Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~3~

Ogier wesoło podskakiwał na padoku, przy którym stali mężczyźni. Jeden, wyraźnie zamyślony wpatrywał się w niesamowite nogi gniadosza, których umięśnienie było zdecydowanie zbyt duże jak na tak młodego konia, który jeszcze nigdy w życiu nie biegał na torze. Jednakże najbardziej zapatrzonym w konia był stojący, wysoki i młody brunet, właściciel ogiera, Luke Tervor.

- Niesamowity, perfekcyjny nawet bez wyrobionych mięśni.

- Ciebie coś chyba boli, patrz na jego nogi. On musiał już biegać do cholery - oburzył się mężczyzna w kapeluszu.

- Dobra, dobra. Już za pięć miesięcy okaże się jak biega i dopiero wtedy będzie wiadomo, czy jest materiałem na wyścigi - powiedział wesoło ciemnoskóry chłopak.

Nastolatek mający dziewiętnaście lat, trafił tu zupełnie przez przypadek, ale okazał się być osobą, która posiada bardzo dobry kontakt ze wszystkimi końmi, dlatego też został zatrudniony przez Luke'a.

~Sześć miesięcy później~

Niski blondyn, początkowy dżokej Black'a, spiął się, gdy usiadł na grzbiecie ogiera, który również napiął swoje lekko widoczne mięśnie, które wyrobiły się podczas tych wszystkich treningów, odbytych przez ostatni miesiąc. Gniadosz na chwilę obecną pokazał się z bardzo dobrej strony, jednak jest jego niezwykle straszna i niepożądana cecha. Biega po całej szerokości toru, a czasami zdarza się, że podczas zakrętów idzie po zewnętrznej barierce. Trener jak i dżokej co raz to bardziej, próbują skorygować ten błąd, lecz Pharoah nie wykazuje na razie żadnych cech współpracy.

- Dobra, jak teraz nie pójdzie po wewnętrznej stronie, to rzucam tego konia w cholerę i szukacie sobie nowego trenera - mruknął lekko posiwiały już, mężczyzna w meloniku.

Młody folblut napiął się podczas wyraźnego znaku do zagalopowania, i zaliczył bardzo dobry start, z którego idealnie wyciągnął się podczas pierwszych kroków cwału. Jego nogi stąpały bardzo rytmicznie, bez żadnych pomyłek i kombinowania. Dżokej przytrzymywał szpicrutę na łopatce młodego konia, który natychmiastowo wszedł w pierwszy zakręt i o dziwo szedł jak należy, bez żadnego zamieszania.

- Jest dobrze, jeszcze tylko trzy zakręty - powiedział sam do siebie Tervor, mając nadzieję, że nie będzie musiał szukać nowego trenera do swojej stadniny.

Prędkość, która rozwijała się na torze była co raz to szybsza, a kroki ogiera były niesamowicie szerokie. Pot spływający po jego szyi wyraźnie zamieniał się w pianę, a chrapy stały się jeszcze bardziej rozszerzone, ukazując swoje krwiste wnętrze. Oczy co chwilę błyskały białkiem, podczas gdy grzywa i ogon majestatycznie powiewały na wietrze, tworzącym się przez cwał konia. Gniadosz prędko pokonał trzeci już zakręt i w końcu zaczął być wstrzymywany.

- Masz mnie. - Fuknął trener, wchodząc na tor, na którym stał już zatrzymany ogier, opływający falami potu. - O matko, ależ on jest tłusty.
****************
Tym akcentem wracam na wattpada, nie wiem na jak długo, ale jestem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro