Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

85. Byłeś tym złym

Otworzyłam oczy. Próbowałam zrozumieć co dzieje się wokół mnie, ale zdezorientowanie utrudniało mi to. Słyszałam różne dźwięki jakbym była pod wodą, ale nic nie widziałam. Wyczułam krew więc niewiele myśląc szybko podniosłam się i wgryzłam w miejsce skąd leciała krew. Po kilku sekundach od kiedy zaczęłam się żywić wszystko wróciło do normy.

Gdy wyssałam całą krew z mojej ofiary, jej martwe ciało upadło na podłogę. Rozejrzałam się po swojej sypialni i zobaczyłam, że jest tam jeszcze dwójka zahipnotyzowanych ludzi. Byłam przebrana w czarną, koronkową sukienkę w stylu boho z długimi rękawami, a na nogach miałam grube, czarne rajstopy. Moje długie włosy były rozpuszczone. Sięgnęłam po telefon który stał na szafce nocnej. Nacisnęłam przycisk, a moim oczą ukazała się godzina i data. Odłożyłam telefon tam gdzie leżał. Na szczęście spałam tylko kilkanaście godzin, a nie dni. Jestem tak strasznie głodna. Wstałam z dużego łóżka i podbiegłam do mężczyzny. Odchyliłam jego szyję w bok, tak aby wygodniej mi się piło. Wgryzłam się w jego tętnicę, z której zaczęłam powoli wysysać krew. Gdy skończyłam, a on był martwy, puściłam jego ciało. W czasie kiedy piłam krew blondynki, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Przestałam pić, a następnie odsunęłam się od kobiety, która ledwo żywa upadła na ziemię. Starłam krew z okolicy ust, którą się ubrudziłam. W tym czasie serce blondynki przestało bić. Odwróciłam się i uśmiechnęłam kiedy go zobaczyłam. Podbiegłam do niego rzucając mu się na szyję.

Udało mi się, ja naprawdę to zrobiłam. Cofnęłam proroctwo. Uratowałam go.

- Dlaczego znalazłem cię nieprzytomną na podłodze i dlaczego Elena wyszła z domu, a my nie możemy? - blondyn odsunął mnie od siebie.

- Użyłam za dużo mocy. Wizja Freyi i moja mówiła o tym, że możesz umrzeć w nocy, więc zdjęłam zaklęcie z pokoju, a zamiast tego nałożyłam je na dom. Obiecałam ci że nie pozwolę cię zabić.

- Wiem o tym, że mogłaś zginąć. Niewiele brakowało, a musiałbym cię pochować! Twoje dzieci potrzebują matki! - podszedł do okna i odwrócił się w moją stronę.

- Ojca też - patrzyłam w jego oczy, które pociemniały od gniewu. -Klaus, istnieje kilka gatunków wilkołaków?

Blondyn zmierzył mnie wzrokiem, zaskoczony tym, że zadałam takie pytanie.

- Nie - odpowiedział krótko.

- Wczoraj, gdy wyszłam szukać wilkołaków, walczyłam z czymś co było podobne do wilkołaków, ale nimi nie było - podeszłam do niego. -Zobacz.

Położyłam dłonie na jego skroniach. Zamknęłam oczy żeby bardziej się skupić, na pokazaniu mu wspomnień. Gdy skończyłam, opuściłam ręce. Hybryda był zaskoczony tym co zobaczył. Jego skupiony wyraz oczu pokazywał, że dokładnie analizował pokazany mu obraz.

- Gdzie oni teraz są? - złapał mnie za przedramiona.

- Nie wiem - patrzyłam w jego oczy.

- Jesteś pewna, że to nie jest wytwór twojej głowy?

Czy on właśnie zasugerował mi że coś jest ze mną nie tak?

- Nie jestem wariatką. Co z Elijahem?

- Ta maść którą zrobiłaś, trochę mu pomogła. Jego organizm zwalczy ugryzienie. Gdy mu się poprawi, wyjedziemy, ale nie polecimy od razu do Australi.

- Dlaczego? - zapytałam.

Myślałam, że za góra kilka dni, licząc opóźnienia, zobaczyłabym swoje dzieci. Co musimy jeszcze zrobić żeby zaznać spokoju?

- Musimy przywrócić dawną reputację naszemu nazwisku, dlatego najpierw pojedziemy w kilka miejsc na świecie dokonując kilku masowych morderstw - podszedł do sztalugi. Obejrzał dokładnie nieskończony obraz.

Och, czyli zwiedzimy nowe miejsca, przynajmniej nowe dla mnie, tylko po to żeby zabić? W sumie zabijanie jest zabawne, więc nie będzie tak źle. Ale co jeśli wkurzymy tym kogoś i sytuacja z jego sądem się powtórzy?

- Myślisz, że oni zaczną się nas po tym bać? Co jeśli stworzymy tym nowych wrogów?

- Gdy zabijemy tych którzy nie darzą nas sympatią, nikt nie stanie przeciwko nam - namoczył pędzel w farbie, a następnie malował coś w lewym dolnym rogu płótna.

- Byłeś tym złym dla innych przez wieki, a jednak staneli przeciwko tobie - ruszyłam w jego kierunku. Ten obraz nie przypominał mi niczego co znam. Nie powiem tego na głos, ale to coś, wygląda jakby rysował to nastolatek zmuszony przez psychologa szkolnego.

- Teraz tego nie zrobią.

- Skąd to wiesz? - przeniosłam wzrok z obrazu na niego.

- Bo mam ciebie, a ty masz moc. Jesteś po części wiedźmą, a wiedźmy, nawet znienawidzone mają szacunek innych. Dopóki jesteśmy razem, jesteśmy niepokonani, kochanie. - odłożył paletę na wysoką komodę stojącą po jego lewej stronie. Odwrócił się przodem do mnie, położył dłoń na mojej tali, przyciągając mnie do siebie. - Skoro już dobrze się czujesz, zdejmij zaklęcie, bo chcę cię zabrać na randkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro