16
~ Victoria
Czuję się jakbym była w wielkiej bańce odbijającej się od nierównego dna oceanu. Jest cicho, a z każdym uderzeniem głowa pulsuje mi bólem. Z każdą chwilą mam wrażenie, że robi się jaśniej i dopiero potem zdaję sobie sprawę, że owymi uderzeniami o dno morza jest bicie mojego serca, które przyspiesza kiedy widzę nad sobą smugę światła przebijającego się przez grube zasłony. Chcę wstać ale natychmiast czuję zawroty głowy i cichy szept, który rozpoznaję jako głos George'a. Czuję jak zamyka moją dłoń w swoich dużych i ciepłych.
- Victoria - dociera do mnie jego szeptanie.
Uśmiecham się lekko nadal myśląc, że właśnie obudziłam się w łóżku obok niego i czeka mnie kolejny cudowny dzień naszego miesiąca miodowego. Do moich uszu dochodzi odgłos otwieranych drzwi i po chwili głos George'a.
- Obudziła się - w jego głosie nie słyszę już dawnej wesołej nuty, tym razem jest przepełniony czymś innym czego nie potrafię rozpoznać.
- Zmierzę Jej Wysokości ciśnienie - oznajmił obcy mężczyzna, a ja na dźwięk jego głosu podniosłam się lekko i podparłam na łokciach co równało się z okropnymi zawrotami głowy.
George dopada mnie w jednym kroku i z powrotem kładzie.
- Co się dzieje? - pytam okropnie zachrypnietym głosem.
Nie wiem co robi tu ten mężczyzna i czemu tak okropnie źle się czuje. Zauważam również, że jestem podłączona do kroplówki co wprawia mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
- Spadłaś z konia i się trochę potłukłaś - tłumaczy mój mąż drżącym głosem nie patrząc mi w oczy - Nic się nie martw lekarz zaraz cię przebada
Obcy mi mężczyzna w średnim wieku podchodzi do łóżka i siada na jego skraju. Patrzy na mnie uśmiechając się ciepło.
- Proszę się nie martwić, nic Waszej Wysokości nie będzie - mówi rozpinając torbę lekarską - Nazywam się Charles Buchanan, jestem najlepszym lekarzem w całym Londynie i zapewniam, że pod moim czujnym okiem Wasza Wysokość znów stanie na nogi
Buchanan wyciąga z torby ciśnieniomierz po czym delikatnie ujmuje moją rękę i wsuwa ją w niebieski rękaw. Już po chwili czuję jak rękaw zaciska mi się na ramieniu.
- Ciśnienie w normie - informuje lekarz - Zapewne Wasza Wysokość może czuć się nieco źle ale to powinno niedługo przejść jednak nalegam by pozostać dzisiaj w łóżku
Buchanan wstaje ze słowami pożegnania na ustach wymienia uścisk dłoni z George'em i opuszcza pokój. Mam do mojego męża mnóstwo pytań ale nie dane mi było je zadać gdyż mężczyzna wychodzi z pomieszczenia nie obdażając mnie choćby słowem. Jego zachowanie tak mnie zaskakuje, że jeszcze przez moment wpatruje się w drzwi jak głupia.
~*~
~ Victoria
Nie mam najmniejszego zamiaru zostać w łóżku cały dzień poza tym chcę dowiedzieć się czemu George z takim pośpiechem uciekł z pokoju. Nie wiem, która jest godzina kiedy wstaję i orientuję się, że mam na sobie szpitalny fartuch. Kiedy podchodzę do okna i rozsuwam zasłony dowiaduję się, że słońce chyli się już ku zachodowi. Nadal chwiejąc się niebezpiecznie kieruję się do łazienki prosto pod prysznic. Muszę pozbyć się z siebie zapachu szpitala i choroby. Kiedy czuję się już odświeżona zakładam zwykłe dresy i jedną z koszulek George'a, która wraz z paroma innymi znalazła się wśród moich ubrań niewiadomo skąd. Postanawiam od razu skierować się na poszukiwania mojego męża. Przemiemieżając liczne salony willi natrafiam na niego siedzącego w zamyśleniu z nieobecnym wzrokiem na kanapie. Oczekuję od niego jakichś słów albo chociażby spojrzenia ale on nawet tym mnie nie uracza.
- Powinnaś leżeć i odpoczywać - mówi cicho nie patrząc na mnie, a ja znów słyszę w jego głosie to samo co poprzednio.
- George? Co się stało? - pytam.
Mąż nie odpowiada tylko mocniej wlepia wzrok w okno i zaciska szczękę.
- Spójrz na mnie - mówię błagalnym tonem.
Kiedy moja prośba nie daje żadnych efektów siadam obok niego na kanapie i kładę rękę na jego udzie.
- Nie chcę żeby ci się coś znowu stało, idź i się połóż, proszę - przez krótką chwilę mam wrażenie, że jest na mnie zły.
Nawet ten krótki i ulotny moment rozpala płomień w moim umyśle. Zaczynam zastanawiać się czym go tak rozzłościłam ale postanawiam odstawić przemyślenia na później. Teraz moim priorytetem jest rozmowa z mężem.
- Nie mam zamiaru nigdzie iść - mówię stanowczo powoli tracąc cierpliwość.
- W takim razie ja pójdę - szepcze i opuszcza cicho pomieszczenie pozostawiając mnie w osłupieniu już drugi raz tego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro