Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|014|

- Więcej ubrań mieć nie mogłaś? - zapytałam Charlotte, kiedy wraz z Judy i Christiną pomagałyśmy jej przy rozpakowywaniu rzeczy. Od moich ostatnich odwiedzin w Minnesocie minął już miesiąc, a od tego czasu wiele się pozmieniało. Charlotte przeprowadziła się do Los Angeles i zamieszkała z Joshem. Pewnie zastanawiacie się jak potoczyły się sprawy pomiędzy nimi. Otóż, Josh na nowinę o ciąży Charlie zareagował bardzo pozytywnie, co było dla nas miłym zaskoczeniem. Wspólnie zadecydowali, że Charlotte przeprowadzi się do Kalifornii najszybciej jak się da. Oczywiście cały ten proces nie był taką prostą sprawą, bo przeprowadzka ze stanu do stanu nie jest taka łatwa jak się może wydawać. Wiąże się to z ciągłymi podróżami, wydatkami oraz zabranym czasem. Po przeprowadzce kupili mieszkanie w centrum Los Angeles, dzięki czemu obydwoje mieli blisko do pracy i w przypadku Josha - na uczelnie. Wspominałam wam, że Josh rozpoczął studia na Uniwersytecie Kalifornijskim? Jeśli nie to już o wszystkim wiecie. Josh został świeżo upieczonym studentem prawa. Kiedy go poznałam byłam święcie przekonana, że skończy tak jak ja i dziewczyny. Wiecie, z własną szkołą tańca, jednak Joshua bardzo mnie zaskoczył i to oczywiście w tym pozytywnym sensie. Zawód prawnika, jak już chyba każdy wie, jest przyszłościowy i dobrze płatny, a w przypadku jego i Charlotte pieniądze były bardzo potrzebne. Poza tym, dzięki studiowaniu prawa Josh bardzo nam pomógł w późniejszych latach, ale o tym dowiecie się kiedy indziej. 

Jeśli chodzi o nasz mały interes, to muszę przyznać, że wszystko zaczynało schodzić na dobrą drogę. Na tamten moment praktycznie większość papierów miałyśmy podpisanych, a ekipa budowlana remontowała lokal, który w końcu udało nam się zdobyć. Muszę zaznaczyć, że na wynajem tego miejsca duży wpływ miał Michael. Dokładnie pamiętam jak pewnego, czerwcowego wieczoru wróciłam do domu całkowicie wykończona i smutna...

"- W końcu jesteś. - usłyszałam Michaela, który wyszedł na korytarz, aby mnie powitać. Nie odezwałam się, tylko zaczęłam ściągać buty.
- Kochanie...Co się dzieje? - zapytał. - Czemu jesteś taka smutna?
Odłożyłam buty do szafki i spojrzałam mu w oczy. Spuściłam głowę. Łza spłynęła po moim policzku, jednak szybko wytarłam ją dłonią.
- Annie...
- Mam dość, Michael...- powiedziałam i rozpłakałam się na dobre. Mike szybko podszedł do mnie, otulając mnie swoimi silnymi ramionami. - Mam dość szukania tego pieprzonego lokalu. - łkałam.
- Znowu się nie udało? - spojrzał na mnie.
- Znowu. - zapłakałam. - Ściany były zagrzybione, śmierdziało wilgocią na kilometr, a sufit przeciekał. - przytuliłam się mocniej.
- Jak można wystawiać na sprzedaż coś takiego? - zmarszczył brwi oburzony.
- Nie wiem, po prostu nie wiem. - pociągnęłam nosem. – Może nadzwyczajnie nie jest nam pisana ta szkoła. - odsunęłam się delikatnie i wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni.
- Nawet tak nie mów. - powiedział. - Leć do kuchni, Marry zrobiła spaghetti.
- Nie zjesz ze mną? - spojrzałam na niego zapłakanymi oczami.
- Zjem, ale muszę coś załatwić w gabinecie. - uśmiechnął się. - Zaraz wracam."

Trzydzieści minut po tej rozmowie, otrzymałam telefon z propozycją wynajmu niewielkiego budynku w samym sercu Los Angeles. Od razu wiedziałam, że była to sprawka mojego chłopaka. Byłam mu za to niezmiernie wdzięczna. Dziękowałam mu chyba z tysiąc razy, chodź i tak uważałam, że to za mało. Widziałam jednak, że dla Michaela największą nagrodą była moja radość i świadomość, że dołożył swoją cegiełkę do powstania tej szkoły. Nawet nie wiecie jak bardzo kochałam tego faceta.

- Przyznam szczerze, że nie mogę się doczekać kiedy rzucę tą moją śmierdzącą pracę w pizdu. - powiedziała bez ogródek Christina.

- Ja tam lubię swoją. - mruknęłam składając spodnie Charlotte.

- Tak, tylko że ty nie latasz z tacą w tę i z powrotem wokół obleśnych facetów, którzy poklepują Cię po dupsku. - rudowłosa oburzyła się na poważnie.

- Jeszcze trochę i wszystkie rzucimy nasze roboty. - zaśmiała się Judy.

- Prawda - Charlie usiadła na kanapie. - Byłam ostatnio na USG. – oznajmiła, uśmiechając się do nas. Charlotte była kompletnie inną osobą niż trzy miesiące temu. Z załamanej, zagubionej samotnej matki, przeobraziła się w promienną, zadowoloną z życia dwudziestopięciolatkę. Aż miło patrzało się na jej szczęście.

- I jak? Dzidziuś rozwija się prawidłowo? - zapytałam.

- Tak, maleństwo jest zdrowe jak ryba. - napiła się herbaty. - Znamy już płeć.

- TAK SZYBKO?!- krzyknęła Judy, dosłownie na pół Los Angeles.

- Kurwa co się drzesz? Minęły już ponad trzy miesiące. Już czas najwyższy.- powiedziała Christina. Christina była typem dość odważnej dziewczyny, mówiącej wszystko prosto z mostu. Lubiła szalone życie, przelotne przygody z mężczyznami, imprezy oraz alkohol. Nieraz jej komentarze były tak dobitne, że potrafiły wkurzyć nas w ciągu kilku sekund, jednak mimo to była osobą na której zawsze można było polegać i która nawet w środku nocy byłaby gotowa przyjechać do twojego domu, aby pomóc w ciężkiej sytuacji. Christine albo się kochało albo nienawidziło. Nie było nic pomiędzy. My, pomimo jej ciężkiego charakterku bardzo ją pokochałyśmy. Śmiało mogę powiedzieć, że odegrała ważną role w moim życiu.

- To co, może się z nami podzielisz tymi nowinami? - usiadłam bliżej przyjaciółki. Charlotte odstawiła kubek, po czym spojrzała na nas tajemniczo. Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy, a my wszystkie gapiłyśmy się na nią jak ciele w malowane wrota.

- Więc...- zaczęła. - TO CHŁOPCZYK!- krzyknęła.

I wtedy zaczął się festiwal dziwnych dźwięków.

Ja zaczęłam piszczeć, Judy zaczęła szlochać, jakby co najmniej jej ktoś umarł, Christina zaczęła wykrzykiwać teksty typu "KURWA MAĆ", "ZAJEBIŚCIE", JA PIERDOLE, CIOTKA PŁACZE", natomiast Charlotte śmiała się z nas jak oszalała.

Nie chce nawet wiedzieć, co pomyśleli sobie o nas sąsiedzi.

- Obiecuje, że będę najlepszą ciocią na świecie. - wyłkała Judy, przytulając Charlotte.

- Ooo, Judy. - zaśmiała się Charlie. Ja i Christina postanowiłyśmy dołączyć się do uścisku.

- Kocham was dziewczyny. - uśmiechnęła się Charlotte.

- A my Ciebie, grubasie.

- Christina...- warknęłyśmy z Judy.

***

Gala MTV zbliżała się wielkimi krokami, a ja wciąż nie miałam pojęcia co założę na tak wielki dzień. Pewnego dnia, wraz z Elizabeth postanowiłyśmy wybrać się na poszukiwania sukienki do jednego z pobliskich centrów handlowych. Szczerze mówiąc, bardzo cieszyłam się, że Liz zgodziła się mi towarzyszyć w zakupach. Jak już powszechnie wiadomo, uczęszczała ona na masę takich uroczyści, dzięki czemu miałam pewność, że doskonale doradzi mi przy wyborze kreacji. Mimo krążących wokół sklepu paparazzi, wspólnie spędziłyśmy bardzo miłe popołudnie.

- Co powiesz na tą? – zapytała Elizabeth, pokazując mi długą, czarną suknie, sięgającą do samej ziemi.

- No nie wiem. Nie uważasz, że ma za duży dekolt? – zaczęłam oglądać ubranie. – I że jest za bardzo...rzucająca się w oczy?

- Kochana, jest idealna. – powiedziała uśmiechnięta. – Poza tym, kobieta Michaela Jacksona powinna wyróżniać się z tłumu.

Zaśmiałam się.

- Wciąż nie jestem do końca przekonana. – mruknęłam i wyciągnęłam czerwoną, średniej długości sukienkę, ozdobioną milionem kryształów. – A ta?

- Ładna, ale nie w twoim stylu. – Liz skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Chyba masz rację. – odwiesiłam ubranie. – Nie wierze, że doczekałam się takiego momentu w moim życiu, w którym będę kupowała sukienkę wraz z Elizabeth Taylor. – zaśmiałam się.

- To lepiej uwierz, skarbie. – kobieta poszła w moje ślady. – Bardzo się cieszę, że Michael znalazł sobie kogoś takiego ja ty.

- Kto by pomyślał, że to wszystko między mną a nim się tak potoczy. – uśmiechnęłam się.

- Ja wiedziałam. Pamiętasz naszą rozmowę na przyjęciu?

„- Więc kochana, jak jest między tobą a Michaelem? – zapytała Elizabeth, zakładając nogę na nogę. Uśmiechnęłam się i odstawiłam kieliszek mojego szampana na stolik.
- Michael i ja jesteśmy sobie bliscy. Przyjaźnimy się. – uśmiechnęłam się.
- Tylko przyjaźnicie?- Liz wzięła łyka swojego napoju.
- Tak. – powiedziałam. – To znaczy...tak mi się wydaję.
- Wiesz, że nie jesteś mu obojętna prawda? – spojrzała na mnie. Rzuciłam jej pytające spojrzenie. Nie do końca wiedziałam co ma na myśli. – Słuchaj kochana. Znam Michaela już parę dobrych lat i wiem jak zachowuje się kiedy jest zakochany.
- Zakochany? – byłam dość zmieszana. Nie mogłam uwierzyć, że Mike może czuć do mnie to samo co ja do niego.
- Tak, zakochany. – powiedziała zdecydowanie.- Kiedy tylko zaczyna mi o tobie opowiadać, bije od niego czysta radość. Cały czas powtarza, że jesteś inna niż wszystkie. Że nie interesują Cię jego pieniądze czy sława, tylko to jaki jest. Nawet nie wiesz jak bardzo to ceni. – opowiadała. Słuchałam jej z niedowierzeniem. Myślałam, że moje uczucia co do niego działają tylko w jedną stronę. Wiecie, żyłam w przekonaniu, że jest to miłość nieodwzajemniona.
- Jestem trochę zaskoczona...- mruknęłam, odgarniając włosy za ucho.
- Annie...Chciałabym, abyś coś mi obiecała... – zwróciła się do mnie. Patrzałam na nią wyczekująco.
– Obiecaj, że nigdy w życiu nie skrzywdzisz Michaela. – złapała mnie za rękę. Uśmiechnęłam się i położyłam moją dłoń na jej dłoni.
- Obiecuję, Elizabeth. „

- Pamiętam. – powiedziałam.

***

Do domu wróciłam po godzinie piętnastej. Kiedy weszłam do kuchni od razu poczułam woń cudownego obiadu, który przygotowała dla nas Marry. Rozejrzałam się dookoła, po czym postanowiłam poszukać Michaela. Zabrałam zakupy i udałam się do naszej sypialni. Wchodząc tam, na łóżku zastałam Leo, który smacznie spał na mojej poduszce. Uśmiechnęłam się i odłożyłam zakupy do szafy. Podeszłam do naszego kota i podrapałam go po jego rudej główce, po czym wyszłam z pokoju. Zdecydowałam się, że pójdę do gabinetu Michaela, ponieważ jak już zapewne wiecie, spędzał tam najwięcej czasu. Jak zwykle był to dobry wybór.

- Już jestem, kochanie. – powiedziałam opierając się o drzwi.

- Mhm. – mruknął, nie odrywając się od swojej kartki.

- Zjesz ze mną obiad? – zapytałam.

- Nie teraz, skarbie. – zaczął kreślić coś długopisem. Westchnęłam delikatnie i weszłam do środka. Usiadłam na fotelu, przyglądając się uważnie mojemu partnerowi.

- Kupiłam sukienkę na gale.

- To dobrze. – mruknął. Jeśli mam być szczera, zaczynałam się bardzo irytować jego zachowaniem. Przecież mógł poświęcić chwilę na rozmowę ze mną. Nie widział mnie cały dzień.

- Na pewno ze mną nie zjesz? – chciałam się upewnić.

- Annie, jestem zajęty. Mogłabyś wyjść i mi nie przeszkadzać? – w końcu na mnie spojrzał. Nie spodziewałam się takich słów. W tamtym momencie wkurzyłam się na niego i to konkretnie. Miałam ochotę zabrać mu tę kartkę, podrzeć i zacząć na niego wrzeszczeć, jednak uznałam, że cisza będzie gorsza. Uniosłam brwi do góry, po czym wstałam. Czułam jak obserwuje każdy mój krok i odprowadza mnie wzrokiem do wyjścia. Opuściłam gabinet, po czym udałam się do kuchni, gdzie zastałam uśmiechniętą Marry. Widząc ją, momentalnie poprawił mi się humor. Uwielbiałam ją i jej pozytywne nastawienie do świata. Była nieliczną z osób, które potrafiły jednym, głupim gestem poprawić czyjś dzień. Gosposia nałożyła mi porcję spaghetti, które za moją namową, zjadła wraz ze mną.

Po obiedzie udałam się do sypialni, aby przygotować się na babski wypad, który postanowiłyśmy urządzić sobie wraz z moimi przyjaciółkami. Chciałyśmy uczcić zakończenie pracy nad naszą szkołą, której otwarcie miało nastąpić już niebawem.
Wyciągnęłam z szafy moją ulubioną, czarną, obcisłą sukienkę. Nie było w niej nic specjalnego. Miała dosyć prosty krój, a jedynym czym się wyróżniała była jej długość, która pozwalała na ukazanie sporej części moich nóg. Zrzuciłam z siebie fioletową bluzkę i niebieskie jeansy, po czym ubrałam wspomnianą wcześniej kreację. Miałam pewne problemy z zasunięciem zamka, jednak nie chciałam prosić o pomoc Michaela, dlatego udałam się do Marry, która bez problemu pomogła mi w zapięciu ubrania. 

Kiedy sytuacja z sukienką została opanowana, wróciłam do sypialni, gdzie zaczęłam kręcić moje długie, blond włosy. Było to coś czego wprost nienawidziłam robić. Moje włosy sięgały mi za łopatki i były niesamowicie grube, przez co kręcenie ich zajmowało mi kupę czasu. Jednak jak chce się jakoś wyglądać, trzeba najzwyczajniej w świcie pocierpieć. Po zrobieniu włosów, zabrałam się za makijaż. 

Kiedy byłam w połowie, drzwi od sypialni otworzyły się, a w nich stanął Michael. Widziałam w lusterku jak dokładnie lustruje mnie wzrokiem. Westchnęłam pod nosem, starając się go ignorować. Wciąż byłam wściekła.

- Gdzie idziesz? – zapytał. Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam w ogóle mu odpowiadać. Postanowiłam jednak nie robić scen, więc dopiero po dobrej chwili zdecydowałam się odezwać.

- Z dziewczynami na miasto. Mówiłam Ci już o tym wcześniej. – powiedziałam. Michael podszedł bliżej, przyglądając się mi jeszcze uważniej. Mówię wam, zjadłby mnie wzrokiem, gdyby było to tylko możliwe.

- W tej sukience? – zmarszczył brwi.

„Błagam, tylko nie te brwi" – pomyślałam i westchnęłam. Za każdym razem gdy je marszczył, automatycznie wiedziałam, że się pokłócimy. Wiecie, był to taki znak rozpoznawczy wkurwionego Jacksona. Dobre, co?

- Coś z nią nie tak? – spojrzałam na niego, odkładając pędzel do pudru.

- Jest zdecydowanie za krótka. Przebierz się. – powiedział stanowczo, krzyżując ręce na klacie. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i wstałam.

- Ty sobie chyba żartujesz, Jackson. – zasunęłam krzesło, po czym poszłam do garderoby, aby wybrać odpowiednie buty. Michael oczywiście leciał za mną.

- Ja sobie żartuje? To ty sobie żartujesz, Rose! – krzyknął.

- Nie mów do mnie po nazwisku! – odwróciłam się w jego stronę.

- A ty to niby możesz się tak do mnie zwracać?! – znów zmarszczył brwi.

O Boże...

- Nie drzyj się na mnie! – szczerze, nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Kompletnie mnie zagiął. Szybka zmiana tematu była dla mnie jedyną ucieczką od niewygodnego pytania.

- Ściągaj tę sukienkę, ale to już!

- Nie! – krzyknęłam. Powiem wam z ręką na sercu, że kiedy opowiadam o tej całej „kłótni", chce mi się po prostu śmiać. Sprzeczaliśmy się nieraz o takie pierdoły, że aż szkoda słów. Jednak uważam, że na swój sposób było to nawet urocze.

- Mam ci pomóc czy jak?! – stanął bliżej mnie.

- Ty sobie sam lepiej pomóż. – zaczęłam ubierać czarne szpilki. Albo mi się wydawało, albo na ten widok Mike wkurzył się jeszcze bardziej.

- Annie, ja nie żartuje... - wycedził przez zaciśnięte żeby. – Ściągaj to. Żaden facet nie będzie Cię oglądał w takim wydaniu.

Westchnęłam ciężko.

- A może ty po prostu chcesz, żeby inni Cię taką oglądali?!

Boże, daj mi siły.

- Nawet mnie nie denerwuj. – spojrzałam na niego. – Nie stroje się tak dla facetów, tylko dla siebie. Wbijesz to sobie w końcu do swojego pustego łba?! – krzyknęła, kompletnie wyprowadzona z równowagi. Nie czekając na odpowiedź, chwyciłam za torebkę i wyszłam z pokoju. Zbiegłam na dół, po czym poprosiłam Anthony'ego, aby zawiózł mnie w miejsce, gdzie umówiłam się z dziewczynami. Szofer bez problemu zawiózł mnie w wyznaczone miejsce, gdzie czekały już na mnie dziewczyny. No i impreza się zaczęła...

Około drugiej w nocy, kompletnie pijana wraz z Christiną szukałam budki telefoniczne, abym mogła zadzwonić po kierowce, ponieważ musiałam jakoś dostać się do domu. Charlotte pojechała dużo wcześniej, bo wiecie, kobieta w ciąży potrzebuje więcej spokoju niż imprez. Judy natomiast została odebrana przez Adama niedługo przed naszym poszukiwaniem telefonu.

Zostałam sama z Christiną. Dwie pijane dziewczyny w środku L.A, śmiejące się z najdrobniejszych rzeczy. Nie macie pojęcia jak bardzo cieszyłam się, że nigdzie nie było dziennikarzy...

Anthony przyjechał kilkanaście minut po moim telefonie. Po drodze do domu śpiewał ze mną piosenki Whitney Houston, co z boku musiało wyglądać bardzo komicznie. W każdym bądź razie, szybko dotarliśmy do Neverlandu. Kiedy byłam już w domu, od razu skierowałam się w stronę sypialni, chcąc jak najszybciej położyć się obok mojego Michaela, któremu zdążyłam już wszystko wybaczyć. Po cichutku weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Odłożyłam torebkę i delikatnym wężykiem podeszłam do łóżka. Michael leżał z zamkniętymi oczami, odwrócony twarzą do mnie. Wyglądał cudownie, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam. Czując, że nie ustoję na nogach zbyt długo, szybko posadziłam swoje szanowne cztery litery na najbardziej miękkim materacu świata i odgarnęłam swoje włosy na bok. Ręką, starałam się sięgnąć suwak od mojej sukienki, co nie było takim łatwym zadaniem. Nie mogłam w ogóle za niego chwycić. Wyginałam się na prawo i lewo, próbując znaleźć to małe diabelstwo, jednak na próżno. Morał z tego był taki, że więcej się namęczyłam, niż coś zdziałałam. Nagle poczułam czyjeś ciepłe dłonie na moich plecach, które rozsuwają zamek od mojej sukienki. Uśmiechnęłam się pod nosem i zagryzłam wargę, nie odwracając się do tyłu. Owe dłonie zaczęły delikatnie i powoli zsuwać materiał z moich ramion. Następnie poczułam kilka pocałunków na moim karku oraz szyi. Delikatnie westchnęłam i odwróciłam się w stronę Michaela. A on? On położył się z powrotem na swoje miejsce.

- Już koniec buziaczków? – wydymałam dolną wargę, patrząc na niego maślanymi oczami.

- Koniec. – powiedział.

- Ale jak to, kochanie? – język plątał mi się jak cholera. To był cud, że byłam w stanie złożyć logiczne zdanie.

- Tak to. – założył ręce za głowę. – Byłaś dzisiaj niegrzeczna. – dodał. Uśmiechnęłam się i zaczęłam ściągać z siebie sukienkę, po czym znalazłam się obok mojego chłopaka.

- W takim razie, chyba musimy coś z tym zrobić. – zaczęłam składać pocałunki na jego klatce, schodząc coraz niżej.

- Nie będziemy się kochać. – powiedział. Przerwałam całowanie jego skóry i spojrzałam na niego.

- Dlaczego? – zapytałam.

- Bo jesteś pijana.

- Ty chyba oszalałeś, Jackson. – usiadłam na swoich łydkach. – W życiu bardziej trzeźwa nie byłam.

- No właśnie widzę. – zaśmiał się delikatnie.

- Dobra, dobra. Jak sobie chcesz. – skrzyżowałam ręce na piersi. – Ale uroczyście przypominam Ci, że to ty przylazłeś do mojego pokoju wtedy w Australii, będąc pod wpływem alkoholu.

- Tak, ale było minęło. – uśmiechnął się.

- Mhm. – mruknęłam. – 1:1, kochanie. A teraz ściągaj gacie, bo jestem napalona jak komornik na szafę.

I w tym momencie Michael zaczął się tak śmiać, że o mało co nie posikał się w łóżko. A wiecie co w tym wszystkim było najlepsze? Że ja nie wiedziałam co jest w tym takiego śmiesznego.
Znów zaczęłam się do niego dobierać. Tym razem już nie stawiał oporów, tylko dał się ponieść chwili. Nie zwlekając, usiadłam na jego kolanach i od razu połączyłam nas w namiętnym pocałunku, który z biegiem czasu stawał się coraz bardziej zachłanny. Michael błądził dłońmi po moim plecach, przysparzając mnie tym o ciarki. Wplotłam dłonie w jego czarne włosy, całując go jeszcze bardziej namiętnie niż dotychczas. W pewnej chwili Michael natknął się na zapięcie od mojego stanika, z którym bardzo szybko się uporał. Ściągnął ze mnie niepotrzebną część bielizny i wyrzucił ją gdzieś w bok. Czułam jak podniecenie między nami z sekundy na sekundę zaczyna wzrastać do niemożliwego stopnia. Nasze oddechy były bardzo szybkie i nieregularne. Dłoń Michaela powędrowała na moją pierś. Zaczął ściskać ją i masować, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Stwierdziłam, że czas przesunąć naszą grę wstępną na wyższy poziom, po czym zaczęłam ruszać biodrami w przód i w tył, ocierając się jednocześnie o męskość Michaela. Stopniowo zaczęłam przyspieszać ruchy, co spotkało się z aprobatą ze strony mojego mężczyzny, który pod wpływem przyjemności, aż zamruczał. Uśmiechnęłam się, nie przerywając pieszczot. W pewnym momencie Michael złapał mnie i położył na łóżku, od razu znajdując się nade mną. Oderwał się ode mnie i zagryzł wargę. Dokładnie przyglądał się każdemu skrawkowi mojego ciała, tak jakby chciał zapamiętać je już na zawsze.

- Wiesz, że jesteś prześliczna, kochanie? – szepnął mi na ucho, po czym zaczął całować moją szyję, piersi i brzuch. Kiedy znalazł się przy samym początku dolnej części mojej bielizny, zwinnym ruchem zsunął ją ze mnie i wyrzucił za siebie. To samo zrobił zrobił ze swoimi bokserkami, a następnie zaczął kontynuować moje wcześniejsze poczynania. Wzdychanie i mruczenie dało się słyszeć chyba w całym pokoju. Nie musiałam długo czekać, aż Michael złączył nasze rozgrzane ciała w jedność. Oplotłam nogi wokół bioder mojego partnera i rozkoszowałam się chwilą. Tamtego wieczoru kochaliśmy się dokładnie tak, jak za pierwszym razem. Wszystko było bardzo namiętne, zdecydowane oraz co najważniejsze...długie. Moje jęki i krzyki było chyba słychać na kilometr, co podniecało Michaela jeszcze bardziej. W pewnym momencie przyspieszył swoje ruchy, doprowadzając nas niemalże jednocześnie do zenitu naszych pieszczot. Wbijając paznokcie w jego skórę, przeżywałam jedne z najcudowniejszych chwil tamtej nocy, które dłużył się jak nigdy. Poczułam jak usta Michaela wpijają się w moje, całując mnie bardzo namiętnie.

- Kocham Cię, Annie.

- A ja kocham Ciebie. – uśmiechnęłam się.

Po nocy pełnej wrażeń, wtuleni w swoje ciała, odpłynęliśmy w krainę snu. 


***

Cześć, kochani!

Muszę wam powiedzieć, że jest to najdłuższy rozdział w mojej karierze 😅  Liczy aż 3320 słów, dlatego też mam pytanie 😊 Wolicie kiedy rozdziały są takiej długości, czy może lepiej będzie kiedy wrócę do poprzedniej, krótszej formy? 😊 Generalnie myślałam, że tą część wrzucę za jakieś dwa, trzy dni, jednak dzisiaj po powrocie do domu, jakoś mnie natchnęło i zdecydowałam się, że coś napiszę.

Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się podobał 😇 Życzę udanego dnia!

Jeżeli dotrwałeś do końca pozostaw po sobie ślad. Nie tylko będzie mi bardzo miło, ale i jednocześnie zmotywujesz mnie do pisania kolejnych części! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro