03
Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo spodobał mi się profil tej dziewczyny. Wszystko co pisała było przesiąknięte bólem, cierpieniem, samotnością, złością. Jej posty jednoznacznie wskazywały na to, że miała depresję i myśli samobójcze. Nie powinienem tego czytać, ale nie potrafiłem przestać obserwować tej twórczości, która za każdym razem przykuwała mój wzrok, choć wcale tego nie chciałem.
Zawsze miałem wszystko, co było potrzebne do szczęścia. Kochająca rodzina, przyjaciele, na których zawsze mogłem liczyć. W szkole też nigdy nie spotkały mnie żadne nieprzyjemności, ponieważ zawsze byłem lubiany. Byłem dzieckiem, które zawsze miało uśmiech na twarzy, dorastając w atmosferze bezpieczeństwa i wsparcia. Mój świat nigdy nie był przesiąknięty bólem czy smutkiem. Tak przynajmniej każdy o mnie myślał.
Pierwszy rok liceum spędziłem w innym mieście. Nie miałem wtedy moich przyjaciół przy sobie. To był rok w którym przeżyłem mój najgorszy koszmar.
Nigdy nie myślałem, że tak szybko moje życie może się zmienić. Zawsze wydawało mi się, że ból i cierpienie to coś, co spotyka innych ludzi, ale nie mnie. Wtedy, w nowej szkole, wszystko było inne. Nie znałem nikogo, a nowi koledzy nie przyjęli mnie z otwartymi ramionami, jak się tego spodziewałem. Każdy dzień był pełen niepokoju – obce twarze, obce spojrzenia, a ja czułem się, jakbym był intruzem w ich świecie.
Z początku myślałem, że to minie, że wystarczy trochę czasu, a odnajdę swoje miejsce. Ale rzeczywistość okazała się brutalniejsza. Plotki, szepty za moimi plecami, a potem... izolacja. Z dnia na dzień zacząłem tracić pewność siebie. Ludzie, których spotykałem, wydawali się zimni i obojętni. Zamiast odnaleźć wsparcie, czułem tylko narastającą samotność.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Zawsze byłem tym „szczęśliwym dzieckiem", które miało wszystko, a teraz stałem się kimś, kto nie potrafi odnaleźć swojego miejsca. Zaczynałem coraz bardziej zamykać się w sobie, bo nie chciałem, żeby ktokolwiek wiedział, jak bardzo się boję i jak głęboko czuję się zagubiony.
To było wtedy, kiedy po raz pierwszy naprawdę zrozumiałem, czym jest samotność. Nie taka, którą odczuwa się, gdy siedzi się samemu w pokoju. To było coś głębszego, przenikającego każdą część mnie. Nawet w tłumie czułem, jakby nikt mnie nie widział.
Ten rok zostawił we mnie bliznę, której nie potrafiłem się pozbyć.
Moi przyjaciele doskonale widzieli co się stało. Wiedziałem, że się martwili i dlatego bardzo uważali co robię, zwłaszcza Heeseung. To on pomógł mi najbardziej ze wszystkich w moim życiu.
Wciąż pamiętam tamten dzień, jakby to było wczoraj. Siedziałem na podłodze mojego pokoju, całkowicie wyłączony ze świata. Wszystko było jak w mgle, myśli powoli przepływały przez moją głowę, zlewając się w jedno - poczucie beznadziei. Nie wiedziałem, co dalej, ani jak sobie z tym poradzić. Wydawało mi się, że nie mam już nic do stracenia. Ale właśnie wtedy zadzwonił telefon. Nie chciałem go odbierać, ale coś mnie powstrzymało przed ignorowaniem. Spojrzałem na wyświetlacz - Heeseung.
Odebrałem. Nie mówił wiele, właściwie to nic nie musiał mówić. Wiedziałem, że coś podejrzewał, bo czuł to, co się we mnie działo. Słyszałem w jego głosie determinację i to wystarczyło. Kilka godzin później, był już pod drzwiami mojego domu.
Wtedy dowiedziałem się, że porzucił wszystko, żeby do mnie przyjechać. Najważniejszy egzamin, który decydował o jego przyszłości, przestał mieć znaczenie, gdy usłyszał mój głos przez telefon. Jego rodzice byli wściekli i rozumiałem ich. Ale Heeseung? On się tym nie przejmował. Stał w drzwiach mojego pokoju, jakby to było najbardziej oczywiste, że powinien być przy mnie w tamtym momencie.
W tamtym momencie nie musiałem nic mówić, a Heeseung rozumiał wszystko. To było jedno z tych chwil ciszy, które mówiły więcej niż tysiąc słów. Kiedy wyciągnął mi żyletkę z dłoni i po prostu mnie przytulił, poczułem, że nie jestem sam. Wtedy nie potrzebowałem żadnych kazań ani wyrzutów, potrzebowałem tylko obecności i czyjejś czułości– kogoś, kto naprawdę byłby przy mnie, gdy cały mój świat rozpadał się na kawałki. I Heeseung to zrobił.
To jego obecność przywróciła mi wtedy nadzieję, choć nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Mimo że nie potrafiłem tego wyrazić w słowach, byłem mu wdzięczny. Może nawet bardziej niż kiedykolwiek zdołam mu powiedzieć. Ale teraz... teraz czuję, że wszystko zepsułem.
Napisałem im wiadomość w gniewie. Powiedziałem, że ich nienawidzę, bo nie mogłem znieść tego, że zawsze zakładali najgorsze. A przecież, z perspektywy czasu, rozumiem, dlaczego byli tacy zmartwieni. Nie mogłem im tego wybaczyć w tamtym momencie, ale teraz wiem, że tylko się o mnie bali. Chcieli mnie chronić, a ja, zamiast im podziękować za wsparcie, wybuchnąłem.
Popełniłem błąd. To, co napisałem, było zbyt brutalne, zbyt pełne złości. A teraz czuję się winny, bo wiem, że nie zasłużyli na te słowa.
Leżałem na łóżku, wpatrując się w sufit, próbując uciszyć myśli, które wciąż krążyły mi po głowie. Wciąż czułem wstyd i wyrzuty sumienia, że napisałem te rzeczy. Słowa, które miały być wyrazem mojej złości, teraz ciążyły mi i nie mogłem się pozbyć tego uczucia.
Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
Zamarłem. Nie wiedziałem, kogo się mogę spodziewać
— Kto to? — zapytałem, nie ruszając się z łóżka.
Chwila ciszy, a potem usłyszałem znajomy głos.
— To ja. Możemy porozmawiać?
Serce mi zamarło. Heeseung... Przyjechał, mimo tego wszystkiego, co napisałem. Leżałem przez chwilę bez ruchu, nie wiedząc, co zrobić. Moja duma chciała, żebym udawał, że mnie nie ma, ale głos w głębi serca podpowiadał mi, że nie mogę go tak po prostu zignorować. On zawsze przy mnie był, nawet gdy zachowywałem się jak idiota.
Wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić drżące dłonie, i w końcu zmusiłem się, by wstać. Powoli podszedłem do drzwi i uchyliłem je na tyle, by zobaczyć jego twarz.
Heeseung stał tam, wyglądając dokładnie tak, jak sobie go wyobrażałem – nieco zmęczony, ale z wyrazem troski w oczach. Nie musiał nic mówić, żeby dać mi do zrozumienia, że się o mnie martwił. Mimo wszystko.
— Możemy porozmawiać? — powtórzył cicho, jakby bał się, że jeśli podniesie głos, coś we mnie pęknie.
Nie odpowiedziałem od razu, ale czułem, jak napięcie opuszcza moje ciało. Otworzyłem szerzej drzwi i skinąłem głową. Heeseung wszedł do środka, a ja zamknąłem za nim drzwi, czując, że rozmowa, która miała się teraz odbyć, była nieunikniona.
Usiadłem z powrotem na łóżku, a Heeseung zajął miejsce na krześle obok. Przez chwilę trwała cisza, przerywana jedynie naszym oddechem. W końcu, to on przerwał milczenie.
— Wiem, że nie myślałeś o tym, co napisałeś. Ale chciałbym wiedzieć... co się dzieje?
— Nic— powiedziałem i spuściłem wzrok na podłogę.
— Sunoo— wyczuwałem nutę rezygnacji w jego głosie. — Wiesz, że zawsze będę przy tobie. Nie będę krzyczał. Nie będę oceniał. Tylko, że...
— Nie powinienem się tym interesować?— podniosłem głowę i spojrzałem na niego.
Jego oczy były pełne zrozumienia i troski, co tylko pogłębiło mój dyskomfort. Czułem się, jakbym znowu był źródłem zmartwień, trosk i strachu.
— Nie o to mi chodzi — odpowiedział Heeseung, kręcąc głową. — Po prostu chcę mieć pewność, że wszystko w porządku.
Tylko, że ja sam nie wiedziałem czy ze mną jest wszystko w porządku. Na pewno nie było tak jak przed tym wszystkim czułem to i miałem przeczucie, że wizyty u psychologa tego nie zmienią. Miałem przeczucie, że to zawsze będzie sprawiało moje zainteresowanie tematem nigdy nie zniknie.
— Boję się, hyung.
— Powrotu do szkoły?
Przytaknąłem, ale wiedziałem, że to nie do końca o to chodziło.
— Nie tylko szkoły... wszystkiego. — Słowa opuściły moje usta, zanim zdążyłem się nad nimi zastanowić. — Czasami czuję, jakbym nie mógł wrócić do tego, kim byłem kiedyś. Jakby coś we mnie pękło i już nigdy nie dało się tego naprawić.
Heeseung milczał, ale jego spojrzenie było pełne ciepła. Przesunął się nieco bliżej i położył mi rękę na ramieniu.
— Sunoo, nie musisz być tym, kim byłeś kiedyś — powiedział spokojnie. — Możesz być kimś innym. Możesz być sobą, tylko... teraz, w innej wersji. Nie musisz przejmować się tym, jak myślisz, że powinieneś się czuć. Po prostu daj sobie czas.
Słuchałem go, starając się wziąć do serca jego słowa, choć nadal miałem wrażenie, że są dla mnie zbyt odległe.
— Może tak jest... ale czuję, że nigdy tego nie zrozumiem — odparłem cicho, zamykając oczy.
Heeseung ścisnął moje ramię mocniej, jakby chciał mi w ten sposób przekazać część swojej siły.
— I to jest w porządku. Nawet jeśli czegoś nie rozumiesz teraz, nie oznacza to, że nigdy nie znajdziesz odpowiedzi. Czasami wystarczy, że ktoś po prostu jest, tak jak ja jestem teraz.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, a ja poczułem, że wreszcie mogę pozwolić sobie na oddech.
💦💦💦
Mam nadzieję, że taka forma wam odpowiada i zostaniecie tutaj dłużej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro