Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

~ Victoria

Królowa jak burza wpada do bocznej kaplicy. Niemal słyszę jak jej serce szybko bije, a złość odmalowuje się na jej twarzy. Szybko jednak bierze się w garść. Dwa razy wzdycha głęboko po czym przenosi swój wzrok na nas. Jej oczy nadal strzelają piorunami ale jest już nieco spokojniejsza.

- Co to miało być? - dokładnie akcentuje każde słowo wypalając w mojej twarzy diurę wzrokiem.

- Dawne i zapomniane dzieje - odpowiadam - Gabe wygaduje bzdury

- Znasz tego człowieka!? - głos Elżbiety staje się nieco bardziej donośny.

- To mój brat - odpowiadam.

Pod jej spojrzeniem najchętniej spuściłabym głowę i zapadła się pod ziemię ale postanawiam je wytrzymać.

- Mogłabyś podać konkretniejsze informacje na temat tych "zaręczyn"? - pyta królowa i ścisza nieco głos.

Kątem oka zerkam na George'a i widzę, że jest tą kwestią równie mocno zainteresowany co jego prababcia. Opowiadam i wyjaśniam im wszystko. Po mojej wypowiedzi w bocznej kaplicy nastaje cisza. Próbuje wyczytać coś z ich twarzy ale nic nie widzę. Zaczynam panikować. A co jeśli królowa każe mi się wynosić? A co jeśli prasa nie da mi już spokoju i wszyscy mnie znienawidzą? Ale najbardziej bolała mnie myśl A co jeśli George już mnie nie chce? Zaraz jednak się za nią zrugałam. Przecież to była tylko głupia przysięga, idiotko!

- Dzięki Bogu, że tylko tyle - odzywa się wreszcie królowa - Zostańcie tu, a ja załagodzę sprawę z mediamy - wzdycha i wychodzi z kaplicy.

~*~

Od godziny sedzimy w bocznej kaplicy. Podczas gdy ja niespokojnie przechadzam się po pomieszczeniu George siedzi w ławce. Nie mam pojęcia jak on może być tak spokojny. Coprawda widzę, że jest spięty. W końcu nie wytrzymuje. Wstaje i łapie mnie za ręce. Jej dłonie są takie duże i ciepłe. Patrzę do góry. Przy jego 184 centymetrach wzrostu wyglądam żałośnie. George próbuje się do mnie uśmiechnąć gdy ja na moment zatapiam się w jego brązowych oczach. Kolorem przypominają nieco whiskey.

- Nie martw się - stara się mnie pocieszyć ale to niewiele daje.

- Jak mam się nie martwić?! - wykrzykuję - Mój głupi brat przerwał ceremonię ślubną, a w dodatku rozdrapał stare rany

Widzę, że zaczyna przyglądać mi się uważniej i dopiero po chwili dociera do mnie dlaczego. Mam ochotę palnąć się w czoło. Przecież nigdy nie opowiadałam mu o "mrocznej przeszłości" mojej rodziny. Czyli co w dzień ślubu mam opowiedzieć mu, że moje życie niemal całkowicie spieprzyło się gdy miałam piętnaście lat?  Wzdycham i niemal na jednym wydechu wszystko mu wyjawiam. Skoro i tak mamy złożyć sobie przysięgę małżeńską musi to wcześniej wiedzieć.

Przez chwilę George po prostu stoi w cieszy, a potem bez słowa zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku. Bezwiednie obejmuję go w pasie i wtulam głowę w jego klatkę piersiową. Naszą chwilę bliskości przerywa wejście królowej. Powoli odrywam się od George'a.

- Załatwiane - wzdycha.

- Co dokładnie? - pyta George.

- Oficjalne przeprosiny w telewizji i radiu, chłopcze - wyjaśnia królowa po czym kaszle krótko.

- Wszystko dobrze, babciu? - pyta zaniepokojony

- Tak, tak - twarz królowej jeszcze przez chwilę rozciągnięta jest w grymasie po czym on znika - Kontynuujmy ceremonię

~*~

~ George

Nadal nie jestem pewny co myśleć o tym o czym Victoria powiedziała mi w kaplicy ale teraz staram się o tym nie myśleć. Muszę skupić się na czymś innym. Znów stoję przed tłumem ludzi zgromadzonych w opactwie. Tym razem goście są nieco bardziej rozbudzeni, co mogę zawdzięczać bratu mojej przyszłej żony.

- Czy ty, George'u Aleksandrze Louisie bierzesz tą kobietę za żonę, ślubujesz żyć z nią w zgodzie z prawami boskimi, kochać ją, dbać i szanować w zdrowiu i w chorobie i trwać przy niej aż do śmierci? - zaczyna arcybiskup.

- Tak - mówię wciąż patrząc Victorii w oczy, a ona lekko się uśmiecha.

- Victorio Suzannah, czy bierzesz tego mężczyznę za męża, ślubujesz żyć z nim w zgodzie z prawami boskimi, kochać go, dbać i szanować w zdrowiu i w chorobie i trwać przy nim aż do śmierci?

- Tak - odpowiada ze łzami w oczach, które jednak szybko znikają.

- Kto oddaje ta kobietę mężczyźnie by ja poślubił? - pyta ksiądz.

John delikatnie ujmuje dłoń córki i podaje ją Welby'iemu, który z kolei przekazuje ją mnie. Dłoń Victorii jest mała i zimna. Staram się więc rozgrzać ją masując kciukiem jej skórę.

- Powtarzajcie za mną - szepcze ksiądz dokładnie tak jak wcześniej na próbach.

- Ja George Alexander Louis - zaczynam za arcybiskupem - Biorę ciebie Victorio Brianne za żonę, ślubuję ci trwać u twego boku od tego dnia na zawsze. Na dobre i złe. W dostatku i w biedzie.  W zdrowiu i w chorobie. Kochać i dbać o ciebie dopóki śmierć nas nie rozłączy

Po chwili Victoria powtarza wszystko za księdzem, a uważane przypatruję się jej twarzy. Dziewczyna jest podekscytowana, a zarazem przerażona wizją małżeństwa, tak jak ja. Kiedy Vicki kończy swoją przysięgę Tommy podaje arcybiskupowi obrączkę. Welby kładzie mały, złoty pierścionek na otwartych stronach biblii i mówi:

- W imię Boga poświęcam tę obrączkę na chwałę tego który daje i tej która będzie ją nosić, by była przypomnieniem by byli sobie szczeży i posłuszni oraz żyli ze sobą w miłości i szczęściu dopuki śmierć ich nie rozłączy

Wszyscy zebrani powtarzają słowo "Amen". Arcybiskup podaje mi obrączkę, a ja delikatnie ujmuję dłoń Victorii i wsuwam pierścionek na jej palec serdeczny.

- Tym pierścieniem cię poślubiam , jestem ci oddany całym sobą i dzielę się z tobą wszystkimi moimi ziemskimi dobrami. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen - mówię cały czas patrząc jej w oczy.

Wraz z Victorią klękamy na czerwonych klęcznikach i pochylamy głowy do modlitwy. Welby zaczął wygłaszać baaaardzo długie i nudne kazania po czym zdejmuje z szyi stułę i owija nią nasze ręce ze słowami: "Tych, których  Bóg złączył żaden człowiek nie rozłączy".

- Skoro George i Victoria zgodzili się na ślub i wyznali to przed bogiem i ludźmi oraz dali temu dowód zaślubiajac się pierścieniem i składając przysięgę,  ogłaszam tego mężczyznę i tą kobietę małżeństwem w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, Amen

___________________________________________

Dzisiaj trochę dłuższy rozdział (956 słów), ale wreszcie do wyczekiwanego momentu!!!! 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro