5
~ George
Limuzyna zatrzymuje się na dziedzińcu pałacu Buckingham. Victoria zachowuje niezwykły spokój. Nie zdradza swojego niepokoju niczym. A może wcale się nie denerwuje, myślę ale zaraz odganiam tę możliwośc. Jestem wdzięczny matce, że okazała jej ciepło, które nie było dane jej zmarłej wiele lat temu teściowej.
Wysiedam z limuzyny pierwszy i otwieram drzwi Victorii. Z pojazdu, który podjeżdża zaraz za naszym wysiada rodzina mojej narzeczonej. Żadne z nich nigdy wcześniej nie miało do czynienia z rodziną królewską, muszą być nieźle zdenerwowani. W dotatku pana Hervey ledwo da się zrozumieć przez jego silny, szkocki akcent.
Patrzę na Victorię znacząco, a ta tylko kiwa głową. Idziemy do wejścia ramię w ramię. Tam wita nas lokaj oraz lord szambelan po czym obydwoje odprowadzają nas do wielkiego salonu, w którym zazwyczaj odbywają się comiesięczne kolacje. Pełno jest tam członków mojej niezbyt skromnej, a za to niezwykle licznej rodziny. Niemal od razu natykamy się na wuja Harry'ego. Mężczyzną uśmiecha się do nas przyjaźnie.
- Siemka młody - wita się niespecjalnie oficjalnie - Witaj ponownie Vicki - zwraca się do mojej partnerki - Mogę tak do ciebie mówić, co nie?
- Oczywiście - Victoria lekko poszerza uśmiech, który przed wejściem przylepiła swobie do twarzy.
Wszyscy na chwilę zamierają kiedy zapowiadają nadejście królewskiej pary i odźwierni otwierają drzwi salonu. Przez próg przechodzi królowa i jej małżonek po czym oboje siadają do długiego stołu wraz z resztą zebranych. Kiedy każdy ma już swoje miejsce rozglądam się dyskretnie. Mój wzrok pada na hrabiego Oxford. Mężczyzna szpecze o czymś ze swoją żoną i raz po raz łypa porozumiewawczo na mnie i Victorię. Przesuwam swój wzrok dalej i napotykam Selenę, która o dziwo jest wyjątkowo spokojna. Spodziewałem się raczej, że będzie rzucać gromami z oczu. Dziewczyna wlepia swój wzrok prosto we mnie, szybko odwracam głowę w stronę Victorii. Wymieniamy ze sobą porozumiewawcze spojrzenia po czym obydwoje zatapiamy się w rozmowie z osobami po swojej prawej.
Kiedy królowa kończy kolację i wstaje wszyscy również to robimy. Teraz nadchodzi mniej oficjalna część kolacji. Idziemy do saloniku, w którym każdy rozmawia z kim chce. Czuję jak moje palce ocierają się o palce Victorii gdy przyjmujemy gratulacje z okazji zaręczyn. Dziewczyna stara się zachowywać swobodnie ale czuję, że wszystkie mięśnie ma napięte kkiedy dyskretnie ją obejmuję. Dla własnego bezpieczeństwa staramy się trzymać jak najdalej od Clevelandów. Teraz oprócz Seleny mam wroga również w jej bracie Tomie, który na uczelni uwielbia pokazywać się w moim towarzystwie, a utrudniłem mu to przenosząc się z prawa na historię sztuki.
~ Victoria
Odwagi dodaje mi to, że czuję na skórze ciepło palców George'a. Pomimo wszystko uciekam wzrokiem od Seleny, która wciąż się we mnie wpatruje z drugiego końca pomieszczenia. Czuję na sobie jej świdrujący wzrok. Mam ochotę zrobić krok do tyłu i uciec z sali gdy widzę, że powoli się do nas zbliża. George chyba też to zauważył więc ściska moją dłoń pokrzepiająco i uśmiecha się lekko ale krzywo. Kiedy Selena staje z nami twarzą w twarz najpierw przygląda się George'owi, a potem patrzy na mnie.
- A więc to jest ta twoje narzeczona - mówi przekrzywiając głowę lekko w prawo jakby chciała mi się dokładnie przyjrzeć - Miło mi poznać, jestem Selena - wyciąga w moją stronę dłoń.
Tego się kompletnie nie spodziewałam. Liczyłam raczej na jakieś uszczypliwe komentarze. Jestem ciekawa czy na mojej twarzy widać ogromne zaskoczenie, które próbuję ukryć.
- Victoria - ujmuję dłoń Seleny i uśmiecham się.
Moja rozmówczyni przez cały czas zachowuje kamienną twarz tak jakby była z marmuru. Świetnie nadawałaby się do udawania pałacowych rzeźb.
- Życzę wam szczęścia - mówi Selena - A szczególnie tobie - dodaje spoglądając na mnie - Przyda się gdy będziesz miała męża tak często zmieniającego zdanie - posyła George'owi wściekłe spojrzenie i odchodzi.
Oddycham z ulgą i spoglądam na narzeczonego. Twarz chłopaka jest wykrzywiona w grymasie, a zaciskanym palcom pobielały kostki. Delikatnie dotykam jego ramienia i kciukiem zataczam na nim kółka.
- Spokojnie, to tylko słowa
- Wiem ale nie mogę znieść jej lekcewarzącego tonu - syczy przez zęby George.
Staję centralnie przez nim i dotykam jego policzka, a on wtula się w moją dłoń jednocześnie palce drugiej splatając z moimi.
- Damy sobie radę - szepczę i uśmiecham się szeroko po czym wracam do gości.
Niestety muszę zostawić George'a i porozmawiać z innymi przybyłymi. Teraz muszę zachowywać się godnie, pilnować się i trzymać emocje na wodzy. Jest to zadanie trudne ale sobie poradzę jak zawsze.
____________________________________
Wiem, że przez długi czas nie było rozdziałów i bardzo was za to przepraszam ;). Postaram się być bardziej systematyczna
Buziaczki 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro