Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

-Już jestem!- krzyknąłem wchodząc z hukiem zamykania drzwi do domu. Oczywiście nie miałem pewności czy ktokolwiek tam jest.
-Chodź na obiad Gerard!- usłyszałem głos swej rodzicielki, Donny.

Szybko poszedłem na górę olewając to co do mnie mówi. Rzuciłem plecak na łóżko i zszedłem na dół.

Na dole czekała już na mnie Donna z obiadem lecz w pomieszczeniu brakowało jeszcze jednej osoby-Mikey'ego.

Po chwili drzwi wejściowe otworzyły się , a do domu wszedł Mikey z... gościem?

Gdy weszli do salonu okazało się, iż jego gościem jest nie kto inny jak Frank .

Z osłupienia aż zachłysnąłem się sokiem pomarańczowym. Nie spodziewałem się takiego gościa u nas w domu. Ale czemu ja miałbym się temu dziwić? Frank odkąd wszedł do klasy zaczął być lubiany. Ciekaw jestem tylko tego kiedy zdążył poznać się z moim o rok młodszym bratem? A no tak Gerard, ty debilu, istnieje takie coś jak przerwy.

-Mamo, mamy gościa- Mikey uśmiechnął się.
-Przecież widzę - Donna zaśmiała się- siadajcie do stołu i zjedzcie obiad.

Jak na moje nieszczęście obok mnie usiadł Frank. Czy mogło być gorzej? Na aktualną chwilę nie.

Stwierdziłem, że co ja będę się z nim męczył. Wstałem od stołu i skierowałem się do swojego pokoju. Chciałem ograniczyć poziom konfrontacji z nim do minimum w szkolnej ławce.
-Gerard gdzie ty się wybierasz?!- usłyszałem tylko głos mej matki nie odpowiadając.

Zamknąłem za sobą drzwi, chwyciłem telefon z podłączonymi do niego słuchawkami, rzuciłem się na łóżko a następnie zamyśliłem się słuchając moich ulubionych utworów.

Leżałem sobie tak na łóżku pewnie z dobrą godzinę lecz nie przeszkadzało mi to. Nagle drzwi do mojego pokoju uchyliły się, a w nich stanął mój brat wraz z Frankiem.

Zdjąłem słuchawki żeby słyszeć co odwalają w moim pokoju lub wysłuchać ich nędznych próśb o płytę czy coś w tym stylu.
-Gerard co ty odwaliłeś?- zapytał zdziwiony moim wcześniejszym zachowaniem Mikey.
-Ja??-zapytałem kpiąco-Nic przecież, po prostu poszedłem do pokoju wolnego od tej istoty- pokazałem palcem na Franka.
-Ehh...Czy ty kiedykolwiek staniesz się milszy?
-Szczerze wątpię- powiedziałem uśmiechając się przy tym szatańsko
-Nawet się z nami nie przywitałeś- ciągnął dalej Mikey
-I co w związku z tym..?
-Czasami się zastanawiam czy aby napewno jesteś moim bratem..-powiedział zrezygnowanym głosem
-Też często miewam takie obawy- uśmiechnąłem się ponownie- A teraz wyjdźcie bo jestem zajęty. No chyba, że chcesz ode mnie znowu coś wyciągnąć, braciszku- zaśmiałem się
-Nic od ciebie nie chce-przemierzył mnie wzrokiem
-Ej Mikey pokażesz mi gdzie jest..toaleta?- wtrącił zakłopotany naszą konwersacją Frank
-Jak wyjdziesz z pokoju to drzwi po prawo- uśmiechnął się do niego

Frank wyszedł z pokoju a ja nawiązałem kontakt wzroki z Mikey'm, który chyba był trochę zawiedziony postawą jego starszego braciszka.

Zrezygnowany bez słowa wyszedł z mojego pokoju.
-A drzwi to co?!-krzyknąłem gdy nie zamknął za sobą drzwi-Istnieje takie coś jak klamka, za którą możesz pociągnąć ten kawałek drewna czy chuj wie czego- mówiłem dalej lecz on dalej nie odpowiadał.

Przez mojego ukochanego braciszka musiałem podnosić się z łóżka co bardzo mi się nie podobało. Zamknąłem drzwi i ponownie ułożyłem się na łóżku. Tym razem zasypiając..
***

Gdy się obudziłem było około godziny 20 więc wiedziałem, iż dzisiaj już sobie w nocy nie pośpię. Wstałem z łóżka, przetarłem oczy a następnie ruszyłem po schodach do kuchni. Grzebałem po szafkach w poszukiwaniu jakiegoś batonika czekoladowego. I... nic nie znalazłem. Jak na złość. Zawsze gdy mam na coś ochotę lub czegoś szukam to tego nie ma. Standard w moim domu. Zrezygnowany wstawiłem sobie wodę na herbatę bo wiedziałem, że gdy zaparzę sobie kawę to na 100% dzisiaj nie zasnę. Byłem odwrócony w stronę okna, czyli tyłem do salonu. Usłyszałem czyjeś kroki więc postanowiłem się odwrócić. Wiadome było, iż to Mikey i Frank. Mój brat pewnie odprowadzał go do wyjścia czy coś. W sumie mało mnie to obchodziło.
-Cześć - usłyszałem głos mego brata z przedpokoju

Czyli się nie myliłem odprowadził go do wyjścia. Byłem w niebo wzięty gdy tylko drzwi się zamknęły. Oczywiście byłem gotowy na to, że mój braciszek będzie chciał ze mną o tym porozmawiać. Ale on chyba nie miał sił żeby ze mną na ten temat rozmawiać, bo przeszedł obok mnie obojętnie.

Zapatrzyłem sobie w końcu tą nieszczęsną herbatę i ruszyłem do pokoju. Po wypiciu herbaty chciałem wziąć prysznic, niestety nie było mi to dane, ponieważ Mikey zajął łazienkę. Pozostawało mi tylko czekać, aż z tamtąd wyjdzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro