🎶Nokauty🎶
,,Muzyka nie jest spójnym ciągiem dźwięków, który słyszymy. Muzyką jest to, co wywołuje w nas silną i uderzającą impresję, która to impresja jest spowodowana doszczętną i wyczerpującą ekspresją artysty wykonującego. To jest muzyka. Muzyka to odbicie w tafli wody tego, co gra człowiekowi w duszy". ~ Autor nieznany
Od pamiętnej bitwy nie rozmawiał ani z Victorem, ani z Jurijem. Dalsze informacje o kolejnym etapie programu przekazała im jakaś asystentka Nikiforova, której imienia nie pamiętał. Wiedział, że musi wybrać piosenkę i się przygotować. Chciał zaśpiewać inną balladę platynowłosego, ale uznał to za kiepski pomysł.
Szukając inspiracji w internecie, znalazł utwór, który był hitem jeszcze kilka lat temu. Piosenka Rehab śpiewana przez Rihannę kiedyś była słuchana przez wszystkich. Zanucił kawałek i uznał, że muzyka pasuje do jego głosu. Włączył tekst i zaczął go po cichu śpiewać. Cała historia zawarta w piosence opowiadała o osobie cierpiącej po przeżyciu nieszczęśliwej miłości.
Śpiewanie przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Zamknął klapkę laptopa i się wyprostował. Do pomieszczenia wszedł ojciec. Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.
– Możemy porozmawiać? – zapytał.
– Tak, coś się stało?
– Nie, tylko przez moją pracę nie mieliśmy okazji, aby zamienić ze sobą kilka słów.
– Wiem, że ciężko pracujesz i nie mam o to do ciebie żalu – odparł, spoglądając w ścianę.
– Jak program?
– W porządku – westchnął. – Przeszedłem do etapu nokautów.
– Słyszałem, gratuluję. Wiedziałem, że daleko zajdziesz w tym programie, choć przyznam się, że na początku byłem do tego sceptycznie nastawiony.
– To zasługa mojego trenera Victora.
– Był niedawno u nas w domu. Coś się stało?
– Nie, tylko chciał ze mną porozmawiać – zaczął – musiałem więcej popracować nad piosenką.
– I wszystko jasne. Twoja matka mówiła, że się pokłóciliście.
– Sam wiesz, że ona lubi wiele rzeczy podkoloryzować.
– Wiem. – Wyciągnął swój telefon, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka. - Przepraszam Yuuri, ale muszę odebrać. To z pracy.
– Jasne. – Uśmiechnął się smutno.
Było jak zawsze, zdążył się przyzwyczaić do tego, że ojciec był zajęty i nie miał dla niego czasu. Kiedy był dzieckiem i przeprowadził się do Rosji, nie mógł się przyzwyczaić do jego ciągłej pracy. Matka zawsze mu powtarzała, że ojciec musi zarabiać, aby mieli za co żyć. Teraz nie zwracał na to większej uwagi, przyzwyczaił się. Kiedy mieszali w Japonii, spędzali ze sobą więcej czasu. Bawili się, grali w piłkę i chodzili na plac zabaw. Wszystko się zmieniło, kiedy mężczyzna dostał pracę w korporacji.
Zamknął drzwi od pokoju i położył się na łóżku. Wyciągnął z kieszeni telefon i chwycił za słuchawki. Włączył piosenkę, którą planował zaśpiewać w kolejnym etapie. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w jej tekst. Często tak robił, aby odpocząć po południu. Nie zauważył, kiedy stracił świadomość i odpłynął w objęcia Morfeusza.
~*~
– C-co robisz? Victor... – Spojrzał na platynowłosego. Na jego twarzy można było dostrzec uśmiech. – Dlaczego się śmiejesz? Victor?
– A co ty sobie myślałeś? Nie wierzę, że uwierzyłeś w to wszystko.
– C-co masz na myśli? – Jego głos zadrżał.
– Wiesz, dlaczego cię wybrałem? Było mi ciebie szkoda, to wszystko było z litości. Yurio był zdecydowanie lepszy. Wiedziałem, że inni go ukradną, a takiej pokrace jak ty nikt by nie dał drugiej szansy!
– Victor! – krzyknął, budząc się.
Ciężko oddychał, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Wstał do siadu i przybliżył kolana do brody. Musiał się uspokoić po złym śnie. Rzadko śniły mu się koszmary, a kiedy się to zdarzało, potrzebował kilku chwil, aby dojść do siebie.
Wstał z łóżka i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że przespał trzy godziny. Na dworze zdążyło się ściemnić, a jedyne światło dawały latarnie.
Wyszedł z pokoju i po włożeniu kurtki i butów opuścił mieszkanie bez słowa. Zbiegł po schodach, a gdy znalazł się na dworze, poczuł nieprzyjemny wiatr na swoich policzkach. Włożył ręce do kieszeni i poszedł przed siebie. Musiał się przejść i spróbować zapomnieć o wszystkich negatywnych emocjach.
Mieszkał blisko dzielnicy, w której lepiej nie przebywać wieczorami, choć w tej chwili nie obchodziło go to. Już nie raz został pobity przez dresiarzy, za to, że jest obcokrajowcem. Najbardziej bolało go to, że nikt nie zwracał na to uwagi. Rosyjska mentalność – pomyślał, ale żeby inni ludzie nie widzieli, że są to przejawy ksenofobii?
Zatrzymał się przy sklepie monopolowym, gdzie kilku chłopaków piło czystą na ławce. Przewlekle na nich spojrzał i poszedł dalej. Nie lubił picia, nie dlatego, że miał słabą głowę. Po prostu uważał to za okropny nałóg. W kraju wódką płynącym takie sytuacje były na porządku dziennym i nikt nigdy nie miał z tym problemu.
Usiadł na ławce oddalonej w bezpiecznej odległości od pijaków. W promieniu kilometra nie było żywej duszy. Spojrzał w niebo, na którym mieniły się punkciki zwane gwiazdami. Księżyc był ogromny, zaczynała się pełnia. Wiatr nadal wiał i rozwiewał jego czarne jak noc włosy.
Miłą chwilę przerwał mu pies, który podbiegł do ławki i zaczął się do niego łasić. Pogłaskał pudla, który łudząco przypominał jego Vicchana. Podrapał go za uchem i dopiero wtedy dostrzegł sylwetkę zbliżającą się do niego. Zamrugał kilkukrotnie, aby upewnić się, że wyobraźnia nie płata mu figli.
– Makkachin! – krzyknął. – Do nogi! Makkachin! Makkachin gdzie... – Nie dokończył. – Yuuri?
– Victor?
– Cicho! Paparazzi mogą czyhać na każdym kroku. – Podbiegł i zapiął smycz Makkachina o obroże.
– Co ty tu robisz?
– Spaceruję z tym niesfornym psem – westchnął. – A ty?
– Musiałem się przejść.
– Coś się stało? – zapytał zaniepokojony, spoglądając na niego.
– Nie, chciałem się przewietrzyć – odparł, odwracając wzrok – lubię spacerować.
– Mogę się dosiąść?
– Śmiało. – Zrobił mu miejsce.
– Polubił cię – rzekł i pogłaskał swojego psa – w sensie Makkachin – dodał widząc, jak zwierzak łasi się do Yuuriego.
– Jest uroczy, myślałem na początku, że to Vicchan.
– Też był pudlem?
– Tak – przytaknął i zmrużył oczy – był moim najlepszym przyjacielem.
– Bardzo mi przykro – odparł, przenosząc na niego wzrok. – Właściwie, dlaczego jak u ciebie byłem, twoja mama powiedziała do mnie Vicchan? – zapytał, na co Yuuri spalił buraka.
– Będziesz się ze mnie śmiał, jak ci powiem – westchnął.
– Obiecuję, że nie będę. – Lekko się uśmiechnął.
– Mój pies wabił się Victor, ale wołaliśmy do niego Vicchan – wyjaśnił – znaczy, wiesz, jak go kupiliśmy miał już wpisane w rodowodzie Victor i nie chcieliśmy zmieniać mu imienia. – Wymyślił szybko na poczekaniu kłamstwo, aby platynowłosy się o nic więcej nie pytał.
– Właściwie nie uważam tego za głupie – odparł, szerzej się uśmiechając – raczej bym powiedział, że to słodkie – dodał po chwili.
– Robi się późno, powinienem wracać do domu.
– Odprowadzę cię – zaproponował.
– Nie musisz, sam trafię.
– To nie za ciekawa okolica – stwierdził, spoglądając przed siebie – boję się o ciebie Yuuri.
– N-niepotrzebnie.
– Idę z tobą – powiedział, chwytając go za rękę – i nie przyjmuję odmowy.
Czarnowłosy nie odezwał się ani słowem. Posłusznie szedł za Victorem, który nadal trzymał go za rękę. Nieśmiało próbował ją wyrwać, jednak nie udawało mu się to. Dopiero po jakimś czasie platynowłosy sam intuicyjnie ją puścił. Między nimi nastała niezręczna cisza. Yuuri chciał jakoś zacząć rozmowę, ale zbytnio nie wiedział co zrobić. Kiedy tylko chciał się odezwać, otwierał buzię i nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa.
– Yuuri, nie wstydź się.
– C-co? – Zadrżał.
– Nic nie mówisz – odparł, na co odpowiedziała mu cisza.
– Właściwie – dodał po chwili – dlaczego nosisz takie głupie przebranie.
– Mówiłem ci, chce mieć trochę życia prywatnego. Bez fanów i fotoreporterów na każdym kroku.
– Wydawało mi się, że lubisz swoich fanów.
– Kocham ich, ale sam wiesz, czasami ja też mam ochotę na odpoczynek.
– Zdaje sobie z tego sprawę.
– Zazdroszczę ci, że masz normalne życie. Tak naprawdę życie gwiazdy ma bardzo dużo minusów.
– Choć na pewno więcej jest plusów – dodał czarnowłosy. – Już jesteśmy, dziękuję, że mnie odprowadziłeś, naprawdę nie musiałeś.
– Cała przyjemność po mojej stronie.
– Wejdziesz do środka?
– Niestety, ale muszę odmówić.
– Jasne. – Przykucnął. - Makkachin, bądź grzeczny i nie uciekaj już. – Pogłaskał go.
– A ja to co? – zapytał, ale widząc niezrozumienie w oczach czarnowłosego, sprecyzował. – Ze mną się nie pożegnasz?
– Cześć Victor – powiedział, wstając.
– Nie tak. – Rozłożył ręce, a Yuuri nieśmiało do niego podszedł. – *До свидания – szepnął mu do ucha, na co się zarumienił.
– *Спокойной ночи – odpowiedział i podszedł do drzwi wejściowych.
~*~
Powolnym krokiem szedł do centrum handlowego. Wysiadł z autobusu i musiał przejść jeszcze kilka metrów, aby się tam dostać. Od kiedy zaczęła się emisja The Voice w telewizji, coraz rzadziej opuszczał swój pokój. Powodem była wzrastająca popularność. Jego konto na Instagramie w przeciągu kilku dni zaczynały obserwować tysiące osób. Sam Yuuri momentami nie mógł uwierzyć, że inni ludzie nazywali się jego fanami i mu kibicowali przed telewizorami.
Przekroczył próg ogromnej galerii handlowej. Jego uwagę przykuła fontanna, która co chwilę zmieniała kolory. Koło niej stał tłum ludzi, jakby było to jakimś wielkim wydarzeniem. Wjechał schodami ruchomymi na ostatnie piętro, gdzie znajdowała się strefa restauracyjna. Jak przypuszczał o dwunastej w południe wielu pracowników biurowych jadło lunch.
Kierował się do kawiarni, gdzie od razu zwrócił uwagę na swojego przyjaciela, który machał do niego. Na jego twarzy malował się wielki uśmiech. Można było powiedzieć, że Phichit Chulanont jest człowiekiem, który nigdy się nie smuci. Yuuri zawsze widział przyjaciela szczęśliwego, nawet gdy zerwała z nim ukochana dziewczyna w liceum, robił dobrą minę do złej gry. Podszedł do stolika i zajął miejsce naprzeciw niego.
– W końcu udało nam się spotkać Yuuri – odparł podekscytowany Phichit.
– Jakoś wcześniej się nie składało.
– Oglądałem twój występ podczas bitew. Naprawdę Victor dobrał wam idealny utwór.
– Nie byłem co do niego przekonany.
– Przyznam się, że myślałem, iż wygra Jurij – powiedział szczerze.
– Cieszę się, że dostał drugą szansę – dodał Japończyk.
– Lepiej mi powiedz jak moja bitwa z Nadią.
– Twoja bi-bitwa – zająkał się. – no ten, wiesz..
– Nie widziałeś?
– Niestety byłem aż tak zajęty, że nie zwracałem uwagi na inne bitwy, wybacz.
– No dobrze, wybaczam ci. – Zaśmiał się.
– Przepraszam, czy mogę odebrać zamówienie? – zapytała młoda dziewczyna.
– Dla mnie kawa latte – powiedział Taj.
– A dla pana?
– Sok pomarańczowy.
– Oczywiście. – Zapisała zamówienie w notesie i odeszła.
– Nadal mieszkasz w Moskwie?
– Nie, niedawno przeprowadziłem się tutaj z powrotem – wyjaśnił – ale na przesłuchaniu byłem w Moskwie.
– Pisałeś, że jedynie pani Lilia się odwróciła.
– Tak, a ja chciałem iść do drużyny JJ'a. Zgaduję, że ty od początku do końca chciałeś być u Victora.
– Nie mylisz się. – Na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec.
– Yuuri – odezwał się, spoglądając na niego – masz jakąś dziewczynę?
– Dz-dziewczynę? Nie ma-mam, a ty?
– Niestety jestem samotnym singlem, może to się zmieni po programie.
– Państwa zamówienie – odparła brunetka i położyła kawę oraz sok na stoliku przed nimi.
– Dziękuję – odparli w tym samym czasie.
– Jakim trenerem jest Victor? – Zmienił temat.
– Bardzo dobrym, zawsze mogę się do niego zwrócić, jak mam jakiś problem z piosenką. Na nikogo lepszego nie mogłem trafić, choć czasami za bardzo próbuje udawać psychologa. – Upił łyka. – A Lilia?
– Wydaje się ostra, ale chce przygotować nas wszystkich jak najlepiej. Przyznam się, że na początku się jej bałem, ale gdy zaczęliśmy z nią ćwiczyć do bitew, przekonałem się i uznałem, że jest bardzo dobrą trenerką.
– To ja myślałem, że na moim przesłuchaniu odwróci się sam JJ i będę zmuszony iść do jego drużyny. – Zaśmiał się.
– Nie lubisz go?
– Nie w tym rzecz, po prostu jego muzyka do mnie nie przemawia.
– To, co – powiedział z nutą zazdrości w głosie – spotykamy się w finale Yuuri. – Podał mu dłoń.
– Trzymam cię za słowo. – Uścisnął ją.
~*~
Podczas powrotu do domu myśli Japończyka zajmował nie kto inny jak sam Nikiforov. Mimo że ich przypadkowe spotkanie miało miejsce dwa dni temu, cały czas o nim rozmyślał. Nie wiedział, dlaczego Victor tak bardzo nalegał, aby odprowadzić go do domu i co miało znaczyć to, że się o niego boi? Czyżby się martwił? Nie, to niemożliwe, a raczej tak sobie to tłumaczył Yuuri.
Nigdy w życiu nikogo nie miał, nawet nie wiedział, czy bardziej pociąga go ta sama płeć, czy przeciwna. Jeszcze się nie złożyło, aby był zakochany. Uważał to za temat sobie całkowicie nieznany i obcy. Jak dostawał pytanie o to, czy ma dziewczynę, czuł się zagubiony i zawsze w tym momencie brakowało mu języka w gębie. Mimo, że przewijały się osoby, które mu się podobały, nigdy nie mógł tego nazwać głębszym uczuciem.
Tak samo było w drugą stronę. Nikt nigdy nie wyznał mu miłości. To nie tak, że czuł się niekochany, po prostu coś takiego nigdy się nie wydarzyło. Nie było mu z tego powodu smutno, wprost przeciwnie, kiedyś uważał, że związki są bezsensowne i koniec końców partnerzy się sobą nudzą, albo podczas rozstania zawsze jedna strona jest niezadowolona, choć probuje udawać, że jest w porządku.
To, co czuł zarówno podczas słuchania piosenek platynowłosego jak i rozmów z nim to niezmierne szczęście. Widok uśmiechniętej twarzy Victora wzbudzał w nim wiele pozytywnych emocji. Często nie umiał opisać, co tak dokładnie przeżywa podczas spotkań z nim ze względu na jego uwielbienie i fascynacje Nikiforovem. Kiedy poznał go osobiście, praktycznie od razu przestał być mu obojętny. Nawet na próbach, gdy wyglądał niemrawo, Yuuri w myślach miał kilka scenariuszy, co mogło się stać, albo dlaczego jest smutny.
Skończył swoje przemyślenia, kiedy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Na ekranie pojawiło się imię jego bardzo dobrej znajomej. Nauczycielka śpiewu była dla niego wielkim wsparciem, kiedy powoli zaczynał swoją przygodę ze śpiewaniem i muzyką. Jako jedyna od razu widziała w nim potencjał.
– Halo?
– Yuuri, kochany, dawno się nie widzieliśmy!
– Wie Pani, że teraz jestem zajęty.
– Wiem, wiem. Wpadnij do szkoły, jak znajdziesz chwilę czasu.
– Właśnie, pani Minako, mam do pani prośbę. – Przystanął na chwile.
– Słucham cię.
– Mogłaby mi pani pomóc z piosenką? Nie jestem pewny, czy dobrze ją interpretuje i śpiewam. Chciałbym oczarować Victora.
– Ależ oczywiście, nawet nie musiałeś pytać. Przyjdź jutro do szkoły, zobaczymy, co da się zrobić.
– Dziękuję pani bardzo!
– Naprawdę nie ma za co – odparła podekscytowana.
– W takim razie do widzenia.
– Do widzenia, trzymaj się.
Rozłączył się i schował telefon do kieszeni. Był coraz bliżej swojego domu. Niegdyś codziennie mijał te okolice. Piękna i bogata dzielnica z jakże drogimi domami i apartamentami. W jednym z mieszkań mieszkała razem ze swoim mężem i dziećmi pani Minako. Tak samo, jak Yuuri pochodziła z Japonii, ale wyszła za mąż za Rosjanina i przeprowadziła się do Sankt Petersburga. Czarnowłosy poznał ją w chwili, gdy matka zapisała go na lekcje śpiewu. Od razu złapali ze sobą kontakt i bez oporów mogli się porozumiewać po japońsku.
Yuuri nauczył się rosyjskiego w dość krótkim czasie. Najwięcej kłopotu sprawiała mu cyrylica. Bardzo często mylił literki, a czytanie przez niego słów polegało na powolnym składaniu pojedynczych liter w całość. Teraz rzadko miał okazje do rozmów w języku ojczystym. Jedynie w domu z rodziną lub ze znajomymi mieszkającymi w Japonii przez telefon. Mimo tak długiego czasu spędzonego w Rosji nadal miał problem ze swoim akcentem, a raczej on tak uważał. Wszyscy inni mówili, że jego wymowa jest prawidłowa i nie powinien być wobec siebie aż tak krytyczny. Kiedyś bal się nawet śpiewać w języku rosyjskim, ale teraz nie sprawiało mu to żadnego problemu.
Stanął pod swoim mieszkaniem i skończył dumać. Ostatnio zdecydowanie za często mu się to zdarzało. Otworzył drzwi za pomocą klucza. Wszedł do środka, a jedyne co zastał to przenikliwa cisza, która doprowadziłaby do szału nawet introwertyka. Przekręcił zamek i ściągnął kurtkę. Wszedł do kuchni, a jego wzrok powędrował na kartkę znajdująca się na lodówce. Mógł się spodziewać, że matki nie będzie w domu z nieznanych mu powodów, a ojciec i siostra pracują, albo zajmują się swoimi sprawami.
~*~
Następnego dnia, tak jak się umówił z Minako, szedł do szkoły muzycznej, w której uczyła śpiewu. Znajdowała się niedaleko jego domu, więc mógł iść na piechotę. Przemierzał dobrze znane mu uliczki, którymi niegdyś przechodził prawie codziennie. Wszedł na podwórko i ruszył do wejścia. Stanął przed drzwiami i zadzwonił dzwonkiem, aby wejść do środka. Nigdy nie rozumiał, dlaczego w tym miejscu, aż tak przestrzegali wszystkich środków ostrożności. Wyglądało to tak, jakby ktoś miał wbiec do środka i przeprowadzić zamach terrorystyczny na biedne dzieci uczące się śpiewu lub grania na instrumentach.
Gdy usłyszał charakterystyczne skrzeczenie, pchnął drzwi i wszedł do środka. Momentalnie wszystkie wspomnienia do niego wróciły. Dwa razy w tygodniu, w środy i soboty przychodził na lekcje śpiewu. Zawsze był podekscytowany, a najbardziej lubił pracować nad piosenką, za to nie przepadał za ćwiczeniami nad dykcją.
Przywitał się z inną nauczycielką, którą znał z widzenia. Uśmiechnął się do niej i poszedł do sali, gdzie z reguły przebywała Minako. Wszedł do środka, choć było w niej pusto. W pomieszczeniu znajdowało się pianino, kilka luster i okien. Podszedł do instrumentu i usiadł przy nim. Kiedyś chciał się nauczyć grać na pianinie, ale szybko mu przeszło. Nacisnął jeden klawisz, a następnie kolejny i kolejny.
– Chcesz się nauczyć grać na pianinie? – przerwała mu kobieta, wchodząc do środka z kubkiem kawy.
– Przepraszam, nie powinienem ruszać pani instrumentów – wstał i stanął pod ścianą.
– Weź, przestań, nic się przecież nie stało. – Położyła kubek na szafce. – Witaj Yuuri. – Podeszła i przytuliła go.
– Dziękuję, że zgodziła się pani, aby mi pomóc. – Odwzajemnił uścisk.
– Najpierw musisz mi powiedzieć, z czym masz problem.
– Właściwie to nie wiem, jak zaaranżować mój występ.
– Może najpierw zaśpiewasz, masz ze sobą podkład muzyczny?
– Tak. – Wyciągnął pendrive z kieszeni.
– Jaki utwór wybrałeś? – zapytała, podchodząc po magnetofon.
– Rehab.
– Rihanny czy Amy Winehouse?
– Rihanny – odpowiedział.
– No dobrze, zobaczymy, co z tego wyjdzie. – Włączyła muzykę.
Czarnowłosy zaczął śpiewać, a Minako wsłuchiwała się w jego głos. Nie słyszała żadnych wielkich i rażących nieczystości, jedynie kilka niepoprawnie zaśpiewanych dźwięków. Większym problemem była nieśmiałość, która odbijała się na jakości całego występu. Śpiewał, jakby miał gulę w gardle. Dobór piosenki był bardzo dobry do skali jego głosu, tego nie można było mu zarzucić.
– Stop! – krzyknęła, ściszając muzykę.
– Jak mi poszło?
– Jakby to powiedzieć – zamyśliła się – musisz rozluźnić struny głosowe. Jesteś strasznie spięty – odparła i usiadła przy fortepianie, naciskając kilka klawiszy.
– Trochę się denerwuję. – Zarumienił się.
– Nie ma czym, nie pierwszy raz występujesz na scenie. Zacznijmy od samego początku – zaczęła grać – do re mi fa sol la si do.
– Do re mi fa sol la si do – powtórzył po niej.
– Do si la sol fa mi re do.
– Do si la sol fa mi re do.
– La la, la la, la la.
– La la, la la, la la.
– Dawno nie ćwiczyłeś porządnie swojego głosu, czekają nas długie godziny treningu.
– Skoro to konieczne, abym zaśmiewał idealnie – westchnął i uśmiechnął się smutno.
~*~
Nastał długo wyczekiwany przez niego dzień. W końcu będzie mógł wystąpić przed Victorem i pochwalić się efektami swojej ciężkiej pracy. Siedział za kulisami razem z resztą uczestników z drużyny. Z siódemki Nikiforov będzie musiał wybrać czwórkę, która przejdzie do odcinków ma żywo. Bardzo chciałby przejść dalej, ale jeśli zostanie odrzucony, nie załamie się, tylko wyjdzie ze studia z podniesioną głową. Według niego osiągnął naprawdę sporo, przechodząc przez etap przesłuchań w ciemno i bitew. Siedział jak na szpilkach i nie odzywał się do nikogo. Podczas gdy inni uczestnicy dyskutowali ze sobą, on siedział cicho i był w swoim świecie. Z zamyślenia wyrwało go pojawienie się trenera w pomieszczeniu.
– Cieszę się, że wszyscy już jesteście. – Uśmiechnął się. – Olia poda wam, w jakiej kolejności występujecie, tymczasem zostawiam was – odparł i opuścił backstage.
– Tak jak powiedział Victor – odezwała się niska blondynka – podam wam kolejność, którą narzucił wasz trener. Pierwszy Yu-yuuri dobrze to przeczytałam? – powiedziała pytająco.
– T-tak.
– Następnie Sasha, Katia, Anja, Andriej, Oleg i Masha.
Czarnowłosy, lekko przybity usiadł na czerwonej sofie. Nie wierzył, że Victor mu to zrobił, nie wierzył, że będzie występować jako pierwszy. Takiego scenariusza w ogóle nie miał w głowie. Nie chciał rozpoczynać, uważał, że pierwsza osoba zawsze ma najtrudniej i zjada ją największy stres. Cicho westchnął i spojrzał na mały ekran przed sobą. Właśnie zaczynali śpiewać członkowie drużyny Yakova. Lekko się uśmiechnął na myśl, że znowu usłyszy rosyjskiego punka Jurija.
Jako pierwsza zaśpiewała rudowłosa dziewczyna, a jej występ nie powalił nikogo z nóg. Po niej wystąpiło dwóch młodych mężczyzn, którzy poradzili sobie zdecydowanie lepiej. Cała trójka siedziała na tak zwanych gorących krzesłach i ze zdenerwowaniem czekała na werdykt trenera. Po wysokim chłopaku przyszła chwila na Yurio. Jak Yuuri mógł się domyślić, jego występ był praktycznie bezbłędny i jak zawsze zachwycił zarówno publiczność, jak i siedzących na fotelach jurorów. Zajął ostatnie wolne miejsce, a po nim zaśpiewały jeszcze trzy osoby, których Japończyk zbytnio nie słuchał. Cały czas rozmyślał nad swoim występem, który odbędzie się za dosłownie chwile.
Jak można było się domyślić z drużyny Yakova, do odcinków na żywo przeszedł Jurij wraz z trzema innymi dziewczynami. Prawda była taka, że co do talentu blondyna nikt nie miał wątpliwości, a wiele osób nadal pukało się w głowę na myśl, że Victor podczas bitew zrezygnował z niego, a okazję wykorzystał starszy trener.
Kiedy na backstage przyszła Mila, a Yuuri usłyszał swoje imię, nerwowo wstał, a całe jego ciało zaczęło dygotać. Trzęsły mu się zarówno ręce, jak i nogi. Kobieta wręczyła mu mikrofon i życzyła powodzenia. Zdenerwowany poszedł w kierunku sceny. Jego nogi były jak z waty i myślał, że za chwile zemdleje. Gdy stanął przed Victorem, to był koniec. Czuł w gardle ogromną gulę, która uniemożliwiała mu wydawanie jakichkolwiek dźwięków. Zamknął na chwilę oczy, aby się uspokoić, a gdy muzyka zaczęła grać, jego serce zabiło mocniej. Śpiewał tak samo, jak na próbach z Minako, można było powiedzieć, że nawet lepiej.
Platynowłosemu podobało się wykonanie Japończyka, mimo że przez cały występ miał grobową minę. Nie chciał się do tego przyznać, ale występ Yuuriego pozytywnie go zaskoczył. Myślał, że będzie musiał na tym etapie z wielkim bólem serca go odrzucić, ale chłopak wziął do siebie jego rady i piosenka wyszła naprawdę dobrze. Nie byłoby to błędnym stwierdzeniem, gdyby ktoś powiedział, że dzisiaj był jego najlepszy występ.
Gdy skończył, nogi nadal mu się trzęsły. Powolnym krokiem usiadł na gorącym krześle i ukradkiem spoglądał na Victora. Przestał w chwili, gdy ich spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, a na jego twarzy pojawił się rumieniec. W tej chwili świat dla niego przestał istnieć, nie myślał o niczym innym jak o decyzji Nikiforova. Nadal bał się, że będzie musiał odejść z programu. Jego serce nie dawało mu spokoju, kiedy po występie piątej z rzędu osoby trener musiał zdecydować, czy ją odrzuca, czy odpada ktoś z osób siedzących na krzesłach.
– Pamiętaj, że możemy puścić skróty występów pozostałych – zaczął Otabek.
– Wiem, ale niestety Andriej odpadasz z programu.
– Dziękuję – odparł i zszedł ze sceny.
Po kolejnym występie zamiast Katii na krześle usiadł Oleg. Ostatnia występowała Masha, osiemnastoletnia dziewczyna, którą Victor ukradł z drużyny JJ'a. Jej występ był jednym z lepszych, więc zarówno uczestnicy, jak i trenerzy nie mieli wątpliwości, że znajdzie się w odcinkach na żywo.
– Chcesz powtórkę czyjegoś występu?
– Poproszę występ – zawahał się – Yuuriego – odparł, przez co czarnowłosy prawie dostał palpitacji serca, gdy usłyszał za sobą swój występ. – Jeszcze poproszę występ Anny.
– Proszę bardzo, występ Anny.
– Podjąłem decyzję – spojrzał przed siebie – Anja, niestety musisz opuścić program.
– Mamy zwycięzców, czyli do odcinków na żywo z drużyny Victora Nikiforova przeszli Yuuri, Sasha, Oleg i Masha – poinformował publiczność Otabek.
~*~
Podekscytowany Yuuri właśnie opuszczał studio. Cieszył się z tego, że jednak dostał się do kolejnego etapu programu, a pierwsze co zrobił, to zadzwonił do mamy, aby podzielić się z nią ów nowiną. Hiroko jak zawsze była dumna ze swojego syna, tak samo Minako, która dowiedziała się o tym jako druga.
Uśmiech nie schodził z jego twarzy, co nie umknęło uwadze Nikiforova, który z bezpiecznej odległości się w niego wpatrywał. Gdy zobaczył, że wychodzi z budynku, ruszył za nim. Podszedł do drzwi i wyszedł na zewnątrz. Rozejrzał się, aby zobaczyć, w którą stronę poszedł czarnowłosy. Skręcił w lewo, a Victor uczynił to samo.
Japończyk nie zdawał sobie sprawy, że ktoś za nim idzie. Jak gdyby nigdy nic szedł przed siebie. Dopiero, gdy usłyszał głośne chrząknięcie, zatrzymał się i odwrócił za siebie. Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały, co wywołało intensywne rumieńce na bladej twarzy młodszego.
– Zaskoczyłeś mnie dzisiaj – odezwał się pierwszy platynowłosy.
– Ty mnie tak samo, oczywiście w tym negatywnym znaczeniu – burknął.
– Dlaczego? – Zdziwił się.
– Musiałem zaśpiewać pierwszy. – Spuścił wzrok na ziemie.
– Poszło ci znakomicie, jak mam być szczery był to twój najlepszy występ.
– Dużo trenowałem.
– Zauważyłem, choć podejrzewam, że ktoś ci w tym pomógł.
– Masz mnie, to wszystko zasługa Minako. – Podniósł ręce do góry w geście poddania.
– Minako? To twoja dziewczyna?
– C-co? Nie! – krzyknął. – To moja była nauczycielka śpiewu.
– Podoba ci się ta cała Minako?
– Victor, co to za pytania? Oczywiście, że nie, pani Minako jest zamężną kobietą po czterdziestce.
– Całe szczęście – mruknął.
– Słucham?
– Nic nie mówiłem.
– Uznajmy, że ci wierzę – westchnął. – Powinienem już wracać do domu.
– Może cię odprowadzę?
– N-nie trzeba, sam trafię.
– Nalegam.
– Nie obraź się na mnie, a-ale chciałbym pobyć sam.
– Jak chcesz. – Podszedł bliżej i złożył delikatny pocałunek na jego czole. – Uważaj na siebie.
– Będę, do zobaczenia Victor.
– Do zobaczenia Yuuri – odpowiedział i uśmiechnął się smutno.
Nikiforov jeszcze przez chwile wpatrywał się w coraz bardziej oddalająca się sylwetkę swojego podopiecznego. Za to on przez cały czas trząsł się, a w środku czuł ciepło. Gdy Victor go pocałował, poczuł coś, czego nigdy wcześniej nie czuł. Mógł to porównać do tak zwanych motylków w brzuchu, jednych z oznak pierwszej miłości. Jego myśli zajmował trener oraz wszystkie uczucia, które w nim drzemały. Przez całą drogę do domu, nie mógł się uspokoić, a nawet kilka razy uszczypnął się w rękę, aby sprawdzić, czy dzisiejszy dzień, aby nie był snem.
***
*ros. До свидания - Do widzenia
*ros. Спокойной ночи - Dobranoc
***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro