Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|022|


Wieści o mojej ciąży rozeszły się w błyskawicznym tempie. Żaden brukowiec nie odpuścił sobie napisania artykułu o jeszcze nienarodzonym dziecku Króla Popu. Wszystko wyszło na jaw w momencie, kiedy paparazzi zaczęli śledzić mnie i Mike'a w drodze do szpitala. Pamiętam, że jeden z tych upierdliwych dziennikarzy wtargnął do budynku i zaczął robić nam zdjęcia zaraz przy gabinecie mojego ginekologa. Dzięki naszym ochroniarzom udało nam się uratować sprawę i wyprowadzić niechcianego „gościa", jednak plotka, która nie do końca była taką plotką, rozeszła się w mgnieniu oka. Nie mieliśmy jednak zamiaru ukrywać się z niczym. Wiedzieliśmy z poprzednich wydarzeń, że dopóki media nie usłyszą tego co chcą usłyszeć, będą ciągnęli temat w nieskończoność. Zabawne w tym wszystkim było to, że co niektóre gazety, potrafiły skrytykować nas za to, że w drodze mieliśmy nieślubne dziecko. Powiedzcie, jak bardzo głupie to było? Tysiące par na świecie nie ma ślubu, a są w posiadaniu swojej szczęśliwej, małej rodzinki. Oczywiście jak już chyba każdy wie, największym hobby dziennikarzy było zatruwanie nam życia do czego prawdę mówiąc już przywykliśmy. Stwierdziliśmy, że nie będziemy przejmować się kolejną medialną szopką, tylko będziemy robić to co uważamy za właściwe. Teraz najważniejsze było nasze dziecko. Nic innego się dla nas nie liczyło.

Na koniec sierpnia, udaliśmy się w odwiedziny do moich rodziców. Po wylądowaniu w Teksasie od razu poczułam się jakbym uciekła od wszystkich problemów tego świata. Kochałam Los Angeles, jednak Austin zawsze miało specjalne miejsce w moim sercu. Czułam się tam tak bezpiecznie. Wiecie, rodzinny dom, place zabaw, na których spędziłam większą część mojego dzieciństwa oraz świadomość, że mam na wyciągnięciu ręki moich rodziców i brata robiło swoje. Przejeżdżając uliczkami mojego rodzinnego miasta, przypominałam sobie wszystkie lata spędzone w Teksasie. Aż chciało się wracać do nastoletnich wspomnień, kiedy to zaczęłam wchodzić w coraz to bardziej dorosłe życie. Pierwsze mieszkanie, pierwsza wypłata, pierwsza miłość...to wszystko działo się w tym mieście. Aż łezka w oku się kręciła.

Do domu rodziców dojechaliśmy około trzynastej. Na wejściu od razu wyściskała nas mama, która o mało co nie popłakała się na nasz widok. Bardzo cieszyła się z faktu, że zostanie babcią. Czasem miałam wrażenie, że to ona nie mogła się bardziej doczekać przyjścia na świat swojego wnuka, niż my sami. Była kochaną kobietką, która od początku do końca była dla mnie wzorem do naśladowania.
Michael i mój tata oczywiście całkowicie odizolowali się ode mnie i od mamy. Poszli do ogrodu, gdzie popadli w jakąś zaciętą konwersację. Ja postanowiłam pomóc trochę w kuchni, tak jak za dawnych lat.

- Już powoli widać brzuszek. – uśmiechnęła się mama.

- To prawda. – przejechałam po nim dłonią.

- Jestem taka szczęśliwa. – powiedziała, wyciągając z lodówki śmietanę. – Już myślałam, że nigdy się nie doczekam.

- Przestań, mamo. – oparłam się o blat. – Przecież mam dopiero dwadzieścia osiem lat. – mruknęłam i założyłam fartuszek.

- Chciałaś powiedzieć chyba, że masz aż dwadzieścia osiem lat. – wlała zawartość pojemnika do miski. – To już najwyższy czas na założenie rodziny. Pokrój ogórka. – podała mi warzywo.

- Gadanie. Moim zdaniem nie ma wyznaczonego terminu na założenie rodziny. – chwyciłam za nóż.

- Tak, ale pamiętaj, że jeżeli odkłada się to w nieskończoność, w pewnym momencie może być już za późno. – spojrzała na mnie.

- Jestem w ciąży? Jestem. Jesteś szczęśliwa? Jesteś. My tak samo, więc bez nerwów. – zaśmiałam się.

- No dobrze, opowiedz mi lepiej co u dziewczyn. – uśmiechnęła się, zmieniając temat.

- A w sumie po staremu. Judy wciąż jest z Adamem, Josh i Charlotte są świetnymi rodzicami dla Nicka. Układa się im. – wrzuciłam ogórka do miski.

- Ile ten mały już ma? – zapytała.

- Już półtora roku. – wytarłam ręce w ścierkę.

- Boże, ale ten czas szybko leci. – pokręciła głową. – Niedawno biegałyście po każdych możliwych konkursach talentów, a zaraz obydwie za dziećmi będziecie latać.

- Taka kolej rzeczy, mamo. – cmoknęłam ją w polik.

- O czym plotkujecie? – do kuchni wszedł tata z Michaelem.

- Nie twój interes. – powiedziała mama i wepchała mu w ręce półmisek z surówką. Tata zaśmiał się i poszedł zanieść naczynie do jadalni.

- Mike, możesz to zanieść? – zapytała grzecznie, biorąc w rękę dzbanek z kompotem.

- Oczywiście. – uśmiechnął się i odebrał napój od mojej mamy.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Co? – zapytała.

- Tylko nie bądź dla niego taka miła przy tacie. Zacznie być zazdrosny, że zwracasz się do swojego zięcia lepiej niż do własnego męża. – skrzyżowałam ręce na piersi, rozbawiona.

- On to sobie może być zazdrosny. – machnęła ręką. Parsknęłam śmiechem, po czym obydwie wróciłyśmy do przygotowań obiadu.

Całe popołudnie spędziliśmy bardzo miło. Nie wiecie jak bardzo cieszył mnie fakt, że moi rodzice tak bardzo pokochali Michaela. Traktowali go jak syna, dzięki czemu czuł się u nas bardzo swobodnie. Rozmawiał z moją mamą, żartował z tatą, a z bratem dogadywał się jak z najlepszym kumplem. A propos brata. James znalazł sobie dziewczynę. Mieliśmy okazję poznać ją na obiedzie. Ogólnie przemiła dziewczyna, ale kiedy zobaczyła Michaela, myślałam że zemdleje. Wgapiała się w niego tak, że aż w pewnym momencie zaczynałam być zazdrosna. To chyba ta ciąża tak na mnie wpływała, bo w normalnych okolicznościach pewnie bym się z tego śmiała. Mimo wszystko Jamie bardzo szybko przyzwyczaiła się do obecności sławnej osoby w naszym domu i po jakimś czasie zaczęła zachowywać się normalnie. Widać było na kilometr jak bardzo ciągnęło ją do mojego brata i w sumie cieszyłam się z tego. Szczęście Jamesa było dla mnie bardzo ważne, a skoro Jamie potrafiła mu je dać to stałam za nimi murem.

- A co powiecie na kieliszeczek mojej nalewki? – zapytał tata wstając z miejsca. – Ja wiem, ze dziewczyny nie chcą, ale wy chłopaki nie możecie mi odmówić. – uśmiechnął się i wyciągnął trzy kieliszki. Michael spojrzał na mnie wzrokiem, który prosił o pozwolenie. Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Był uroczy, kiedy robił tą swoją błagalną minkę. Nawet nie wiecie jak bardzo go kochałam.
Tata porozlewał swoją zabójczą nalewkę i się zaczęło. Z jednego kieliszków zrobiło się dwa, trzy, cztery, a później to już nawet przestałam liczyć. Finał obiadu był taki, że James, Michael i mój tata siedzieli pijani i opowiadali sobie jakieś durne dowcipy, które śmieszyły tylko ich. Wszystkie trzy postanowiłyśmy zostawić Panów w swoim własnym towarzystwie i poszłyśmy na spacer.

- Stęskniłam się za Austin. – uśmiechnęłam się. – Jamie, pochodzisz ze Stanów? – spojrzałam na nią.

- Urodziłam się w Singapurze. – powiedziała. – Do Stanów przeprowadziliśmy się, kiedy miałam zaledwie pięć lat. – spojrzała na mnie.

- Od początku mieszkasz w Austin? – zapytałam. Tak, robiłam wywiad środowiskowy. No ale kurde, byłam młodszą siostrą Jamesa. Chciałam dokładnie wiedzieć z kim się spotyka.

- Tak. – uśmiechnęła się. – Przepraszam za wgapianie się w twojego chłopaka. – zaśmiała się lekko. – Byłam trochę zszokowana, kiedy zobaczyłam samego Michaela Jacksona w domu mojego partnera.

- W porządku. – szturchnęłam ją żartobliwie łokciem. – To zrozumiałe.

- Co powiecie, abyśmy kupiły jakieś ciasto? – zapytała mama. – Niczego nie zdążyłam upiec, a zjadłabym coś słodkiego. – dodała.

- Pewnie, ja słodyczami na pogardzę. - zaśmiałam się i pogładziłam mój brzuszek.

Razem z mamą i Jamie, udałyśmy się do pobliskiej cukierni, gdzie kupiłyśmy trzy rodzaje jakiś dobrze wyglądających ciast. Pospacerowałyśmy jeszcze trochę, po czym postanowiłyśmy wrócić do domu. Przekraczając próg, od razu usłyszałyśmy koślawą gadkę mojego ojca, który opowiadał chłopakom jakiś dziwną anegdotkę ze swojego „szalonego" życia. Chłopaki byli jeszcze bardziej pijani, niż przed naszym wyjściem.

- Koniec tego. – powiedziała mama, zabierając im już drugą butelkę z alkoholem.

- Ej, no gdzie! – uniósł się tata, po czym pomaszerował za mamą.

Oparłam się o framugę i zaczęłam wlepiać wzrok w Michaela, który gdy tylko mnie zobaczył zaczął uśmiechać się jak nigdy. Wstał i o dziwo się nie zachwiał. Od razu pognał w moją stronę. Objął mnie w pasie i cmoknął w usta. Zmarszczyłam czoło, bo śmierdział alkoholem na kilometr.

- Kocham Cię, księżniczko. – uśmiechnął się.

- Chyba idziemy spać, co? - zapytałam, poprawiając kołnierzyk od jego czarnej koszuli.

- Mhmm. – uśmiechnął się i złapał mnie za pupę.

- Zapomnij, Jackson. – odsunęłam się. – Idziesz spać. – zaczęłam wchodzić po schodach. Michael cały czas posłusznie szedł za mną. Otwierając drzwi od mojego starego pokoju, natychmiast uderzył mnie zapach, który przypomniał mi o dawnych czasach. Uśmiechnęłam się i zapaliłam światło. W środku nic się nie zmieniło. Te same meble, ten sam kolor ścian, wszystko było w nienaruszonym stanie.

- A więc, to jest twój pokój. – mruknął Mike, zamykając drzwi. – Masz gdzieś moje plakaty?

- Nie mam. – zaśmiałam się.

- No nie mów, że do mnie nie wzdychałaś za młodu. – podszedł bliżej. – Na pewno po nocach całowałaś moje zdjęcia.

Spojrzałam na niego rozbawiona, po czym pstryknęłam go w ucho. Był to drugi raz, kiedy widziałam Michaela w stanie upojenia i z ręką na sercu muszę przyznać, że był on równie zabawny jak i za pierwszym razem.

- No wyciągnij te plakaty. – wymruczał mi na ucho, przyciągając mnie do siebie.

- Uspokój się, żadnych plakatów nie mam. – zaśmiałam się.

- Nigdy o mnie nie marzyłaś? – uniósł jedną brew.

- Oczywiście, że o tobie marzyłam. – powiedziałam. – Całe liceum za tobą szalałam.

- To może pokażesz mi jak bardzo? – uśmiechnął się, nie wyczuwając mojego sarkazmu.

- Nic Ci nie pokażę. – odsunęłam się od niego. – Kładź się i nie świruj banana. – poprawiłam koszulkę.

- Mmmm, a zrobisz mi kanapkę? – zapytał siadając na łóżko.

- Zrobię. – zaśmiałam się. – Jak przyjdę chcę Cię widzieć rozebranego w łóżku. – mruknęłam wychodząc. Zeszłam na dół, gdzie nie było praktycznie nikogo, prócz Jamesa i Jamie, którzy zasnęli przytuleni na kanapie w salonie. Uśmiechnęłam się pod nosem i nakryłam ich kocem, po czym zgasiłam telewizor. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyciągnęłam z niej masło i kilka ulubionych składników Michaela, które chciałam położyć na chleb, po czym od razu zabrałam się za przygotowania kanapek. Uporałam się z tym dość szybko, bo już zaledwie po pięciu minutach byłam w drodze na górę. Otwierając drzwi, natychmiast zobaczyłam Michaela, który leżał już w łóżku. Uśmiechnęłam się i weszłam do środka. Podałam mu kanapki i usiadłam obok.

- Robisz najlepsze kanapki na świecie. – powiedział z pełną buzią. Zaśmiałam się i pogłaskałam go po buzi.

- Jedz skarbie. – wstałam i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam jakieś stare spodenki i bluzkę. Odwróciłam się w stronę łóżka i powoli zaczęłam rozpinać koszule.

- Pomóc Ci? – zapytał Mike z zadziornym uśmieszkiem.

- Jesz? To jedz. – mruknęłam. Szybko zmieniłam moje ubrania, po czym uchyliłam okno i powędrowałam z powrotem do łózka. Odkryłam kołdrę i co zobaczyłam? Nagiego Michaela.

- Czemu się całkiem rozebrałeś? – zapytałam.

- No przecież kazałaś! – krzyknął z pełną buzie.

- Baranie, chodziło mi o rozebranie się do snu. – złapałam się za zatoki. – Majtki miałeś zostawić.

- Nie prawda. – mruknął odstawiając talerz. – Chyba wyraziłaś się jasno! „Jak przyjdę chcę Cię widzieć rozebranego w łóżku". Chciałaś to masz!

- Ostatni raz pijesz. - przewróciłam oczami i powoli położyłam się obok niego. Zgasiłam lampkę, po czym wręcz na przymus przyciągnęłam do siebie Mike'a i przytuliłam go z całej siły. Czułam jak owija swoje długie ręce wokół mojej tali i składa pocałunek ustach. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.
Byłam już na granicy snu, kiedy to poczułam jak Michael odkrywa kołdrę i delikatnie całuje mój brzuch. Podniosłam głowę, aby zobaczyć co dokładnie robi. Ten widok wylał miód na moje serce.

- Będę dla Ciebie najlepszym tatą. – powiedział, głaszcząc brzuszek. – Zrobię wszystko abyś był albo była szczęśliwa. – wtulił się.

Uśmiechnęłam się pod nosem.

- Kocham Cię, Mike. – wymruczałam, głaszcząc go po głowie.

- A ja kocham was. – uśmiechnął się. 


Hejka! Rozdział trochę luźny, aczkolwiek możecie szykować się na wielkie wydarzenia, które nastąpią już niebawem :) Myślałam, że nie wyrobie się ze wstawieniem tej części, z racji tego, że weekend spędziłam nad jeziorem ze znajomymi i nie miałam dostępu do laptopa. Mam masę zaległości w waszych pracach i zaraz lecę je nadrabiać XD Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnej niedzieli! 

Jeżeli zostałeś do końca pozostaw po sobie ślad. Nie tylko będzie mi bardzo miło, ale i jednocześnie zmotywujesz mnie do pisania kolejnych części! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro