Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. 🔞


Pov Agust:

Dostaliśmy wezwanie, do szpitala, że jakiś facet się dziwnie zachowuje. Jest agresywny, rzuca sie i co dziwne, chce wszystkich gryźć.

Dojechaliśmy pod adres i poszliśmy sprawdzić co się dzieje.

Młody facet około 25 lat. Nie był pacjentem szpitala. Rzucał się i kłapał zębami jakby chciał gryźć. Był związany pasami. W pewnym momencie, gdy przechodziła obok na korytarzu pielęgniarka jakimś cudem zerwał pasy i rzucił sie na kobietę wgryzając się jej w szyję odgrywając jej spory kawałek skóry. Kobieta strasznie krzyczała z bólu.

Po chwili zmarła. Facet zaczął się rzucać na kolejnych ludzi. Pielęgniarki, lekarzy, pacjentów. Po kolejnej chwili kobieta zaczęła wstawać. Wytrzeszczyłem oczy. Bo przecież nie żyła. Jej spojrzenie było najwyraźniej straszne. Miała białe oczy. Była bardzo sina.

Jako policjant widziałem bardzo dużo, ale to aż mi zmroziło krew w żyłach. Czułem jakby mnie sparaliżowało. Nie mogłem się ruszyć, a kobieta patrzyła prosto na mnie.

Dopiero gdy Pildo mój zawodowy partner pociągnął mnie za rękę dopiero wtedy oprzytomniałem. W porę gdy już kobieta miała ruszyć w moją stronę by zaatakować.

I chodź jako policja powinniśmy ich zabić. W szybkim czasie rozprzestrzeniło się to i chorych było zbyt dużo. Zaczęliśmy uciekać.

Wpadliśmy z Pildo do radiowozu. Obejrzałem się.

- A gdzie Jiwoo...? - spytałem przyjaciela. Pildo spojrzał na mnie jedynie smutno. Wiedziałem co to znaczy. - O Boże... Pildo... Tak mi przykro... - przytuliłem chłopaka, a on wtulił się. Jiwoo to jego dziewczyna, a moja dobra przyjaciółka.

- Jedź już lepiej... - powiedział.

Ruszyłem. Po chwili zobaczyłem, że Pildo ma na ręce ugryzienie.

- Pildo... Ugryzł Cię któryś...?

- Rozpędź się. - powiedział jedynie.

- To Jiwoo...? - spytałem i przyspieszyłem jak kazał.

- Agust... Byłeś dla mnie jak brat mimo słabych początków za co Cię przepraszam... Jiwoo umarła mi na rękach, a jak się zmieniła ugryzła mnie... Przepraszam Cię za wszystko i za wszystko dziękuję...

Nim zdążyłem zareagować, Pildo złapał za kraje drzwi otworzył je i wyskoczył mi z pędzącego samochodu. Wyskoczył na czas jak się zmienił.

- Pildo..!! Shibal..!! - krzyknąłem uderzajac mocno ręką w kierownicę.

Wziąłem telefon. Rozładowany. Rzuciłem nim w samochodzie. Pojechałem do miejscówki mojego chłopaka. Było najbliżej po drodze, na szczęście był tam.

- Gangjae..! - wpadłem do niego i przytuliłem go.

- Agust kochanie co się stało? - spytał zdezorientowany.

- Nie wychodziłeś nigdzie dziś prawda? Nic Ci nie jest? - wypytywałem.

- Nie, byłem cały czas tutaj. Agust przerażasz,mnie co się stało? - powtórzył pytanie.

Opowiedziałem mu co się stało w szpitalu. Co spotkało Jiwoo i Pildo.

- Bałem się, że i Ciebie stracę... Jeszcze muszę do szkoły jechać po Yoona i jego chłopaka i przyjaciół...

- Pojade z Tobą. Mam dużo broni i amunicji jak nam staną na drodze to ich rozstrzelamy. Damy radę i chodź wiem jak to absurdalnie teraz brzmi, ale musisz się uspokoić, bo tak im nie pomożesz, a jeszcze Tobie się coś stanie, a tego nie chce.

- Dobrze to chodźmy. Masz telefon? Mój się rozładował.

- Ja mam bardzo słabą już baterie, jebie mi się ten telefon już.

- Starczy żeby zadzwonić do Yoona?

- Myślę, że tak.

Wziąłem jego telefon i zadzwoniłem do Yoona. Odebrał.

- Agust.. Żyjesz... Tak się bałem... - usłyszałem jego głos i odepchnąłem.

- W szkole jest to samo?

- Tak... Na boisku jest ich pełno...

- Jesteście narazie w bezpiecznym miejscu?

- Tak. Jesteśmy zamknięci w sali, nie dostaną się do nas.

- Dacie radę wytrzymać tam do rana? Jest już wieczór a boje sie, że po ciemku będzie ciężko nam z nimi walczyć. W dzień jest trochę łatwiej.

- Tak damy radę, ale prosze uważaj na siebie.

- Będę z Gangjae i będziemy uważać. Wy też uważajcie na siebie. Kocham Cie braciszku.

- Ja Ciebie też kocham braciszku.

Rozłączyłem się.

- Pojedziemy po nich rano, będzie bezpieczniej i dla nas i dla nich. Narazie są w bezpiecznym miejscu nic im nie będzie.

- Dobrze kochanie, to chodź się narazie położyć i odpocząć.

Poszedłem z nim i położyliśmy się. Wtuliłem się w swojego chłopaka. On zaczął miziac mnie po włosach bym się uspokoił. Kochałem gdy to robił. Kochałem jego każdy dotyk. Zacząłem mruczeć cicho bo było mi przyjemnie.

- Mój kotek.. - powiedział Gangjae. Kochałem gdy tak mnie nazywał. Uśmiechnąłem się.

- Tylko Twój kochanie...

- Nikomu Cię nie oddam i nie dam Ci zrobić żadnej krzywdy. - chłopak pocałował mnie w czółko.

- A ja nie pozwolę by Tobie się coś stało... Kocham Cie Gangjae...

- Ja Ciebie też kocham Aguś... Najbardziej na świecie...

Pocałowałem go namiętnie i czule, a on od razu odwzajemnił to. Całowaliśmy się długo.

- Agust.. Podnieciłem się... Ale nie wiem czy w takiej sytuacji wypada...

- Wypada... - odpowiedziałem. Ja też miałem na niego ochotę. Często też i stres działał na mnie pobudzająco w taki sposób. Miałem nadzieję też, że dzięki temu będę mógł się bardziej odprężyć i uspokoić.

Zawisnąłem nad chłopakiem całując jego szyję. Od razu usłyszałem jego ciche jęki, które tak u niego uwielbiałem. Pojekiwał mi wprost do ucha, a mnie na te dźwięki przechodziły dreszcze jeszcze większego podniecenia. Nie mogłem dłużej czekać. Musiałem się już w nim znaleźć.

- Dziś bez gry wstępnej kochanie...

- Mmm... Potrzebuje Cię teraz kotku...

Rozebrałem nad bardzo szybko, od razu wszedłem w niego z jękiem. Zacząłem go posuwać mocno i szybko. Oboje na to jęczeliśmy bardzo głośno. Jeździłem dłońmi po jego ciele nie mogąc się nim nasycyć wystarczająco.

Gangjae jęczał i krzyczał z przyjemności moje imię. Kochałem to słyszeć. Nie byłem mu dłużny. Też jęczałem jego imię co chwile. Komplementowałem go i oglądałem jak się rumieni. To też kochałem. Kochałem go całego i wszystko co z nim związane. On jest całym moim światem.

Po dłuższej chwili doszliśmy oboje krzycząc swoje imiona spuściłem się mocno w nim. I usłyszałem mruk zadowolenia ze strony mojego chłopaka.

Wyszedłem z niego i położyłem się obok, wtulając go w siebie pocałowałem jego czółko. On wtulil się we mnie. Po tym o dziwo zasnęliśmy dość szybko.

***

Kolejny rozdział. Mam nadzieję że się podoba.

Wiemy już, że Aguś żyje. Niestety jego przyjaciele nie mieli tyle szczęścia.

Oby im się nic nie stało jak będą jechać po chłopaków.

Kocham Was kochani dziękuję, że jesteście, nawet jeśli jest Was jeszcze mało, dziekuje 💜❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro