II
-Już jestem!- krzyknąłem wchodząc z hukiem zamykania drzwi do domu. Oczywiście nie miałem pewności czy ktokolwiek tam jest.
-Chodź na obiad Gerard!- usłyszałem głos swej rodzicielki, Donny.
Szybko poszedłem na górę olewając to co do mnie mówi. Rzuciłem plecak na łóżko i zszedłem na dół.
Na dole czekała już na mnie Donna z obiadem lecz w pomieszczeniu brakowało jeszcze jednej osoby-Mikey'ego.
Po chwili drzwi wejściowe otworzyły się , a do domu wszedł Mikey z... gościem?
Gdy weszli do salonu okazało się, iż jego gościem jest nie kto inny jak Frank .
Z osłupienia aż zachłysnąłem się sokiem pomarańczowym. Nie spodziewałem się takiego gościa u nas w domu. Ale czemu ja miałbym się temu dziwić? Frank odkąd wszedł do klasy zaczął być lubiany. Ciekaw jestem tylko tego kiedy zdążył poznać się z moim o rok młodszym bratem? A no tak Gerard, ty debilu, istnieje takie coś jak przerwy.
-Mamo, mamy gościa- Mikey uśmiechnął się.
-Przecież widzę - Donna zaśmiała się- siadajcie do stołu i zjedzcie obiad.
Jak na moje nieszczęście obok mnie usiadł Frank. Czy mogło być gorzej? Na aktualną chwilę nie.
Stwierdziłem, że co ja będę się z nim męczył. Wstałem od stołu i skierowałem się do swojego pokoju. Chciałem ograniczyć poziom konfrontacji z nim do minimum w szkolnej ławce.
-Gerard gdzie ty się wybierasz?!- usłyszałem tylko głos mej matki nie odpowiadając.
Zamknąłem za sobą drzwi, chwyciłem telefon z podłączonymi do niego słuchawkami, rzuciłem się na łóżko a następnie zamyśliłem się słuchając moich ulubionych utworów.
Leżałem sobie tak na łóżku pewnie z dobrą godzinę lecz nie przeszkadzało mi to. Nagle drzwi do mojego pokoju uchyliły się, a w nich stanął mój brat wraz z Frankiem.
Zdjąłem słuchawki żeby słyszeć co odwalają w moim pokoju lub wysłuchać ich nędznych próśb o płytę czy coś w tym stylu.
-Gerard co ty odwaliłeś?- zapytał zdziwiony moim wcześniejszym zachowaniem Mikey.
-Ja??-zapytałem kpiąco-Nic przecież, po prostu poszedłem do pokoju wolnego od tej istoty- pokazałem palcem na Franka.
-Ehh...Czy ty kiedykolwiek staniesz się milszy?
-Szczerze wątpię- powiedziałem uśmiechając się przy tym szatańsko
-Nawet się z nami nie przywitałeś- ciągnął dalej Mikey
-I co w związku z tym..?
-Czasami się zastanawiam czy aby napewno jesteś moim bratem..-powiedział zrezygnowanym głosem
-Też często miewam takie obawy- uśmiechnąłem się ponownie- A teraz wyjdźcie bo jestem zajęty. No chyba, że chcesz ode mnie znowu coś wyciągnąć, braciszku- zaśmiałem się
-Nic od ciebie nie chce-przemierzył mnie wzrokiem
-Ej Mikey pokażesz mi gdzie jest..toaleta?- wtrącił zakłopotany naszą konwersacją Frank
-Jak wyjdziesz z pokoju to drzwi po prawo- uśmiechnął się do niego
Frank wyszedł z pokoju a ja nawiązałem kontakt wzroki z Mikey'm, który chyba był trochę zawiedziony postawą jego starszego braciszka.
Zrezygnowany bez słowa wyszedł z mojego pokoju.
-A drzwi to co?!-krzyknąłem gdy nie zamknął za sobą drzwi-Istnieje takie coś jak klamka, za którą możesz pociągnąć ten kawałek drewna czy chuj wie czego- mówiłem dalej lecz on dalej nie odpowiadał.
Przez mojego ukochanego braciszka musiałem podnosić się z łóżka co bardzo mi się nie podobało. Zamknąłem drzwi i ponownie ułożyłem się na łóżku. Tym razem zasypiając..
***
Gdy się obudziłem było około godziny 20 więc wiedziałem, iż dzisiaj już sobie w nocy nie pośpię. Wstałem z łóżka, przetarłem oczy a następnie ruszyłem po schodach do kuchni. Grzebałem po szafkach w poszukiwaniu jakiegoś batonika czekoladowego. I... nic nie znalazłem. Jak na złość. Zawsze gdy mam na coś ochotę lub czegoś szukam to tego nie ma. Standard w moim domu. Zrezygnowany wstawiłem sobie wodę na herbatę bo wiedziałem, że gdy zaparzę sobie kawę to na 100% dzisiaj nie zasnę. Byłem odwrócony w stronę okna, czyli tyłem do salonu. Usłyszałem czyjeś kroki więc postanowiłem się odwrócić. Wiadome było, iż to Mikey i Frank. Mój brat pewnie odprowadzał go do wyjścia czy coś. W sumie mało mnie to obchodziło.
-Cześć - usłyszałem głos mego brata z przedpokoju
Czyli się nie myliłem odprowadził go do wyjścia. Byłem w niebo wzięty gdy tylko drzwi się zamknęły. Oczywiście byłem gotowy na to, że mój braciszek będzie chciał ze mną o tym porozmawiać. Ale on chyba nie miał sił żeby ze mną na ten temat rozmawiać, bo przeszedł obok mnie obojętnie.
Zapatrzyłem sobie w końcu tą nieszczęsną herbatę i ruszyłem do pokoju. Po wypiciu herbaty chciałem wziąć prysznic, niestety nie było mi to dane, ponieważ Mikey zajął łazienkę. Pozostawało mi tylko czekać, aż z tamtąd wyjdzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro