Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Pozdrów diabła

Kol, Klaus i Elijah wyjechali rano, bo coś zaczęło dziać się na obrzeżach miasta. W tym czasie bardzo mi się nudziło i wyraźnie nie tylko mi bo pół dnia przegadałam z Hayley. Robimy to gdy mamy czas, oczywiście jak zawsze mamy włączoną muzykę, aby nikt nas nie słyszał. Grałyśmy w nigdy przenigdy z wersją z sokiem pomarańczowym, chociaż wolę tą z czymś mocniejszym i opowiadałyśmy sobie różne historie. W tym czasie jadłyśmy, śmiałyśmy się i piłyśmy, spokojnie soczki. Przez chwilę poczułam się jakbym znowu miała te piętnaście lat i nic nie liczyło się oprócz spędzenia czasu z przyjaciółmi.

- Zjadłabym coś, a ty?- zapytała.

- Też - przyznałam. -Zaczekaj przyniosę coś.

Wstałam z łóżka, wyszłam z pokoju i szybko zbiegłam po schodach, uważając przy tym aby nie złamać sobie karku. Po tym jak przeszłam kilka korytarzy weszłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę, z której wyjęłam sałatkę owocową, którą ostatnio adorujemy z wilczycą. W czasie kiedy siegałam po widelce, podskoczyłam słysząc jak coś się tłucze na korytarzu. Powoli ruszyłam za dźwiękiem. Zobaczyłam rozbity wazon, a za nim plamy z krwi, serce biło mi bardzo szybko. Ominęłam szkło i dalej, powoli szłam za plamami z ciemnoczerwonej krwi.  Weszłam do salonu i aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Na kanapie jak gdyby nigdy nic siedział Damon.

- Co ty tutaj robisz? - patrzyłam na niego.

- Czyli to prawda, że jesteś śmiertelna - uśmiechnął się przerażająco i wstał z kanapy.

Zrobiłam kilka kroków do jego stronę, nie może od tak sobie wchodzić do mojego domu. W kilka sekundę znalazł się przede mną.

- Czego chcesz? - warknęłam

- Od ciebie? Jednej rzeczy. Twojej śmierci, jeśli ja cię nie mam, on też nie będzie cię miał - dotknął mojego policzka. Szybko odsunęłam się od niego. Nie chciałam żeby mnie dotykał.

- Przestań. Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor.

Złapał mnie za włosy i pociągnął za nie w swoją stronę.

- A ty jak dziwka. Mogłaś być ze mną i mieć swoje stare życie, ale wybrałaś jego. W czym jest ode mnie lepszy?!

Co by go tu zezłościło?

- Jest lepszy w łóżku - uśmiechnęłam się niewinnie, próbując się nie roześmiać.

Chwilę potem osuwałam się po jednej ze ścian, nie mogąc złapać oddechu. Złapał mnie za włosy i mocno pociągnął za nie do góry. Uderzył mnie w twarz. Bolało, ale nie mogłam krzyczeć. Łzy bólu popłynęły po mojej obolałej twarzy. Chciałam mu się wyrwać, ale nie mogłam. Nie mogę krzyczeć, bo nie chcę żeby Hayley tu zeszła. Nie chcę narażać jej i dziecka.

- Popełniłaś wielki błąd Gilbert - patrzył na mnie z nienawiścią.

- Mikaelson. Jestem Mikaelson, nie Gilbert - poprawiłam go.

Po tym jak powiedziałam to zdanie moja głowa uderzyła w ścianę. Po tym przez chwilę nic nie widziałam, a słyszałam tylko głośny pisk. W tym czasie moja głowa znalazła się pod powierzchnią czegoś, wiem to bo zakrztusiłam się tym. Ma dziwny metaliczyny smak i jest gęstsze niż woda. To krew? On chce mnie utopić w krwi? Moja głowa po jakimś czasie znalazła się nad powierzchnią. Wykorzystałam to aby wypluć tą ciecz i wziąść oddech. Byłam rozkojarzona, wszytko mnie bolało i nic nie widziałam. Zrobiłam krok do tyłu, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i w efekcie tego przewróciłam się na podłogę. Moim ciałem wstrząsnęły drgawki. Chciałam oddychać, ale nie mogłam. Spanikowana próbowałam wstać, ale nie miałam siły.

- Pozdrów ode mnie diabła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro