09
Minął tydzień szkoły, a ja powoli zaczynałem dostrzegać pewien wzór. Choć wciąż nie mogłem odnaleźć się w nowym miejscu, nie dało się ukryć, że dziewczyny w klasie coraz częściej zwracały na mnie uwagę. Wszystko przez to, że przyjaźniłem się z Jayem, Jake'em, Sunghoonem, Nikim i Jungwonem – szkolną elitą, jak wszyscy o nich mówili. Byli popularni, a ich towarzystwo zwracało uwagę. Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia dziewczyn, czasem nawet słyszałem ich szepty, kiedy przechodziłem obok.
Jednak koledzy z klasy patrzyli na mnie zupełnie inaczej. W ich oczach widziałem niechęć, a nawet coś na kształt wrogości. Żaden z nich nie próbował się ze mną zaprzyjaźnić, nie zaczynali rozmów, a ja czułem się jak obcy. Jakby fakt, że spędzałem czas z „elitą", sprawiał, że byłem poza ich zasięgiem, a może nawet zagrożeniem. Nie wiedziałem, czy to kwestia zazdrości, czy może po prostu nie lubili tego, że nagle pojawił się ktoś nowy w ich uporządkowanym świecie.
Każdego dnia, kiedy wchodziłem do klasy, czułem tę atmosferę. Nie musieli nic mówić – wystarczało, że patrzyli na mnie z chłodnymi, nieprzyjemnymi spojrzeniami. Nawet jeśli próbowałem się z kimś uśmiechnąć czy przywitać, ich reakcje były znikome. Może to ja robiłem coś źle?
Pierwszymi zajęciami dzisiaj było wychowanie fizyczne, co od razu wywołało u mnie niepokój. Nigdy nie lubiłem tych zajęć — miałem słabą kondycję i zawsze czułem się nieswojo podczas ćwiczeń. Wszedłem do szatni, próbując zająć miejsce w kącie, z dala od reszty chłopaków. Niestety, nie uszło to ich uwadze.
— Hej, Sunoo, czemu tak się chowasz? — rzucił jeden z nich, podchodząc bliżej. To był Minho, jeden z bardziej popularnych chłopaków w klasie. Reszta zaczęła się śmiać.
— Może boi się, że na WF-ie się zmęczy! — zażartował inny, szturchając mnie w ramię.
Poczułem, jak robi mi się gorąco, serce zaczęło mi szybciej bić. Zawsze wiedziałem, że nie pasuję do takich zajęć, ale to było coś więcej — czułem, że jestem tu obcy, że nawet moja obecność w tej szkole ich irytuje.
— Może wolałby siedzieć z dziewczynami? — dorzucił kolejny chłopak, a ja spuściłem wzrok, próbując udawać, że mnie to nie obchodzi.
— No tutaj nie ma twoich popularnych koleżków, więc może zapoznasz się z nami? — rzucił Minho z fałszywym uśmiechem, a reszta chłopaków przytaknęła, otaczając mnie bliżej.
Wiedziałem, że to nie była propozycja przyjaźni, tylko kolejna próba, by mnie sprowokować. Czułem, jak napięcie narasta. Próbowałem zachować spokój, ale czułem, że jestem w sytuacji bez wyjścia.
— Może później — odpowiedziałem cicho, wstając i próbując ominąć ich, by wyjść na boisko. Ale Minho stanął przede mną, blokując mi drogę.
— Później? — powtórzył, patrząc mi w oczy. — Nie, kolego. Teraz.
Minho popchnął mnie, a jego śmiech odbił się echem po małej szatni. Zachwiałem się, ale udało mi się utrzymać równowagę. Czułem, jak ciepło zaczyna zalewać moje policzki, a serce biło szybciej, jednak starałem się zachować spokój. Wiedziałem, że to, czego teraz chcieli, to wywołać reakcję — złość, strach.
— No i co, Sunoo? Gdzie teraz twoi koledzy? — Minho znowu się zaśmiał, a reszta chłopaków zaczęła szeptać między sobą.
— Daj mi spokój — wycedziłem przez zęby, próbując przejść obok niego. Ale czułem, że jeśli się nie wycofam, sytuacja może się jeszcze pogorszyć.
— Dać ci spokój? Chyba sobie żartujesz — Minho podszedł bliżej, stając przede mną tak, że nie miałem jak przejść. Reszta chłopaków zaczęła chichotać, a ja czułem, jak napięcie rośnie. Mimo że chciałem po prostu przejść, każda próba zignorowania go tylko pogarszała sytuację.
— No i co teraz, Sunoo? Może powiesz swoim koleżkom, żeby cię ratowali? — dodał z kpiną, przyciągając uwagę reszty grupy.
Poczułem ucisk w żołądku, ale nie mogłem im pokazać, że mnie to rusza. Wiedziałem, że każdy mój ruch mógł dać im więcej powodów, żeby mnie zaczepiać.
Chłopak ponownie mnie popchnął, że upadłem kolanami na ziemi. Nie minęła chwila i poczułem, jak jego but wbija się w mój brzuch, a ból rozlał się po całym ciele. Upadłem na ziemię, a on nie przestawał. Kilka kopnięć, każde mocniejsze od poprzedniego. Wszyscy wokół zaczęli się śmiać, jakby to, co się działo, było dla nich świetną zabawą.
Próbowałem zasłonić rękami brzuch, ale nie mogłem nic zrobić. Ból był przytłaczający, a w głowie miałem tylko jedną myśl: "Dlaczego nikt nie reaguje?". Czułem, jak łzy napływają mi do oczu, ale starałem się je powstrzymać. Nie mogłem pokazać, że mnie złamali.
- I co teraz, Sunoo? Gdzie twoi super kumple? wycedził Minho, patrząc na mnie z góry.
Po moich policzkach popłynęła samotna łza, której nie mogłem powstrzymać. Czułem się kompletnie bezsilny, przytłoczony nie tylko bólem fizycznym, ale i upokorzeniem. Wszyscy wokół mnie śmiali się, jakby to była tylko gra, a ja byłem ich ofiarą.
— Patrzcie, zaczyna płakać! — krzyknął jeden z nich, a reszta wybuchnęła jeszcze głośniejszym śmiechem. Minho nachylił się nade mną, chwytając mnie za koszulkę, i przyciągnął moją twarz blisko siebie.
— Masz jeszcze coś do powiedzenia? — syknął, jego twarz wykrzywiona w szyderczym uśmiechu.
Nie odpowiedziałem, po prostu patrzyłem na niego, próbując nie pokazać, jak bardzo jestem złamany. Czułem, jak strach i ból mieszają się we mnie z gniewem, ale nie miałem siły walczyć.
Pokręciłem głową, nie chcąc wchodzić z nimi w dalszą konfrontację. Wiedziałem, że każdy sprzeciw mógłby tylko pogorszyć sytuację. Minho patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, jakby oczekiwał innej reakcji, po czym puścił moją koszulkę, śmiejąc się z wyższością.
— Tchórz — rzucił, odwracając się do reszty, która wciąż rechotała.
Leżałem tam przez moment, próbując złapać oddech i zebrać siły. Po krótkiej chwili, gdy wszyscy odwrócili się do mnie plecami, powoli podniosłem się z podłogi, starając się, aby nie zauważyli, jak bardzo jestem rozbity. Czułem, że w każdej chwili mogłem się rozkleić, ale zacisnąłem zęby, wmawiając sobie, że muszę wytrzymać.
— Och, nie zapomnij o jednym — powiedział Minho, zatrzymując się w drzwiach i odwracając do mnie. W jego głosie brzmiała czysta złośliwość. — Jeśli nie chcesz oberwać jeszcze raz w tym tygodniu, załatwisz nam wejście na imprezę u Jay'a.
Patrzyłem na niego zszokowany, czując, jak ściska mi się żołądek. Jay nigdy by na to nie pozwolił. Ale co miałem zrobić? W mojej głowie zaczęły ścierać się dwie myśli: powiedzieć chłopakom o tym, co się wydarzyło, czy spróbować samemu jakoś wybrnąć z tej sytuacji?
— No to jak? — ponaglił Minho, widząc moją wahanie. — Załatw to, Sunoo, bo inaczej będzie gorzej.
— Postaram się — wyszeptałem, próbując ukryć drżenie w głosie. Wiedziałem, że nie mam wyjścia. Minho uśmiechnął się z satysfakcją, jakby to była najlepsza odpowiedź, jaką mógł usłyszeć.
— I tak trzymaj — rzucił, po czym odwrócił się i wyszedł z szatni z resztą swojej paczki. Zostałem sam, czując ciężar tego, co właśnie się wydarzyło. Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Czułem się bezradny, zagubiony.
Jak miałem powiedzieć Jay'owi o tym wszystkim?
Gdy trochę się uspokoiłem, zebrałem siły, by wyjść z szatni. Pod drzwiami czekała Sooyeon, dziewczyna, z którą dzielę ławkę. Wciąż nie czułem się komfortowo w jej towarzystwie, ale przynajmniej zdążyłem się dowiedzieć, jak ma na imię.
— Wszystko w porządku? — zapytała cicho, patrząc na mnie z niepewnością.
— Tak... — skłamałem, choć wiedziałem, że moje zapuchnięte oczy zdradzały więcej, niż chciałem.
— Wybrali sobie kolejną ofiarę, co? — powiedziała Sooyeon, spoglądając na mnie z czymś pomiędzy współczuciem a rezygnacją. — Ostrzegam cię, ta szkoła cię zniszczy, jeśli im na to pozwolisz.
Jej słowa sprawiły, że poczułem zimny dreszcz na plecach.
— Co masz na myśli? — zapytałem, chociaż w głębi serca znałem odpowiedź.
— Oni cię szybko złamią.
— Wiem — odpowiedziałem, czując, jak ciężar tych słów opada na mnie.
Sooyeon spojrzała na mnie przez chwilę, jakby zastanawiając się, czy dodać coś więcej.
— Nie bądź taki jak ja — powiedziała cicho, ale stanowczo, spoglądając na mnie z czymś, co wyglądało na gorycz. — Ja się poddałam i pozwoliłam im mnie zniszczyć. Ty nie musisz.
Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałem. Spojrzałem na Sooyeon i przez moment zobaczyłem w niej kogoś, kto zna to uczucie bezradności aż za dobrze.
— Możesz walczyć. Nie pozwól im zrobić z tobą tego samego, co ze mną — dodała, zanim odwróciła się i odeszła, zostawiając mnie z jeszcze większym mętlikiem w głowie.
💦💦💦
Pamiętajcie, że czasem trzeba się postawić niezależnie od sytuacji i walczyć o siebie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro