55
Siedziałem na kanapie, wpatrując się w dłonie splecione na kolanach. Czułem, jak moje ciało wciąż jest obolałe, a każda rana przypominała mi o ostatnich tygodniach. Heeseung usiadł obok, milcząc i czekając, aż zacznę mówić. Był cierpliwy, jak zawsze.
Wziąłem głęboki oddech, próbując zebrać myśli. Wiedziałem, że muszę to z siebie wyrzucić, choć czułem, jak ciężar słów przytłacza mnie coraz bardziej.
— Wszystko zaczęło się na tej imprezie — powiedziałem w końcu, nie podnosząc wzroku. — Minho i jego grupa... Wszyscy byli tam, a ja... po prostu chciałem się dobrze bawić, jak wszyscy inni.
Heeseung milczał, ale jego postawa mówiła wszystko. Był skupiony, gotowy wysłuchać każdego słowa.
— Najpierw dobrze się bawiłem, ale pojawili się oni. Chcieli mnie upić. Myślałem, że to tylko głupi żart, ale kiedy odmówiłem, zaczęli mnie popychać. Mówili, że jestem tchórzem, że nie pasuję do ich towarzystwa. — Przełknąłem ślinę, czując, jak głos mi się łamie. — W końcu poddałem się i pozwoliłem by wlali we mnie alkohol siłą.
Zacisnąłem dłonie, czując, jak paznokcie wbijają mi się w skórę.
— Nie mogłem się bronić. Byłem zbyt pijany, a oni to wykorzystali. Śmiali się, popychali mnie, a potem... potem zaczęło się coś gorszego. — Podniosłem wzrok, spotykając spojrzenie Heeseunga. W jego oczach widziałem gniew, ale także ból.
— Zaczęli mnie szantażować — kontynuowałem drżącym głosem. — Mówili, że jeśli komuś powiem, to zrobią coś gorszego. W szkole byłem ich celem. Każdy dzień był piekłem. Zabierali mi rzeczy, niszczyli książki, rzucali głupie komentarze. A ja... ja nic z tym nie robiłem.
Poczułem, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu, ale starałem się je powstrzymać.
— Bałem się, Heeseung. Bałem się, że jeśli spróbuję się bronić, to będzie jeszcze gorzej. — Zamilkłem na chwilę, pozwalając słowom zawisnąć w powietrzu. — A dzisiaj... dzisiaj zrobili to znowu. Znaleźli mnie, kiedy wracałem do domu, ale był też Sehun. On znowu się pojawił.
Głos mi się załamał, a łzy, które próbowałem powstrzymać, w końcu spłynęły po moich policzkach. Heeseung bez słowa przyciągnął mnie do siebie, obejmując mocno.
— To nie twoja wina, Sunoo — powiedział cicho, jego głos pełen determinacji. — Już nigdy więcej cię nie skrzywdzą. Obiecuję.
W tamtej chwili jego słowa były jedynym, co trzymało mnie na powierzchni.
Heeseung odsunął się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy. Jego twarz była pełna troski, ale także napięcia. Wiedziałem, że próbował nie okazywać całego gniewu, który w nim narastał, by nie wystraszyć mnie jeszcze bardziej.
— Twoi rodzice będą dziś w domu? — zapytał ostrożnie, tonem, który sugerował, że w jego głowie układał się już jakiś plan.
Pokręciłem głową.
— Nie — odpowiedziałem cicho, nadal wpatrując się w swoje dłonie. — Mama jest w delegacji, a tata ma wyjazd służbowy. Wracają dopiero w przyszłym tygodniu.
Heeseung zacisnął szczękę, jakby ta informacja tylko podsyciła jego frustrację.
— Więc będę musiał zostać z tobą. Nie zostawię cię samego w takim stanie. — Jego głos był stanowczy, nieznoszący sprzeciwu.
— Nie musisz — odpowiedziałem, czując, jak moje policzki zaczynają płonąć. — Poradzę sobie.
— Sunoo, to nie podlega dyskusji. — Heeseung spojrzał na mnie z determinacją. — Zbyt długo radziłeś sobie sam. Już wystarczy.
Chciałem coś powiedzieć, zaprotestować, ale widząc wyraz jego twarzy, po prostu skinąłem głową. W głębi serca byłem wdzięczny, choć wciąż czułem się przytłoczony całą sytuacją.
Heeseung odetchnął, jakby mój drobny gest zgody dał mu chwilę ulgi.
— W porządku. Teraz najważniejsze, żebyś odpoczął. Nie martw się o nic więcej, Sunoo. Jestem tutaj, a razem sobie z tym poradzimy. — Jego głos był łagodniejszy, ale wciąż stanowczy.
Może po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem, że nie jestem w tym wszystkim zupełnie sam.
Heeseung otworzył usta, by coś dodać, ale zanim zdążył, drzwi otworzyły się gwałtownie, a w progu stanął Niki. W jego spojrzeniu malowała się determinacja, a w rękach trzymał swoją kurtkę, jakby właśnie się zbierał do wyjścia.
— Już wszystko zaplanowaliśmy — rzucił, nie czekając na pytania. — Heeseung, idziemy.
Heeseung spojrzał na niego z uniesionymi brwiami, wyraźnie zaskoczony.
— Co masz na myśli?
Niki podszedł bliżej, wzruszając ramionami, jakby to, co zaraz powie, było oczywiste.
— Musimy załatwić sprawę z Minho i jego ludźmi. Nie zamierzamy tego zostawić. Jake i Jay już czekają na dole. — Jego ton był chłodny, niemal obojętny, ale oczy zdradzały coś zupełnie innego — mieszankę gniewu i determinacji.
Zanim zdążyłem się wtrącić, Heeseung westchnął ciężko, przecierając dłonią twarz.
— A co z Sunoo? — zapytał, spoglądając na mnie, jakby upewniał się, czy wszystko ze mną w porządku.
Niki rzucił mi szybkie spojrzenie, po czym wzruszył ramionami.
— Zostanie z Sooyeon. Ona się nim zajmie.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdumienia, a serce zaczęło bić szybciej.
— Czekaj, co? — wykrztusiłem, próbując przetrawić jego słowa. — Nie musisz...
— Sunoo, musimy to zrobić — przerwał mi Niki, a w jego głosie zabrzmiała nuta irytacji. — Nie możesz ciągle unikać tej sytuacji. Jeśli my tego nie załatwimy, to kto?
— Niki, to może nie jest najlepszy pomysł... — próbował wtrącić się Heeseung, ale Niki machnął ręką.
— Heeseung, wiemy, co robimy. Ty wiesz, co robić, ja wiem, co robić. A Sunoo potrzebuje odpoczynku. Soo jest tu po to, by mu pomóc.
Heeseung spojrzał na mnie z wyraźnym wahanie. Chciałem zaprotestować, powiedzieć, że nie chcę, by ktoś się w to mieszał, ale zanim zdążyłem się odezwać, Niki już wychodził z pokoju.
— Chodź, Heeseung. Nie mamy całego dnia.
Heeseung zawahał się jeszcze przez chwilę, a potem westchnął, wyraźnie niechętnie poddając się temu, co właśnie się działo.
— Odpocznij, Sunoo — powiedział cicho, zanim ruszył za Nikim. — Będziemy w kontakcie.
Zostałem sam z Sooyeon, która spoglądała na mnie z troską i lekkim niepokojem. Przez chwilę nikt się nie odzywał. W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie moim nierównym oddechem.
Siedziałem przez chwilę w ciszy, próbując zapanować nad chaosem myśli. Sooyeon siedziała naprzeciwko mnie, wyraźnie zmartwiona, ale nic nie mówiła. Jej dłonie były splecione, a wzrok wbity w podłogę. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie miała odwagi.
Westchnąłem ciężko, przerywając ciszę.
— Sooyeon... — zacząłem, a dziewczyna natychmiast podniosła na mnie wzrok. W jej oczach malowała się nadzieja, ale i lęk.
Zerknąłem na swoje ręce, które mimowolnie zacisnęły się w pięści. Nie wiedziałem, jak ubrać w słowa to, co czułem. To, co zrobiła, zraniło mnie bardziej, niż chciałem przyznać, ale jednocześnie... nie mogłem zaprzeczyć, że była dla mnie kimś ważnym.
— Wiem, że... że popełniłaś błąd — powiedziałem w końcu, unosząc wzrok na nią. — I wiem, że nie miałaś złych intencji. Po prostu... to wszystko mnie przerosło.
Sooyeon spuściła wzrok, a ja zauważyłem, jak jej dłonie drżą.
— Sunoo, ja naprawdę nie chciałam cię zranić. Nie wiem, jak to wszystko naprawić, ale... — przerwała, a jej głos zadrżał. — Przepraszam.
Patrzyłem na nią przez chwilę, próbując ocenić, czy mówi szczerze. I mówiła. Widać było, że żałowała swojego postępowania.
— Wiem — powiedziałem cicho. — I dlatego muszę ci wybaczyć.
Sooyeon uniosła głowę, a w jej oczach błysnęły łzy.
— Naprawdę? — zapytała szeptem, jakby bała się, że zmienię zdanie.
— Naprawdę — potwierdziłem, wzruszając ramionami. — Nie jestem w stanie ciągle cię unikać. To... to tylko nas oboje męczy. Poza tym... — zawahałem się, próbując znaleźć odpowiednie słowa. — Myślę, że potrzebuję cię teraz bardziej, niż chciałbym to przyznać.
Jej twarz rozjaśniła się lekkim uśmiechem, a potem nagle wstała i podeszła bliżej.
— Dziękuję, Sunoo. Naprawdę dziękuję — wyszeptała, a zanim zdążyłem zareagować, przytuliła mnie mocno.
Przez chwilę siedziałem sztywno, zaskoczony, ale potem powoli odwzajemniłem uścisk. Może jeszcze nie wszystko było w porządku, ale to był początek. A na tym mogłem budować.
💦💦💦
Oficjalnie ogłaszam, że zostanie to zakończone na 60 rozdziałach, a ostatni z nich pojawi się 14 stycznia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro