XIV
Obudziłem się obok Iero. Wyglądał tak... słodko. Gerard przestań już! W końcu oderwałem od niego wzrok i spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który z początku mnie oślepił. Była 13:07, o kurde tak długo spaliśmy?! Za około 3 godziny miała przyjść do mnie Lindsey, co oznacza, iż będę musiał jakoś, delikatnie mówiąc, pozbyć się Franka.
Postanowiłem, że obudzę go, a gdy się ogarnie powiem mu... coś, cokolwiek. Żeby nie było w stylu „ej wypierdalaj bo Lindsey do mnie przychodzi" tylko no nie wiem jak to powiedzieć no, coś się wymyśli.
-Frank wstawaj.- szturchnąłem go, ale on ani drgnął- No Frank kurwa.- powiedziałem już trochę głośniej- No Frank!- krzyknąłem, on tylko lekko szturchnął mnie ramieniem.
Postanowiłem podjąć brutalne środki, zdarłem z niego kołdrę, a on od razu zerwał się do siadu z miną, która mówiła o tym, iż chce mnie zabić.
-Pojebało Cię Gerard?!- powiedział poirytowany
-Trzeba było wstać na moje prośby.- uśmiechnąłem się złośliwe
-Nie mogłeś wymyślić jakiegoś innego sposobu?! Wiesz jakie to uczucie, kiedy ktoś zabiera Ci ciepło?!- dalej krzyczał
-No niestety miałem okazję tego doświadczyć przez mojego braciszka.- wywróciłem oczami
-Oh, no tak. Zapomniałem, że masz brata. Dobrze Ci tak było.- założył ręce na piersi
-Dobra, dobra. Nie dąsaj się Frankie.- czy ja powiedziałem F r a n k i e?! Coś jest ze mną nie tak. Autentycznie.
-Czemu niby?- fuknął
-No... Lubisz płatki?
-Lubię.- uśmiechnął się
-To zrobię płatki i Ci je przyniosę, a ty się ubierz itp. Proooooszę.- już wcielałem mój plan w życie
-Po co?- spytał zdziwiony
-No bo... eh. Jest taka sprawa, że jestem z kimś umówiony na 16:00.
-A... No spoko. Lindsey?
-Ale co Lindsey?- spytałem rozkojarzony
-No czy jesteś umówiony z Lindsey, głuptasie.- zachichotał
-A, no ten. Tak.- uśmiechnąłem się sztucznie
-No to było tak od razu. Spokojnie, zawinę się przed 16:00.
-Dzięki. Płatki czekoladowe czy zbożowe?
-C Z E K O L A D O W E!- krzyknął z entuzjazmem
-Mleko zimne czy ciepłe?
-Hmm...- zamyślił się- ciepłe.
-Dobrze, jaśniepani.- Iero tylko zachichotał a ja ruszyłem na dół.
Wyjąłem mleko i zacząłem je gotować w garnku. Teraz pozostawało tylko znaleźć te cholerne płatki...
Wreszcie znalazłem je w górnej szafce nad mikrofalką. Przygotowałem płatki z mlekiem i ruszyłem na górę. Frank czekał na mnie już ubrany.
-Proszę...- podałem mu śniadanie na półkę nocną
-Dziękuje!- krzyknął,następnie rzucił się na mnie w celu przytulenia mnie.
Poczułem coś... Przyjemnego. Inaczej opisać tego nie mogłem. Nie czułem tego gdy Lindsey mnie przytulała. Ale no halooo nie jestem gejem...
———
Sorry, że tak próbuję to przyspieszyć, ale chcę jak najszybciej skończyć ten shit.
Szykuje się następny chociaż, według mnie, będzie lepszy niż to. Ten był i jest pisany na spontanie, a na przyszłego Frerarda (tak, tak to też będzie Frerard) mam pomysł i ogólnie fabułę prawie całą.
Nara parówy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro