27 Jak to się stało?
•Zayn•
Zasypianie u boku Nialla, było moją ulubioną rzeczą. Nie byłem w stanie spać, kiedy nie czułem jego drobnego ciała przytulonego do mnie. Jednak budzenie się samemu było gorsze.
- Niall? - mruknąłem cicho, sennie rozglądając się po sklepie, który był naszą sypialnią. Już prawie skończyliśmy zbierać ubrania i te wszystkie wieszaki. Chcieliśmy zrobić z tego nasze miejsce.
Uniosłem się na łokciach i przetarłem twarz dłonią. Nie było go tu. Wstałem przebierając się w świeże ubrania, wybrane w jednym ze sklepów i obmyłem twarz w misce z wodą. Wciąż nie wymyśliliśmy jak doprowadzić tu wodę by móc się kąpać.
Wyszedłem ze sklepu i zacząłem rozglądać dookoła.
- Harry? Violet? - zawołałem, jednak nikt się nie odezwał. Nie było też pufy, którą Louis wystawił sobie na środek korytarza. W tym miejscu miał dużo słońca w dzień i mógł czytać. Wchodziłem po kolei do każdego sklepu, w którym każdy z nas miał swoje łóżka. Nie było żadnego z moich przyjaciół - Niall?! - krzyknąłem powoli panikując.
Usłyszałem za sobą odgłosy i cofnąłem się na kilka kroków od zombiego. Nie miałem przy sobie noża, a dziewczyna ciągle chodziła za mną. Powoli, raczej mi się przypatrywała niż próbowała zjeść. Zmarszczyłem brwi i zajęło mi chwile zanim zdałem sobie sprawę kto to jest. Ellinor.
- Nie - szepnąłem zauważając jej podcięte gardło - Nie zrobiłaś tego, nie mogłaś. Elli - pokręciłem głową i poczułem dziwny ucisk w brzuchu i gardle - Skrzywdziłaś kogoś? Zmieniłaś resztę? - spytałem pytając bez sensu. Była zombie, nie mogła mi odpowiedzieć.
Nie mogłem jej zabić. Nie byłem w stanie. Nie byłem zbyt przyjacielski, nie byliśmy ze sobą blisko, ale.. Czułem jakby była częścią rodziny.
Wybiegłem ze sklepu zastawiając wyjście, by została w miejscu. Ruszyłem przez korytarz szukając wzrokiem kogokolwiek.
- Liam? - zawołałem - Ktokolwiek! - wrzasnąłem przystając by złapać oddech. Znowu ten dźwięk. Powoli odwróciłem się i zacząłem kręcić głową - Nie - wyszeptałem a moje oczy wypełniły się łzami.
Niall ruszył w moim kierunku, kiedy zacząłem się cofać. Na ramieniu miał ugryzienie, a jego oczy były szare, na twarzy miał czerwone przebarwienia.
- Nie wierzę. Nie możesz.. Niall - opuściłem głowę. Po moich policzkach spłynęły łzy, gdy blondyn złapał mnie za ramiona. Odepchnąłem go lekko nie mogąc w to uwierzyć. Jak to się stało? Czemu on? Czemu nie ja?
Podszedł znów do mnie i powalił na ziemie. Nie protestowałem. Nie chciałem. Nie miałem po co żyć bez niego. Był wszystkim co miałem, co trzymało mnie przy życiu. Zamknąłem oczy pozwalając łzom płynąć po moich policzkach i czekałem na ugryzienie.
- Zayn - odezwał się nagle. Zombie nie mówią - Zayn?
Otworzyłem oczy i zobaczyłem go wpatrującego się we mnie. Niebieskimi oczami. Na jego twarzy wymalowane było zmartwienie. Uniosłem dłonie łapiąc w nie jego buzie.
- Płakałeś - wyszeptał a ja poczułem jak ściera moje łzy - Śnił ci się koszmar?
- Najgorszy - odszepnąłem.
- Już w porządku - uśmiechnął się delikatnie. Pochylił się całując moje czoło, a potem przytulając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro