Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

*Jej imię to Grace, ale znajomi i rodzina nazywają ją Gracie.*

O mój boże.
O mój dobry boże.

To wszystko o czym byłam w stanie myśleć gdy ja i Avery tak staliśmy. On ma zamiar mnie pocałować czy ma zamiar tak stać.

"Więc?" Zakłócił niezręczną ciszę.
"Więc co?"
"Pocałujesz mnie czy nie?"

O mało co nie upadłam w tamtym  momencie. On chciał abym ja pocałowała go? Zakładam że nie każdy pocałunek zaczyna się na P.

Ale to się nie stanie. Nie mam zamiaru jeszcze bardziej się wygłupić. Jestem już wystarczająco upokorzona faktem że tu jestem.

Czułam jak moje policzki robiły się gorące.
"Oh.. Uh, ja nie... Um."
"Okay, muszę zobaczyć jak byś kogoś pocałowała żeby móc powiedzieć ci, co robisz źle."
To miało sens co właśnie powiedział, ale nie sprawiło abym czuła się chociaż odrobinę mniej zawstydzona.

Wzięłam krok do przodu, przyglądając mu się. Zamknęłam oczy i albo on przesunął się do przodu, albo ja za szybko się przesunęłam. Moje usta zderzyły się z jego wargami. Mocno.

"Kurwa! Możesz nie być tak agresywna?" Powiedział masując swoje usta.
"Boże przepraszam! Nie wiedziałam że to się stanie tak szybko."

Kręcę głową i czuję jak moje całe ciało płonie.
"Tja, nie ważne. Po prostu zrób to wolniej następnym razem."Pokiwałam głową i zbliżyłam się ponownie. Tym razem ekstremalnie wolno. A ponieważ on był o wiele wyższy musiałam stanąć na czubkach palców. Złapałam za jego ramie, gdy prawie straciłam równowagę.

Wreszcie moje usta spotkały się z jego. Gdy było po wszystkim odsunęłam się spowrotem. Stalismy w ciszy przez jakieś 5 sekund, po czym Avery wybuchł śmiechem.
" Co..Do.. Kurwy, czy to miał być pocałunek?"Śmiał się tak mocno że jego twarz poczerwieniała.

Nawet nie był w stanie niczego powiedzieć, dopóki się nie uspokoił, co zajęło mu z dobre trzy minuty.

Myślałam że to nie może być jeszcze bardziej krępujące, ale się myliłam.

Odwracam wzrok. Czuję łzy napływające do moich oczu, ale staram się je wymrugać.

Jestem sflustrowana, zła, zawstydzona i po prostu zmęczona. Wiedziałam że to zły pomysł, szczególnie skoro był w to wmieszany Avery.
Pewnie będzie się śmiał z tego z kolegami i opowie całej szkole jak Grace Rodgers nie potrafi się całować. Lub zachowa to dla siebie ponieważ nie chciał by aby jego znajomi wiedzieli że spędza jaką kowiek cząstkę swojego czasu z kims takim jak ja.

Gdy skończył bierze kilka głębszych wdechów aby nabrać powietrza które stracił.

"To było naprawdę śmieszne." Zaśmiał się.
"No nie gadaj." Przewróciłam oczami, a on kontynuował. "To nie chodzi tylko o to aby wargi się mało co styknęły." Zaczął klaskać. " A teraz zrób to jeszcze raz."
"Wolała bym nie."
"Pamiętaj że robię to aby ci pomóc, z dobrym sercem poświęcam tobie czas aby zrobić cię na lepszego człowieka."

Nie byłam pewna czy on żartuje.
"Nie ważne." Potrząsam dłońmi starając oczyścić myśli ze wszytskiego żenującego co dziś się wydarzyło.

Zanim zdąrzę w ogóle pomyśleć kładę moje dłonie na jego ramionach i wbijam się w jego usta. Wiedziałam że pocałunek był zapowiedziany,  ale w niezapowiedziany sposób. Chciałam żeby wiedział że jestem w stanie zrobić coś o czym on myśli że nie potrafię. Wiem że w pocałunku chodzi o złączone usta. Ale nie wiem jak się całować-całować. Nie wiem co robić i jak poruszać językiem, lub co zrobić z zębami.

Po 6 sekundach, tak liczyłam,  oderwałam się od niego i odsunęłam się.

"I jak?" Zapytałam w czasie gdy patrzyłam się wszędzie tylko nie na niego.
"Pocałunek nie w moim typie, ale pocałunek." Jego głos był cichszy niż się spodziewałam.

"Okay, więc mogę sobie już iść?" Zapytałam zdecydowanie za szybko, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam się z tamtąd wydostać z prędkością światła.

"Oh, nie, nie, nie. Nadal mamy masę roboty."
Wdychając powietrze pełna nadziei wypóściłam je zagubiona.
"Więc, informacje zwrotne zalęża od tego kim byś chciała zostać. Więc, Grace, kim chciała byś zostać?"

Nadal na niego nie patrząc odpowiadam. "Ym, nie wiem. Zakładam że chciała bym być bardziej doświadczona, otwarta."
Przesuwa swoje krzesło, i zaznaczę że udaje jak by naprawdę wziął to co powiedziałam na serio.

"Hm, no okej. To oznacza że będę miał więcej roboty niż myślałem. Czego najbardziej się boisz?"

Przewracając oczami, nie potrafię powstryzmać tego delikatnego uśmiechu który pojawia się na moich ustach. "A co to? 20 pytań? Nie jesteś Dr. Phillem." Mówię krzyżując ręcę na klatce piersiowej.

" Może i nie jestem Dr. Phillem, ale Dr. Jones, nawet fajnie brzmi. W każdym bądź razie odpowiedz na pytanie."

"Nie wiem, zakładam że to lęk wysokości."
"Czemu?"
"Nie wiem, po prostu panikuje za każdym razem gdy jestem gdzieś wysoko." Wypuszczam powietrze. Byłam szczerze zmęczona staniem. Fajnie by było gdybym sama sobie mogła zaproponować abym usiadła.

Kiwając głową wstaje po czym mówi. "Dobra, czas abym odwiózł cię do domu." Kiwam głową i idę w stronę schodów gdzie zatrzymuję się jeszcze na chwilę i zakładam buty. Wchodzimy po schodach w ciszy aż dochodzimy do jego auta.

Ta przejażdżka była cicha, nie licząc momentu w których mówiłam mu gdzie ma jechać.

Gdy się zatrzymał odpięłam się i złapałam za torbę. Otwierając drzwi mówię.

"Dzięki za podwózkę. Um. No.." Mówię cicho po czym wychodzę z auta gdy słyszę go zwracającego się do mnie. "Będziemy kontynuować jutro."

"Jasne." Wymamrotałam po czym zamknęłam drzwi i zaczęłam iść w stronę domu. Gdy się odwróciłam zastałam pustą ulicę. Odetchnęłam z myślą że to koniec Averyego na dziś.

Ugh na dziś. To znaczy więcej dla przyszłości.

Wchodze na górę do pokoju, rzucam torbę obok łóżka i ściągam buty. Nie miejąc siły na lekcje kładę się, a sen wygrywa.

*
*
*
*
*
*
*

Wybaczcie że musicie tyle czekać ale jestem w trakcie pisania dwóch innych opowiadań, i teraz jeszcze egzaminy i czasu mi brak :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro