2. Na Czarownicy urok, Stiles zapomniał!
Rozdział sprawdzony przez betę :)
***
Kolejny dzień był raczej niezbyt miłą niespodzianką dla Dereka. Obudził się sam, bez Stilesa, i zastanawiał się, czy noc była tylko jakąś dziwną halucynacją. Mógł jednakże wyczuć mrowienie w kroczu i zapach Stilinskiego na sobie. Stwierdził, że jednak to nie był sen. Zastanawiał się w takim razie, gdzie, do cholery, podziewał się Stiles. Może przestraszył się tego, co zrobili, ale brunet wyraźnie pamiętał wyznanie młodszego, w którym nie wyczuł kłamstwa. Miał pewność, że szatyn naprawdę się w nim zakochał. Może przez to zaklęcie wszystko było bardziej nagłe i ostre, ale jednak przyjemne dla nich obu. Derek nigdy niczego bardziej nie pragnął rniż tego, żeby Stilinski został z nim. Powinien się przyzwyczaić, że w jego życiu nic nie jest łatwe i bezproblemowe. Mocno nabrał do płuc powietrza i ze zgrozą uświadomił sobie, że wyczuł zapach tej starej wiedźmy. Zerwał się jak poparzony, nawet nie kłopocząc się zakładaniem czegokolwiek, i wybiegł do kuchni, gdzie ujrzał czarownicę pochylającą się nad Stilesem. Oczy młodszego były puste i całkowicie pozbawione tak charakterystycznego blasku ciekawości, dociekliwości, i czegoś, co ukazywało się tylko w brązowych tęczówkach Stilinskiego.
– Co mu zrobiłaś?! – warknął na kobietę i miał bardzo wielką ochotę na wyrwanie jej krtani zębami tylko po to, żeby zetrzeć z jej twarzy zadowolony, przepełniony chorą satysfakcją uśmieszek. – Odpowiadaj!
– Zabrałam coś dla siebie... Coś, co ma dla ciebie dużą wartość – powiedziała kobieta śpiewnym, prześmiewczym tonem, uśmiechając się przy tym promiennie.
Hale zaatakował, ale wiedźma momentalnie przyłożyła nóż do gardła nastolatka, a ten nawet się nie wzdrygnął. Cały czas patrzył się w jeden punkt. Brunet podniósł ręce do góry w geście kapitulacji, bo nie było dla niego ważniejszej rzeczy niż bezpieczeństwo młodszego chłopaka.
– Dlaczego jest taki, jakby spał? Tylko że z otwartymi oczami? – dopytywał. – Błagam, zostaw go w spokoju, to ja wczoraj byłem tym złym, pamiętasz? Dlaczego mścisz się na nim?
– Ależ nie, to dotknie ciebie, bo ty będziesz pamiętał. On ocknie się z transu i będzie zastanawiał się, jakim cudem znalazł się w twoim domu... Zabrałam mu wszystkie ślady twojej obecności. Zaleczyłam ugryzienia i ślady pazurów, zagoiłam każde nawet najmniejsze twoje oznaczenie. Ziołami zamaskowałam twój zapach. Przede wszystkim zabrałam wszystkie wspomnienia związane z ubiegłą nocą. Nic z tego, co się wydarzyło kilka godzin temu, nie będzie dostępne dla niego. Może to nauczy cię, że nie jestem tylko niedołężną staruszką. – Derek patrzył na kobietę z czystym przerażeniem.
Zaledwie wczoraj otrzymał od losu najlepszy prezent w życiu, by z blaskiem poranka ta stara pokraka mu go zabrała. Nie, to chyba tylko jakiś pokręcony koszmar. Obudzi się obok partnera i wszystko będzie w porządku: zjedzą razem śniadanie, przedyskutują swoją sytuację i zostaną jedną z tych obrzydliwie nieznośnych par, a resztę watahy będzie mdliło na widok ich promieniującego szczęścia.
Czarownica wybuchła szyderczym śmiechem, a Derek wrócił do rzeczywistości. Teraz wiedział, że po raz kolejny dostał baty od życia. Możliwość bycia przez chwilę ze Stilesem, żeby od razu to stracić. Domyślał się, dlaczego wiedźma to zrobiła: chciała pokazać mu, co mógł mieć, gdyby tylko żył z nią w zgodzie. Zrównała wilkołaka z błotem, udowadniając, że nie jest nic wart nawet jako partner. Nie potrafiąc zapewnić bezpieczeństwa i ochrony człowiekowi, który jest dla niego wszystkim, bez którego całe życie Dereka stawało się bezbarwne.
– Dlaczego? – zapytał żałośnie. – Nie mogę go stracić. Zrobię wszystko, ale nie zabieraj mi go.
– Oj, wilczku – prychnęła znudzona czarownica. – Nie tracisz go, on nadal coś do ciebie czuje. Będziesz tylko musiał w jakiś sposób udowodnić mu, że ty do niego też. Nie sądzę, żeby było to proste, biorąc pod uwagę to, jak go do tej pory traktowałeś i jego niską, wręcz zerową samoocenę. Myślę, że czeka cię sporo ciężkiej pracy... Jednak nigdy nie oddam mu tych wspomnień, to moja zapłata za wszystkie twoje obelgi pod adresem mojej rasy.
– Nie rób tego... – błagał brunet.
– Podaj mi jeden powód, dlaczego mam odmówić sobie odrobiny rozrywki. – Czarownica przyjęła pozę dobrotliwej staruszki.
– Bo to będzie boleć również jego, świadomość, że został okradziony z najważniejszej decyzji w życiu. Na pewno chciałby pamiętać to, co się wczoraj stało. Zbierz wspomnienia mi, ale oddaj te jego.
– Hmm. – Zamyśliła się. – Nadal nie, ale jeśli tak ładnie prosisz. Jednak warunek niezbędny, by odzyskać jego pamięć, zachowam dla siebie. Kto wie, może kiedyś ci się poszczęści i uda ci się to dla niego zrobić.
– To nie jest żadna wskazówka! Jak mogę mu pomóc, nie wiedząc dosłownie nic? – Brunet był przerażony, ale też zdeterminowany, by uzyskać jakąkolwiek odpowiedź.
– Cóż... Krew z krwi to jedyna droga do wspomnień twojego partnera. Pamiętaj, tylko w waszej krwi jest odpowiedź. – Wilkołak kompletnie nic z tego nie rozumiał, ale zanim zdążył zadać kolejne pytanie, czarownica znikła, zostawiając po sobie tylko echo rozbawionego śmiechu odbijającego się od ścian loftu.
– Derek? – Głos Stilesa był cichy i przerażony. – Co się stało? Przecież byliśmy u tej czarownicy i ona... skąd my tutaj? – pytał nieskładnie nastolatek. Hale klęknął ostrożnie przy nim i starał się złapać jego rozbiegane spojrzenie. Mógł dostrzec uczucie, ale było ono raczej echem tego, co widział poprzedniego wieczoru. Załamał ręce, zastanawiając się, co robić teraz? Jak miał się zachowywać wobec Stilesa, na co mógł sobie pozwolić? Co w ogóle mógł mu powiedzieć?
– Stiles, dużo się działo, ale to raczej nie jest zbyt dobra pora na wyjaśnienia. – Westchnął i klepnął na podłogę ze zmęczenia i przytłaczających go emocji. Czuł się taki słaby i bezsilny, wszystko, co miało jakiekolwiek znaczenie wcześniej, teraz schodziło dla niego na dalszy plan. Priorytetem był dla niego Stiles. Z całych sił zacisnął dłonie w pięści i obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby rozwikłać zagadkę czarownicy i przywrócić wspomnienia partnerowi.
– Rozumiem, że mam się wynosić? – zapytał nastolatek drżącym głosem.
– Nie, tak właściwie to masz się wprowadzić na stałe. – Stwierdzenie, że szok o mało nie zabił Stilinskiego, byłoby jak najbardziej prawdziwe...
***
Minął tydzień, odkąd Stiles stracił wspomnienia, już siedem dni był w domu wilkołaka. Nie zanosiło się na to, żeby Derek kiedykolwiek pozwolił mu na opuszczenie loftu... Cóż, to bardzo niefortunne, bo Stilinski za dwa miesiące rozpoczynał naukę na Uniwersytecie Columbia, studia związane z pracą społeczną. Przeprowadzka do Nowego Jorku była dla niego dziecięcym marzeniem, które miał nadzieję spełnić. Chciałby chociaż przez jakiś czas mieszkać w mieście, które nigdy nie śpi. Wszystko było dopracowane: akademik i transport, odnalazł nawet jakiś dalekich kuzynów ze strony ojca. Peter poznał go z jedną z tamtejszych watah, żeby miała go pod swoją opieką. Nadnaturalne istoty były wszędzie i trzeba pamiętać, że Stiles działał na nie jak magnes na. Jeśli jakiś stwór znajdował się w pobliżu, to na dziewięćdziesiąt dziewięć procent Stilinski go spotka.
Teraz jednak to wszystko zdawało się być nieistotne, odkąd Derek odmówił wypuszczenia go z domu. Stiles wielokrotnie próbował dowiedzieć się od niego, co stało się po ich starciu z czarownicami, bo ostatnie co pamiętał, to ta dziwna herbatka. Musiało w niej coś być, może był chory, a na Dereka nie zadziałało? Albo Derek, chroniąc ich, zabił jedną wiedźmę, a druga się mści? Jeśli tak faktycznie było, to przy skłonności wilkołaka do wyrzutów sumienia i obwiniania się o wszystko Stiles był w stanie zrozumieć jego obsesję na punkcie zapewnienia mu stosownej ochrony. Tego przedpołudnia Derek przynajmniej pozwolił mu się spotkać z ojcem, to już pewnego rodzaju sukces. Szeryf był dosyć zdeterminowany do spotkania z synem. Groził, że jeśli Hale go nie wpuści, to wpakuje w niego cały magazynek naboi. Pod naporem takich subtelnych argumentów Derek odpuścił i pozwolił się im zobaczyć. Później jeszcze zażyczył sobie rozmowy ze starszym Stilinskim na osobności. Szeryf wypadł z tej pogawędki jak oparzony i zmieniał kolory na twarzy tak często jak światła dyskotekowe. Stiles bał się, że to jakiś szok albo początek zawału. Ojciec szybko do niego podszedł, przytulił i szepnął na ucho.
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale myślę, że na razie będzie lepiej, jak tu zostaniesz. – Stiles był w ciężkim szoku. – I nigdy nie miałem nic przeciwko temu, że oglądasz się nie tylko za dziewczynami. – Nastolatek zarumienił się jak dorodny pomidor, bo nie rozumiał, dlaczego jego staruszek akurat teraz o tym wspomniał. Czyżby Derek zorientował się w jego żałosnych uczuciach?! Albo, co gorsza, czarownica wykorzystała to w jakiś sposób? Stiles był przerażony i nie miał pojęcia, jak teraz spojrzy Derekowi w oczy. – Można powiedzieć, że aktualnie doprowadzasz go do szału przez to, że niczego nie pamiętasz. Nic na siłę, synu, ale pamiętaj, że mimo tego, że jest wilkołakiem, to Hale czuje jak każdy inny człowiek.
– Panie szeryfie. – Odchrząknął Hale za ich plecami. – Nie spieszył się pan gdzieś? – Uniósł pytająco brwi i spoglądał z lekkim zakłopotaniem od Stilesa do jego ojca.
– Okay, już idę – westchnął starszy Stilinski. – Młody, zdradzę ci sekret, że ten twój wilkołak, warcząc i grożąc na każdym kroku, tylko się przed tobą broni. Taki system ochronny.
– Dosyć – warknął ostro Derek i dosłownie wyrzucił Johna za drzwi. Odwrócił się i wpadadł prosto na Stilesa.
– Możesz mi powiedzieć, o co, do cholery, chodziło mojemu ojcu? – syknął sfrustrowany nastolatek. Miał dosyć tego, że wszyscy oprócz niego coś wiedzą.
– Coś się stało, ale czarownica zabrała ci te wspomnienia... Próbuje znaleźć sposób na to, żebyś je odzyskał, ale jak na razie jestem w kropce. Pytałem Deatona, ale on też nie wie jak pomóc.
– Cóż, to dosyć nieoczekiwane. – Młodszy westchnął. Skoro Derek był na tyle zdesperowany, żeby zwrócić się o pomoc do emisariusza, to znaczy, że było bardzo źle. – A możesz mi powiedzieć, co mi zabrała? – Wilkołak wyraźnie się spiął.
– Kilka godzin... po wypiciu tych herbatek straciliśmy przytomność, a później ocknęliśmy się już u mnie w domu – oznajmił dosyć niepewnie, co było tak różne od codziennego aroganckiego Dereka, że Stiles miał wrażenie, że patrzy na zupełnie obcą istotę. Ta pewna nieśmiałość i obawa dostrzegalna w całej postawie wilkołaka sprawiała, że Stiles miał ochotę go przytulić i powiedzieć, że jakoś sobie z tym poradzą, bo co tak ważnego mogło zdarzyć się w zaledwie kilka godzin? Bał się tylko, że jeśli spróbuje przekroczyć przestrzeń osobistą Dereka i to, co powiedział jego ojciec, doprowadzi do zdemaskowania jego uczuć względem starszego. Mimo to zaryzykował i podszedł o krok, niepewnie dotykając ramienia bruneta. Derek przyglądał mu się chwilę ze zmarszczonymi brwiami, tak jakby zastanawiał się nad czymś intensywnie. Codzienna maska opadła, ukazując całkowicie załamanego chłopaka. Wydawał się być znacznie młodszy i kruchy, a Stiles aż zachłysnął się powietrzem z wrażenia. Derek obdarzył go wyjątkowym zaufaniem, pozwalając mu zobaczyć swoją wrażliwszą stronę, tę, która podatna jest na zranienie. Dlatego spychając wszystkie obawy i wątpliwości w kąt umysłu, objął wilkołaka. Ten rozluźnił się pod wpływem dotyku i wcale nie tak subtelnie, jak mu się zapewne wydawało, zaciągnął się zapachem Stilinskiego.
– Zostaniesz? – zapytał ledwo słyszalnie brunet.
– Zostanę. – Świat może poczekać, bo jakimś cudem Derek Hale przytulał jego – Stilesa Stilinskiego, tak jakby był dla niego kimś ważnym, tak jakby był niezbędny do tego, aby wilkołak przetrwał. – Co robimy wieczorem, wataha wbija na chatę?
– Umm, nie. Chciałbym na chwilę odciąć się od świata... – Stiles przyjrzał mu się z niepokojem. Chciał się odsunąć i pozwolić starszemu na tak rzadką chwilę odprężenia. Derek szybko zatrzymał go w miejscu. – Myślisz, że mógłbyś... – Nie dokończył, ale nastolatek i tak domyślił się, o co Hale chciał zapytać.
– Będzie ci przeszkadzać, jak będę czytać? – Stiles musiał czymś zająć oczy i ręce, bo inaczej nie oderwałby ich od wilkołaka nawet na chwilę.
– Nie, ale możesz czytać na głos? – Stiles był zdziwiony, ale posłusznie przytaknął. Podniósł książkę z komody, gdzie przed przyjściem szeryfa ją odłożył.
– Salon i kanapa? – zapytał z nadzieją, a Derek pokręcił przecząco głową.
Kwadrans później znajdowali się już w królestwie wilkołaka. Brunet siedział na łóżku, głowę opierając o stos poduszek. Z zamkniętymi oczami czekał na to, co zrobi Stiles. Nastolatek zajął miejsce tuż obok niego i odrobinę przytłaczające było dla Dereka bycie z niczego nieświadomym Stilinskim w miejscu pełnym żywych obrazów sprzed tygodnia. Dlatego zdusił w sobie chęć sięgnięcia do młodszego i objęcia go. To i tak dużo, że zgodził się z nim posiedzieć, zaakceptował jego twarz bez codziennej maski. Stiles z kolei wziął pierwszy niepewny oddech i zaczął czytać lekko drżącym głosem. Z każdą przeczytaną stroną relaksował się coraz bardziej, zapominając o całym zewnętrznym świecie, a do rzeczywistości wrócił za sprawą nagłego dotyku na ramieniu. Podniósł wzrok i dopiero wtedy zorientował się, że wilkołak zasnął, a on sam robił za jego poduszkę. Właściwie nie miał nic przeciwko, ale nie wiedział, co powie Derek, kiedy się ocknie, dlatego starał się bardzo delikatnie uwolnić i ewakuować do swojego pokoju. Niestety wyczulone zmysły Dereka mu tego nie ułatwiały. Wilkołak od razu wyczuł ruch i na wpół przytomnie objął nastolatka ramieniem, przytulając się do jego pleców i zmuszając go do zostania w miejscu. Skoro tak, to Stiles nie zamierzał się z nim siłować. Stwierdził nawet, że całkowicie odpowiadało mu to przymusowe zatrzymanie i że nie miałby nic przeciwko, gdyby starszy zatrzymywał go tak codziennie.
Reszta mogła iść w cholerę na kilka godzin, bo Stiles miał przy sobie wszystko, co niezbędne mu do szaleńczej produkcji endorfiny w organizmie. Ciepły oddech wilkołaka owiewał szyję nastolatka, a później pojawiły się tam jeszcze usta w delikatnym pocałunku. Stilinski był pewien, że Derek miał jakiś bardzo realistyczny sen...
– Śpij, Stiles. – I wszystkie teorie nastolatka zginęły tragiczną śmiercią, za to do życia obudziły się ogromne pokłady nadziei. – Śpij.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro