03 To Matt, Ellinor i Vio
Od autorki: Nie spałam całą noc, a jestem bardziej żywa niż jak zapadam w śpiączkę na 12h 😂 miłej niedzieli 💕
Zatrzymaliśmy się na małym osiedlu otoczonym wysokim ogrodzeniem. Pod bramą stał zombie. Harry zatrzymał samochód i wychylił się by zabić go i chwile potem wjeżdżaliśmy na osiedle.
Były tu trzy jednopiętrowe domy. A przed jednym z nich stały trzy osoby i wyglądały dość czysto, więc nie byli zombie. Dwie kobiety i jeden mężczyzna.
Harry zatrzymał auto, a my zeskoczyliśmy z paki spoglądając na obcych, przypatrujących się nam nieufnie. Przygryzłem nerwowo wargę spuszczając wzrok na ziemię. Wyglądali jakby chcieli nas zamordować.
- Kto to? - warknęła kobieta wyglądająca na najstarszą z nich wszystkich. Miała ścięte do ramion ciemne włosy, a ciemne oczy wbijała we mnie i moich przyjaciół.
- Mieliście przywieźć jedzenie, a nie kolejne osoby do wykarmienia - odezwał się jedyny chłopak.
- Przypominam, że ty jakiś czas temu też byłeś tylko kolejną osobą do wykarmienia - warknął Harry wysiadając.
- Spokojnie, nie są zagrożeniem - prychnął mulat, którego imienia wciąż nie znaliśmy. Spojrzałem na niego, a ten zerknął na mnie przelotnie zanim ruszył w kierunku tej trójki - Sami nie potrafią się obronić, a co dopiero atakować.
- Hej! - zawołał urażony Louis, swoim wysokim głosem - Po prostu było ich naprawdę dużo, Niall nie wyrobił i-i..
- Jasne - zaśmiał się cicho Harry - W każdym razie. Wzięli jedzenie z ostatniego sklepu w okolicy i gotowi są się podzielić. Poza tym w grupie raźniej Vio - podszedł do najstarszej z nich i poklepał po ramieniu - Wiesz jak mało ludzi zostało teraz na świecie i powinniśmy trzymać się razem - dodał już ciszej, jednak my to słyszeliśmy.
Znowu spojrzeli na nas z podejrzeniem czającym się w oczach.
- Dobra. Ale jeżeli coś odwalą - wyjęła zza paska pistolet i wymierzyła w nas. Mój oddech zamarł, tak samo jak oddechy Louisa i Liama - Nie będę się wahać - wysyczała.
- Uspokój się Vio - odezwała się ta, która dotychczas nie wymówiła ani słowa. Była dość niska, a jej jasne włosy kręciły się przy końcach. Spojrzała na nas i złapała Vio za nadgarstek opuszczając jej dłoń do dołu, razem z wymierzoną bronią - Nazywam się Ellinor - powiedziała dotykając lekko swojego mostka z uśmiechem skierowanym do nas - To mój mąż, Matt - wskazała na chłopaka - A to Vio. Zayna i Harry'ego na pewno znacie. Może będziecie spać w tym domu, co oni?
- Nie - mruknął mulat i wnioskuję, że to Zayn.
- Vio swojego domu nie udzieli - odezwał się Matt, a wspomniana kobieta fuknęła cicho i ruszyła w kierunku jednego z domów. Po głośnym trzaśnięciu drzwiami Ellinor uśmiechnęła się nerwowo - Możemy w sumie któregoś z was przygarnąć na kanapę.
- Ty i ty nocujecie u nas - odezwał się Harry wskazując na mnie i Louisa. Spojrzeliśmy po sobie z Tomlinsonem.
- Dobrze, w takim razie ja pójdę do was - Liam uśmiechnął się lekko do małżeństwa. Tamci kiwnęli głowami.
- Jeżeli jesteście głodni, to Ellinor organizuje kolacje. A jak nie, to możecie iść już spać - powiedział Matt.
- Nie, dzięki - odpowiedział Louis i złapał mnie za nadgarstek - Wolelibyśmy odpocząć. Ale możecie to wziąć - wyjął dwa słoiki zawierające paprykę i ogórki. Uśmiechnął się nerwowo do nowo poznanych osób - Tylko to znaleźliśmy..
- Zawsze coś - Ellinor uśmiechnęła się szeroko zabierając słoiki od Lou. Pomachała do nas i ruszyła razem z Liamem i Mattem do jednego z domów.
- Nie boisz się, że to psychopaci, którzy zabiją nas we śnie i zjedzą na śniadanie? - spytałem Louisa na ucho, gdy szliśmy ramię w ramię do ostatniego domu za Harrym i Zaynem.
- Nawet jeżeli, nie mamy już wyboru - odszepnął mój przyjaciel łapiąc mnie za rękę i ściskając ją lekko - Spokojnie, nie dam ci zrobić krzywdy.
Uśmiechnąłem się do niego słabo i kiwnąłem głową. Wbiłem wzrok w plecy naszych nowych gospodarzy marząc, by nie okazali się naszymi największymi wrogami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro