Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🎶Sonia przychodzi na ratunek🎶

„Mu­zyka to naj­lep­sza to­warzyszka dla te­go, kto cier­pi. Jest ochocza i ra­dos­na jak dziec­ko, ognista i po­wab­na jak młoda dziew­czy­na, dob­ra i mądra jak sta­ry człowiek, który spędził owoc­nie życie". ~ Selma Lagerlöf

Platynowłosy miał problem z zaśnięciem tamtej nocy. Cały czas miał w myślach to, co powiedziała mu Irina. Nie potrafił dopuścić do siebie informacji, że wkrótce zostanie ojcem. Nie wiedział, jak ma się zachować w tej sytuacji. Nigdy nie podejrzewał, że jego życie może się aż tak skomplikować. Myślał, że skoro wyrzucił byłą narzeczoną ze swojego życia, wszystko się ułoży i zacznie się spotykać z Yuurim.

Przewrócił się na drugi bok i zamknął oczy. Ponownie spróbował zasnąć, gdyż był wykończony po całym dniu. Nie pomagały mu w tym głosy, które cały czas słyszał w swojej głowie. Prześladowały go i myślał, że nie zmieni się to przez następną część nocy.

Victor... – zaczęła, spuszczając wzrok – jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko – odparła, spoglądając przed siebie, przez co napotkała jego wzrok wlepiony ślepo w ścianę. Był przerażony.

– O czym ty mówisz? – odezwał się po chwili. – Żartujesz sobie?

– Nie – odparła, biorąc swoją torebkę do ręki. – Zrobiłam trzy testy ciążowe, każdy z nich wyszedł pozytywny. Do tego byłam dzisiaj u lekarza i potwierdził to, co wykazały testy. – Wyciągnęła małe zdjęcie i położyła je na stoliku przed nim. – Tak sobie pomyślałam, że chciałbyś zobaczyć zdjęcie z USG.

– Czyli to jednak prawda? – Zerknął na fotografię, a po chwili wziął ją do ręki. – Mogę ją zatrzymać?

– Jasne. – Uśmiechnęła się. – Chciałam tylko, żebyś wiedział. Zaakceptuję wszystko, co postanowisz. – Wstała z kanapy. – Lepiej już pójdę, a ty zastanów się nad tym, co chcesz z tym zrobić. Zadzwoń do mnie, jak już podejmiesz decyzję – odparła i skierowała się do drzwi.

– Tak zrobię – powiedział do siebie.

Wstał z łóżka, nie mogąc znieść dręczonych go myśli. Przez przypadek nadepnął psu na ogon, przez co Makkachin cicho pisnął. Victor pogłaskał go, aby jakoś wynagrodzić zwierzakowi niemiłą pobudkę. Poszedł do kuchni w poszukiwaniu leków nasennych. Nigdy nie był zwolennikiem medykamentów, ale czasem trzeba było po nie sięgnąć, szczególnie w takich sytuacjach. Wyciągnął z opakowania małą, białą tabletkę i popił ją wodą. Miał nadzieję, że zacznie działać jak najszybciej, więc ponownie położył się do łóżka, aby chociaż trochę się wyspać i mieć energię na kolejny dzień.

~*~

Czarnowłosy zdążył dopuścić do siebie informację, że znalazł się w finale programu wielbionego przez tysiące osób. Zdziwił się, jak wiele osób z Japonii, które znał, dowiedziało się o tym. Nie spodziewał się tak dużej liczby gratulacji i życzeń, jakie otrzymał. Nawet rodzina, z którą od dłuższego czasu nie miał kontaktu, zainteresowała się sprawą.

Stresowała go myśl lotu samolotem, ponieważ od dziecka się tego bał. Podczas swojego pierwszego lotu z Japonii do Rosji, wpadli w turbulencje i dosłownie zaczęli spadać, tylko dzięki szybkiemu refleksowi pilota, sytuacja została opanowana i dolecieli spokojnie do Sankt Petersuburga. Od tego czasu unikał samolotów jak ognia i zawsze wybierał przyziemne środki transportu.

Dzisiaj umówiony był ze swoim przyjacielem Phichitem. Miał wpaść do jego domu, gdyż chłopak po programie nabawił się przeziębienia, które musiał jak najszybciej wyleczyć przed finałem, do którego został niecały tydzień. Podczas drogi Yuuri cały czas myślał o Victorze, który jeszcze się do niego nie odezwał od ostatniej soboty. Trochę się martwił, gdyż z tego, co wiedział, każdy uczestnik będzie musiał zaśpiewać piosenkę ze swoim trenerem.

Dla czarnowłosego będzie to prawie jak powrót do etapu przesłuchań w ciemno, gdy nerwowo stał na scenie, a Victor zaproponował, żeby zaśpiewali jego piosenkę razem, na co Japończyk od razu się zgodził. Czuł się wtedy tak, jakby cały świat na ułamek sekundy przestał istnieć. Był tylko on i jego idol.

Podszedł do domofonu i zadzwonił pod numer mieszkania swojego przyjaciela. Słysząc charakterystyczne skrzeczenie, pchnął drzwi i wszedł do bramy. W budynku nie było windy, więc wszedł schodami na drugie piętro. Gdy już się tam znalazł, wszedł do mieszkania, gdyż Phichit zostawił uchylone drzwi. Zamknął je za sobą i ściągnął buty w przedpokoju. Domyślił się, że chłopak jest najprawdopodobniej w kuchni, więc powoli skierował się do pomieszczenia znajdującego się na wprost wejścia.

Nina, gdzie jesteś? odezwał się Phichit.

Tutaj Yuuri, nie Nina westchnął Japończyk.

– Co ty tutaj robisz? – Zdziwił się i wszedł do kuchni.

– Byliśmy umówieni, zapomniałeś?

– Kurczę, zupełnie wypadło mi to z głowy, moglibyśmy się spotkać innego dnia?

– Jasne, tylko... – Spojrzał na niego – kim jest Nina? To twoja dziewczyna?

– Jeszcze nie... znaczy, to świeża sprawa, sam wiesz. Zaprosiłem ją dzisiaj do siebie i właśnie powinna za niedługo być.

– No dobra, to będę się zbierać, nie chcę wam przeszkadzać na randce – odparł, wkładając buty z powrotem.

– Dzięki, na pewno się odwdzięczę. Trzymaj się stary, odezwę się.

– Cześć. – Uśmiechnął się i opuścił mieszkanie Taja z lekkim niesmakiem.

Wyszedł z budynku i skierował się w stronę swojego domu. Nie miał daleko, więc wolał przejść się i pooddychać świeżym powietrzem niż kisić się w autobusie. Na dworze było ciepło, ale nie za gorąco, świeciło słońce, choć na niebie można było zwrócić uwagę na chmury kłębiaste, cumulusy. Jego czarne włosy lekko powiewały na wietrze, ale nie przeszkadzało mu to. Najbardziej lubił taką pogodę, w Japonii o tej porze roku, czyli w lecie było wręcz za gorąco i bez klimatyzacji nie dało się wytrzymać i funkcjonować. Przerwał swoje przemyślenia, gdyż usłyszał dźwięk swojego telefonu.

– Halo? – Nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha.

Cześć Yuuri, masz chwilę?

Tak, właśnie wracam do domu.

Gdzie byłeś? zapytał z ciekawością w głosie.

– U Phichita, ale pocałowałem klamkę, gdyż umówił się na randkę z jakąś dziewczyną i nie chciałem im przeszkadzać – wyjaśnił.

Wybrałem nam piosenkę, bo jak wiesz, będziemy śpiewać razem. Uznałem, że Say Something ci się spodoba.

Say Something? Myślisz, że będzie do nas pasować?

Jestem tego pewny – westchnął. – Przyjechałbyś do mnie jutro?

No dobrze, tylko nie pamiętam adresu.

Wyślę ci go albo mam lepszy pomysł, przyjadę po ciebie.

N-nie trzeba – jęknął.

Będę o trzynastej pod twoim blokiem. Pasuje ci?

– Tak.

W takim razie do zobaczenia.

– Do zobaczenia, Victor – odparł i rozłączył się, wchodząc do swojego domu.

~*~

Siedział za kierownicą swojego czarnego SUV-a. Czekał na Japończyka, z którym umówił się dzień wcześniej. Był rozdarty, nie wiedział, czy powinien powiedzieć mu prawdę, czy zachować ją jak na razie dla siebie. Uznał, że lepiej przemilczeć temat, gdyż zostało niewiele czasu do najważniejszego etapu programu – finału. Wolał nie dawać Yuuriemu większych zmartwień, chciał, żeby chłopak skupił się na swoim występie. Wierzył, że jego podopieczny ma dużą szansę na wygraną, a jego największym przeciwnikiem może być jedynie Yurio. Uważał, że ani Chris, ani Phichit nie stanowili dla niego żadnego zagrożenia.

Mimowolnie uśmiechnął się, gdy zauważył czarnowłosego wychodzącego z klatki schodowej na zewnątrz. Obserwował jego ruchy, po wyrazie twarzy stwierdził, że musi być zagubiony i zmieszany. Mimo że często ze sobą przebywali, Yuuri nadal wykazywał się strachem. Victor nie wiedział, czy było to spowodowane jego nieśmiałością, czy przeczuwał, że może zostać zraniony. Japończyk pomachał mu, gdy zauważył jego szeroki uśmiech. Otworzył drzwi od samochodu i szybko do niego wszedł.

– Dzień dobry – odparł i zamknął drzwi.

– Cześć – odpowiedział, poprawiając lusterko. – Zapnij pasy.

– Naprawdę nie musiałeś przyjeżdżać, sam bym do ciebie trafił – westchnął i zrobił to, o co został poproszony.

– I tak nie mam nic do roboty, więc przynajmniej ty załapiesz darmową podwózkę – rzekł, przekręcając kluczyk w stacyjce.

– Właściwie to cieszę się, że zobaczę w końcu Makkachina, stęskniłem się za nim.

– On na pewno za tobą też. Myślałem, że wolisz zobaczyć się ze mną – burknął.

– Wiesz co, jakoś bardziej chciałem spotkać się z twoim psem. – Zaśmiał się ukradkiem.

– Jak możesz być aż tak okrutny Yuuri. Wybrać psa zamiast mnie!

– Wybacz – wymamrotał i zaczął się brechtać – wiedziałem, że się o to wkurzysz.

– Czy to jest aż tak śmieszne?

– Nawet nie wiesz jak bardzo!

– Weź, już lepiej się nie odzywaj – warknął Nikiforov.

– Wedle życzenia.

Resztę drogi spędzili w ciszy. Platynowłosy zaparkował na podziemnym parkingu, obok swojego drugiego, sportowego samochodu. Wysiedli, a Yuuri poszedł za Victorem do windy. Rosjanin wcisnął przycisk, przez co pojechali na czwarte piętro. Nikiforov otworzył drzwi od mieszkania. Przepuścił Japończyka pierwszego, a Makkachin podbiegając bliżej, wprost się na niego rzucił.

Czarnowłosy uśmiechnął się i zaczął głaskać psa. Najpierw po głowie, następnie po brzuchu. Zwierzak merdał ogonem i wprost piszczał ze szczęścia. Victor zerknął w ich kierunku. Zdziwił się, gdyż rzadko kiedy jego pudel był tak przyjaźnie nastawiony do innych ludzi. Iriny nigdy nie lubił, gdyż zawsze na nią warczał, nieważne, czy dawała mu jedzenie, czy oglądała telewizję. Podobnie zachowywał się wobec Tatiany z jednym wyjątkiem, kobiecie pozwalał się okazjonalnie głaskać.

– Nadal nie mogę się nadziwić, jak Makkachin cię lubi – odparł Nikiforov. – Nawet do mojej matki jest wrogo nastawiony, a co do Iriny to już nie wspomnę.

– Może potrafi wyczuć dobrych ludzi? Słyszałem, że psy mają taki instynkt.

– Zazdroszczę – westchnął i wszedł do kuchni. – Napijesz się czegoś?

– Może kawy.

– Zaraz zrobię, rozgość się.

Czarnowłosy usiadł na kanapie. Obserwował przez cały czas Victora, ponieważ salon był połączony z aneksem kuchennym. Obok niego położył się Makkachin, który zażyczył sobie kolejnych pieszczot. Yuuri nie umiał mu się oprzeć, zaczął głaskać go po brzuchu, na co ten zamerdał ogonem. Chłopak przeniósł swój wzrok na platynowłosego, który położył biały kubek z czarnym trunkiem i cukierniczkę wprost przed nim.

– Pijesz z mlekiem? – zapytał, biorąc do ręki swój kubek.

– Nie, tylko słodzę. Od zawsze piję czarną – odparł, mieszając kawę.

– Kiedyś też piłem czarną, ale kawa z mlekiem to jednak niebo a ziemia. – Usiadł obok niego.

– Powiedz mi właściwie, dlaczego wybrałeś dla nas tę piosenkę? Jakoś nie wierzę, że tak po prostu ci się spodobała.

– Nie wiem, nie ma konkretnego powodu, podoba mi się ta piosenka i tyle. Twój głos będzie pasować do Christiny.

Yuuri przestał się odzywać. Leniwie oparł głowę na ramieniu Victora i przymknął oczy. Nikiforov jedynie spojrzał przelotnie na niego i lekko się uśmiechnął. W myślach przeleciało mu pierwsze spotkanie z Japończykiem na przesłuchaniu w ciemno. Od tamtej pory bardzo chciał go poznać, lecz nie spodziewał się, że jego życie tak się potoczy.

Myślał, że to koniec jego związku z Iriną, a cała sytuacja skomplikowała się dziesięć razy bardziej. Za kilka miesięcy zostanie ojcem jej dziecka, przez co będzie z nią związany na całe życie. Coraz częściej nachodziły go myśli o ucieczce z Rosji razem z Yuurim, ale z drugiej strony czuł się odpowiedzialny za małą istotkę, która za jakiś czas przyjdzie na świat.

– Co będzie z nami, jak skończy się program? – odezwał się czarnowłosy, spuszczając wzrok.

– Nie wiem, nie myśl teraz o tym. Żyj teraźniejszością Yuuri – odpowiedział Nikiforov, lekko wyrywając się z uścisku. – Może zrobimy próbę? – zmienił temat.

– Możemy, tylko nie znam tekstu – westchnął Katsuki.

– Dlatego przygotowałem nam wydrukowane teksty. – Pomachał mu kartkami przed nosem. – Poczekaj, pójdę po laptopa, aby włączyć muzykę – odparł i jak najszybciej poszedł po urządzenie.

– Nadal nie jestem do końca przekonany, jeśli chodzi o wybór tego utworu – powiedział, a w jego głosie platynowłosy wyczuł niepewność.

– Jestem pewien, że wyjdzie nawet lepiej, niż myślisz. Zaufaj mi Yuuri. – Spojrzał mu w oczy, przez co na policzkach czarnowłosego pojawił się lekki rumieniec.

Zaczął Victor, jego głos był anielski i czysty, bez żadnej skazy. Dla Japończyka był to najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek usłyszał. Dopiero po chwili dołączył do niego najpierw niepewnie, lecz z wersu na wers coraz odważniej. Śpiewali razem przez dłuższy czas, kiedy platynowłosy przestał, jego podopieczny pogubił się w tekście, przez co przerwał i bardzo się zezłościł.

– Nic się nie stało – uspokoił go Nikiforov – spróbuj jeszcze raz, będziemy ćwiczyć tak długo, ile będzie trzeba. Bez pośpiechu, do Moskwy lecimy dopiero za kilka dni, zdążymy udoskonalić nasz występ.

– Dziękuję za wyrozumiałość Victor – odparł Yuuri, spoglądając mu w oczy. Zauważył w nich smutek, ale wolał nie pytać o powód niezadowolenia.

~*~

Kilka godzin później po wyjściu Yuuriego, Victor zajął się sprzątaniem w salonie. Odkurzył zarówno podłogę, jak i puchaty dywan, z którym musiał się  trochę namęczyć, gdyż było na nim pełno sierści Makkachina. Każdy właściciel czteronoga mógł go w tej chwili zrozumieć, gdyż posiadanie psa równało się z dużą ilością sierści bądź włosów na podłodze, ubraniach, meblach i nie tylko.

Wygonił swojego pupila do innego pokoju i chwycił za mopa. Nie wiedział dlaczego, ale odprężało go to. Zawsze w takiej sytuacji zakładał na uszy słuchawki i wsłuchiwał się w głosy swoich ulubionych wokalistów. Będąc dzieckiem, wielbił wielu piosenkarzy i nie raz sam chciał nim zostać. Jak można było zobaczyć, jego marzenie spełniło się szybciej, niż myślał. Półtora roku po śmierci ojca, matka znalazła mu agenta, przez co udało mu się zrobić karierę.

Po dziesięciu latach znajomy jego matki, Aleksandr, przeszedł na emeryturę, przez co platynowłosy musiał zmienić menadżera. Zgłosiło się wielu chętnych, lecz jego serce od samego początku zgarnęła kilka lat starsza, niczym się nie wyróżniająca, lekko nieśmiała Avdotya. Od razu złapali wspólny język, a kobieta, pieszczotliwie zwana przez niego Dunią, stała się zarówno menadżerką, prawą ręką, jak i przyjaciółką. Ich przyjaźń była wielka do takiego stopnia, że jak poprosiła go o zostanie ojcem chrzestnym jej córki, od razu się zgodził.

Gdy skończył, odłożył mopa do łazienki, a sam udał się do swojej sypialni. Usiadł na łóżku i sięgnął po telefon leżący na białej etażerce. Odblokował go, przez co zauważył wiadomość od swojej siostry. Napisała, że za kilka minut będzie dostępna na czacie i w końcu będą mogli w spokoju porozmawiać. Platynowłosy położył sobie na kolana laptopa, który leżał obok niego. Włączył go, a po chwili zobaczył nadchodzące połączenie. Od razu nacisnął zieloną słuchawkę i włączył kamerkę.

– Cześć Sonia, co słychać w Moskwie? – przywitał się, kiedy zobaczył na ekranie młodą, rudowłosą kobietę. Miała duże, zielone oczęta i jasną, porcelanową skórę. Jej duże usta były pomalowane czerwoną szminką, a oczy lekko podkreślone tuszem do rzęs.

Cześć Vitya, właściwie to wszystko po staremu. Nic ciekawego się nie wydarzyło od naszej ostatniej rozmowy. – Uśmiechnęła się, ukazując szereg swoich białych zębów.

– Za kilka dni będę w Moskwie.

Wiem, wiem. – Zaśmiała się. – The Voice się kończy, prawda? Słyszałam o tym, właściwie każdy mówi o finale tego programu, a wszystkie wejściówki zostały wyprzedane.

– Oczywiście masz darmowe wejście Soniu, jeśli chcesz.

Jeszcze się mnie pytasz? Oczywiście, że chcę! – pisnęła z zadowolenia, przez co kąciki ust platynowłosego lekko się uniosły.

– Mam nadzieję, że mój Yuuri wygra – wypalił, nie zdając sobie sprawy z tego, co powiedział.

Twój Yuuri? Vitya czy ja o czymś nie wiem?

– Miałem na myśli, że mój podopieczny – sprostował jak najszybciej, choć wiedział, że jego siostra i tak w to nie uwierzy.

Nie wierzę ci Victorze... – urwała. – Właściwie, o czym chciałeś ze mną pogadać?

– No dobrze, powiem ci prawdę – westchnął i poprawił włosy. – Jak wiesz, ostatnio zerwałem zaręczyny z Iriną. Nie chcę już z nią być, przez to, że jej nie kocham. Wiesz, że nie da się zmusić kogoś do kochania drugiej osoby. Moje uczucia do niej, jeśli jakiekolwiek w ogóle były, wygasły. Za to w moim życiu pojawił się ktoś, dzięki czemu wszystko przestało być monotonią, mogę nawet powiedzieć, że nadał większy sens mojej egzystencji. Nawet wtedy, gdy Ira go obrażała, nie mogłem bezczynnie stać, nigdy nie chciałem, aby ktoś go skrzywdził. Choć do dzisiaj wydaje mi się, że ja krzywdzę go najbardziej.

Tą osobą jest właśnie Yuuri? – przerwała mu, choć wiedziała, że zadaje pytanie retoryczne, a on jedynie skinął głową.

– Teraz wszystko się pokomplikowało, kiedy w końcu mogę z nim być, znowu pojawiła się Irina. Tym razem okazało się, że jest ze mną w ciąży – wydusił to z siebie, przez co w pomieszczeniu nastała chwilowa cisza. – Ja nie wiem, co mam robić. Sonia, proszę, pomóż mi – odparł wręcz błagalnym tonem.

Victor... – zaczęła spokojnie – ja nie mogę decydować za ciebie, musisz zrobić to, co uważasz za słuszne. Jeśli kochasz tego chłopaka i chcesz z nim być, to zrób to. Zaś jeśli przemawia za tobą miłość rodzicielska, zaopiekuj się swoim dzieckiem. Sama mogę ci powiedzieć, że mimo iż nie pamiętam, aby moi rodzice byli razem, bo wtedy byłam bardzo mała, to zawsze mogłam liczyć zarówno na matkę, jak i na ojca. Nawet odległość, która dzieli mnie z tatą, nie zniszczyła naszej relacji i nigdy w życiu nie miałam mu za złe, że związał się z Tatianą. Powtórzę to jeszcze raz, zrób to, co podpowiada ci serce, jeśli każe ci zostać przy Yuurim, to słuchaj się jedynie siebie, nie przejmuj się innymi, a pod żadnym pozorem nie pozwól, aby ktoś lub coś zdecydowało za ciebie. Pamiętaj, że ja zawsze będę po twojej stronie, nieważne co wybierzesz, ponieważ jesteś dla mnie jak starszy brat.

– Dziękuję, naprawdę twoje słowa dały mi wiele do myślenia siostrzyczko – powiedział, a jedna samotna łza spłynęła po jego policzku.

Powinieneś teraz odpocząć i wszystko sobie poukładać, porozmawiamy za kilka dni, jak przyjedziesz do Moskwy. – odparła.

– Masz rację, jeszcze raz dziękuję. Właściwie to zamierzam zostać tam jeszcze kilka dni po finale. – Uśmiechnął się, a po chwili usłyszał głośny trzask.

Victor co to było?! – krzyknęła rudowłosa.

– Zapomniałem, że zamknąłem Makkachina w pokoju gościnnym, jak myłem podłogę. Nie obrazisz się, jak się rozłączę i pójdę go wypuścić?

Nie, leć do swojego psiaka – westchnęła, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech.

– Do usłyszenia! – krzyknął, a po chwili rozłączył się i jak najszybciej pobiegł do pokoju gościnnego, aby wypuścić swojego biednego, wystraszonego pupila.

~*~

Minęło kilka dni. Yuuri stał w przedpokoju, a obok jego nóg leżała mała, czarna walizka. Był gotowy do wyjścia, jedynie musiał zaczekać na taksówkę, aby pojechać na lotnisko. Za dwie godziny miał lot do Moskwy, na finał programu. W tej edycji złożyło się tak, że jedynie Chris był z innego miasta, a pozostali uczestnicy zamieszkiwali Sankt Petersburg. Z początku cały program chcieli nagrać w stolicy, lecz jedynym powodem, dla którego Victor Nikiforov zgodził się zostać trenerem, było to, że wszystkie etapy oprócz przesłuchań miały się odbyć w jego rodzinnym mieście. Producenci przystali na jego propozycji, lecz w ramach kompromisu uznali, że finał musi odbyć się w stolicy kraju.

Na korytarz, z salonu wyszli rodzice czarnowłosego. Pożegnali się z nim i obiecali, że będą trzymać kciuki za wygraną. Przytulił ich i przyrzekł, że da z siebie wszystko i nigdy się nie podda. Chciał wyjść z mieszkania na zewnątrz, lecz musiał poczekać na swoją siostrę, która zgodziła się polecieć z nim. Od producentów otrzymał informację, że zakupili jeden dodatkowy bilet dla każdego uczestnika, także finaliści mogli wziąć ze sobą, kogo chcieli. Yuuri podejrzewał, że Phichit poleci ze swoją nową dziewczyną, gdyż przyznał mu się, że zostali parą.

Mari wyszła ze swojego pokoju dopiero po upływie kilku minut. Ciągnęła za sobą walizkę, a w ręce trzymała swój wydrukowany bilet. Uśmiechnęła się szeroko do rodziców, których również przytuliła i zapewniła o opiece nad młodszym bratem. Czarnowłosy wyszedł z mieszkania, a po chwili siostra poszła w jego ślady. Weszli do windy i zjechali na parter. Wyszli na zewnątrz, gdzie taksówka już na nich czekała. Siwowłosy mężczyzna kończył palić papierosa, a gdy zobaczył, że nadchodzą, zgasił peta i otworzył bagażnik. Schował ich walizki do środka, a oni wsiedli do samochodu.

Japończyk zapłacił mężczyźnie i poprosił, aby zawiózł ich do portu lotniczego Petersburg-Pułkowo. Najchętniej pojechałby na lotnisko autobusem, ale nie wygodnie byłoby się tłuc z walizkami i bagażem podręcznym w tymże środku transportu. Oprócz Yuuriego i jego siostry tym samym samolotem będzie lecieć Phichit ze swoją dziewczyną, Jurij oraz Victor, który uznał, że woli jak najszybciej dostać się do Moskwy, w porównaniu do swoich kolegów, którzy dolecą do stolicy dopiero jutro z samego rana.

W taksówce Japonka cały czas uspokajała swojego brata, który miał ogromny lęk przed lataniem. Od dziecka bardzo się tego bał, nawet podczas lotu z Japonii do Rosji dostał tak wielkiego ataku paniki, że musiał wziąć środki uspokajające, przez które przespał większość podróż. Mari tłumaczyła mu, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu, porównała również statystyki dotyczące wypadków samochodowych, a katastrof lotniczych. Przez jej słowa dwudziestotrzylatek trochę się uspokoił. Zamarzyło mu się siedzieć obok Victora, ale znając życie, platynowłosy ulokuje się na drugim końcu samolotu, a on koniec końców będzie musiał znosić towarzystwo Jurija przez cały lot.

Po półgodzinie jazdy wysiedli z taksówki i zabrali swoje bagaże. Weszli do środka, gdzie podeszli do rozpiski lotów, dzięki czemu wiedzieli, do której bramki muszą się udać. Mieli ze sobą małe walizki, które na ich szczęście nie wymagały odprawy bagażowej. Skierowali się do kontroli bezpieczeństwa, gdzie musieli ukazać swoje karty pokładowe. Przeszli dalej, na taśmie wyłożyli swoje bagaże, a telefony i odzież wierzchnią włożyli do pojemnika, aby je zeskanować.  Następnie przeszli przez bramkę do wykrywania metalu, która na szczęście nic nie wykazała, dzięki czemu mogli przejść do miejsca, gdzie odbędzie się wchodzenie na pokład.

Okazało się, że oprócz nich w poczekalni nie było jedynie Victora. Yuuri nie przejmował się tym, uznał, że platynowłosy wejdzie na lotnisko bocznym wejściem, gdzie nie będzie ludzi i wsiądzie bezpośrednio do samolotu, ewentualnie zmienił plany i poleci jutro wraz z Yakovem, Lilią i Jeanem. Odruchowo spojrzał w stronę wielkiego okna, gdzie zobaczył ogromną maszynę, która właśnie poleciała w powietrze. Zrobiło mu się nie dobrze w chwili, gdy pomyślał, że za niedługi czas on będzie w takiej samej sytuacji jak pasażerowie, którzy siedzieli w tamtym samolocie rosyjskich linii lotniczych. Momentalnie pobladł, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Od razu można było zauważyć, że jest z nim coś nie tak.

– Yuuri wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona Mari, gdy na niego spojrzała.

– Wszystko w porządku – odparł. – Pójdę się przejść po lotnisku – powiedział i wstał, biorąc głębsze oddechy.

Poszedł prosto, aby trochę się uspokoić. Chciał przestać myśleć o locie, więc przyglądał się roślinom i innym przedmiotom, które znajdowały się w budynku. Stanął przed sklepem spożywczym, do którego nawet nie zamierzał wchodzić, gdyż ceny były dziesięć razy wyższe niż w zwykłym supermarkecie. Skręcił w lewo, przez co stanął pod punktem widokowym, gdzie pasażerowie, bądź zwykli ludzie mogli stanąć i obserwować samoloty, które dopiero co wzbijały się ponad ziemię. Chciał wejść na górę, ale momentalnie cofnął się po zobaczeniu znajomych rys twarzy. Wprost nad nim stała Irina Iwanowna, a jej ciemne oczyska spoczęły na lekko wystraszonym Japończyku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro