Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07 Nie wolno ci panikować

Dwie godziny później stałem z Zaynem za ogrodzeniem. Opierałem się o drzewo obserwując jak odpala papierosa.

- Pewnie co chwila kolejni ludzie stają się zombie, umierają, a ty zabijasz sam siebie paleniem papierosów? - spytałem z niedowierzaniem, a on patrząc mi w oczy zbliżył się do mnie zaciągając fajkie, by dym wydmuchać prosto w moją twarz. Zacząłem machać szybko rękami by odgonić białą chmurę. Zayn prychnął pogardliwie - Chcesz to zabijaj siebie, ale nie innych. Bierne palenie też jest szkodliwe.

- Może nie musze cie uczyć samoobrony - powiedział odchodząc na kilka kroków, a ja spojrzałem na niego pytająco - Wystarczy, że otworzysz usta i zanudzisz każdego zombie na śmierć.

- Jesteś dupkiem - potrząsnąłem głową zanim zdążyłem ugryźć się w język. Popatrzył na mnie unosząc jedną brew, a ja zacisnąłem wargi spodziewając się, że mógłby mnie nawet uderzyć. To było kilka okropnych sekund wyczekiwania na jego reakcje, aż po prostu sięgnął po broń zza paska, a ja cofnąłem się przestraszony o kilka kroków unosząc ręce. Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Nie zastrzele cie - powiedział zanosząc się śmiechem, sprawiając, że poczułem się jak kompletny idiota - Mam Cię w końcu nauczyć samoobrony. Zaczniemy od strzelania. To jest pistolet - uniósł go, a ja zmrużyłem oczy. Uważał mnie za debila, który nie wie co to jest? Co prawda nie umiałem strzelać, ale wiedziałem czym jest broń.

- Tak widzę - warknąłem - Wiem gdzie jest spust, wiem, że trzeba go nacisnąć by wystrzelić, wiem jak zmienia się magazynek.

- Więc co tu robimy? - spytał unosząc brwi i wkładając papierosa pomiędzy wargi.

- Nie umiem trafić - mruknąłem, a on podszedł do mnie i stanął za mną. W sekundę owinął ramiona wokół mnie, wcisnął mi w ręce broń przytrzymując je swoimi i wystrzelił w dziuple drzewa. Stałem sparaliżowany wpatrując się w dziurę po kuli w samym środku pnia - Nie rób tak nigdy więcej! - wrzasnąłem, a on prychnął cicho wprost do mojego ucha.

- Powtórz - powiedział odsuwając się, ale zostawiając w moich dłoniach - Broń jest przedłużeniem twojej ręki i inne bzdety - machnął dłonią pomiędzy palcami której miał jarzącego się papierosa.

- Nie trafię - jęknąłem cicho wyciągając w jego kierunku pistolet.

- Masz spróbować i masz na to minute. Jeden wystrzał obudził pobliskie zombie, drugi je już zwabi bliżej. Więc strzelaj i wracajmy już do środka - odparł mrużąc na mnie czekoladowe oczy. Zacisnąłem wargi wpatrując się w niego przez chwile, aż westchnąłem głośno i wymierzyłem tak jak kiedyś uczył mnie Liam. Strzeliłem.

Zayn podszedł powoli do drzewa zaciągając się parę razy by zaraz wywalić niedopałek na ziemię.

- Trafiłeś w drzewo jest dobrze - powiedział rozbawiony i przebiegł palcami po dziurze po kuli. Była paręnaście centymetrów niżej i bardziej w lewo, ale rzeczywiście, trafiłem w drzewo i to cud - Teraz zabij tego zombie - wskazał mi trupa wychodzącego z lasu paręnaście metrów od nas.

Otworzyłem szeroko oczy, a ręce momentalnie zaczęły mi się trząść.

- Niall, wymierz - powiedział powoli. Uniosłem dłoń przelykając głośno ślinę - Strzel.

Rozchyliłem wargi wpatrując się w zombie idącego w naszym kierunku. Dzieliło nas parę metrów, a ja nadal stałem bezruchu. Nie mogłem się ruszyć, a co dopiero strzelić.

Zayn wyrwał mi pistolet i strzelił prosto w głowę zombiego. Złapał mnie za ramię prowadząc do wejścia na osiedle.

- Nie wolno ci panikować - wysyczał dźgając palcem mój tors - Podszedłby do ciebie i zeżarł. Naucz się nad tym panować, bo nie zawsze będzie ktoś, kto cię obroni - warknął, a ja spuściłem wzrok na swoje buty - Koniec na dziś, mam dość - wymamrotał mijając mnie, a ja stałem zaciskając powieki i starając się powstrzymać płacz. Jestem do niczego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro