Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04 Naprawdę w niego wierzysz?

- Mamy bieżącą wodę, niestety nie ciepłą - powiedział Harry wprowadzając nas do środka ostatniego z domów - Możecie spać w pokoju gościnnym..

- Jak znaleźcie to osiedle? - spytał nagle Louis a na zerknąłem na niego kątem oka. Puścił moją dłoń, by wcisnąć swoje własne do kieszeni.

Uniosłem niepewnie wzrok na Zayna, który opierał się o framugę ramieniem spoglądając nieufnie to na mnie, to na Lou.

- Szlajaliśmy się po lesie - odpowiedział Harry - Trochę zabłądziliśmy, bo poszliśmy o wiele dalej niż zawsze. Była nas wtedy zaledwie czwór- trójka - poprawił się, na co zmarszczyłem brwi - Ja, Zayn i Vio. Znaleźliśmy te trzy domy, było tu kilka zombiaków, ale szybko ich zlikwidowaliśmy. W kilka dni postawiliśmy ogrodzenie, by się nam tu nie plątali. I tyle - uśmiechnął się, wzruszając ramionami na koniec swojej wypowiedzi - Udało nam się utrzymać wodę w kranach. Jest pobierana z pobliskiej rzeki. Niestety nie mamy elektryczność. Coś zerwało kable jakiś coś temu, a takie małe osiedle dopiero co w rozbudowie, nie miało żadnego własnego źródła energii. Ale cieszymy się tym co mamy.

- To i tak dużo - wypaliłem, a Harry i Zayn spojrzeli na mnie jak na ducha. Może dlatego, że odezwałem się po raz pierwszy od kiedy tu jesteśmy - Wszystkie domy jakie my zajmowaliśmy nie miały nawet wody. A mycie się w kałuży nie było fajne - wymamrotałem.

- Możecie się umyć. Pokaże Wam pokój w którym będziecie spać, chyba że jeden zajmie łóżko a drugi kanapę..?

- Znamy się od dzieciaka, nie mamy problemu ze spaniem razem - Louis wyszczerzył się do Harry'ego i objął mnie mocno ramieniem.

- W porządku - kiwnął głową i chwile potem ścielił nam łóżko.

- Idź się kąpać pierwszy - Louis roztrzepał moje włosy jakbym był małym chłopcem, ale byłem młodszy od niego o zaledwie dwa lata.

Zaprowadzili mnie do łazienki i dali koszulkę na przebranie, ręcznik i bieliznę. Może tego nie okazywałem, ale byłem im naprawdę za wszystko wdzięczny.

Umyłem się w zimnej wodzie, ale przyznam, że teraz to był najlepszy prysznic w moim życiu.

Wyszedłem z łazienki i wpadłem na kogoś. Mój nos zetknął się z torsem Zayna, a ja odsunąłem się z rumieńcem.

Przyciskałem do piersi moje ubrania, złożone w kostkę. Uniosłem wzrok na mężczyznę wyższego ode mnie o głowę. Nagle wyciągnął dłoń i złapał między kciuk a palec wskazujący mój krzyżyk.

- Naprawdę w niego wierzysz? - spytał wpatrując się w mój medalik przesuwając po nim dwa razy kciukiem. Zamrugałem kilka razy wpatrując się w jego wytatuowaną dłoń.

- W kogoś trzeba - wyszeptałem.

- Gdyby istniał, naprawdę byłby skurwysynem skazując nas na to wszystko - mruknął puszczając mój krzyżyk, a ja wiedziałem, że mówi o tej całej apokalipsie.

- Plagi zesłał by sprawdzić, czy mimo nieszczęść wciąż go będziemy kochać - powiedziałem słabo choć sam nie raz obwiniałem Boga i nawet go nienawidziłem.

- Niedługo nie będzie ludzi na ziemi, którzy by go kochali. Bo jakbyście ty i twój Bóg nie zauważyli, większość ludzi jest zombie. My pewnie też niedługo się nimi staniemy - mruknął, a ja spojrzałem w bok. Wyciągnął w moim kierunku kilka kocy - Cokolwiek. Bóg istnieje, nie istnieje.. Ale noce są zimne - dodał i gdy tylko trzymałem rzeczy, on odwrócił się na pięcie i odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro