Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8 • love you again

~ Victoria

George stoi na końcu schodów wpatrując się we mnie jak w obraz. Wygląda nieco śmiesznie ale i słodko półotwartymi ustami i maślanymi oczami. Nie mogę się powstrzymać i posyłam mu lekki uśmiech gdy ujmuje moją dłoń by pomóc mi zejść z kilku ostatnich schodków. Na mój drobny gest twarz George'a rozjaśnia się, a ja nie mogę rozpędzić się od myśli, że wygląda seksownie w tej koszuli ciasno opinającej jego mięśnie klatki piersiowej i brzucha.

Mój mąż prowadzi mnie do głównych drzwi prowadzących na salę bankietową, która jest jeszcze pusta. Stajemy tuż przy wejściu i po chwili zaczynają pojawiać się pierwsi goście. My jako gospodarze musimy ich powitać. W ciągu pół godziny oglądam tyle twarzy i przypominam sobie tyle nazwisk, że zaczyna boleć mnie od tego głowa. Na szczęście obok mnie stoi George, który za każdym razem dzielnie ratuje mój tyłek gdy nie mam zielonego pojęcia jak brzmi nazwisko kolejnego gościa.

Dziś oprócz tego, że sam dzień jest specjalny gościmy również specjalnych gości, którzy w końcu się pojawiają. Na ich widok George natychmiast skłania głowę, a ja dygam elegancko, co jest dość trudną sztuką, którą udało mi się opanować do perfekcji przez ostatnie sześć lat.

- George, Victorio - wita się z nami król William.

- Cudowne przyjęcie - komentuje wystrój sali bakietowej królowa.

Para królewska odchodzi, a ja ponownie zwracam swój wzrok na drzwi i zamieram kiedy pojawia się w nich znajoma twarz. Selena dumnym krokiem wchodzi. Przrklinam się za tak niedokładne sprawdzenie listy gości. Kobieta nie zmieniła się jakoś specjalnie, jedynie uwydatniło jej się tu i ówdzie.

- George! - uśmiecha się i zaraz po dygnięciu podchodzi do mojego męża i całuje go w policzek niebezpiecznie blisko ust.

Na ten widok aż się we mnie gotuje. Łapię jego dłoń i splatam nasze palce. Selena dostrzega to i prycha cicho po czym odchodzi. Dopiero teraz dociera do mnie co zrobiłam. George patrzy na mnie zaskoczony ale nie zabiera ręki. Czyżbym była zazdrosna? Nie, nie możliwe, a jednak. Mimo iż wcale nie mam ochoty zabierać dłoni robię to i szybko chowam za plecami unikając oczu George'a. 

~*~

Przez całe oficjalne przyjęcie unikam George'a jak najbardziej mogę. Goście zostają jeszcze orzez chwilę po północy. Oddycham z ulgą kiedy wreszcie przychodzi czas na część prywatną, a George idzie zająć się własnymi znajomymi. Znikam na chwilę by się przebrać i gdy zjawiam się ponownie George patrzy wprost na mnie. Zakrywam twarz włosami, pod którymi ukrywam lekki uśmiech. Nie mogę się od niego powstrzymać.

- Vic! - kiedy słyszę znajomy głos serce podskakuje mi pod same gardło.

Nie widziałam go tak długo, że niemal rzucam się w jego ramiona. Jeremy obejmuje mnie swoimi dużymi ramionami i uśmiecha się spod zadbanej brody. Jest jedynym znajomym z liceum, z którym nadal utrzymuję stały kontakt, niestety. Przez jego ramię dostrzegam George'a rozmawiającego z Tommy'm Hoggsem.

- Mój Boże, Jer! - muskam palcami jego brodę - Nieźle się zapuściłeś

- Teraz jestem niczym profesor Connolly - śmieje się na wspomnienie starego nauczyciela fizyki, a ja wraz z nim.

- Tyle, że jesteś dużo przystojniejszy - posyłam mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.

- Ty zmieniłaś się dużo bardziej - mówi - Wypiękniałaś

Po tych słowach delikatnie całuje mnie w policzek i chowa moje dłonie w swoich krótko nimi potrząsając. Kiedy Jeremy zaczyna z pasją opowiadać mi o swojej nowej pracy ja zerkam na George'a.

~ George

Gotuje się we mnie gdy widzę tego mężczyznę obejmującego moją żonę. Jak on śmie. Zaciskam szczękę tak bardzo, że bolą mnie zęby ale to mnie teraz kompletnie nie obchodzi. Najbardziej rani mnie to iż Victoria wydaje się być przy nim dużo szczęśliwsza niż przy mnie.

- ...ta wygrana była wręcz spektakularna... George słuchasz mnie? - nie odwracając wzroku kiwam głową na słowa Tommy'ego Hoggsa, kumpla z drużyny polo.

- Wciąż na ciebie zerka - mówi nagle.

- Co? - gwałtownie odwracam głowę w jego stronę.

- Mówię, że Victoria co jakiś czas na ciebie zerka

- Naprawdę? - z nadzieją patrzę w jej stronę, a ona natychmiast odwraca wzrok spalając buraka.

Śmieję się cicho na jej reakcję. Kiedy policzki Victorii oblewają się różem wygląda słodko.

- Stary wpadłeś po uszy - śmieje się Tommy.

- Wiem - odpowiadam zapatrzony w nią jak obrazek.

~*~

Nieoficjalne przyjęcie mija mi szybko głównie na rozmowach z Tommy'm i zerkaniu na Victorię. Dodatkowo mój przyjaciel musiał pełnić również rolę ochroniaża gdyż były momenty, w których jeszcze chwila, a dosłownie rzuciłbym się na klejącego się do mojej żony Jeremy'ego.

Po wyjściu gości opuszczam salę bakietową, która zostanie sprzątnięta rano przez służbę. Victoria wyszła już wcześniej. Zapewne już śpi więc nie chcąc jej przeszkadzać kieruję się do swojego pokoju gdzie jednak czeka mnie miła niespodzianka.

Victoria siedzi na moim łóżku z kieliszkiem szampana w dłoni. Kiedy wchodzę podnosi głowę i posyła mi paralizujące spojrzenie.

- Co tu robisz? - pytam nieco zdziwiony.

- Pomyślałam, że chciałbyś dopić ze mną resztkę szampana - zauważam, że jest lekko wstawiona.

~*~

Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło, ale wyszło jak wyszło. Dałem się ponieść fali i wypiłem kilka kieliszków z Victorią. Niestety nie skończyło się tylko na szampanie. Takim oto sposobem znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji:

- ...i wtedy on, on... - Victoria nie dokończa nawet swojej wypowiedzi, a ja już się śmieję przymrużając oczy.

Przez dłuższą chwilę w pokoju słychać tylko nasz śmiech gdyż za każdym razem gdy kończy nam się powietrze nabieramy go i zaczynamy od nowa.

- Nienawidzę go! - wykrzykuję gdy się w końcu uspokajamy.

- K-kogo? - mruczy Victoria.

- Jerem-m-my'ego - mówię w tym samym czasie głośno czkając.

Na ten dźwięk leżąca obok mnie kobieta zaczyna się śmiać. Siadam czując, że plecy zaczynają boleć mnie od długiego leżenia na podłodze.

- Mówię poważnie - burczę jak małe dziecko - Kiedy się tak d-do ciebie klei... - na chwilę tracę sens mojej wypowiedzi - t-to mam ochotę mu przypalić! - kończę spektakularnie, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Victoria nie odpowiada. Patrzy tylko na mnie z na wpół otwartymi ustami. Dreszcz przeszywa moje ciało gdy jej ciepła, mała dłoń ląduje na moim policzku.

- Au! - szybko ją odsuwa - Jesteś szorstki!

Ignoruję jej słowa wciąż wpatrując się w pełne usta. Przestrzeń między nami niebezpiecznie się zmniejsza po czym delikatnie muskam jej delikatne usta. Nie czekam dłużej tylko wbijam się w nie z impetem, a ona odpowiada na mój pocałunek. Tak dawno nie czułem jej ust na swoich iż jestem ich niesamowicie spragniony. Victoria ignoruje fakt iż jej łopatki wbijają się boleśnie w podłogę i przyciąga mnie tak, że wiszę nad nią kontynuując nasz miłosny taniec.

___________________________________________

Uwaga ważne! To co tutaj napiszę pojawi się jeszcze na początku następnego rozdziału.

Tak więc, następny rozdział będzie się składał tylko i wyłącznie ze scen 18+ więc nie będzie w nim niczego ważnego dla fabuły gdyż każdy zna dalszy rozwój wydażeń ostatniej sceny tego rozdziału. Jeśli ktoś nie chce nie musi czytać bo nic go nie ominie :-)

PS. Dzisiaj bardzo długi rozdział bo aż 1110 słów!!! 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro