Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Próbowałem skupić się na zajęciach, ale było to prawie niemożliwe. Każdy dźwięk wydawał się za głośny, każdy szept był jakby skierowany w moją stronę. Ciągle miałem przed oczami tamten wieczór, ich twarze, te kpiące spojrzenia. Wydawało mi się, że nawet teraz w klasie śledzą mnie wzrokiem, jakby przypominając o wszystkim, co się wydarzyło.

Co gorsza, zauważyłem, że Sooyeon wcale nie była dzisiaj sobą. Zamiast siedzieć odwrócona w stronę okna, jak to miała w zwyczaju, jej spojrzenie co jakiś czas padało na mnie. Widać było, że się nad czymś zastanawia, ale jej wzrok był pełen troski. Czułem się nieswojo.

Próbowałem zignorować jej spojrzenia, skupić się na słowach nauczyciela, ale każde pytanie, które zadawał, odbijało się echem w mojej głowie, jakbym nawet nie był w stanie ich zrozumieć.

— Potrzebujesz czegoś? — zapytałem, nie podnosząc wzroku znad zeszytu. Wolałem skupić się na notatkach, nawet jeśli nie miałem pojęcia, co tam pisałem.

— Dobrze się czujesz? — zapytała, a jej głos był pełen troski, jakby była rzeczywiście zmartwiona moim stanem.

W końcu oderwałem wzrok od kartki i spojrzałem na nią. Jej brwi były zmarszczone, a oczy przenikały mnie na wskroś.

— Tak, wszystko w porządku — skłamałem, chociaż czułem, jak kłamstwo osiada na moim sercu jak ciężki kamień. — Po prostu trochę nie przespanej nocy.

Sooyeon przyglądała mi się przez chwilę, jakby próbowała rozszyfrować, co się za tym kryje, ale potem pokiwała głową, wciąż z wyrazem zmartwienia na twarzy. 

— Rozumiem. Nie powinieneś im pozwalać, by doprowadzali cię do takiego stanu — powiedziała, a jej ton brzmiał, jakby znała się na tym lepiej niż ja.

Patrzyłem na nią, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Czułem się tak, jakby jej słowa przechodziły obok mnie, nie trafiając do sedna sprawy. Wiedziałem, że miała rację, ale z jakiegoś powodu wciąż nie potrafiłem się przeciwstawić.

— Łatwo mówić — odparłem, wzruszając ramionami. — Nie wiem, co z tym zrobić.

Sooyeon odwróciła wzrok, jakby przemyślała coś w głowie. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tak się martwiła. Nie byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Ale im dłużej ją obserwowałem, tym bardziej wydawała się być na mnie skupiona.

— Masz przyjaciół. Powiedz im o tym — kontynuowała, a w jej głosie brzmiała determinacja, jakby naprawdę chciała, żebym zrozumiał, że nie jestem sam.

Siedząc w klasie, czułem, jak w moim żołądku zagościło napięcie. Rozmowa z nią była trudniejsza, niż się spodziewałem. Nie chciałem, by ktoś wiedział, jak bardzo walczę z tym wszystkim.

— A co, jeśli nie zrozumieją? — zapytałem, próbując znaleźć powód, by nie podjąć tego ryzyka.

— To wtedy nie są prawdziwi przyjaciele — odpowiedziała, a jej słowa wybrzmiały w mojej głowie. — Prawdziwi przyjaciele będą cię wspierać, nawet gdy jest trudno. Nie musisz walczyć sam. Nie musisz cierpieć.

Wiedziałem, że jej słowa są prawdziwe, ale nie potrafiłem ich przyswoić. Nie gdy mówiła je ona. Sooyeon była osobą, która nie miała w szkole przyjaciół, więc skąd mogła wiedzieć o czym mówi?

— Nie wierzę w to, co mówisz — powiedziałem, a w moim głosie dało się wyczuć gniew. — Hipokryzja w czystej postaci. Co ty wiesz o prawdziwym bólu i izolacji? Co ty wiesz o tym jak sobie z tym radzić, co?

Sooyeon spojrzała na mnie zaskoczona, a jej oczy wyrażały zdziwienie i zmartwienie jednocześnie. Poruszyły ją moje słowa, choć nie wiedziałem dlaczego.

— Sunoo, ja tylko chcę ci pomóc. — Jej ton był łagodny, ale nie zamierzałem tego słuchać.

— Pomóc? — powtórzyłem z ironią. — Właśnie to robisz? A może lepiej po prostu zostaw mnie w spokoju, jak zawsze to robisz w szkole? Najpierw pomóż sobie, a później zainteresuj się innymi.

Sooyeon odwróciła wzrok, a ja czułem, jak złość we mnie narasta. Jej słowa były dla mnie niezrozumiałe. Jak mogła mówić o przyjaźni, gdy sama unikała kontaktów z innymi?

— Nie potrzebuję twojej litości — dodałem, chcąc zakończyć tę rozmowę. — Po prostu daj mi spokój.

W końcu nauczyciel przerwał naszą wymianę zdań, unosząc wzrok znad biurka, wyraźnie zirytowany.

— Sunoo, Sooyeon, czy może być coś ważniejszego od zajęć? — zapytał, a jego ton był surowy.

Zawstydzony, wbiłem wzrok w stół, czując, jak na moich policzkach pojawia się rumieniec. Sooyeon również się cofnęła, a w jej oczach dostrzegłem mieszankę złości i zawstydzenia.

— Przykro mi — wymamrotałem, nie podnosząc wzroku.

— Dobrze, żebyście oboje pamiętali, że mamy ważne lekcje do omówienia — powiedział nauczyciel, wracając do materiału.

Czułem, jak wewnętrzny dyskomfort narasta, a atmosfera w klasie stała się ciężka. Miałem ochotę wyjść, ale wiedziałem, że to tylko pogorszyłoby sprawę. Wróciłem więc do swojego zeszytu, próbując skupić się na wykładzie, ale myśli o Sooyeon i mojej frustracji nie dawały mi spokoju.

Nie byłem w stanie skupić się na niczym. Mimo że nauczyciel mówił o czymś, co teoretycznie powinno mnie interesować, słowa przelatywały mi obok uszu. Ostatecznie nie zapisałem ani jednej uwagi w zeszycie. Każda próba skupienia się kończyła się na rozmyślaniach o tym, co się działo w moim życiu i o tym, jak bardzo czułem się zagubiony.

Gdy dzwonek ogłosił koniec lekcji, poczułem ulgę, ale równocześnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wszyscy zaczęli się zbierać, a Sooyeon wstała, wciąż z wyrazem zmartwienia na twarzy. Patrzyłem na nią, jakby to była jedyna rzecz, którą mogłem ogarnąć w tym chaosie.

Zebrałem swoje rzeczy i postanowiłem, że spróbuję po prostu opuścić klasę bez zwracania na siebie uwagi. W tym momencie, jakbym nie był w stanie znieść już więcej spojrzeń, które pełne były pytania i troski. Czułem, że nie jestem w stanie nikomu się otworzyć. Wyszedłem z klasy, ignorując wszelkie dźwięki i rozmowy, które otaczały mnie w szkolnym korytarzu.

Ruszyłem na podwórko, ignorując nawoływania przyjaciół, których minąłem na korytarzu. Słońce świeciło mocno, ale nie czułem jego ciepła. Wciąż miałem wrażenie, że coś we mnie jest zepsute, a ich zmartwione głosy tylko potęgowały to uczucie.

Na zewnątrz, w szkole, życie toczyło się dalej. Uczniowie rozmawiali, śmiali się i grali w piłkę. Ale ja czułem się jak duch, unoszący się nad tym wszystkim, nie mogący się w to wciągnąć. Usiadłem na jednym z murków, opierając się plecami o zimny beton.

Wdychając świeże powietrze, próbowałem w końcu ogarnąć swoje myśli. Myślałem o Sooyeon, o jej słowach. O tym, że nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo się o mnie martwiła. Może nie byłem jedynym, kto czuł się zagubiony. Może ona także nosiła w sobie ból, który sprawiał, że chciała mi pomóc. Ale to było dla mnie zbyt trudne do przyjęcia. Czułem się, jakbym z trudem walczył z własnymi demonami, a teraz miałbym jeszcze martwić się o kogoś innego?

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk zbliżających się kroków. Podniosłem wzrok, by zobaczyć, kto zbliża się w moją stronę.

— Dalej chcesz mówić, że wszystko w porządku? — usłyszałem za sobą głos Jay'a. Jego ton był pełen troski, ale także frustracji. Odwróciłem się, widząc, jak stoi kilka kroków ode mnie, z rękami na biodrach.

— Co ty tu robisz? — zapytałem, starając się ukryć swoje zdenerwowanie. Nie miałem ochoty na kolejną rozmowę o tym, co się ze mną działo.

— Przyszedłem sprawdzić, co z tobą. Widziałem, jak się wycofujesz, a nie zamierzam pozwolić ci na to — odpowiedział, podchodząc bliżej.

Wiedziałem, że Jay jest dobrym przyjacielem, ale w tej chwili nie chciałem rozmawiać. Wolałem zamknąć się w sobie, niż otworzyć na kogoś innego. Ostatnio miałem nawet problem, by otworzyć się przed Heeseungiem, a wiedział on o mnie wszystko.

— Nie musisz się o mnie martwić — odparłem, starając się, by mój głos brzmiał pewnie, chociaż czułem, że to nie prawda.

— Chłopie, to nie jest normalne — jego głos był łagodniejszy, a w oczach dostrzegłem prawdziwe zaniepokojenie. — Jeśli coś ci dolega, powiedz mi. Nie chcę, żebyś został sam.

— I co byś chciał zrobić? — wybuchłem, nie mogąc już dłużej tłumić frustracji. — Wziąć mnie za rękę i zaprowadzić do terapeuty? Coś mi się nie zgadza, Jay. Nie potrafię po prostu tak tego zrzucić z siebie!

Jay westchnął, a ja zauważyłem, że w jego spojrzeniu pojawiła się determinacja.

— Wiem, że to trudne, ale nie będziesz musiał tego robić sam. Jestem tu, żeby cię wesprzeć, nawet jeśli tego nie widzisz - powiedział, a jego ton był pełen zrozumienia.

Zamknąłem oczy, walcząc z emocjami. Chciałem mu wierzyć, ale nie potrafiłem się otworzyć. Miałem wrażenie, że im bardziej próbuję, tym bardziej się pogrążam. W końcu wzruszyłem ramionami, odwracając wzrok.

— Po prostu... daj mi chwilę — powiedziałem, ale w sercu czułem, że to dopiero początek co mnie czeka.

— Twoja chwila będzie trwała wieczność, Sunoo. Oboje to dobrze wiemy — powiedział Jay, a w jego głosie zabrzmiał smutek, jakby widział, co dzieje się w mojej głowie.

Patrzyłem w dół, nie potrafiąc znaleźć słów, by mu odpowiedzieć. Jego słowa uderzyły we mnie, bo doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo unikałem konfrontacji. Każdego dnia starałem się udawać, że wszystko jest w porządku, ale w głębi duszy czułem, jak z każdym dniem rośnie we mnie frustracja i lęk.

— Może powinieneś po prostu powiedzieć, co ci leży na sercu — dodał Jay, a w jego oczach dostrzegłem nieustępliwość.

— Nie mogę — wymamrotałem, czując, jak ciężar moich słów staje się nie do zniesienia. — Nie chcę, żeby wiedział ktoś inny. Nie chcę, żebyś się martwił.

— Za późno, Sunoo. Już się martwię — odpowiedział, podchodząc bliżej i kładąc mi rękę na ramieniu. — Nie musisz tego dźwigać sam. Nie powinieneś.

Zamknąłem oczy, próbując zapanować nad emocjami, które wzbierały we mnie jak fala. Wiedziałem, że Jay ma dobre intencje, ale nie potrafiłem znieść myśli, że mógłby być świadkiem mojej słabości. Zamiast odpowiedzieć, po prostu pokiwałem głową.

— W porządku, nie będę cię do niczego zmuszał — dodał Jay, co sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej. — Ale pamiętaj, że jestem tutaj, gdy będziesz gotowy. Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Pamiętaj też, że jeśli zauważę, że jest naprawdę źle zmuszę cię do powiedzenia o wszystkim.

Nie odezwałem się, czując, jak jego obecność jest jednocześnie pocieszająca i przytłaczająca. Gdy Jay odszedł, znów zostałem sam, a ciężar myśli przygniatał mnie jeszcze mocniej. W mojej głowie wciąż krążyły pytania, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, a niepewność stawała się coraz bardziej paraliżująca.

💦💦💦

Ślicznie wam dziękuję za taki odbiór.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro