Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ognista Whisky

- Czekajcie... Teraz ja! - James zmarszczył na chwilę brwi, po czym stuknął różdżką w radio i z głośników poleciała jakaś mugolska piosenka. Zerknął też zaraz na Lily siedzącą po drugiej stronie Pokoju Życzeń, żeby upewnić się, że dobrze trafił. Najwyraźniej miał szczęście, bo rudowłosa uśmiechnęła się lekko i zagryzła, chyba nieświadomie, dolną wargę kiedy mężczyzna śpiewał:

... You're just too good to be true

Can't take my eyes off of you ...

Remus parsknął cichym śmiechem, a Evans pochyliła się do Meadowes, swojej najlepszej przyjaciółki, szepcąc coś zawzięcie i rumieniąc się delikatnie. Syriusz, który zazwyczaj na ich małych "imprezach" kręcił się w okolicy dziewczyn, zrobił głupią minę, po czym nonszalanckim krokiem podszedł do Dorcas i wykonał kurtuazyjny ukłon, prosząc ją do tańca.

Dziewczyna zachichotała.

A Remusowi coś przewróciło się w żołądku.

... I love you baby and if it's quite all right,

I need you baby, to warm your lonely night ...

Nie miał pojęcia skąd Black zna mugolskie piosenki, ale śmiał się głośno i śpiewał na zmianę, wirując z Meadowes, z ręką ciasno oplecioną wokół jej talii, drugą pewnie trzymając jej dłoń.

- Czy ty właśnie westchnąłeś? - Peter spojrzał na niego dziwnie, częstując się dyniowym pasztecikiem. - Podoba ci się Dorcas?

- Komu podoba się Dorcas? - Potter, nadal wpatrzony w Lily, nie pozostawał jednak tak całkiem poza świadomością. - Remusowi?

- Nie, ja....

- Przykro mi stary... Ona totalnie buja się w Syriuszu. Zobacz tylko.

Remus wcale nie chciał patrzeć. Nie interesowało go to ani pół, co Syriusz robił z Medaowes. Mógł ją sobie obracać dosłownie w każdą stronę, a ona mogła się do niego uśmiechać spod tych gęstych rzęs, ile jej się żywnie podobało.

... Oh pretty baby, don't bring me down I pray,

Oh pretty baby, come on and find you stay ...

- Luniaczek się zakochał, Luniaczek...

- Och, zamknij się Peter - burknął Lupin ze złością i nie mając za bardzo co zrobić z rękami, sięgnął po stojący nieopodal, nietknięty do tej pory, kieliszek Ognistej Whisky. - Dorcas mnie nie obchodzi, jasne?

Alkohol zapiekł go w przełyk.

- Oczywiście...

- Ma się rozumieć - Potter wyszczerzył zęby i podniósł się, najwyraźniej z zamiarem znalezienia miejsca gdzieś bliżej Evans skoro została sama. - Luniaczek kocha się w podręczniku do transmutacji, prawda Luniaczku?

Prychnął z oburzeniem i właśnie szukał w głowie ciętej riposty (która jak to zwykle bywa, nie chciała zjawić się na czas), ale w tym momencie Black odwrócił głowę od Meadowes i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Czarnowłosy mrugnął łobuzersko, a Lupin zakrztusił się łykiem Ognistej.

Przeklęty Black.

Przeklęta Meadowes.

O ile Remus zdolny był nie znosić kogokolwiek, to ona na pewno była pierwsza w kolejce. Z tymi swoimi błyszczącymi włosami i wdzięcznymi uśmiechami...

Wilk wewnątrz warknął cicho, choć do pełni pozostało jeszcze kilka dni.

A może to nie Wilk?

- Będę się zbierał - wymamrotał, zmuszając się do odwrócenia wzroku od wciąż tańczącej pary.

- Co, już? - zapytał Peter głupio. - Jutro pierwszy dzień ferii zimowych, Luniek, daj spokój! James tylko się z tobą drażni...

- Jestem zmęczony.

Nie chciało mu się tłumaczyć, a nie miał zamiaru zostawać i patrzeć jak jego dwaj najlepsi przyjaciele skupiają się na dziewczynach, zamiast - jak zawsze - trzymać się razem.

Tak!

Właśnie o to chodziło, przecież wcale nie o Blacka.

I starał się nie myśleć o tym dlaczego w takim razie w zupełności nie przeszkadza mu Lily, podczas gdy Dorcas najchętniej zafundowałby podróż w jedną stronę Szafką Zniknięć.

Od jej śmiechu ciarki przeszły mu po kręgosłupie, a słyszał go nadal, kiedy ruszył opustoszałym o tej porze korytarzem oddalając się od Pokoju.

~*~

- Tu się schowałeś...

Nie miał pojęcia ile czasu minęło. Zaszył się w pustej o tej porze sali do Transmutacji, McGonagall pozwalała mu przychodzić tu i się uczyć, dlatego miał klucz. A jeśli czasem nadużywał tego prawa... Cóż. Nie chciał być w dormitorium kiedy wróci reszta chłopaków. Nie spodziewał się, że któryś z nich się po niego pofatyguje.

- Podobno byłeś zmęczony. Co tu robisz?

Nie odwrócił się od okna, chociaż słyszał jak Syriusz podchodzi w jego stronę.

- Po co przyszedłeś?

- Jak to po co? - Black parsknął krótkim, przypominającym odrobinę szczeknięcie śmiechem. - Musiałem sprawdzić co się dzieje. Peter twierdzi, że...

- Nie podkochuję się w Dorcas! - tym razem Remus już jęknął głośno. - Peter coś sobie... Syriusz!

Gwałtowny rumieniec wpłynął na jego twarz, kiedy poczuł ramiona Blacka oplatające się wokół niego ciasno. Łapa oparł brodę na jego ramieniu i do Remusowego nosa doleciał charakterystyczny zapach alkoholu i dymu papierosowego.

- Co? - Black wyszczerzył się bezczelnie, a jego oddech połaskotał Lupina w ucho.

- J-jesteś pijany?

Ciężko było mu się skupić, kiedy dłoń czarnowlosego pełzała leniwie po jego brzuchu. Przez materiał szaty czuł ciepło bijące z jego ciała. Black był jak kaloryfer, dosłownie, niezależnie od temperatury.

- Może - padła zdawkowa odpowiedź.

Zawsze się zastanawiał czy Black traktuje go w ten sposób, bo wie jak to na niego, Remusa, działa. Nie wiedział jakoś nigdy żeby lepił się do Jamesa albo Petera...

- A mógłbyś przestać mnie macać? - zapytał słabym głosem, czując jak miękną mu kolana.

- Mógłbym.

Odetchnął z ulgą kiedy Black poluźnił uścisk, ale jego radość okazała się przedwczesna. Nie zważając na protesty, Syriusz odwrócił go sprawnie w swoją stronę prawie zderzając się z nim czołem. Jego szelmowski uśmieszek nie włożył niczego dobrego.

Zaraz...

Czy on właśnie...?

Lunatykowi serce zamarło w piersi, bo Black objął go w pasie i przyciągnął stanowczo do swojego torsu. Drugą ręką złapał jego dłoń, tak jak to wcześniej zrobił z Dorcas.

- You're just to good to be true... - usłyszał cichy, całkiem rytmiczny i przyjemny dla ucha pomruk. - Can't take my eyes off of you...

Rumieniec Remusa pogłębił się i sięgnął szyi.

Wiedział. Oczywiście, że wiedział. Ale teraz to już nie miało najmniejszego znaczenia.

Zaczęli kołysać się delikatnie w rytm muzyki grającej tylko w ich głowach, wpatrzeni w oczy naprzeciw. Tylko oni dwaj, świat zewnętrzny stracił na znaczeniu.

Tylko oni, ich splatające się oddechy i przytulone ciała. Dla Remusa ta chwila moglaby trwać wiecznie.

- Wesołych Świąt Luniaczku - wyszeptał Black i nachylił twarz odrobinę. Gorące, miękkie wargi naparły na jego własne... Na krótką chwilę, krótszą niż uderzenie serca.

Świat Remusa się zatrzymał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro