Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXII

3 tygodnie później

Dziś był dzień mojego wyjścia ze szpitala. Musiałem zostać tu tydzień dłużej, ale w sumie to sam nie wiem czemu.

Podczas mojego pobytu w szpitalu, Frank nie odwiedził mnie ani razu (nie licząc tych początków). Było mi przykro z tego powodu, potrzebowałem jego obecności, jakkolwiek by to nie brzmiało. Po prostu, potrzebowałem go. Miałem cichą nadzieję, iż przynajmniej w dniu mojego wyjścia stąd, Iero tu przyjdzie. Ale przecież, nadzieja matką głupich, no nie? Wiedziałem, że to się nie zdarzy i on tu nie przyjdzie. Ile ja bym dał żeby to zrobił...

Za 3 godziny miałem stąd wyjść. „Przyjdzie, przyjdzie, przyjdzie..."- wmawiałem to sobie, myśląc, że jakoś się to uda.

                                 ***

Już czas. Donna wypełniała ostatnie papiery, a Mikey pomógł mi się pakować. Niestety... Franka tam nie było. Nikt nie wie jak bardzo chciałem żeby tam był. W sumie to nie wiem czemu... Coś mnie do niego ciągnęło. Ale jeszcze nie wiedziałem co...

Moja matka załatwiła już wszystkie formalności i już mogłem wyjść. Liczyłem na to, iż przed wejściem do szpitala będzie stał Iero.

Powolnie zszedłem na dół, wyszedłem na zewnątrz i... Nikogo tam nie było. Znaczy ludzie byli, ale nie ta konkretna osoba. Poczułem pustkę... Tak bardzo chciałem, aby tutaj był. Niestety. Byłem zawiedziony, choć wiedziałem, iż to wszystko moja wina. Bardzo źle się z tym czułem. Coś ciągnęło mnie do niego i to bardzo. Tylko co?

                                  ***

Powolnym krokiem wszedłem do domu i od razu próbowałem dostać się na górę do mojego pokoju.

Gdy już się tam znalazłem, rzuciłem się na łóżko, co trochę mnie zabolało, bo jednak miałem siniaki. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Chciałem mieć spokój. Już miałem rzucić nim o ścianę... Lecz powstrzymałem się gdy ujrzałem, iż dzwoni do mnie Frank. Pospiesznie odebrałem telefon.

-Halo?- powiedziałem obojętnie
-Cześć Gerard. Wyszedłeś już czy nadal Cię tam trzymają?
-Jestem już w domu...- wymruczałem do telefonu
-To może wpadnę do Ciebie? Wiesz, byłem pod szpitalem tydzień temu, myślałem, że już wychodzisz...- powiedział trochę ciszej

Czyli on na mnie czekał?! Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.

-No... Możesz przyjść.- uśmiechnąłem się sam do siebie na tę myśl
-Będę za około pół godziny, okej?
-Okej- byłem tak podekscytowany, ale w sumie nie wiem czym
-Do zobaczenia. Cześć Gee.
-Cześć...F...- nie dokończyłem

No i się rozłączył. Ale i tak miał tu przyjść to czym ja się przejmuję. Bałem się tylko, że znowu wybiegnie stąd z płaczem. Nie chciałem tego. Bardzo nie chciałem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro