Ognista Whisky
- Czekajcie... Teraz ja! - James zmarszczył na chwilę brwi, po czym stuknął różdżką w radio i z głośników poleciała jakaś mugolska piosenka. Zerknął też zaraz na Lily siedzącą po drugiej stronie Pokoju Życzeń, żeby upewnić się, że dobrze trafił. Najwyraźniej miał szczęście, bo rudowłosa uśmiechnęła się lekko i zagryzła, chyba nieświadomie, dolną wargę kiedy mężczyzna śpiewał:
... You're just too good to be true
Can't take my eyes off of you ...
Remus parsknął cichym śmiechem, a Evans pochyliła się do Meadowes, swojej najlepszej przyjaciółki, szepcąc coś zawzięcie i rumieniąc się delikatnie. Syriusz, który zazwyczaj na ich małych "imprezach" kręcił się w okolicy dziewczyn, zrobił głupią minę, po czym nonszalanckim krokiem podszedł do Dorcas i wykonał kurtuazyjny ukłon, prosząc ją do tańca.
Dziewczyna zachichotała.
A Remusowi coś przewróciło się w żołądku.
... I love you baby and if it's quite all right,
I need you baby, to warm your lonely night ...
Nie miał pojęcia skąd Black zna mugolskie piosenki, ale śmiał się głośno i śpiewał na zmianę, wirując z Meadowes, z ręką ciasno oplecioną wokół jej talii, drugą pewnie trzymając jej dłoń.
- Czy ty właśnie westchnąłeś? - Peter spojrzał na niego dziwnie, częstując się dyniowym pasztecikiem. - Podoba ci się Dorcas?
- Komu podoba się Dorcas? - Potter, nadal wpatrzony w Lily, nie pozostawał jednak tak całkiem poza świadomością. - Remusowi?
- Nie, ja....
- Przykro mi stary... Ona totalnie buja się w Syriuszu. Zobacz tylko.
Remus wcale nie chciał patrzeć. Nie interesowało go to ani pół, co Syriusz robił z Medaowes. Mógł ją sobie obracać dosłownie w każdą stronę, a ona mogła się do niego uśmiechać spod tych gęstych rzęs, ile jej się żywnie podobało.
... Oh pretty baby, don't bring me down I pray,
Oh pretty baby, come on and find you stay ...
- Luniaczek się zakochał, Luniaczek...
- Och, zamknij się Peter - burknął Lupin ze złością i nie mając za bardzo co zrobić z rękami, sięgnął po stojący nieopodal, nietknięty do tej pory, kieliszek Ognistej Whisky. - Dorcas mnie nie obchodzi, jasne?
Alkohol zapiekł go w przełyk.
- Oczywiście...
- Ma się rozumieć - Potter wyszczerzył zęby i podniósł się, najwyraźniej z zamiarem znalezienia miejsca gdzieś bliżej Evans skoro została sama. - Luniaczek kocha się w podręczniku do transmutacji, prawda Luniaczku?
Prychnął z oburzeniem i właśnie szukał w głowie ciętej riposty (która jak to zwykle bywa, nie chciała zjawić się na czas), ale w tym momencie Black odwrócił głowę od Meadowes i ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Czarnowłosy mrugnął łobuzersko, a Lupin zakrztusił się łykiem Ognistej.
Przeklęty Black.
Przeklęta Meadowes.
O ile Remus zdolny był nie znosić kogokolwiek, to ona na pewno była pierwsza w kolejce. Z tymi swoimi błyszczącymi włosami i wdzięcznymi uśmiechami...
Wilk wewnątrz warknął cicho, choć do pełni pozostało jeszcze kilka dni.
A może to nie Wilk?
- Będę się zbierał - wymamrotał, zmuszając się do odwrócenia wzroku od wciąż tańczącej pary.
- Co, już? - zapytał Peter głupio. - Jutro pierwszy dzień ferii zimowych, Luniek, daj spokój! James tylko się z tobą drażni...
- Jestem zmęczony.
Nie chciało mu się tłumaczyć, a nie miał zamiaru zostawać i patrzeć jak jego dwaj najlepsi przyjaciele skupiają się na dziewczynach, zamiast - jak zawsze - trzymać się razem.
Tak!
Właśnie o to chodziło, przecież wcale nie o Blacka.
I starał się nie myśleć o tym dlaczego w takim razie w zupełności nie przeszkadza mu Lily, podczas gdy Dorcas najchętniej zafundowałby podróż w jedną stronę Szafką Zniknięć.
Od jej śmiechu ciarki przeszły mu po kręgosłupie, a słyszał go nadal, kiedy ruszył opustoszałym o tej porze korytarzem oddalając się od Pokoju.
~*~
- Tu się schowałeś...
Nie miał pojęcia ile czasu minęło. Zaszył się w pustej o tej porze sali do Transmutacji, McGonagall pozwalała mu przychodzić tu i się uczyć, dlatego miał klucz. A jeśli czasem nadużywał tego prawa... Cóż. Nie chciał być w dormitorium kiedy wróci reszta chłopaków. Nie spodziewał się, że któryś z nich się po niego pofatyguje.
- Podobno byłeś zmęczony. Co tu robisz?
Nie odwrócił się od okna, chociaż słyszał jak Syriusz podchodzi w jego stronę.
- Po co przyszedłeś?
- Jak to po co? - Black parsknął krótkim, przypominającym odrobinę szczeknięcie śmiechem. - Musiałem sprawdzić co się dzieje. Peter twierdzi, że...
- Nie podkochuję się w Dorcas! - tym razem Remus już jęknął głośno. - Peter coś sobie... Syriusz!
Gwałtowny rumieniec wpłynął na jego twarz, kiedy poczuł ramiona Blacka oplatające się wokół niego ciasno. Łapa oparł brodę na jego ramieniu i do Remusowego nosa doleciał charakterystyczny zapach alkoholu i dymu papierosowego.
- Co? - Black wyszczerzył się bezczelnie, a jego oddech połaskotał Lupina w ucho.
- J-jesteś pijany?
Ciężko było mu się skupić, kiedy dłoń czarnowlosego pełzała leniwie po jego brzuchu. Przez materiał szaty czuł ciepło bijące z jego ciała. Black był jak kaloryfer, dosłownie, niezależnie od temperatury.
- Może - padła zdawkowa odpowiedź.
Zawsze się zastanawiał czy Black traktuje go w ten sposób, bo wie jak to na niego, Remusa, działa. Nie wiedział jakoś nigdy żeby lepił się do Jamesa albo Petera...
- A mógłbyś przestać mnie macać? - zapytał słabym głosem, czując jak miękną mu kolana.
- Mógłbym.
Odetchnął z ulgą kiedy Black poluźnił uścisk, ale jego radość okazała się przedwczesna. Nie zważając na protesty, Syriusz odwrócił go sprawnie w swoją stronę prawie zderzając się z nim czołem. Jego szelmowski uśmieszek nie włożył niczego dobrego.
Zaraz...
Czy on właśnie...?
Lunatykowi serce zamarło w piersi, bo Black objął go w pasie i przyciągnął stanowczo do swojego torsu. Drugą ręką złapał jego dłoń, tak jak to wcześniej zrobił z Dorcas.
- You're just to good to be true... - usłyszał cichy, całkiem rytmiczny i przyjemny dla ucha pomruk. - Can't take my eyes off of you...
Rumieniec Remusa pogłębił się i sięgnął szyi.
Wiedział. Oczywiście, że wiedział. Ale teraz to już nie miało najmniejszego znaczenia.
Zaczęli kołysać się delikatnie w rytm muzyki grającej tylko w ich głowach, wpatrzeni w oczy naprzeciw. Tylko oni dwaj, świat zewnętrzny stracił na znaczeniu.
Tylko oni, ich splatające się oddechy i przytulone ciała. Dla Remusa ta chwila moglaby trwać wiecznie.
- Wesołych Świąt Luniaczku - wyszeptał Black i nachylił twarz odrobinę. Gorące, miękkie wargi naparły na jego własne... Na krótką chwilę, krótszą niż uderzenie serca.
Świat Remusa się zatrzymał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro