Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Resztę weekendu spędziłem w łóżku. Czyli nastał poniedziałek... Czemu to weekend nie trwa 5 dni, a tzw. „dni robocze" 2? Dobra nie drążę tematu bo i tak tego nie zmienię, a szkoda...

Więc do tego burdelu miałem na 8:50. A wstałem o...8:59. Miałem wyjebane już w pierwszą lekcje. Okej, okej czyli niestety zdążę na drugą lekcyjną. Postanowiłem posiedzieć tak... nie wiem pół godziny na telefonie bo następna lekcja zaczyna się o...o kurwa, o której to się zaczyna?! Wstałem szybko w poszukiwaniu planu lekcji. Ha, ha nic nie znalazłem! Znalazłem tylko jakiś jebany papierek po batonie. Dobra w takiej dupie nie jestem bo jednak istnieje takie coś jak wysłanie wiadomości do Iero.

Gerard: Ej stary, o której my mamy drugą lekcyjną?

Dosłownie po... 5 minutach dostałem odpowiedź.

Frank: Ja nie wiem.
Gerard: To się dowiedz, przecież ty nosisz plan.
Frank: A no tak...To czekaj bo ta stara rura od geografii się na mnie lampi.
Gerard: No spoko...

Poczekałem tak z 15 minut zanim mi odpisał, bo nie ukrywajmy pani Armpit jest trochę powalona. A nawet nie trochę lecz bardzo. Po pierwsze, jej nazwisko kurwa. Po drugie ta stara noga od krzesła zadaje nam z 20 kserówek na weekend, których swoją drogą i tak nikt nie odrabia. Po trzecie, jakby to powiedzieć... katuje każdego kto gada, przy tablicy. Zwyczajna wiedźma, nie człowiek.

Frank: Na 9:40
Gerard: Dobra, dzięki stary. Uważaj na tą starą prukwę. Powodzenia.
Frank: Ta, dzięki.

O 9:15 wstałem z łóżka. Standardowo zaliczyłem prysznic, ubrałem się i nastawiłem wodę na kawę. Gdy woda się ugotowała była 9:30. Zaparzyłem kawę i przelałem w termos.  Nie oszukujmy się nie zdążyłbym gdybym zaczął ją pić.

Nałożyłem buty, zarzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem. Nie ukrywam trochę się spieszyłem. Nie chciałem tam iść, ale robiłem to ze względu na Iero. Nie chciałem też żeby znowu sprowadzał kogokolwiek do mojego domu. Szedłem standardowo przez około 10 minut. Czyli nie było szans, że będę na czas. Wszedłem do szkoły równo z dzwonkiem. No chuj, spóźnionko. Odziwo nikt nie wszedł jeszcze do klasy kiedy tam poszedłem. A wiecie, od wejścia do szatni, od szatni do klasy, zeszło mi z 5 minut. Wszyscy czekali na nauczyciela nie zwracając na mnie uwagi, no w sumie to nic dziwnego. Tylko Frank do mnie podszedł i zaczął coś gadać. Chyba inni się zdziwili, iż lubiany Frank Iero podszedł do mnie, nielubianego Gerarda Way'a. Nie obchodziło mnie to, że się na nas gapili. Po 15 minutach przyszedł nauczyciel od historii. Dobra, będzie przynudzał, ale to lepsze niż geografia z panią Armpit.

Z Frankiem przegadaliśmy praktycznie całą lekcję. No cóż, zdarza się. Mi to było na rękę bo nie musiałem słuchać pana Williams'a.

Na przerwie dorwała mnie Lindsey. No żesz kurw... Znaczy ja nie mówię, że jej nie lubię, ale nie spodziewałem się tego. Znowu...uczucie, iż ktoś cię obserwuje. Nienawidzę tego, ale co zrobię? Nic. Przecież ich nie pobiję.

                               ***

Większość dalszych przerw spędziłem z Lindsey. Jakieś nie wiem, może ze dwie z Iero.

Wróciłem do domu po 7 godzinach w tym więzieniu. Odruchowo rzuciłem się na łóżko i...chyba zasnąłem.

                                ———

Tak wiem, że mało akcji w tym rozdziale itp. ale obiecuję, iż w następnych będzie się troszkę działo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro