Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|006|


Powoli zaczęłam się rozbudzać.

Otworzyłam oczy.

Moja głowa spoczywa na czymś przyjemnie ciepłym. Podniosłam ją, aby lepiej zorientować się w tej  sytuacji. 

Okazało się, że leżę szczelnie przytulona do nagiego torsu Michaela, który słodko spał tuż obok mnie. Rozejrzałam się po pokoju, po czym znów przeniosłam wzrok na mojego przyjaciela. Dokładnie się mu przyjrzałam. Kilka pokręconych kosmyków włosów opadało na jego twarz. Obejmował mnie delikatnie lewą ręką, jednocześnie trzymając dłoń na moim biodrze. Jego wczorajsza bluza leżała na samym końcu łóżka. Miał na sobie tylko swoje charakterystyczne, ciemne spodnie. Uśmiechnęłam się pod nosem z prostej przyczyny - wyglądał przeuroczo.

Postanowiłam, że wstanę i przygotuje śniadanie. Delikatnie wyślizgnęłam się spod ramion mojego towarzysza po czym ostrożnie podniosłam się z łózka. Skacząc na jednej nodze starałam się po cichu wyjść z pokoju, jednak mój trud poszedł na marne, bo od razu go obudziłam.

- Gdzie idziesz? - zapytał zaspany.

- Idę zrobić śniadanie. - oparłam się ręką o łóżko. - Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić.

- Wcale nie spałem. - ziewnął nieprzytomny.

Zaśmiałam się.

- Oczywiście, że nie. Król Popu nigdy nie śpi. - uśmiechnęłam się.

- Dokładnie, Annie. - nakrył się bardziej kołdrą. - Strasznie tu zimno. - wymruczał.

- Wiesz, to chyba dlatego, że leżysz w połowie nagi. - zaśmiałam się.

Mike delikatnie się zaczerwienił.

- Rozebrałem się, bo w nocy było bardzo gorąco.- zaczął się tłumaczyć. - Jeśli Ci to przeszkadza...mogę się ubrać. - usiadł.

- Nie przeszkadza mi to. - wzruszyłam ramionami. - Jak dla mnie możesz biegać nawet w samych gaciach. A teraz wybacz, idę zrobić śniadanie. - wyszłam z pokoju.

Przez salon przeszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki zastanawiając się, co mogę przygotować do zjedzenia. Tego dnia postawiłam na naleśniki. Wyciągnęłam więc wszystkie potrzebne składniki i zaczęłam przygotowywać masę. W międzyczasie usłyszałam, że Michael już wstał i kręci się po łazience. Uchyliłam okno, aby wpuścić trochę świeżego powietrza i wzięłam się za smażenie naszych placków.

- Może Ci pomóc? - usłyszałam za plecami.

- Nie trzeba. - odwróciłam głowę i posłałam Michaelowi uśmiech.

- Na pewno? - oparł się plecami o blat i skrzyżował ręce na klacie.

- W sumie mógłbyś nalać czegoś do picia. - przerzuciłam naleśnika. - Wszystko znajdziesz w lodówce.

Michael od razu wykonał moją prośbę, po czym postawił nasze szklanki na stole. Dokończyłam robić śniadanie i zasiedliśmy do jedzenia.

- O której wczoraj zasnęliśmy? - napiłam się soku.

- Nie mam zielonego pojęcia, ale jak zanosiłem Cię do pokoju zaczynało robić się jasno. - wyjaśnił. Pokiwałam głową. Szczerze, końcówkę tamtego wieczoru pamiętałam praktycznie jak przez mgłę.

- Za godzinę przyjedzie po mnie Kevin i Robert. - powiedział. - Czas wracać do Los Angeles. - dodał.

Westchnęłam. Nie chciałam żeby mnie opuszczał.

- Szkoda, najchętniej spędziłabym z Tobą więcej czasu. - mruknęłam.

Michael zaśmiał się delikatnie.

- Spędzimy ze sobą masę czasu w trasie. - uśmiechnął się. - Ale obiecuję Ci, że będę do Ciebie codziennie dzwonił.

Jak powiedział, tak też zrobił. Przez kolejny tydzień dzwonił do mnie dzień w dzień. Za każdym razem rozmawialiśmy co najmniej przez bite dwie godziny, co sprawiało że kiedy tylko odłożyłam słuchawkę, od razu zaczynałam za nim tęsknić. Nawet nie wiecie jak bardzo cieszyłam się, kiedy ponownie wyleciałam do Los Angeles, aby rozpocząć próby do trasy koncertowej Michaela. Radość z tego, że znów mogłam tańczyć była ogromna, jednak większe szczęście dawało mi spędzenie całego tygodnia z moim przyjacielem. Wiecie, rozmowy z kimś na żywo są znacznie lepsze niż te, które odbywają się przez telefon.

W tamtym okresie czasu, jedno było pewne...

Michael stawał mi się coraz bardziej bliski. Zaczynałam czuć do niego coś dziwnego, jednak sama nie miałam pojęcia czym jest to uczucie.

***

11 listopada przyszedł bardzo szybko. Tego dnia lecieliśmy do Australii, a dokładniej do Melbourne. Byłam bardzo podekscytowana nadchodzącą trasą. Taka podróż była dla mnie czymś nowym. Łączyła ona ze sobą wszystko co kocham. Taniec, muzyka, podróżowanie...coś wspaniałego. Jedynym minusem mojego wyjazdu, był fakt że przez kolejne cztery tygodnie nie zobaczę ani moich przyjaciółek ani rodziny. Zawsze byłam blisko nich i kolejna rozłąka sprawiała, że moje serce rozsypywało się na milion kawałków. Jednak wtedy, moja pasja stawała się dla mnie swego rodzaju pracą, a to niestety wiązało się z częstymi wyjazdami. Moi bliscy musieli pogodzić się z tym, że będziemy widywać się coraz rzadziej.

Wylądowaliśmy około godziny dwudziestej pierwszej. W hotelu od razu wskoczyłam pod prysznic, aby odświeżyć się chociaż trochę po locie. Kiedy skończyłam, ubrałam świeżą piżamę po czym położyłam się do łóżka. Potrzebowałam odpoczynku.

Zamknęłam oczy lecz równie szybko je otworzyłam, gdyż telefon w moim pokoju zaczął dzwonić jak szalony. Westchnęłam ciężko i usiadłam, chwytając za słuchawkę.

- Halo? - zaczęłam.

- Cześć Annie, tutaj Michael. - usłyszałam radosny głos mojego przyjaciela.

- Słyszę. - zaśmiałam się delikatnie. - Co tam?

- Wszystko w porządku. - powiedział. - Idziemy coś zjeść?

- Właśnie się wykąpałam.- mruknęłam bawiąc się kablem od telefonu.

- No i co?

- A to, że jestem w piżamię. Nie będę w niej paradować przez cały hotel. - wyjaśniłam.

- To zarzuć coś na siebie. Będę za pięć minut. - zarządził i się rozłączył. Pokręciłam głową i odłożyłam słuchawkę. Podniosłam się z łóżka i zmieniłam dół od piżamy na ciemne leginsy. Założyłam trampki i związałam moje długie blond włosy w wysokiego kucyka.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Zgasiłam lampkę i poszłam otworzyć.

- Gotowa? - zobaczyłam uśmiechniętego Michaela.

- Tak. - odwzajemniłam jego uśmiech i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi, po czym ruszyliśmy w stronę windy.

- Jemy tutaj w hotelu, prawda? - spojrzałam do niego.

- Można tak powiedzieć. - uśmiechnął się. Weszliśmy do windy, ale ku mojemu zdziwieniu nie zjechaliśmy na dół lecz powędrowaliśmy na samą górę a dokładnie na ostatnie piętro hotelu. Spojrzałam pytająco na Michaela.

- Zobaczysz. - uśmiechnął się widząc moje zmieszanie. O nic więcej nie pytałam. W głębi duszy bałam się co on znów wymyślił, bo przecież...spójrzmy prawdzie w oczy. Michael był zdolny do wszystkiego.

W końcu drzwi windy się otworzyły a moim oczom ukazał się wielki, dobrze mi znany, czarnoskóry mężczyzna.

- Wszystko gotowe? - zapytał Michael.

- Wszystko jest tak jak szef sobie zażyczył. - uśmiechnął się Robert - ochroniarz naszego Króla Popu.

- Czy Ty możesz mnie w końcu oświecić i powiedzieć coś Ty znów wykombinował? - spojrzałam na Michaela.

- Zobaczysz. - rzucił mi jeden z tych swoich zadziornych uśmieszków. Pokręciłam głową.
- Wchodź. - wskazał głową na drabinkę, która prowadziła na dach hotelu. Westchnęłam, nie mając nawet siły na jakiekolwiek protesty i zaczęłam się wspinać tak jak zarządził Michael. Kiedy weszłam na dach ujrzałam duży rozłożony koc i...nie uwierzycie.

Dwa kubełki z KFC.

Wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Wiecie, nie chodzi o to że nie lubię KFC, ale po prostu nigdy w życiu nie pomyślałabym, że Michael Jackson jest skrytym fanem fast fooda.

- Czemu się śmiejesz? - zapytał zdezorientowany.

- Wiesz, nie zdawałam sobie sprawy, że lubisz KFC - zaśmiałam się.

- Widzisz, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - uśmiechnął się. - Usiądźmy. 

Spoczęliśmy na rozłożonym kocu i zaczęliśmy zajadać się naszymi kurczakami. Z tego miejsca idealnie było widać całe Melbourne. Podziwialiśmy widok, rozmawiając o nadchodzących koncertach.

- Stresujesz się? - zapytałam.

- Nigdy się nie stresuje przed występami. - spojrzał na mnie. - Występuję tyle lat, że z czasem trema odeszła.

- Zazdroszczę. - napiłam się. - Ja się bardzo denerwuje. - dodałam.

- Niepotrzebnie. - uśmiechnął się. - Jesteś świetna w tym co robisz. Powinnaś być bardziej pewna swoich umiejętności. - szturchnął mnie delikatnie łokciem w żebra.

Uśmiechnęłam się.

- Może i masz rację. - mruknęłam pocierając swoje ramiona czując, że zaczynam marznąć. Na zewnątrz było dość przyjemnie, jednak od czasu do czasu wiał zimny wiatr. Oczywiście nic nie uszło uwadze Michaela i kiedy zorientował się, że zmarzłam od razu ściągnął z siebie swój czerwony, rozpinany sweter, po czym zarzucił go na moje ramiona. Spojrzałam na niego uśmiechając się w ramach podziękowań. Michael odwzajemnił uśmiech i puścił mi oczko.

Zaczerwieniłam się.

- Ale tu pięknie. - zmieniłam temat delikatnie zawstydzona.

- Prawda. - powiedział. - Byłaś tu już kiedyś?

- Nie, nigdy. - uśmiechnęłam się. - W prawdzie, jestem po raz pierwszy za granicą. - odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.

- Żartujesz? - spojrzał na mnie.

- Nie, mówię śmiertelnie poważnie. - powiedziałam. - Podróżowałam jedynie po USA.

- W takim razie jestem zaszczycony, że to akurat ze mną zwiedzisz świat. - przyciągnął mnie do siebie i poczochrał włosy.

Posiedzieliśmy jeszcze trochę, po czym postanowiliśmy wrócić do swoich pokoi. Obydwoje byliśmy już bardzo zmęczeni i po prostu potrzebowaliśmy snu.

Będąc już na naszym piętrze, ujrzałam młodą, szczupłą dziewczynę o bujnych brązowych, włosach, która otwierała jeden z pokoi. Wydawało mi się, że skądś ją znam, tylko nie mogłam przypomnieć sobie skąd.

W pewnym momencie odwróciła głowę i od razu rozpromieniona zaczęła iść w naszą stronę. Wtedy już wiedziałam kim jest owa dziewczyna.

- Michael! - krzyknęła rzucając się w ramiona mojego przyjaciela.

- Witaj Tatiano. - powiedział Michael przytulając ją mocno do siebie.

Otóż była to Tatiana Thumbtzen - dziewczyna, która odegrała główną role w teledysku do piosenki The Way You Make Me Feel.

Wydawałoby się, że ich uścisk nie ma końca. Stałam i przyglądałam się im z dziwnym uczuciem w żołądku, nie wiedząc co robić.

- O...Annie poznaj Tatiane. - uśmiechnął się odsuwając delikatnie od dziewczyny.

- Miło Cię poznać - wyciągnęłam do niej rękę.

- Wzajemnie, wiele o Tobie słyszałam. - uściskawszy moją dłoń posłała mi uśmiech.

Odwzajemniłam delikatnie gest dziewczyny.

- Nawet nie wiesz ile mam Ci do opowiedzenia. - zwróciła się do Michaela.

- To może was zostawię. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Dobranoc. - zaczęłam się oddalać. Za plecami usłyszałam jeszcze krótkie "śpij dobrze" ze strony Michaela.

Weszłam do pokoju i opierając się o drzwi ciężko westchnęłam. Tatiana wydawała się być bardzo miłą dziewczyną, jednak wiedziałam, że jej obecność zmieni relacje pomiędzy mną a Michaelem. Może dramatyzowała, ale ta dwójka wyglądała jakby łączyło ich coś więcej niż zwykła przyjaźń.

A dla mnie...było to po prostu bolesne. 


Jeżeli zostałeś do końca pozostaw po sobie ślad. 

Nie tylko będzie mi bardzo miło, ale i jednocześnie zmotywujesz mnie do pisania kolejnych części! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro