawarte niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki - przemówia, a w sali zapada chwilowa cisza, którą po chwili przerywa donośny głos, który jednak nie należy do księdza.

- Owszem - z oburzeniem patrzę za siebie i widzę znajomą twarz.

Gabe, brat bliźniak Victorii stoi między tylnymi ławkami i uśmiecha się złośliwie. Kto go tu wogóle zaprosił?  W mojej głowie łomota pytanie Co teraz?  Zerkam na Victorię. W oczach dziewczyny maluje się przerażenie. Widząc to mam ochotę rozkwasić temu smatmrkaczowi nos.

- Victoria jest już zaręczona - na te słowa niemal połykam swój język.

- Co?! - wyrywa się mojej narzeczonej ale zaraz się opanowuje.

- A to, że złożyłaś przysięgę

~ Victoria

Mam wrażenie, że serce podchodzi mi do serca. On chyba nie ma na myśli tej głupiej przysięgi!!!?  Natychmiast powracają wszystkie wspomnienia. Kiedyś w liceum jak większość nastolatek naszła mnie ochota na pisanie pamiętnika, co okazało się okropnym błędem. Gabe przeczytał w nim o tym, że jako głupia, młoda i zakochana dziewczyna złożyłam Jeremy'emu przysięgę, że kiedyś zostanę jego żoną. Później mój "kochany" braciszek rozpowiadał na prawo i lewo o tym, że jesteśmy zaręczeni. Nie sądziłam, że wyciągnie tak starą i przede wszystkim już nieważną kartę.

W Opactwie zapada niepokojąca cisza. W końcu głos zabiera widocznie zdenerwowana królowa.

- Proszę przerwać ceremonię - wstaje z krzesła - I usunąć ten kawałek z nagrania - warczy na kamerzystę.

- Przepraszam Wasza Wysokość ale to leci na żywo

- W takim razie skończcie z nagrywaniem

Królowa patrzy na nas zabójczym wzrokiem i prosi Welby'iego o chwilę na osobności w bocznej kaplicy. Arcybiskup jest tak tym wydarzeniem wstrząśnięty, że tylko szybko kiwa głową i znika za drzwiami odchodzącymi od ołtarza. Wraz z George'em wchodzimy do bocznej kaplicy. Przez szklane drzwi widzimy jak królowa mówi coś strażnikom, a ci zmierzają w stronę Gabe'a.

- Dzięki Bogu - wypuszczam wreszcie powietrze gdy widzę brata opuszczającego Opactwo w towarzystwie dwóch strażników.

- Będzie z tego draka, że nie wiek - wzdycha George bezwiednie łapiąc mnie za rękę.

Kiwam głową i w milczeniu patrzę na zbliżającą się do nas wściekłą królową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro