Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|004|


Leżałam w moim ciepłym łóżku modląc się o jeszcze pięć minut snu. Nienawidziłam rano wstawać, dlatego też jako jedyna leżałam owinięta w hotelową pościel w tak zwanego "naleśnika", próbując dość do siebie, kiedy to moje przyjaciółki były już w połowie gotowe do wyjścia. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą trzydzieści.Oznaczało to, że już czas, aby iść pod prysznic i rozpocząć dzień. Muszę przyznać z ręką na sercu, że ostatnie cztery dni spędzone z Michaelem i Jasonem - naszym choreografem, były jednymi z najbardziej pracowitych dni jakich kiedykolwiek doświadczyłam. Pracowaliśmy dzień w dzień po kilka, a nawet kilkanaście godzin, aby wszystko wyszło jak najlepiej. Obydwaj Panowie dokładnie przyglądali się naszym postępom. Kiedy coś komuś nie wychodziło musiał powtarzać krok, aż do skutku. Nie dawali absolutnie nikomu, żadnych taryf ulgowych. Każdy musiał ćwiczyć tak długo, aż nauczył się perfekcyjnie wykonywać dany ruch. Nie było zmiłuj. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.

Około godziny dziewiątej wstałam i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia. Kiedy wyszłam spod prysznica, od razu usłyszałam jak Judy nawija o Adamie, z którym od prawie tygodnia była nierozłączna. Dziwi mnie, że aż tak bardzo się "zaprzyjaźnili", ponieważ byli z dwóch różnych światów. Judy była słodką, promienną i rozgadaną osobą, natomiast Adam był typem buntownika, czasem wulgarnego i zamkniętego w sobie, dla którego liczył się tylko taniec, zioło i imprezy. Może ich przykład najlepiej dowodzi, że przeciwieństwa się przyciągają.

***

- Może gdzieś wyskoczymy? - rzucił propozycję Adam, kiedy skończyliśmy próbę. Dzisiaj, po raz pierwszy od tygodnia mogliśmy opuścić studio o wczesnej porze.

- Co proponujesz? - spojrzała na niego Charlotte.

- Nie wiem, jakiś klub albo pub. - oparł się o framugę.

- W sumie fajny pomysł - powiedziałam ubierając jednego z moich trampek. Nie ukrywam, że bardzo chciałam zwiedzić trochę Los Angeles z racji tego, że byłam w tym mieście pierwszy raz.

- Idziesz z nami, Mike? - Adam zwrócił się do Michaela, który jeszcze coś robił na hali. Michael spojrzał na niego. Wydawał się być nieco zaskoczony propozycją.

- Musisz z nami iść. - spojrzałam na niego. - Tylko nie daj się prosić.

Mike uśmiechnął się.

- Bardzo bym chciał. - uśmiech zaczął schodzić z jego twarzy. - Ale wiecie jak jest. Nie mogę wyjść sobie od tak w miejsce publiczne.

Zapadła cisza. 

Wszyscy zaczęli się zastanawiać, jak możemy "przemycić" Michaela do centrum miasta i nie wywołać sensacji.

- A gdybyśmy Cię tak przebrali? - zapytałam po chwili. Wszyscy na mnie spojrzeli. - Wiecie, dokleimy wąsa, zrobimy coś z włosami...- dodałam.

- To by się mogło udać. - powiedziała Judy. - Pytanie tylko, czy Ty się na to zgodzisz. - skierowała się do Michaela. Widać, że był bardzo zainteresowany naszym pomysłem.

- W sumie...mógłbym zaryzykować. - powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem. Zaśmiałam się delikatnie.

***

Ja, dziewczyny, Adam oraz Josh - tajemniczy brunet, z którym zniknęła Charlotte na przyjęciu w Neverland, spotkaliśmy się na dole o godzinie dziewiętnastej i pojechaliśmy do Michaela, aby wdrążyć w życie nasz misterny plan.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, Michael siedział w pokoju pełnym ubrań, szperając w jednej ze swoich szafek.

- No w końcu jesteście. - powiedział,kiedy nas zobaczył.

- No stary, widzę że zacząłeś przygotowania. - Adam zaśmiał się i usiadł na fotelu.

- Powyciągałem wszystko, co może się przydać. - wskazał ruchem głowy na stos ubrań. Widać było, że był bardzo podekscytowany naszym wspólnym wyjściem.

- To pokaż co tam masz. - uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy wybierać przebranie dla Michaela. Postawiliśmy na wąsy, doklejone brwi oraz czapkę z daszkiem, pod którą ukryliśmy włosy. Do tego, dobraliśmy niebieskie, najzwyklejsze jeansowe spodnie, luźną bluzę oraz czarną kurtkę baseballówkę. Finalnie, uważam że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Zmieniliśmy go w całkowicie inną osobę, co spotkało się z wyraźną aprobatą z jego strony. Michael przypominał bardziej fana RUN DMC po czterdziestce, niż siebie samego. O to nam właśnie chodziło.

Postanowiliśmy, że pojedziemy do jakiegoś najbliższego pubu. Musieliśmy jechać na dwie taksówki, z racji tego że było nas za dużo. Tak więc, ja, dziewczyny i Josh pojechaliśmy jedną, a Michael, Adam i dwóch ochroniarzy - których postanowiliśmy wziąć ze sobą, w razie gdyby ktoś rozpoznał Michaela, pojechali drugą.

Cały wieczór przebiegał idealnie. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się. Po prostu spędzaliśmy ze sobą miło czas, poznając się przy tym bliżej.

W pewnym momencie Judy i Adam poszli zapalić na zewnątrz. Charlotte i Josh poszli do baru, a ja zostałam z Michaelem i jego ochroniarzami, którzy nawiasem mówiąc byli przezabawni.

- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się udało. - powiedział Michael.

- Ja sama jestem w szoku, że nikt nas nie zdemaskował - zaśmiałam się i napiłam swojego drinka.

- Wiesz, jestem pierwszy raz w takim miejscu...- rozejrzał się dookoła.

- I jak wrażenia? - uśmiechnęłam się, odgarniając włosy za ucho.

- Jest tutaj tak...inaczej. - spojrzał na mnie. - Tak jakbym był w zupełnie innym świecie. Jakbym był kimś innym.

- Czyli Ci się podoba? - zaśmiałam się delikatnie.

- Podoba. - uśmiechnął się. - Dziękuję, że wymyśliłaś tą całą akcję z przebraniem.

- To nic wielkiego. Podziękowania kieruj raczej w stronę Adama. To on nas tutaj wyciągnął. - podparłam głowę o dłoń, ciągle patrząc na mojego towarzysza.

- Ale to dzięki twojemu pomysłowi tutaj jestem. - puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się jedynie i pstryknęłam go lekko w nos.

Po jakimś czasie wróciła do nas Charlotte z Joshem. 

Michael wdał się w rozmowę ze swoim tancerzem, natomiast ja i Charlie żartowałyśmy z ochroniarzami.

Nagle z zewnątrz usłyszałam jakieś krzyki. Zmartwiłam się, bo Judy i Adam już długo nie wracali. Ze względu na donośne odgłosy zza drzwi, przez myśl przeszło mi, że może ktoś się do nich przyczepił i teraz mają jakieś problemy. 

Szczerze mówiąc, w ogóle się nie myliłam.

Postanowiłam wyjść i zobaczyć co się dzieje. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wściekły Adam stojący na wprost jakiś dwóch mężczyzn. Za nim stała przerażona Judy. W jej oczach były łzy. Cała się trzęsła.

- Co tutaj się dzieje? - zapytałam stając na jednym ze schodków, przy których stali moi towarzysze i ci napakowani goście.

- Twój kolega ma ewidentnie jakiś pierdolony problem do mnie. - wycedził przez zaciśnięte zęby jeden z nich.

- Jeszcze kurwa jedno słowo, a przysięgam że Cię matka nie pozna, frajerze! - wykrzyczał Adam, po czym od razu dostał z pięści w twarz. Judy odskoczyła prosząc, aby przestali. Sama stałam przerażona, nie wiedząc co robić.

Adam nie pozostał dłużny swojemu przeciwnikowi. Szybko oddał cios i od tego momentu dopiero zaczęła się prawdziwa rozróba. 

Zaczęli się lać bez opamiętania. Nie zważali na prośby żadnej z nas, aby skończyli ten cyrk. Byli w jakimś cholernym amoku.

W końcu postanowiłam, że trzeba ich rozdzielić. Zeszłam z jednego schodka i starałam się coś wskórać. Kiedy próbowałam odepchnąć tego wielkiego typa od Adama, ten odwinął się i ręką, popchną mnie tak, że straciłam równowagę i spadłam z kilku schodków. Pech chciał, że przy upadku lewa stopa wykręciła mi się na bok, co sprawiło mi niemiłosierny ból. Ci dwaj, widząc że leżę zalana łzami na ziemi, popchnęli jeszcze Adama, który również zaliczył mocny upadek na chodnik, po czym po prostu uciekli.

- Annie, nic ci nie jest? - podbiegła do mnie zapłakana Judy.

- Jest okej. - powiedziałam. Oczywiście nie było, ale nie chciałam bardziej jej stresować. - Pomożesz Adamowi się pozbierać? - posłałam jej delikatny uśmiech. Pokiwała głową i podbiegła do naszego kolegi. W tym momencie reszta naszej ekipy wyszła z pubu.

- Co tutaj się stało? - zapytał Michael. Ja próbowałam się jakoś podnieść. Michael widząc to, szybko podszedł do mnie i mi pomógł. Kiedy już wstałam, od razu pożałowałam że to zrobiłam, ponieważ noga zaczęła boleć mnie jeszcze bardziej. Szybko usiadłam na jeden ze schodków.

- Jakiś pieprzony idiota zaczął przypierdalać się do Judy! - wykrzyczał Adam ocierając wargę z krwi. - Stanąłem w jej obronie, a ten wraz ze swoim równie zidiociałym kumplem stwierdził, że mam do niego jakiś problem. - wyjaśniał wściekły. - Kurwa jak mnie napierdala ta ręka! - krzyknął i kopnął w ścianę.

- Annie, wszystko okej? - zapytał Josh, widząc że masuje swoją kostkę.

- Okropnie mnie boli noga - łzy pociekły po moich policzkach. Michael usiadł obok mnie i ze względu na to, że ulica była pusta ściągnął swoje przebrania z twarzy, po czym wziął delikatnie moją nogę na swoje kolana. Zaczął oglądać bolące miejsce.

- Musimy jechać do szpitala. - powiedziała Charlotte.

- To jest pewne. - odezwał się Mike. - Kevin, złap taksówkę. - zwrócił się do swojego ochroniarza.

W szpitalu byliśmy jakieś dwadzieścia minut później. Lekarze od razu nas przyjęli, z czego ogromnie się cieszyłam, bo ból nie ustawał ani na moment. Najpierw czekało nas prześwietlenie, a później kolejna konsultacja z lekarzem.

- Zobaczmy, co my tutaj mamy. - powiedział lekarz. Spojrzałam na Michaela i Charlotte, którzy weszli ze mną do gabinetu. Bałam się okropnie. Michael widząc mój strach, usiadł obok mnie i złapał moją dłoń. Charlotte natomiast przyglądała się zdjęciu z prześwietlenia.

- Wygląda to na skręcenie kostki z naderwaniem torebki stawowej. - oznajmił lekarz.

Siedziałam wryta.

Momentalnie w mojej głowie pojawiła się dosłowna pustka.

Spojrzałam na Michaela, który wciąż mocno ściskał i miział moją dłoń. Był bardzo przejęty. Posłał mi ciepłe spojrzenie pełne współczucia.

- Musimy wsadzić nogę w gips. - powiedział doktor. - Posiedzi Pani w nim dwa, do trzech tygodni. 

Zalałam się łzami. 

Michael wraz z Charlotte zaczęli mnie przytulać.

- Już dobrze Annie...- usłyszałam kojący głos Michaela.

- Michael, ja nie zatańczę w Smooth Criminal. - zaniosłam się płaczem. 

- Ćśś...teraz ważniejsze jest twoje zdrowie, niż jakiś teledysk. - powiedział i przytulił mnie mocniej. 

Tamtego dnia, musiałam pogodzić się z faktem, że mój udział w teledysku Michaela Jacksona ponownie stał się tylko marzeniem...


Cześć kochani! 

Muszę wam powiedzieć, że jakoś specjalnie nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Pisanie go zajęło mi dużo czasu i finalnie uważam, że mógłby być o wiele lepszy...
Wydaje mi się, że od tego momentu akcja przybierze znacznie ciekawszej formy. Mam wiele pomysłów, które już niedługo sami poznacie!

Jeżeli dotrwałeś do końca tego rozdziału, byłoby super, gdybyś pozostawił po sobie jakiś ślad:) Nie tylko będzie mi mega miło, ale i dodatkowo zmotywujesz mnie do dalszego pisania! :)

Życzę udanego weekendu! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro