12 Mieliśmy szczęście
Siedzieliśmy z Louisem i Liamem na werandzie domu Matta i Elli, rozmawiając o miejscu w którym teraz żyliśmy. I nie mogliśmy cieszyć się bardziej.
- Mieliśmy szczęście - odparł Payne spoglądając na nas z uśmiechem. Kiwnąłem głową zauważając idącego w naszym kierunku Harry'ego.
- Zebranie w domu Vio - powiedział przebiegając po nas swoimi zielonymi oczami. Wstałem ze swojego miejsca, tak jak moi przyjaciele i ruszyliśmy w kierunku domu, do którego nigdy nie podejrzewałem, że wejdę. Podobnie jak Louis. Tylko Liam nie miał z tym problemu.
Obserwowałem bruneta, gdy jego wzrok spotkał się z tym Vio, na co ta odwróciła oczy starając się go nie obserwować. Rozchyliłem wargi, ale zaraz je zamknąłem przemykając głośno ślinę. Jej salon był piękny, zadbany. Nie podejrzewałbym jej o taki wystrój. Myślałam raczej o broni, trofeach zabitych zombie czy ludzi. Ona po prostu mnie przerażała.
- Co oni tu robią? - wywróciła oczami, patrząc na mnie i Lou.
- Są częścią naszej grupy - odparł Harry, a ja zerknąłem na wchodzącego do salonu Zayna. Spojrzał na mnie, z czymś dziwnym w oczach. Jakby był na mnie zły.
Chyba wolałem, jak mnie lubił i to okazywał, niż jak był zły. Sprawiał, że nie chciałem nawet spać w ich domu. A nawet ogródku.
- Dobra - westchnęła Vio - Siadajcie i nie przeszkadzajcie, najlepiej nie wydawajcie dźwięków - mruknęła, a ja opuściłem głowę zajmując miejsce na kanapie obok Ellinor, która uśmiechnęła się do mnie uroczo.
- Violet - warknął Harry, nie kryłem zaskoczenia jego reakcją. On rzadko się denerwował - Są teraz z nami, nie traktuj ich jak wrogów.
- Nie nazywaj mnie tak - rzuciła po chwili nie ukrywając zirytowanie.
- Do rzeczy - mruknął Zayn siedząc na fotelu obok Vio, a właściwie Violet, czyli naprzeciwko mnie. Trudno było mi skupić wzrok na kobiecie, nie spoglądając na niego.
- Więc robimy wyprawę - zaczęła ciemnowłosa wzdychając głośno - Dwoma samochodami, jedziemy dalej, niż dotychczas. Chcemy zrobić zapasy na dłuższy czas. Jadę ja, Harry, Liam i Matt - powiedziała, na co otworzyłem szerzej oczy - Zostaje Zayn, Niall, Louis i Ellinor, będziecie pilnować domów. Pytania?
- Też chcę jechać - odezwała się nagle Elli, a wszyscy spojrzeli na nią marszcząc brwi.
- Oh błagam Ell, po co? - prychnął Zayn, na co zmarszczyła brwi.
- Dawno nie wychodziłam - wymamrotała po chwili zdając sobie, że większość patrzyła na nią z rozbawieniem. Nie możliwe by nudziła się tutaj tak bardzo, by chcieć jechać szukać jedzenie i zmierzyć się z zombie. Ja już wolę pilnować osady, zdecydowanie.
- Nie ma mowy - mruknął Matt, a Ellinor westchnęła.
- Żadnych pytań? Świetnie, wyjeżdżamy jutro rano - powiedziała Vio po chwili - A teraz wypad - mruknęła odwracając się i wychodząc z salonu.
Ruszyłem do drzwi, ale przystanąłem czekajac na Zayna. Spojrzał na mnie przelotnie, a ja zacisnąłem wargi.
- Zayn.. - zacząłem idąc za nim, jednak on zignorował mnie. Nie wiem czemu czułem potrzebę rozmowy z nim, wytłumaczenia czy czegokolwiek, ale.. Nie chciałem żeby ktoś, koło kogo teraz żyje i od kogo może zależeć moje życie, był na mnie zły - Zayn, proszę - syknąłem doganiając go, gdy przystanął w połowie drogi do domu. Odwrócił się w moją stronę mrużąc oczy.
- Proszę, odpieprz się - syknął pochylając się lekko do mnie. Rozchyliłem wargi w szoku i opuściłem głowę patrząc jak mulat znika w drzwiach swojego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro