05 Twój kolega chyba jest przerażony
Od autorki: Spałam 13h i w końcu się wyspałam 😂❤️
Leżałem już w łóżku otulony kołdrą i kocem. Czekałem na Louisa, ale jego prysznic zdawał się trwać wieki. Wpatrywałem się w ścianę przede mną, oświetloną jedynie słabą świeczką.
Szara farba, średniej większości komoda, mały obrazek powieszony na ścianie niedaleko uchylonych drzwi.
Usłyszałem kroki na korytarzu i liczyłem już, że zaraz obok mnie położy się mój przyjaciel.
- Wszystko w porządku? - spytał nagle Harry, a ja widziałem postury jego i Lou w drzwiach. Wpatrywałem się w cień jaki rzucali z korytarza, któryś z nich też musiał mieć źródło światła.
- Tak, dzięki za wszystko - odparł mój przyjaciel.
- Twój kolega chyba jest przerażony.
- Zawsze jest taki.. Mam na myśli, boi się. Przerasta go ten świat - dodał ciszej, ale ja słyszałem wszystko i zastanawiałem się jak wielkim ciężarem jestem dla moich przyjaciół - Jestem ci naprawdę wdzięczny, za uratowanie go. Gdyby nie ty.. Gdyby on umarł.. Jest dla mnie jak brat.
- Czyli nie jesteście parą? - spytał nagle Harry, a ja sam zmarszczyłem brwi.
- Co? Co to za głupie pytanie - Louis zaśmiał się szczerze.
- Jesteś wobec niego taki opiekuńczy, śpisz z nim..
- Ma koszmary. Nie zaśnie sam - powiedział, a ja byłem na niego zły, że powiedział to obcemu kolesiowi - Jak mówiłem, to mój mały braciszek. Zawsze będę go bronił.
- Chcesz może jechać ze mną na zwiady jutro?
- Serio? Wiesz, myślę, że muszę się najpierw zaaklimatyzować razem z Niallem i Liamem. Ale dzięki za zaproszenie - odpowiedział mój przyjaciel, a w jego głosie wyczułem uśmiech.
W co oni grają?
- Matt i Ellinor mogą się nimi zająć - wymruczał cicho Harry - Moje zaproszenie wciąż jest aktualne.
- Jasne - zachichotał - Dzięki za koszulkę. Jest gigantyczna.
- Mam wiele gigantycznych rzeczy - mruknął mężczyzna, a Tomlinson zaniósł się śmiechem.
- Albo to ja po prostu jestem mały - prychnął cicho mój przyjaciel, ale nie było to kpienie lecz wciąż rozbawienie - Dobranoc Harry.
- Dobranoc Louis.
Po chwili mój przyjaciel wszedł do pomieszczenia, a ja udawałem, że śpię. Zgasił świeczkę ustawioną na środku pokoju by moment później wsunąć się pod kołdrę i koce tuż obok mnie.
- Kolorowych snów Nialler - wyszeptał opierając czoło o to moje.
- Kolorowych - odszepnąłem przysuwając się do niego i otulając go ramionami.
Normalny facet odsunąłby się czy nawet jakoś to skomentował. Ale między naszą trójką spanie razem przytuleni do siebie, było całkiem normalne.
- Teraz naprawdę będą myśleć, że jesteśmy gejami - zaśmiał się cicho zatapiając dłoń w moich włosach, lekko masując skórę mojej głowy dzięki czemu szybciej zasypiałem.
- Ja jestem - mruknąłem z nosem przyciśniętym do jego torsu - Poza tym, co ich to obchodzi?
- Bo na razie jesteśmy na ich łasce - powiedział cicho zabierając dłoń z moich włosów - Ale wydają się dobrymi ludźmi.
- Możemy być tu bezpieczni?
- Nie pozwolę cie skrzywdzić - wycedził cicho.
- Nie chce żebyście zawsze tylko mnie chronili. Jestem dla was ciężarem.
- W porządku - mruknął sennie mój przyjaciel - Nauczymy Cię się bronić. Ale teraz śpij, jestem wykończony..
- Przepraszam - wyszeptałem - Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro