22 Tak, to dobry pomysł
- Nie wierzę w to - wyszeptał Louis kręcąc się między półkami sklepowymi, na których wciąż było dużo artykułów. Uśmiechałem się przeczesując wzrokiem artykuły spożywcze. Niektóre były po terminie, a owoce i warzywa już dawno zgniły pozostawiając po sobie nieprzyjemny zapach. Złapałem dużą butelkę wody z półki i odkręciłem ją pijąc łapczywie.
Zayn stojący obok mnie zabił kręcącego się niedaleko nas zombiego i wziął ode mnie butelkę biorąc spory łyk.
- Weźmy trochę jedzenia i idźmy do tego sklepu meblowego, zdrzemnijmy się, a jutro sprawdzimy resztę galerii - zdecydowała Vio, na co wszyscy się zgodziliśmy.
Po drodze napotkaliśmy kilka trupów, które zabiliśmy. Zabarykadowaliśmy wejście do sklepu i każdy ułożył się na jakimś łóżku. Były podzielone jakby na pokoje, pokazując możliwości skomponowania mebli. Leżałem z Zaynem pod dziwnie pachnącą kołdrą, ale nie miało to teraz znaczenia.
- Gdyby byli tu ludzie, już dawno zareagowaliby na nasze wejście tu, prawda? - spytałem leżąc na boku, gdy mulat przytulał się do moich pleców.
- Oczywiście, ale nie wydaje mi się, by ktokolwiek przeżył przy tym stadzie. Było tu tyle zombie, że aż się zastanawiałem czy w dniu apokalipsy, nie był czasem Black Friday* - wymruczał ze śmiechem w głowie, a ja uśmiechnąłem się delikatnie. Rzadko miałem przecież okazję słyszeć żart z ust Zayna albo chociaż śmiech.
- Chciałbym byśmy znów byli bezpieczni - powiedziałem cicho, na co mulat przytulił mnie mocniej.
- Może uda nam się tutaj stworzyć dom - odparł całując moje ucho, na co poruszyłem się mając tam łaskotki.
- To głupie, ale jako dziecko zawsze o tym marzyłem. O nocy w galerii handlowej - westchnąłem rozglądając się po sklepie oświetlonym świeczkami znalezionymi w markecie.
- Chyba każdy w dzieciństwie o tym marzył.
- Uciszycie się w końcu?! - zawołała Violet śpiąc kawałek dalej od nas na łóżku obok Ellinor. Cieszyłem się, że tak zajęła się naszą przyjaciółką. Nawet nie podejrzewałbym jej o taką opiekuńczość. Lub uczucia.
- Dobranoc Zayn - wyszeptałem, a on obdarzył mój policzek małym pocałunkiem.
Wstaliśmy parę godzin później i zjedliśmy jakieś warzywa z puszek. To było pierwsze co znaleźliśmy, ale nie narzekaliśmy, byliśmy potwornie głodni.
- Zwłoki musimy przenieść w jedno miejsce - powiedział Liam, z którym chodziłem po galerii starając się ją oczyścić z zombie. Podzieliliśmy się na pary i każde z nas ma swoje piętro do oczyszczenia.
- Jest gdzieś zejście na parking? Może od tej strony nie jest całkiem zalane, moglibyśmy tam przenieść ciała i jakoś zablokować. Na wszelki wypadek - odparłem posyłając mu delikatny uśmiech.
- Tak, to dobry pomysł - brunet pokiwał głową - Ostatnio masz naprawdę dobre pomysły, potrafisz się bronić. Jesteś odważny. A ja jestem naprawdę z ciebie dumny - powiedział przystając i patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się i przytuliłem mojego przyjaciela.
*Początek sezonu zakupów przed Bożym Narodzeniem, w tym konkretnym dniu jest wiele zniżek i promocji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro