Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02 O mało nie staliście się ich obiadem

Zacisnąłem powieki odpychając jednego z nich zamiast po prostu wbić w jego głowę nóż i zabić. Nie potrafiłem.

- Nialler! - wrzasnął machając siekierą, a ja zerknąłem w jego stronę i tuż obok mnie zobaczyłem zombiego bez jednej ręki.

Otwierał już paszcze i był zaledwie milimetr od mojej twarzy. Nagle jednak przez jego twarz przeszedł nóż, a on sam upadł tuż um moich stop.

Uniosłem wielkie z przerażenia oczy na wysokiego bruneta, którego ciemne, przydługie loki opadały na twarz. Dosłownie na moment jego zielone oczy zatrzymały się na mnie, potem obrócił się by zabić kolejnego zombiego.

Stałem w miejscu osłupiały, gdy ludzie wokół mnie co rusz zabijali kolejnych sztywnych.

Gdy wokół mnie leżał stos całkowicie martwych zimnych, dopiero wtedy się ruszyłem. Wyskoczyłem z kręgu i potknąłem się o rękę jednego z nich upadając przy butach jednego z obcych.

Cały się trzęsłem i bardzo możliwe, że byłem chwile od ataku paniki.

- Niall - usłyszałem cichy głos Louisa i poczułem jak łapie mnie za rękę. Gdy nie chciałem się podnieść, ktoś złapał mnie pod ramionami i postawił siłą.

Spojrzałem prosto w czekoladowe tęczówki mężczyzny przede mną. Czarne kosmyki opadały mu na oczy okalane przez grube rzęsy, a malinowe wargi otoczone były krótkim, ciemnym zarostem.

- Żyjesz? - spytał choć to brzmiało bardziej jak warknięcie z mocnym brytyjskim akcentem. Kiwnąłem lekko głową a Liam przyciągnął mnie do uścisku.

Wtuliłem się niepewnie w mojego przyjaciela.

- O mało Was nie zeżarły - zaśmiał się ten z zielonymi oczami. Payne odsunął się ode mnie spoglądając na niego.

- Dziękujemy, naprawdę uratowaliście nam życie. Nie wiem jak możemy się Wam odwdzięczyć..? - spojrzał na dwójkę facetów, którzy nam pomogli.

- Jedzenie będzie w porządku - powiedział wysoki brunet spoglądając na torbę Louisa z której wystawały słoiki i puszki - Gdzie macie obóz? - spytał.

- Godzinę stąd - odparł Lou - Ale robi się ciemno, więc pewnie przenocujemy w jakimś z opuszczonych domów niedaleko..

- Możecie jechać z nami - powiedział zielonooki.

- Harry - warknął ten drugi, lecz został zignorowany.

- Jest Was tylko troje? - spytał a my kiwnęliśmy zgodnie głowami. Zacisnął wargi mierząc każdego z nas wzrokiem - Pojedziecie z nami, a rano zdecydujemy. Chyba, że nie chcecie - powiedział patrząc na Liama.

Spojrzeliśmy we trzech na siebie. Jesteśmy wykończeni i nie mamy nic do stracenia.

- W porządku - powiedział Li.

- Świetnie - mruknął mulat z przekąsem i zaczął iść w kierunku czerwonej ciężarówki, do której zaraz wsiadł. Harry spojrzał na nas i uśmiechnął się lekko, zaraz jednak wrócił jego poważny wyraz twarzy, gdy obrócił się by zaraz zająć miejsce za kierownicą.

Wskoczyliśmy na pake ciężarówki, a ja usiadłem opierając głowę na ramieniu Liama. Louis położył się układając głowę na moich rozprostowanych nogach przymykając przy tym powieki.

- Przepraszam - wyszeptałem zaciskając powieki - Jak zawsze zawaliłem..

- W porządku. Nic się nie stało Nialler. Po prostu bałem się, że stanie ci się krzywda. Rozumiem, że się ich boisz. Ale musisz w końcu nauczyć się walczyć. Kiedyś nie będzie mnie ani Louisa, czy kogoś innego by cię uratować - wyszeptał łapiąc mnie za rękę i ściskając ją trochę mocniej. Kiwnąłem słabo głową.

- Wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro