Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|007|

Tatiana została zaproszona w trasę, gdzie miała odegrać rolę, którą przybrała w teledysku do piosenki "The Way You Make Me Feel". Jej obecność była dla mnie jedynym, wielkim znakiem zapytania. Nie rozumiałam, dlaczego ją zaprosili mając w zanadrzu masę utalentowanych tancerek, które świetnie poradziłyby sobie z tym zadaniem. Wiem, że przez taką gadkę wychodzę na największą zazdrośnicę świata, jednak uwierzcie, że nie chodzi mi tutaj o moją pozycję na scenie. Jej obecność bardzo wpłynęła na relację między mną a Michaelem. Czas spędzaliśmy ze sobą jedynie na scenie, a nasze rozmowy ograniczały się tylko do tych, które odbyliśmy chwilę przed występem. Wiecie, coś na zasadzie:

"-Jak tam?

- Dobrze, co robisz wieczorem? Może w końcu gdzieś wyjdziemy?

- Wybacz, ale już obiecałem Tatianie, że zjemy wspólnie kolację. Ale obiecuje, że jutro Cię gdzieś zabiorę."

Z dnia na dzień tęskniłam za nim coraz bardziej. Chciałam widywać go tak jak dawniej, jednak mój wpływ na całą sytuację był zerowy. Wiedziałam, że między nimi narodziło się jakieś uczucie, jednak Michael ciągle utrzymywał, że łączy ich tylko przyjaźń. Miałam wrażenie, że okłamuje samego siebie.

Tatiana była bardzo piękną i przede wszystkim miłą dziewczyną, jednak odbierała mi to, co w tamtym okresie czasu było dla mnie najważniejsze.

Kolejny dzień, kolejny koncert. Tego dnia zawitaliśmy do Paryża. Była godzina dziewiętnasta pięćdziesiąt, co oznaczało że za dziesięć minut wychodzimy na scenę. Akurat rozmawiałam przez telefon z Judy, która jakimś cudem wyhaczyła numer do biura organizatorów koncertu. Nie wiem jak jej się to udało, ale Judy była zdolna do wielu rzeczy.Kiedy jeden z mężczyzn przyszedł podać mi telefon usłyszałam coś w stylu "To ty jesteś Annie Rose? Jakaś wariatka do Ciebie wydzwania". Nawet nie chciałam wiedzieć, co musiała im nagadać zanim podeszłam do telefonu.

Rozmawiając z Judy zobaczyłam Michaela kierującego się z uśmiechem w moją stronę. Westchnęłam, bo przez ostatnie wydarzenia byłam bardzo na niego zła. Owszem, tęskniłam za nim jak cholera, ale to ciągłe zwodzenie, doprowadzało mnie do szału.

- Słuchaj Judy, muszę kończyć. - powiedziałam. - Ucałuj ode mnie Charlie i chłopaków. Kocham Cię, pa. - odłożyłam słuchawkę i spojrzałam na Michaela.

- Co tam mała? - poczochrał moje włosy, jak to już miał w zwyczaju.

- W porządku. - odpowiedziałam krótko poprawiając poczochraną fryzurę. Michael zmarszczył czoło i dokładnie mi się przyjrzał.

- Coś nie tak? - złapał mnie za ramiona.

- Nie, dlaczego miałoby być coś nie tak? - spojrzałam na niego.

- Nie wiem...- uśmiechnął się delikatnie. - Co powiesz na maraton horrorów po koncercie? Dawno nic razem nie robiliśmy.

To żeś chłopie Amerykę odkrył.

- Nie, jakoś nie mam ochoty.- mruknęłam.- Poza tym już się z kimś umówiłam. - skłamałam.

- Z kim? - zapytał od razu, przybierając dziwny wyraz twarzy.

- Michael! Wszędzie Cię szukałam. - usłyszeliśmy głos Tatiany. Michael jednak ani drgnął. Nie odwrócił się w jej stronę, tylko nadal patrzał się na mnie z tą miną.

- Leć, Tatiana Cię potrzebuje. - wyminęłam go i ruszyłam przed siebie.

- Annie, poczekaj! - usłyszałam za sobą, jednak nie miałam najmniejszego zamiaru się odwracać. Miałam ochotę się rozpłakać i uciec. Po kilku minutach rzuciłam krótkie spojrzenie w ich stronie. Jak zwykle przed każdym koncertem stali i się obściskiwali. Westchnęłam i podeszłam do Christiny - jednej z tancerek i jednocześnie mojej dobrej koleżanki.

Koncert oczywiście zakończył się sukcesem. Fani byli zachwyceni i nawet kiedy wszystkie światła zostały pogaszone, nadal skandowali imię Michaela. Mike, pomimo tego że był już całkowicie wykończony postanowił, że wyjdzie jeszcze raz na scenę i zaśpiewa ostatnią piosenkę. Postawił na The Way You Make Me Feel. Szybko zmienił koszulę na tą, którą nosił w teledysku, po czym wraz z Tatianą i innymi tancerzami wyszedł na scenę.

Tłum oszalał.

Tatiana chodziła po scenie, udając że nie interesuje ją podryw Michaela, a ten wraz z chłopakami biegał za nią, wyśpiewując słowa piosenki.

Generalnie, cały występ przebiegał tak jak przebiec powinien...aż do pewnego momentu.

W jednej chwili, kiedy Michael chodził za Tatianą, ta odwróciła się w jego stronę i kiedy tylko odsunął mikrofon od swojej twarzy...Tatiana go pocałowała. Ten nie protestował i odwzajemnił jej pocałunek, lecz trwało to zaledwie kilka sekund. Później, jak gdyby nigdy nic dokończyli występ.

Wszyscy za sceną, którzy widzieli to całe zajście stali kompletnie zszokowani. Osobiście było mi bardzo przykro i z trudem powstrzymywałam się od napływu łez. Spojrzałam tylko na Franka- managera Michaela. Stał oparty o ścianę, z cygarem w ustach. Na jego twarzy malowała się wściekłość. Wtedy po raz pierwszy widziałam go takiego wkurzonego.

Nie mając ochoty ani siły na dalsze obserwowanie Michaela i Tatiany, zabrałam swoje rzeczy i poszłam się przebrać. Zmieniłam ubranie, po czym wyszłam z garderoby i udałam się do tylnego wyjścia.

Kiedy byłam już na zewnątrz zobaczyłam trzy czarne samochody. Zaczęłam kierować się do jednego z nich, jednak kiedy miałam wsiadać podszedł do mnie Kevin.

- Annie, ty wsiadasz do tego. - powiedział śmiertelnie poważnie i wskazał na środkowe auto. Spojrzałam na niego zdziwiona i podeszłam do wskazanego samochodu. Nic z tego nie rozumiałam. Bo przecież...co za różnica, którym autem wrócę.

Kiedy otworzyłam drzwi, ujrzałam Michaela, który delikatnie się do mnie uśmiechał. Westchnęłam i wsiadłam do pojazdu.

Zapadła cisza.

Odłożyłam swoją torbę na podłogę i spojrzałam przez okno. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

- Możesz na mnie spojrzeć? - usłyszałam. Westchnęłam i skierowałam głowę w jego stronę.

- Gdzie twoja dziewczyna? - zapytałam. Chyba zdenerwowałam go tym pytaniem, gdyż posłał mi mordercze spojrzenie.

- Tatiana nie jest moja dziewczyna. - powiedział. - Ile razy mam Ci to powtarzać?

- Jakoś na scenie nie wyglądaliście na zwykłych przyjaciół. - znów odwróciłam głowę w stronę okna.

- Jesteś zazdrosna? - zapytał.

- Chyba oszalałeś. Nie jestem. - skłamałam. Byłam zazdrosna jak cholera.

- Jesteś. - przybliżył się do mnie i położył swoją dłoń na moim kolanie. Nawet nie drgnęłam.

- Nie jestem.

- Przecież widzę. - westchnął. - Możesz na mnie spojrzeć? - odwrócił moją twarz w kierunku swojej. - Nic mnie nie łączy z Tatianą. Ten pocałunek dzisiaj...nie wiem czemu to zrobiła. - wyjaśniał.

- Michael, nie musisz mi się tłumaczyć. To twoje życie.- powiedziałam. - Przecież nie jestem twoją dziewczyną. - dodałam ponownie wlepiając wzrok w okno.

Michael westchnął i usiadł normalnie.

-Tak...jesteśmy tylko przyjaciółmi...- mruknął pod nosem. Ze łzami w oczach pokiwałam głową.


Kolejnego dnia Michael dawał koncert w Awinion, kolejnym francuskim mieście. Kiedy tylko przyjechaliśmy na halę, od razu zawołał nas Frank, u którego boku stał Michael.

- Słuchajcie mam dla was ważną wiadomość. - zaczął manager. - Z przykrością oświadczam, że Tatiana musiała pilnie wrócić do Stanów. - powiedział. 

Wszyscy wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, bo chyba każdy znał powód jej nagłego wyjazdu.

- Dlatego musieliśmy wybrać jedną dziewczynę, która zastąpi Tatianę na koncertach. - wtrącił się Michael.

- Annie. - zwrócił się do mnie Frank. - Od dzisiaj to za tobą Mike biega po scenie. - uśmiechnął się. Pokiwałam głową. 

Po chwili wszyscy się rozeszli. Zostałam tylko ja i Michael, który uważnie mi się przyglądał. Westchnęłam delikatnie, odwracając się na pięcie. Wiedziałam, że chciał żeby nasze relacje powróciły do normalności, jednak ja potrzebowałam czasu, aby trochę ochłonąć.


Było grubo po godzinie drugiej w nocy, kiedy to usłyszałam jak drzwi od mojego hotelowego pokoju się otwierają.

Zamarłam.

Powoli, nie robiąc gwałtownych ruchów podniosłam się z łóżka. Kiedy zaświeciłam światło zobaczyłam Michaela, który podpierał się ręką o ścianę. Jego oczy było jakoś dziwnie nieobecne.

- Michael? - podeszłam bliżej. - Jak ty tutaj wlazłeś? Skąd masz te klucze? - zapytałam.

- Kobieto, mam na imię Michael Jackson. Ja mogę wszystko. - zaczął podchodzić do mnie wężykiem.

- Jesteś pijany.- zmarszczyłam brwi i pomogłam mu usiąść.

Przysięgam, że ten facet z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakiwał.

- Też jestem w szoku! - krzyknął. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem, bo w końcu wciąż miałam na niego focha.

- Czemu się upiłeś? - zapytałam siadając obok.

- Bo się do mnie nie odzywasz. - westchnął. - Ja naprawdę nie chciałem się z nią całować. - powiedział niczym małe dziecko.

- Dobra, nie rozmawiajmy o tym. - mruknęłam.

- Własnie, że sobie o tym porozmawiamy. - ciągnął temat. - Wiem, że nie miałem dla Ciebie czasu i nie mam nic na swoją obronę, ale teraz chciałbym wszystko naprawić.

- Michael, daj spokój. - wstałam. - Porozmawiamy o tym jutro, a teraz chodź. Zaprowadzę Cię do pokoju. - podałam mu rękę.

- Nie, ja śpię z Tobą.

- Michael, bez dyskusji.- warknęłam.

Mówię wam, czułam się jakbym kłóciła się z pięciolatkiem.

- Śpię tu i koniec. - nie dawał za wygraną. Westchnęłam i złapałam się za zatoki.

- Rób co chcesz. - rzuciłam i poszłam do łazienki.

Kiedy wróciłam zastałam go w takiej samej pozycji jak wcześniej. Nieudolnie próbował rozpiąć guziki w swojej niebieskiej koszuli w kratę. Oparłam się o framug i obserwowałam jego poczynania. Stojąc tak i przyglądając się mu natychmiastowo wszystkie moje złości odeszły w niepamięć. Wyglądał tak uroczo a zarazem pociągająco, że nie miałam serca dłużej chować do niego urazy. Odepchnęłam się od ściany i powoli zaczęłam się do niego zbliżać.

- Może Ci pomóc? - zapytałam śmiejąc się pod nosem. Spojrzał na mnie i pokiwał głową. Podeszłam i zaczęłam odpinać guzik po guziku.

- Przepraszam. - powiedział przyglądając mi się. Zaśmiałam się lekko i pstryknęłam go w nos. Pomogłam ściągnąć mu koszulę i spodnie, po czym odłożyłam je na krzesło. Michael wskoczył pod kołdrę, a ja zaraz po nim.

Spojrzałam na niego. Leżał z głową na poduszce kompletnie padnięty. Pokręciłam głową.

- Dobranoc. - powiedziałam gasząc lampkę.

- Dobranoc mała. - położył głowę na mojej klatce. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam oczy.

Powoli zasypiałam.

- I tak wiem, że byłaś zazdrosna i na mnie lecisz. - wymruczał.

-Zamknij się. 


Jeżeli dotrwałeś do końca pozostaw po sobie ślad. 
Nie tylko będzie mi bardzo miło, ale i jednocześnie zmotywujesz mnie do pisania kolejnych części!:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro