Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

~ Victoria

Tuż po kolacji udaję się do mojej sypialni. Jest w niej również łazienka, a jedyne o czym w tamtej chwili marzę to długa, gorąca kompiel po dniu pełnym wrażeniem. Już mam wybierać się do owego pomieszczenia gdy ktoś puka do mojego pokoju. Przekonana iż to George zaproszam gościa do środka. Drzwi uchylają się lekko i staje w nich księżna.

- Chciałabym z tobą porozmawiać - mówi łagodnym głosem.

- Proszę bardzo - macham ręką zapraszajacym ruchem.

Kate wchodzi  do pokoju i rozgląda się podczas gdy między nami zapada ściana milczenia. Nie mam pojęcia o czym chce ze mną porozmawiać i to jest najgorsze.

- Wiesz - zaczyna - Też kiedyś przyjechałam do tego pałacu jako obca osoba, tak jak ty moja rodzina nie miała ani krztyny królewskiej krwi. Byłam przerażona i obca, nie chcę byś ty czuła się tak samo - podchodzi do mnie i łapie mnie za obie dłonie - Pamiętaj, że jesteśmy tu ja i George, będziemy cię wspierać

- Dziękuję za słowa otuchy - po raz pierwszy mój uśmiech skierowany do niej nie jest sztuczny.

- Potrzebujesz czegoś? - pyta.

- Nie, niczego mi nie trzeba

- W takim razie dobranoc - mówi po czym skierowała się do drzwi.

- Dobranoc - rzucam pośpiesznie zanim wychodzi.

Zaraz potem łapię za ręcznik i udaję się do łazienki. Długi i gorący prysznic poruszya krążenie. Mam wrażenie jakby wszystkie funkcje organiczne mojego ciała zatrzymały się na kilka poprzednich godzin, a woda zmyła osłonę, która wokół mnie narosła. Kiedy wychodzę z kabiny wraca zmęczenie, które powinno pojawić się jakiś czas temu. Dopiero teraz zauważam w pełni piękno pomieszczenia, w którym się znajduję. Łazienka jest użądzona istnie po królewsku.  Znajduje się tu pięknie zdobiona wanna i kabina prysznicowa. Całą jedną ściana zajmuje ogromne lustro. Po założeniu piżamy i wykonaniu kilku czynności higienicznych wychodzę.

Widok George'a w moim łóżku tak mnie zaskakuje, że prawie piszczę z przerażenia.

- Spokojnie to tylko ja - uspokaja mnie mój narzeczony.

- Mam nadzieję, że nie jesteś goły pod tą kołdrą - mówię unosząc brwi.

- Kto wie, przecież mnie już takim widziałaś - George uśmiechnął się szelmowsko przypominajac sobie o naszej pierwszej wspólnej nocy - Wskakuj - dodaje.

Podchodzę do łóżka, odsłaniam kołdrę i upewniajac się, że chłopak ma na sobie piżamę wślizguję się w jego ramiona. Oboje jestesmy zmęczeni po przeprowadzce więc żadne z nas nie ma ochoty na figle.

- Twoja matka była dla mnie wyjątkowo miła - zauważam.

- Taka już jest - odpowiada George zauważając w moim głosie nutę zdziwienia - Dla wszystkich. Mój ojciec jest małomówny i faktem jest też to, że w większości spraw zgadza się z moją matką

- Twoi rodzice są takim zgodnym i kochającym małżeństwem - zauważam.

- My też tacy będzemy - stwierdza George.

Odwracam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się pięknie. Twarz George'a promienieje zadowoleniem i okazywaną mi miłością. Jego ciemno czekoladowe oczy błyszczą i patrzą na mnie z uwielbieniem dokładnie tak jak ja patrzę na niego. W jego ramionach czujębsię bezpieczniej niż prezydent USA w Air Force One. Przez długą chwilę leżymy w ciszy i cieszymy się swoim towarzystwem. W końcu George gasi lampkę nocną. Mocniej wtula. się w jego plecy.

- Wiesz, że ten zamek jest nawiedzony - szepcze nagle mój narzeczony, a ja aż się wzdrygam

- Sza... Nie chcę o tym słuchać w ciemności - upominam chłopaka podśmiewując się pod  nosem.

- Mam zapalić lampkę? - pyta.

- Nie musisz

- Podobno po korytarzach pląta się Błękitna Dama - zaczyna George - Królowa Anna straciła tu siedemnaścioro dzieci, a w ogrodzie pochowane jest dziecko przyjaciółki mojej babci

Po plecach przechodzi mi dreszcz niepokoju.

- Księżnej Diany? - zapytalam retorycznie.

Czuję, że George potakuje.

- Chyba wystarczy mi na dzisiaj strasznych opowieści - szepczę.

- Przy mnie jesteś bezpieczna - słyszę cichnący głos chłopaka.

- Powinniśmy już spać - zauważam i układam się wygodniej w ramionach George'a.

- Musimy się wyspać - szepcze mój narzeczony - Jutro jedziemy do pałacu Buckingham na uroczystą kolację

Zdziwiona odwracam się do chłopaka. George ma zamknięte oczy, a na ustach lekki uśmiech.

- Ja też? - pytam niepewnie.

- Oczywiście - odpowiada - Jesteś moją narzeczoną, należysz do rodziny

Żadne z nas nie odzywa się już ani słowem. Wtulam się w klatkę piersiową George'a i pozwalam swoim myślom odlecieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro