Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

~ Victoria

Czuję się jakbym była w wielkiej bańce odbijającej się od nierównego dna oceanu. Jest cicho, a z każdym uderzeniem głowa pulsuje mi bólem. Z każdą chwilą mam wrażenie, że robi się jaśniej i dopiero potem zdaję sobie sprawę, że owymi uderzeniami o dno morza jest bicie mojego serca, które przyspiesza kiedy widzę nad sobą smugę światła przebijającego się przez grube zasłony. Chcę wstać ale natychmiast czuję zawroty głowy i cichy szept, który rozpoznaję jako głos George'a. Czuję jak zamyka moją dłoń w swoich dużych i ciepłych.

- Victoria - dociera do mnie jego szeptanie.

Uśmiecham się lekko nadal myśląc, że właśnie obudziłam się w łóżku obok niego i czeka mnie kolejny cudowny dzień naszego miesiąca miodowego. Do moich uszu dochodzi odgłos otwieranych drzwi i po chwili głos George'a.

- Obudziła się - w jego głosie nie słyszę już dawnej wesołej nuty, tym razem jest przepełniony czymś innym czego nie potrafię rozpoznać.

- Zmierzę Jej Wysokości ciśnienie - oznajmił obcy mężczyzna, a ja na dźwięk jego głosu podniosłam się lekko i podparłam na łokciach co równało się z okropnymi zawrotami głowy.

George dopada mnie w jednym kroku i z powrotem kładzie.

- Co się dzieje? - pytam okropnie zachrypnietym głosem.

Nie wiem co robi tu ten mężczyzna i czemu tak okropnie źle się czuje. Zauważam również, że jestem podłączona do kroplówki co wprawia mnie w jeszcze większe zakłopotanie.

- Spadłaś z konia i się trochę potłukłaś - tłumaczy mój mąż drżącym głosem nie patrząc mi w oczy - Nic się nie martw lekarz zaraz cię przebada

Obcy mi mężczyzna w średnim wieku podchodzi do łóżka i siada na jego skraju. Patrzy na mnie uśmiechając się ciepło.

- Proszę się nie martwić, nic Waszej Wysokości nie będzie - mówi rozpinając torbę lekarską - Nazywam się Charles Buchanan, jestem najlepszym lekarzem w całym Londynie i zapewniam, że pod moim czujnym okiem Wasza Wysokość znów stanie na nogi

Buchanan wyciąga z torby ciśnieniomierz po czym delikatnie ujmuje moją rękę i wsuwa ją w niebieski rękaw. Już po chwili czuję jak rękaw zaciska mi się na ramieniu.

- Ciśnienie w normie - informuje lekarz - Zapewne Wasza Wysokość może czuć się nieco źle ale to powinno niedługo przejść jednak nalegam by pozostać dzisiaj w łóżku

Buchanan wstaje ze słowami pożegnania na ustach wymienia uścisk dłoni z George'em i opuszcza pokój. Mam do mojego męża mnóstwo pytań ale nie dane mi było je zadać gdyż  mężczyzna wychodzi z pomieszczenia nie obdażając mnie choćby słowem. Jego zachowanie tak mnie zaskakuje, że jeszcze przez moment wpatruje się w drzwi jak głupia.

~*~

~ Victoria

Nie mam najmniejszego zamiaru zostać w łóżku cały dzień poza tym chcę dowiedzieć się czemu George z takim pośpiechem uciekł z pokoju. Nie wiem, która jest godzina kiedy wstaję i orientuję się, że mam na sobie szpitalny fartuch. Kiedy podchodzę do okna i rozsuwam zasłony dowiaduję się, że słońce chyli się już ku zachodowi. Nadal chwiejąc się niebezpiecznie kieruję się do łazienki prosto pod prysznic. Muszę pozbyć się z siebie zapachu szpitala i choroby. Kiedy czuję się już odświeżona zakładam zwykłe dresy i jedną z koszulek George'a, która wraz z paroma innymi znalazła się wśród moich ubrań niewiadomo skąd. Postanawiam od razu skierować się na poszukiwania mojego męża. Przemiemieżając liczne salony willi natrafiam na niego siedzącego w zamyśleniu z nieobecnym wzrokiem na kanapie. Oczekuję od niego jakichś słów albo chociażby spojrzenia ale on nawet tym mnie nie uracza.

- Powinnaś leżeć i odpoczywać - mówi cicho nie patrząc na mnie, a ja znów słyszę w jego głosie to samo co poprzednio.

- George? Co się stało? - pytam.

Mąż nie odpowiada tylko mocniej wlepia wzrok w okno i zaciska szczękę.

- Spójrz na mnie - mówię błagalnym tonem.

Kiedy moja prośba nie daje żadnych efektów siadam obok niego na kanapie i kładę rękę na jego udzie.

- Nie chcę żeby ci się coś znowu stało, idź i się połóż, proszę - przez krótką chwilę mam wrażenie, że jest na mnie zły.

Nawet ten krótki i ulotny moment rozpala płomień w moim umyśle. Zaczynam zastanawiać się czym go tak rozzłościłam ale postanawiam odstawić przemyślenia na później. Teraz moim priorytetem jest rozmowa z mężem.

- Nie mam zamiaru nigdzie iść - mówię stanowczo powoli tracąc cierpliwość.

- W takim razie ja pójdę - szepcze i opuszcza cicho pomieszczenie pozostawiając mnie w osłupieniu już drugi raz tego dnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro