Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Był następny dzień...piątek. Ostatni dzień tych męczarni. Cieszyłem się lecz i tak nie miałem zamiaru iść do szkoły. Oczywiście nie poinformowałem o tym Franka i już z samego rana dostałem milion sms'ów.
Frank: Cześć Gee. Będziesz w szkole?
Frank: Spóźnisz się?
Frank: No nie gadaj, że zostajesz w domu.
Frank: Mogłeś chociaż dać znać ;(
Frank: Też bym nie poszedł do szkoły, a teraz co? Tkwię tu sam i jakieś dziewczyny ciągle za mną łażą.
Frank: Ja tu umrę pomóż mi. Przyjdź tu.

Takim oto sposobem musiałem wstać i je wszystkie odczytać, postanowiłem odpisać na wszystkie sms'y w jednym. Zastanawiałem się też czemu nie pisze do mnie na messengerze czy coś w tym stylu, ale jak kto woli.

Gerard: Jak widać nie ma mnie w szkole i nie zamierzam do niej iść. A co do tych panienek to się ciesz na mnie nawet nikt nie spojrzy ;)

Po chwili dostałem odpowiedź.

Frank: Dziwię się im ale mniejsza z tym. Idę do ciebie.
Gerard: Żartujesz sobie?
Frank: Nie. Do zobaczenia.

Zamurowało mnie. Jestem ciekaw czy sobie ze mnie żartował czy mówił serio.

                                ***

Po godzinie czasu zadzwonił dzwonek do drzwi. Czyli jednak nie żartował...Zszedłem na dół aby otworzyć drzwi. Ku mojemu zdziwieniu Frank nie był sam tylko... z Mindy, Lindsey oraz Jamią. No tego to się tutaj nie spodziewałem wpuściłem ich wszystkich z grzeczności. Znaczy no Franka i tak bym wpuścił.
-Hej!- powiedział Frank radośnie
-Tak, tak cześć...- powiedziałem po chwili namysłu
-Hej Gerard- powiedziały dziewczyny chórem
-Mhm hej
-Nie musimy Ci się już chyba przedstawiać?- spytała nagle Mindy, a ja pokręciłem głową przecząco
-To jak możemy wejść do salonu?- spytał niespodziewanie Frank
-Ta, jasne właźcie

Dziewczyny poszły przodem natomiast Frank szedł przede mną. Pociągnąłem go za nadgarstek do tyłu, a on zmierzył mnie pytającym wzrokiem.

-Co tu się odpierdala?!- spytałem trochę poirytowany
-No bo...Mówiłeś, że żadna dziewczyna na ciebie nie spojrzała więc postanowiłem przyprowadzić je do ciebie.- wzruszył ramionami
-Pojebało Cię do reszty?!
-Jeszcze nie- uśmiechnął się zadziornie
-Dobra weź przestań- popchnąłem go lekko na znak, że „jestem" obrażony i ruszyłem do salonu.

Nie miałem najmniejszej ochoty spędzać piątku z dziewczynami. Ale mus to mus. Nic teraz nie mogę zrobić. Przecież ich nie wyproszę.

Wszedłem do salonu a dziewczyny...Już się zbyt dobrze czuły w moim domu. Biły się na poduszki. A gdy zobaczyły, że przyszedłem nagle rzuciły się plackiem na kanapę i fotele. Stałem jak wryty. Nie wiedziałem co mam zrobić. Frank chyba nadal stał na tym przedpokoju zgadując o chuj mi chodzi.

-No co tak stoisz Gee? Nie dołączysz do nas?- spytała mnie z nienacka Lindsey
-Po pierwsze...Nie zdrabniaj mojego imienia. Po drugie...Nie dzięki
-A Frank może zdrabniać twoje imię?- zapytała wścibsko
-Szczerze? To ja nawet o niczym nie wiem.
-Już wiesz- puściła mi oczko, a ja zbadałem ją pytającym wzrokiem
-Usiądź sobie Gee boisz się ich?- spytał mnie nagle ktoś od tyłu. Oczywiście wiedziałem, że to Frank ale mniejsza.
-Nie zdrabniaj mojego imienia Iero.- powiedziałem stanowczo
-Ale czemuuu- zapytał a następnie zrobił minę smutnego pieska
-Po prostu nie zdrabniaj.- powiedziałem a następnie usiadłem koło Lindsey na kanapie, ponieważ fotele były zajęte przez Mindy i Jamie.

Lindsey zaczęła się do mnie dziwnie przysuwać. Frank usiadł obok mnie ale był zajęty rozmową z Jamią.

-Masz kogoś Gee?- spytała mnie Lidsey, a następnie puściła mi oczko. Nie wiedziałem co robić czułem się głupio.
-Nie..
-A chciałbyś mieć?- powiedziała zalotnie
-Em...-upsi, zrobiło się niezręcznie
-Dobra pomińmy to pytanie. Pobawimy się w przesłuchanie.

W co kurwa? Przesłuchanie? O chuj jej chodzi?

-No..okej??- powiedziałem pytająco
-A więc następne pytanie. Całowałeś się kiedyś z dziewczyną?
-Tak- wywróciłem oczami, dziewczyno ile my mamy lat?
-A pokażesz mi czy dobrze całujesz?
-Eee...- zatkało mnie do reszty nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Reszta gadała sobie jak gdyby nigdy nic. Nagle poczułem, że ktoś siada mi na kolanach. Oczywiście to Lindsey. Nie zareagowałem na to.
-To jak będzie?- przytuliła się do mnie jak gdyby nigdy nic
-No nie wiem...To nie jest chyba dobry pomysł...- byłem bardzo zestresowany i skrępowany
-Będzie fajnie- wstała i chwyciła mnie za rękę- chodź

Nagle zaczęła mnie ciągnąć na górę, każdy się na nas patrzył a ja patrzyłem na Franka jakbym chciał mu powiedzieć „Frank ratuj mnie". Nagle Lindsey się zatrzymała.

-Gdzie masz swój pokój?
-Tutaj- pokazałem palcem na drzwi a ta zaczęła ciągnąć mnie dalej.

Rzuciła mnie na moje łóżko i usiadła na mnie okrakiem. Byłem przerażony.

-A-a reszta?- wydukałem
-A co Cię obchodzi reszta? Liczy się tu i teraz- uśmiechnęła się zadziornie a ja nie wiedziałem co mam robić. Nagle zaczęła ściągać ze mnie koszulkę, a następnie pchnęła resztę mojego ciała na łóżko i zaczęła mnie całować. Tego się nie spodziewałem. Tak naprawdę to ledwo się znamy. Zaczęła zdejmować z siebie bluzkę i...nagle wszedł Frank. Frank wybawco dziękuje!
-Jeśli nie macie zamiaru zjadać siebie to... przyszła pizza..- poinformował nas
-Tak, tak już idziemy- powiedziałem pospiesznie chciałem już nakładać bluzkę, ale Frank już wyszedł i znowu zostałem z nią sam. Wyszarpała mi bluzkę i rzuciła ją na podłogę.

-Gee..Nigdzie nie idziemy...
-Ja idę nie wiem jak ty.- zrzuciłem ją z siebie, wstałem i schyliłem się po swoją koszulkę. Ona jednak nie odpuszczała. Objęła mnie od tylu i nie chciała puścić- Lindsey daj spokój..- powiedziałem już zrezygnowany
-Ale czemu Gee- zrobiła smutną minę ale nie odczepiła się ode mnie tylko obróciła się i przytuliła się do mojej klatki piersiowej.
-Po prostu daj spokój i puść mnie, jestem głodny- nie miałem ochoty dalej bawić się w jej gierki
-Ale obiecujesz, że następnym razem się uda?- zirytowała mnie teraz
-Ym...Idę zjeść pizzę bo zaraz nic nie będzie.- powiedziałem oschle i próbowałem wyzwolić się z uścisku
-Przytul mnie to Cię puszczę- odwzajemniłem jej uścisk lecz ona nadal nie puszczała
-Lidsey przestań już, jestem głodny do cholery- zaczynałem się już denerwować
-To mnie pocałuj- uśmiechnęła się zadziornie, a ja tylko wywróciłem oczami- no dalej, dalej bo nie zjesz pizzy
-Eh...No dobra.- pocałowałem ją tylko po to żeby się odwaliła
-Oj Gee, ty to robisz od niechcenia, ale dobrze idź zjedz tą pizze a później tu wrócimy dobrze?
-Puścisz już mnie?
-Ale powiedz, że wrócimy
-Ta, wrócimy puść mnie już

Jak powiedziała tak zrobiła, puściła mnie, ale później będę miał przewalone, będę musiał jak najwolniej jeść. Nareszcie mogłem założyć bluzkę.

Byliśmy już na dole zostały idealnie dwa ostatnie kawałki pizzy.

-Nie wiem czy nie są już zimnie, ale zostawiliśmy wam po kawałku.- powiedział ze spokojem Frank
-Ta, dzięki Iero- wziąłem kawałem i usiadłem obok niego na kanapie. Oczywiście Lindsey też wzięła kawałek i usiadła mi na kolanach. Denerwowało mnie to już. Nic nie mogłem z tym zrobić, chciałem napisać po cichaczu do Franka żeby jak najdłużej mnie tu trzymał ale gdy tylko wyjąłem telefon Lindsey to zauważyła i mi go zabrała. Zaczęła zgadywać moje hasło.

- Gee, podaj mi twoje hasło, proszę- po powiedzeniu tych słów, pocałowała mnie. Tego się chyba nikt nie spodziewał, bo każdy nagle chórem powiedział „uuuu". Miałem już dość.
-Nie podam ci mojego hasła- powiedziałem bez namysłu
-Jesteś pewien? - zaczęła całować mnie delikatnie po szyi przy każdym
-T...-zatrzymałem się na chwile- tak..
-Na 100%?- uśmiechnęła się do wszystkich z niewiadomo jakich przyczyn
-Na 1000%.- serio niech mi ktoś pomoże. Frank? Mindy? Jamie? Posłałem im spojrzenie z widocznym przerażeniem. A oni zaczęli się śmiać.
-No to...chodź
-A może obejrzymy jakiś film?- zapytał Frank, chciał chyba mi pomóc.
-Mi pasuje- od razu powiedziałem
-A mi nie...-powiedziała Lindsey a na jej twarzy pojawił się widoczny grymas
-Nam też pasuje- powiedziała Jamie
-To w takim razie co oglądamy?- spytał Frank
-Pójdę po laptopa, ma więcej do zaoferowania niż telewizor.- wyrwałem z rąk Lindsey telefon, zrzuciłem ją z siebie i ruszyłem do pokoju po laptopa.

Gerard: Stary, ratujesz mi tyłek.
Frank: Przecież wiem. Widziałem jak się męczysz.
Gerard: Odwdzięczę Ci się jakoś serio.
Frank: No to czekam ;)

Wziąłem laptopa i zszedłem na dół. Każdy o czymś rozmawiał.

-Jestem, to co oglądamy?- położyłem laptopa na stoliku do kawy, a następnie go włączyłem
-Ale po co cokolwiek oglądać?- marudziła Lindsey
-W sumie...Może pójdziemy do parku?- zaproponowała Jamie
-No...dobra. Każdemu pasuje?- każdy kiwną głowę potwierdzająco

Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do parku. Przez całą drogę Lindsey trzymała mnie za rękę. Splotła nasze palce. Nawet nie próbowałem zabrac ręki bo wiem, że i tak by mi się to nie udało. Kiedy doszliśmy do parku usiedliśmy przy strumyku na trawie. Kto by się spodziewał, że Lindsey na mnie usiądzie? Olałem to.

-Gee...-zaczęła Lindsey
-Nie zdrabniaj mi imienia.- przerwałem jej
-Oj no nie bądź taki Gee.
-Powiedziałem coś.- zaczęło mnie to irytować
-Jesteś pewny?- powiedziała zadziornie
-Tak. Nie jesteśmy parą, a ty się tak zachowujesz. Irytuje mnie to.- powiedziałem prosto z mostu
-A chcesz żebyśmy nią byli?

Każdy przestał rozmawiać, a ja siedziałem jak wryty.

-No co Gerard, nie odpowiesz?- tym razem aż zaśmiał się Frank

Nadal nic nie odpowiedziałem.

-Halo! Ziemia do Gerarada!- szturchnął mnie w ramię Iero
-Co? Jak? Gdzie?- powiedziałem zdezorientowany
-Nie odpowiesz Lindsey?- zapytał prześmiewczo i zachichotał a za nim reszta oprócz Lindsey zaczęła się śmiać.

Nie powiem, Lindsey brzydka nie była. Miała w miarę okej charakter, ale jeśli chodzi o jej zachowanie podczas „podrywania" mnie, to trochę słabo ją odebrałem.
-Owszem, odpowiem.
-To jaka twoja decyzja?- spytała podekscytowana
-Sorry Lindsey ale nie.- powiedziałem jednym tchem.
-Aha...- powiedziała jakby obrażona i zeszła mi z kolan

Bogu, w którego nie wierzę, dziękuje! Na twarzy Franka pojawił się lekki uśmieszek. O co mu chodziło? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem.

***

Minęły dwie godziny każdy o czymś rozmawiał. No dobra, prawie każdy. Lindsey nie odzywała sie ani słowem. Miała minę lekko obrażoną, zawiedzioną, smutną? Nie chciałem jej przecież urazić. Spojrzałem na nią i okazało się, że ona patrzy na mnie. Lekko się do mnie uśmiechnęła, a ja odwzajemniłem uśmiech. Zraziłem się do niej jej wcześniejszym zachowaniem. Wiedziałem, że ona nie owija w bawełnę. Kiedyś Lindsey mi się bardzo podobała, ale jak w sumie każdy nie zwracała na mnie uwagi. Nic dziwnego, nikt mnie nie lubił. Nie martwiłem się tym, miałem swój świat, do którego nikt nie miał wstępu. Mogłem olać cały świat dookoła i szkicować w różnych zacisznych miejscach w szkole.

Przykro mi się robiło gdy na nią patrzyłem. Dręczyło mnie poczucie winy, ale no sorry nie będę się zmuszał do związku żeby komuś nie było smutno.

***

Była już 21:09, więc wszyscy zgodnie stwierdziliśmy i wrócimy do domów. My z Frankiem postanowiliśmy odprowadzić dziewczyny do domów, trudno, że mogło nam to zająć nawet ponad 2 godziny. Chcieliśmy być mili.

***

Odprowadziliśmy wszystkie dziewczyny. Właśnie odchodziliśmy od domu Mindy, co oznaczało, iż mamy jeszcze pół godziny zanim dojdziemy do domu.

- Chcesz?- podsunąłem Frankowi pod nos paczkę z papierosami, które przes chwilą wyjąłem z kieszeni.
-Pewnie- wziął jednego, a ja mu go odpaliłem, następnie powtórzyłem tą czynność na swoim.- Może...chcesz u mnie nocować?- spytał Frank-No bo wiesz...Spod mojego domu będziesz musiał jeszcze zasuwać 10 minut do swojego.
-W sumie, dobry pomysł, tylko jest jedno „ale".
-W sensie?
-Ubrania krasnalu, w twoje się nie zmieszczę, a swoich nie mam
-Nie mów tak na mnie- powiedział lekko oburzony
-Oj daj spokój Frankie.- czemu ja zdrobniłem jego imię? W sumie może nie zauważył co za różnica
-Czy ty właśnie...
-Co?- przerwałem mu
-Eh...Nic

Nastała chwila ciszy, oczywiście ja pan zaradny postanowiłem ją przerwać.

-A może to ty będziesz nocował u mnie?- rzuciłem nagle
-No nie wiem, mowisz serio?
-Tak, po drodze zabierzemy twoje ciuchy, a jeśli nie to dam ci swoje- uśmiechnąłem się
-No...W sumie okej

Po chwili znajdowaliśmy się pod domem Franka. Poszedł się spakować, a mi powiedział abym poczekał w salonie. Po 15 minutach zszedł na dół.

-Ile można na Ciebie czekać?- zapytałem znudzony
-Oj nie marudź Gee.
-Nie...
-Chodź już- przerwał mi

***

Doszliśmy do mojego domu. Była 24:34. Ja od razu poszedłem po prysznic, a Frank gadał o czymś Mikey'm w salonie. Wyszedłem, wytarłem się, ubrałem. Zawołałem Franka, że może iść się myć. Natychmiastowo wszedł na górę i zamknął się w łazience. W tym czasie ja włączyłem laptopa i postanowiłem poczekać na Franka, aby wybrał film. Poszedłem do kuchni, ale znalazłem tylko jakieś chipsy solone, oczywiście i tak je wziąłem. Nalałem nam soku pomarańczowego do szklanek i wszedłem na górę. W pokoju czekał już na mnie Frank, wybrał film. Położyłem chipsy na łóżku, a szklanki na szafce nocnej.

Po godzinie filmu zacząłem odczuwać straszne zmęczenie. I...stało się, zasnąłem.
     
                            ———
2k słów 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro