4 ☞ love you again
~ Victoria
Mogę dostrzec drobne zmiany w jego wyglądzie. Jest opalony, a na jego szczęce widzę kilkudniowy zarost. Jego postura pozostała taka sama. Nie posiada już nastoletniej postury takiej jaką miał gdy się poznaliście. Przez te sześć lat przybrał bardziej męskiego wyglądu: rozrosły mu się ramiona, a mięśnie zaczęły być bardziej widoczne.
George wpatruje się we mnie bez słowa podczas gdy ja pociągam duży łyk ze swojej szklanki. Nie potrafię wyczytać emocji z jego czekoladowych oczu.
- Vicki - jego głos przywraca mnie do rzeczywistości - Chyba powinnaś poszukać sobie innego szofera - jestem zaskoczona.
- Słucham? - po miesiącach nieobecności wita mnie takimi słowami, niewiarygodne.
- Cory nie wykonuje poprawnie swoich obowiazków - wyjaśnia George.
- O czym ty mówisz?
- Poinformowano mnie, że dzisiaj wróciłaś do pałacu sama od Rodriguezów, rozumiesz, że to się nie może powtórzyć? W ten sposób narażasz siebie i monarchię
- Dobrze, ale co to ma do Cory'ego?
- Dobrze wiesz. Jego zadaniem jest zapewniać ci transport, zawsze dbając o twoje bezpieczeństwo - odpowiada bez zawachania.
- To mi wygląda na nianię nie szofera - mruczę pociągając łyk ze szklanki.
George zamyka oczy i głęboko oddecha z frustracji. Jednym, szybkim ruchem ściąga z siebie marynarkę zostając tylko w błękitnej koszuli. Mam teraz lepszy widok na jego mięśnie brzucha przez napięty materiał wciagnięty w spodnie.
- Nalejesz mi? - wzdycha przeczesując włosy palcami.
Bez słowa podchodzę do mojego stolika nocnego, na którym nadal stoi butelka burbonu. Obracam się w poszukiwaniu jakiejś szklanki ale George podchodzi do mnie i delikatnie wyjmuje mi alkohol z ręki pociągając prosto z gwinta. Kiedy odstawia butelkę od ust między nami zapada niezręczna cisza.
~ George
Stoi przede mną z szklanką burbonu w ręce, a jej spojrzenie jest twarde niczym skała. Boże, jaka ona jest piękna, nawet kiedy jest śmiertelnie poważna. Jej nieco zmierzwione przez wiatr włosy zawijają się w fale na końcach, a ciało opięte jest przylegającą, białą koszulą i granatowymi, damskimi spodniami garniturowymi. Przez prześwitujący materiał jej koszuli widzę zarys stanika, a kontem oka dostrzegam niedbale rzucone w kont szpilki.
Nie widziałem jej od miesięcy, tak bardzo chciałbym by mnie pocałowała albo chociaż przytuliła. Nigdy nie przestałem jej kochać nawet po tylu ciężkich latach wiem czego chcę i wiem, że dokonałem dobrego wyboru oświadczając się jej. Mam jednak wrażenie, że ona nie czuje tego samego co ja.
- Jak się czujesz? - pytam chcąc zmącić tą niezręczną ciszę.
- W pożądku - jej głos jest obojętny.
Kiwam głową i ruszam do drzwi prowadzących do mojej sypialni. Nie wiem czego się spodziewałem wracając do domu po pół roku nieobecności. Że zostanę przyjęty z otwartymi ramionami? Jestem taki głupi, nieświadomie oddaliłem ją od siebie jeszcze bardziej, skrzywdziłem ją, poddałem się bez walki.
- Co do Cory'ego... - nie kończę bo przerywa mi ruchem ręki.
- Zostaje, koniec kropka - nie mam siły się z nią już dzisiaj kłócić, jestem naprawdę zmęczony podróżą.
~*~
~ Victoria
Tego ranka budzę się z poczuciem, że czas podjąć decyzję. Tym właśnie sposobem przechadzam się niespokojnie po jednym z pałacowych salonów kiedy drzwi otwierają się i przepuszczona przez lokaja wchodzi przez nie Janet.
- Wasza Wysokość - dyga krótko - O czym chciałaś porozmawiać, ma'am?
Kładę ostentacyjnie rękę na stoliku tuż obok papierów rozwodowych. Janet podchodzi bliżej i delikatnie podnosi je wciąż się w nie wpatrując.
- Przekaż je Michaelowi - mówię.
- Czyli to już pewne, Wasza Wysokość? - pyta.
- Nie, tylko po to żeby wiedział iż rozważam taką możliwość
Tym kończę naszą konserwację. Podchodzę do drzwi, które otwiera przede mną lokaj.
~*~
~ Michael
Słyszę natarczywe pukanie do drzwi mojego gabinetu, to może być tylko jedna osoba.
- Wejdź Johnie - mówię podnosząc powoli wzrok znad papierów.
John, mój młody asystent wchodzi żwawo do pomieszczenia.
- Asystentka Księżnej Walii, pani Rogers z wizytą do pana - oznajmia.
Nadal nie mogę przyzwyczaić się do nowego tytułu księżnej Victorii. Król mianował swojego najstarszego syna tytułem księcia Walii stosunkowo niedawno co sprawia, że ludziom plączą się języki i wzrosła ilość popełnianych gaf.
- Niech wejdzie - poprawiam się na krześle.
John znika za drzwiami po to by po chwili pojawić się wewnątrz wraz z młodą kobietę o włosach koloru pszenicy. Janet Rogers uśmiecha się krzywo w moją stronę i kładzie na stole kilka dokumentów. Jedno spojrzenie na nie sprawia, że czuję jak krawat zacieśnia się wokół mojej szyi. Poprawiam kołnierzyk chrząkajac i jeszcze raz poprawiając się na krześle.
- Czy to pewne i całkowicie przemyślane? - pytam.
- Nie, narazie tylko do wiadomości, że Księżna rozważa to wyjście. W odpowiednim czasie przekażę jaką decyzję podjęła Jej Wysokość
- Dziękuję - mówię zduszonym głosem - Coś jeszcze?
- Nie
Kiedy panna Rogers znika za drzwiami zrywam się z krzesła nerwowo szarpiąc wąsa. Jeśli te informacje wyjdą na jaw będzie z tego duża afera, nie, OGROMNA afera. Niemal mogę zobaczyć nagłówki gazet. Potrząsam głową by odgonić te myśli i podnoszę wzrok na zszokowanego Johna.
- Trzeba powiadomić Księcia, natychmiast!
PS. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2018!!!🍾🎉
heh wiem, że ciutkę opóźnione te życzenia 😉😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro