𝟙𝟞.
꒰ ❛ to moja wina ❜ ꒱
W poniedziałek odbyły się pierwsze próby. Znaczna część klasy umiała na pamięć swoje teksty, co naprawdę cieszyło wychowawcę. Największym problemem było to, że chłopak grający główną rolę praktycznie nie znał swoich kwestii, lecz poza tym wszystko było w porządku. Połowa sukcesu za nimi.
Nowy tydzień, nowi uczniowie. Niby minęły zaledwie dwa dni wolnego, a zmieniło się naprawdę wiele. Zupełnie jakby w jeden weekend zmieścić całe wakacje, kiedy jest czas na zmiany, przygotowania, nowe uczące doświadczenia.
Jake wrócił do szkoły w świetnym humorze. Już od rana był jakiś taki ruchliwszy i zauważalnie ekstrawertyczny. Rozmowa z kumplami z klasy o dziwo mu się kleiła. Było lepiej, niż oczekiwał. Smutek i żal minęły, a teraz czuł się jak zupełnie nowa osoba. Jakby właśnie przyszedł do nowej szkoły, gdzie miał odnaleźć przyjaciół.
Jay był dawnym sobą, ale można by rzec, że był po prostu bardziej. Od rana kręcił się to tu, to tam, rozbawiając wszystkich dookoła. W końcu był w tym naprawdę dobry, a ile radości mu to sprawiało! Uwielbiał być klasowym komikiem, a nawet czasem uznawał Heeseunga za swojego konkurenta, który zdaniem wielu był najzabawniejszą osobą.
Zachowania tych radosnych chłopaków uderzyło straszliwie dwie inne ważne osobistości. Sunghoon czuł się potwornie nieswojo. Przez cały czas, czy to na lekcjach, na przerwach, czy teraz na próbach obserwował Jake'a. Nie potrafił się skupić na niczym innym, ponieważ wszędzie gdzie się obrócił był jego kochany przyjaciel. Natomiast Jungwon zamknął się w sobie całkowicie. Rozmawiał z kimś, tylko gdy musiał i był przy tym niesamowicie chłodny tak jak wcześniej dla Jay'a. Chłopak dalej walczył sam ze sobą, jednak im dłużej zwlekał, tym w większą depresję popadał.
Heeseung przyglądał się tej czwórce z ogromnym zainteresowaniem i jednoczenie z... z bólem. Najwyraźniej Jay oraz Jake zaufali mu i postąpili zgodnie z jego radami. Jednak widząc przyjaciół osobno, Heeseung wściekł się sam na siebie. Zrozumiał, że kompletnym nonsensem było zakończenie tych wspaniałych relacji. W jakiż sposób miał teraz to wszystko naprawić, sam nie wiedział. A żałował bardzo. W ciągu dnia rozmawiał z każdym z czterech chłopców. Jake i Jay czuli się naprawdę dobrze, lecz Heeseung wiedział, że ich radość nie mogła potrwać długo, bo w końcu zaczęliby tęsknić. Z Sunghoonem nie było najgorzej, on jakoś się trzymał, a przynajmniej grał silnego. Z Jungwonem za to działo się coś okropnego. Chłopak stał się paskudnie cięty i to nawet dla Heeseunga, więc rozmowa z nim nie była szczególnie przyjemna. Tak oto dwie piękne przyjaźnie rozsypywały się na dobre.
Jeszcze jedna sprawa nad wyraz zmartwiła Heeseunga. Był nią widok Rikiego, który z uśmiechem na ustach kręcił się wokół Sunoo. Oczywiście ten drugi w miarę możliwości ignorował te zaczepki, lecz Japończyk w ogóle się nie poddawał, a w zasadzie to jeszcze bardziej naciskał na jasnowłosego. W tym szczególnie dało się wyczuć coś niepokojącego. Heeseung miał ciarki na plecach, kiedy patrzył na tę dwójkę. Nie wiedział właściwie, co się stało. W tym przypadku Riki najwidoczniej jako jedyny go nie posłuchał. Heeseung musiał rozgryźć, dlaczego Kim Sunoo traktował tego dzieciaka jak powietrze. Przecież tak bardzo się lubili...
To nie twoja wina, ty chciałeś tylko pomóc, wmawiał sobie Heeseung. Czuł się winny, jednak ten dzień nie jest taki jak wczorajszy i nie będzie taki jak jutrzejszy. Może jeszcze dziś po szkole Jake porozmawia z Sunghoonem a Jungwon z Jay'em i wszyscy się pogodzą?
Jednak nazajutrz sytuacja wyglądała tak samo, bez żadnych zmian. Jake i Jay żyli nowym życiem, Sunghoon wyglądał na naprawdę zmęczonego, Jungwon nie rozmawiał już prawie z nikim i znikał gdzieś na każdej przerwie. Jedyną pociechą było to, że Sunoo zgodził się, choć niechętnie, pomóc Rikiemu w opanowaniu jego roli – w końcu Japończyk grał księcia z bajki.
Taki stan rzeczy utrzymywał się przez ponad tydzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro