4. Gdziekolwiek będziesz, będę tam ja...
Rozdział sprawdzony przez betę fine-by-me
Miałam dzisiaj pierwszy raz usuwanego zęba i o ile sam zabieg właściwie był bezbolesny i ekspresowy, bo na fotelu spędziłam coś około 15 minut, to schody zaczęły się jak już znieczulenie przestało działać.
Idę po przeciwbólowe i jogurcik pitny... :/
Pozdrawiam i miłego czytana!
PS. Zachęcam do komentowania :)
Noemi:)
***
– Nie chodzi o to, że z tobą... – Młodszy westchnął. – Tylko tutaj. Chcę mieszkać w NY i pojechać do tej słoneczniejszej części Kalifornii, zrobić sobie głupie zdjęcie przy napisie Hollywood. Zagrać w pokera w Las Vegas i kiedyś chciałbym zobaczyć więcej niż tylko sąsiednie miasto. Może nawet znaleźć moich kuzynów od strony matki, którzy mieszkają gdzieś we wschodniej Europie. Nie chcę ugrzęznąć tutaj. Nie zrozum mnie źle: kocham to miasteczko i to jest mój dom, do którego zawsze będę wracać, ale chcę czegoś więcej. – Stiles starał się wytłumaczyć to tak, żeby Derek mógł spojrzeć na całą sprawę z jego perspektywy. – Każdy z was już ma coś takiego, a ja jestem przy was tylko słabym, głupim człowiekiem, widać to nawet po tej sytuacji... Pewnie dlatego usunęła mi wspomnienia, bo tobie nie dała rady..
Derek nie mógł już słuchać, jak chłopak źle o sobie mówi, dlatego nie zastanawiając się nad konsekwencjami, pochylił się i przycisnął usta do rozchylonych i kusząco zaczerwienionych ust Stiinskiego. Początkowo chłopak był dosyć wystraszony i sparaliżowany, ale Derek nie ustępował i w końcu nastolatek ze zduszonym jękiem oddał pocałunek.
Gdzieś na obrzeżach umysłu Stilesa pojawiło się pytanie o to co, do cholery, właśnie się działo i dlaczego? Jednak nie zamierzał protestować, tylko korzystać póki mógł. Ręce Dereka mocno przylgnęły do jego bioder, trochę tak, jakby za wszelką cenę chciał zatrzymać go jak najbliżej. Jak dla Stilesa to nawet odrobinę za mocno i był pewien, że zostaną mu tam siniaki. Jęknął cicho w usta wilkołaka i ten ostatni raz przesunął językiem po jego dolnej wardze, by odsunąć się odrobinę. Na tyle, by móc spojrzeć starszemu w oczy i spróbować rozszyfrować, co właśnie się stało...
– Co to było?! – zapytał nienaturalnie piskliwym głosem.
– Skuteczny sposób na uciszenie cię na chwilę – oznajmił Derek z lekkim uśmiechem i ponownie musnął wargi nastolatka, tym razem subtelniej i delikatniej. – Już? Przestaniesz na mnie wrzeszczeć?
Stilinski zastanawiał się, czy Derek odkrył jego żałosne uczucia i teraz się z niego naśmiewał, bo nie widział zbytnio innego wytłumaczenia. Czuł się okropnie zażenowany i rozgoryczony... czego on tak właściwie się spodziewał? Przez to wszystko ponownie zrobiło mu się niedobrze i momentalnie pochylił się nad wanną. Tylko że nie miał już nic w żołądku, a suche torsję są bolesne i męczące. Zanim się zorientował, wilkołak ponownie umieścił ręce pod jego przydużą koszulką. Stiles poczuł, jak część bólu odpływa z jego ciała, uścisk w klatce piersiowej się zmniejszył, a oddech wyrównał. Zamknął oczy i parokrotnie mocno nabrał powietrza do płuc.
– Trzymam cię – powiedział pewnie Derek i podał mu szczoteczkę do zębów z nałożoną już pastą.
Chwilę później Stilinski nie miał już wrażenia, że zaraz zemdleję, a intensywny zapach mięty odrobinę otrzeźwił jego skołowany mózg. Niepewnie odwrócił się przodem do bruneta, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, odezwał się Derek.
– Może chcesz wyjść już z tej łazienki? – Stiles kiwnął głową i powoli skierował się w stronę wyjścia. Gdy w końcu dotarł do łóżka, opadł na nie z widoczną ulgą. Jakąś minutę później ze zdziwieniem poczuł, że Derek usadawia się na materacu obok niego.
– Stiles? Musisz się napić wody albo czegokolwiek, bo się odwodnisz... – Chłopak otworzył oczy i pierwszym, co zobaczył, była ręka z jakimś sokiem wyciągnięta w jego kierunku. Sięgnął po niego bez słowa i wziął kilka małych łyków, nie chcąc zbytnio obciążać żołądka. Odstawił kubek na szafkę i zerknął na wilkołaka, który jak gdyby nigdy nic opierał się plecami o poduszki i przyglądał mu się z widocznym zaciekawieniem.
– Chyba musimy pogadać... – stwierdził cicho młodszy. Hale potwierdził skinieniem głowy, ale niczego nie zaczął tłumaczyć, a Stilinski nie należał do cierpliwych osób. – Zamierzasz coś dzisiaj powiedzieć?! – warknął cicho Stiles, a brunet uśmiechnął się nieznacznie. – No i z czego się cieszysz?! Ponabijałeś się trochę ze słabego człowieczka? O patrzcie: jestem groźny, zły wilk i dla rozrywki może pobawię się dzisiaj trochę uczuciami biednego chorego Stilesa?! Dam mu odrobinę uwagi i zainteresowania, a potem będę miał się z czego pośmiać! – Zdecydowanie Stilinski chciałby dodać jeszcze coś do długiej listy oskarżeń, ale ciepłe i cholernie stanowcze wargi wilkołaka mu to uniemożliwiły, bo nie dało się jednocześnie mówić i całować. Chociaż Stiles naprawdę chciał być silny, by móc odepchnąć Dereka, zamiast tego przyciągnął go bliżej. Miał wrażanie jakiegoś cholernego deja vu...
– Skończyłeś? – zapytał Hale zduszonym głosem, bo jak się okazało mimo wszystko wilkołaki też potrzebowały tlenu do życia. Stilinski tylko na niego patrzył z rozszerzonymi, czarnymi źrenicami. – Nie bawię się. Nigdy nie zniżyłbym się do takiego poziomu, żeby igrać z czyimiś uczuciami... Nie, bo kiedyś ktoś zrobił to mnie i potem uśmiercił prawie całą moją rodzinę...
Stilinski wzdrygnął się na wspomnienie Kate.
– To, co to było, Derek? Co się dzieje od kilku tygodni? – szepnął słabo, bo całą energię zużył na poskromienie wypływającej na powierzchnie nadziei.
– Chcesz wiedzieć, co się wydarzyło po tym naszym spotkaniu z czarownicami? – Stiles energicznie przytaknął.
– Możesz też wytłumaczyć swoje późniejsze i dzisiejsze zachowanie? – dodał niepewnie, bo jednocześnie chciał i bał się tych odpowiedzi. Hale uniusł brwi, nie rozumiejąc do końca, o co chodzi młodszemu. – Wiem, że już jakiś czas nie rzucasz mną o ściany ani nie grozisz bolesną śmiercią, ale jednak to, co działo się przez te półtora miesiąca podchodzi już pod lekką obsesję na punkcie bezpieczeństwa i ochrony. Tak w skrócie to zachowujesz się bardzo podobnie do mojego ojca, a nawet gorzej, bo nawet on mnie tak nie pilnuje...
– Stiles... – westchnął starszy, bo nie wiedział, jak zdoła dobrnąć do końca opowieści, jeżeli ten chłopak będzie zarzucał go na każdym kroku milionem pytań. – Powoli i po kolei, ale ogranicz swoje przerywniki, co? Obiecuję, że jak skończę to mniej więcej wszystko będzie jasne.
– Mniej czy więcej? – prychnął Stiles, a złośliwe ogniki migneły w jego ślepiach. Derek uniusł spojrzenie do góry, błagając sufit o wsparcie. – Dobra, dobra. Morda na kłódkę – zaśmiał się młodszy, a Hale po chwili do niego dołączył, bo docenia nietypowe poczucie humoru swojej kotwicy... niczego nieświadomej kotwicy, która aktualnie nie miała pojęcia, że ma w rękach los wilkołaka i jedną decyzją może zdecydować o całym jego dalszym życiu. Ta... nic wielkiego.
– Zacznę może od tego, że nie zamierzam trzymać cię w zamknięciu całe życie. Pójdziesz na swoje wymarzone studia, odwiedzisz każde miejsce na świecie, które tylko będziesz chciał...
– Gdzie haczyk? – Derek westchnął cierpiętniczo, bo to było oczywiste, że Stiles nie wytrzyma nawet pięciu minut bez gadania. Popatrzył na chłopaka znacząco, a ten mimowolnie nieznacznie się zarumienił.
– Tym haczykiem jestem ja – powiedział pozornie lekkim tonem.
– Co?! – Głos chłopaka był piskliwy i słychać w nim zdezorientowanie i szok.
– Tak. Gdziekolwiek będziesz, zawsze będziesz miał mnie obok. Nie przerywaj mi teraz, na miłość boską, Stiles, ani się waż odzywać! – powiedział Hale głośniej i bardziej stanowczo. – Jeśli nie powiem tego teraz, to na następną okazję trochę sobie poczekasz... – Wziął uspakajający oddech i jeszcze jeden dla pewności.
– Każdy wilkołak ma takie coś, co trzyma go przy zdrowych zmysłach. Zapewnia równowagę pomiędzy wilczą i ludzką stroną, tak zwaną kotwicę. Na początku może być nią jakieś zastępstwo, tymczasowy zamiennik: dla Scotta była to wasza przyjaźń i poczucie odpowiedzialności za wszystkich dookoła, dla Isaaca uczucie bezpieczeństwa, a dla mnie gniew. To dziwne, ale to właśnie wściekłość powstrzymywała mnie przed całkowitą utratą kontroli i poddaniem się pragnieniom mojego wilka, który chciał przelewu krwi za śmierć mojej rodziny. Problem w tym, że z czasem te zamienniki przestają wystarczać, ale niektórym wilkołakom udaje się znaleźć inne substytuty, albo rodzą im się dzieci i to one zostają ich kotwicami. Jednak jest też czasami tak, że znajdujemy tę prawdziwą kotwicę, która wystarcza nam do kończą życia i nie potrzeba szukać niczego więcej. Wystarczy nam dotyk, bądź jedno słowo od tej osoby, by całkowicie spacyfikować naszego wilka. Tej więzi nie da się przerwać, zostaje nawet po śmierci. – Stiles wpatrywał się w niego przerażony. – Ja ją znalazłem.
– To dlaczego nie jesteś z nią, tylko mnie pilnujesz? – Brunet miał ochotę walnąć parę razy czołem w ścianę, bo nie sądził, że przetrwa, jeśli Stiles jeszcze raz mu przerwie.
– Właśnie dlatego, bo to ty jesteś moją kotwicą. – Czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony młodszego chłopaka, ale ten jakby się zawiesił. – Odkryłem to przez zaklęcie, które wtedy na nas rzuciły wiedźmy. W sumie to mogłem domyślić się wcześniej, bo były pewne sygnały... ale trochę się przed tym broniłem, nie dopuszczając do siebie myśli, że moją kotwicą może być...
– Ktoś taki beznadziejny jak ja? – zapytał z bólem chłopak i Derek był pewien, że nie chciał słyszeć takiego głosu u Stilinskiego już nigdy więcej.
– Że moją kotwicą może być inny mężczyzna, Stiles. A o ile się orientuję to jesteś facetem – rzekł twardo, cały czas patrząc szatynowi w oczy. – Nie chciałem mówić tego tak prosto z mostu, bo różnie między nami bywało. Chciałem cię najpierw jakoś przyzwyczaić do mojej obecności w twoim życiu. Jak widać nawet to nieszczególnie mi wyszło... Skoro mi nie ufasz i myślisz, że mógłbym się zabawić twoim kosztem.
– To nie do końca tak... ja po prostu nie widziałem innego wytłumaczenia tego, czemu robisz to wszystko dla kogoś takiego bezwartościowego i słabego. Nie chciałem was więcej narażać ani osłabiać, dlatego chciałem się wynieść gdzieś daleko, żeby ewentualne zagrożenie nie mogło sobie po raz kolejny zrobić ze mnie idealnej ofiary czy przynęty.
– Jesteś naszym słabym punktem nie dlatego, że nie jesteś wystarczająco silny czy odważny. Jesteś najważniejszą osobą na świecie dla mnie, a Scott czy Isaac traktują cię jak młodszego brata. Jesteś naszą piętą achillesową nie przez to, że jesteś człowiekiem, tylko dlatego, że dzięki tobie my zachowujemy resztki własnego człowieczeństwa.
Stiles wpatrywał się w niego bez słowa, chyba pierwszy raz odebrało mu mowę. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie dla kogoś tak ważny. Już na pewno nie sądził, że Derek odwzajemni jego uczucia... Jednak czasami to, co niemożliwe, było na wyciągnięcie ręki. Skoro tak to Stilinski zamierzał wziąć sobie to, co chce. Tym razem to on, jako pierwszy, przesunął się bliżej bruneta i złączył razem ich usta. Bo mógł. A skoro tak, to nie sądził, że był coś ważniejszego w tym momencie. Wspiął się na kolana starszego, wczepiając palce we włosy Dereka, tak jakby chciał się upewnić, że żadna siła go od niego nie oderwie. Kiedy na biodrach pod koszulką poczuł zaciskające się bardzo ciepłe dłonie pomyślał, że mógł jęczeć tylko od tego, ale ostatkiem samokontroli powstrzymał się, chociaż na kilka sekund, czekając na to, co zrobi Derek. No i się doczekał, wilkołak zacisnął ostrożnie zęby na szyi Stilesa, ale kiedy tylko poczuł pierwszą kroplę krwi na języku, wycofał zęby, w zamian zasysając ugryzienie, cały czas w myślach powtarzając tyko jedno słowo: mójmójmójmój.
Młodszy nie panował dłużej nad dźwiękami wydostającymi się z jego ust. Przysunął się bliżej, zaplatając nogi za plecami wilkołaka. Będąc w takiej pozycji nawet przez dwie pary spodni mógł poczuć, jak bardzo to, co robili, działa na starszego. Zresztą on sam nie był wcale w lepszym stanie. Zaczął wiercić się niecierpliwie na kolanach bruneta, mając najzwyczajniej ochotę pozbyć się wszystkich ubrań w jednej sekundzie. I kiedy jego ręce prawie znajdowały pod koszulką Dereka, ten odsunął się od niego kilka centymetrów, łapiąc ciężko powietrze.
– Nie w ten sposób, Stiles. Jeszcze nie wiesz wszystkiego.
– To naprawdę nie może poczekać? Chociaż godzinę? Wiesz, że po takim wyznaniu najbardziej pasuje nasz pierwszy seks?
– Tak właściwie to byłby nasz trzeci raz... – odparł Hale z lekkim bólem w głosie.
– Co proszę?! – wrzasnął młodszy. – Możesz mi to jakoś wytłumaczyć?
– Wtedy jak wypiliśmy tą herbatę u czarownic, okazało się, że coś w niej było – zaczął, poprawiając sobie chłopaka na kolanach, tak żeby im obu było wygodnie. Ostrożnie splótł razem ich dłonie. – Obudziliśmy się w moim mieszkaniu i coś nas strasznie ciągnęło do siebie. Żaden z nas nie mógł się opanować, do tego ja bez przerwy przybierałem beta formę... No ale i tak ze sobą spaliśmy. Dwa razy. Za pierwszym nawet nie dotarliśmy do sypialni i musiał nam wystarczyć dywan w salonie, który później musiałem wyrzucić, bo przez pazury zrobiłem z niego wstążki... Za drugim było już trochę spokojniej, ale nadal ledwo nad sobą panowałem. Trochę cię pogryzłem i ze dwa razy zarysowałem pazurami.
– Jakim cudem nie zostały na mnie żadne ślady? – Młodszy zmarszczył brwi w dezorientacji.
–Ta wiedźma wszystko zaleczyła i usunęła ci wspomnienia, to miała być kara dla mnie za ubliżanie jej – powiedział Derek, zamykając oczy, bo wyrzuty sumienia zjadały go od środka.
– Nie wierze, że tak długo nawet nie zająknąłeś się na ten temat. – Sarknął zawiedziony Stiliński. Nie miał wątpliwości co do tego, że Hale mówił prawdę. Wiedział, że starszy nie oszukiwałby go w tak ważnej sprawie. Jednak z żalem pomyślał o tak dużej ilości zmarnowanego czasu. – Czy ty wiesz, że gdybyś od razu mi to powiedział, to mielibyśmy już setny raz za sobą?
– Tak, ale teraz wiesz już, że nie jesteśmy ze sobą tylko dla pieprzenia. To coś więcej, bo chociaż seks jest fantastyczny, to jednak lubię z tobą być, na codzień. Pomimo że połowę tego czasu fukasz i prychasz na mnie obrażony.
– Też lubię z tobą być, nawet nauczyłem się rozpoznawać twój nastrój po samym ułożeniu brwi...
– Co proszę? – Derek roześmiał się tak głośno i beztrosko, że Stiles był absolutnie zauroczony tym nowym, radośniejszym i zrelaksowanym wilczkiem.
– Tak się zastanawiam... skoro to będzie nasz trzeci raz to może tym razem będę... topem – zapytał raczej w żartach, ale kiedy zauważył nieznaczny rumieniec wypływający na policzki starszego, nie potrafił powstrzymać się przed zadaniem kolejnego pytania. – Mógłbyś mi zresztą coś więcej opowiedzieć o tych poprzednich, skoro ich nie pamiętam?
– Może potem. Nadal liczę na to, że znajdę sposób, żebyś sobie przypomniał – mruknął Derek wprost do ucha młodszego. – Jedyne co musisz na razie wiedzieć, to że mamy remis w tej kwestii. Za pierwszym razem działanie zaklęcia było zbyt silne, żebym mógł bez obawy o twoje życie zrobić cokolwiek. Dlatego to ty kontrolowałeś całą sytuację...
– No nie wierzę – wymamrotał Stiles. Jednak kiedy Hale pozbył się jego ubrań i bez najmniejszego skrępowania zaczął delikatnie i z uwagą pieścić jego ciało rękami, ustami i językiem, uwierzył mu we wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro