Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - Nikt

Chciałam zająć czymś głowę, więc uznałam, że posprzątam po śniadaniu, jednak Millie była szybsza i mnie wyręczyła. Nie miałam ochoty rozmawiać już z Davidem, a jego reakcja była wystarczająca, abym domyśliłam się, że zna już wszystkie odpowiedzi.

Nie był dla mnie nikim ważny, a tym bardziej bliskim. Jednak z perspektywy osoby trzeciej można było stwierdzić, że coś nas łączy. Mimo wszystko wiedziałam, że nigdy do tego nie dojdzie i brunet zapewne też zdawał sobie z tego sprawę. Natomiast towarzyszyło mi wciąż przekonanie, że łączy nas więcej niż mi się wydaję. Czasem osoby najbardziej nam dalekie, stają się przecież najbliższymi, ale tutaj taka sytuacja nie miałaby miejsca.
Nie mając żadnego zajęcia, uznałam że usiądę na kanapie i napisze Alice smsa. Zgodnie z obietnicą musiałam jej pisać codzienne, że wszystko jest w porządku. W tym wypadku nic nie było w porządku, jednak nie należałam zbytnio do osób prawdomównych, a piekło już dawno miało dla mnie otwartą bramę.

Natalie: wszystko jest okej. Miłej pracy

Wysłałam wiadomość, a następnie spojrzałam przed siebie. David stał nade mną z kubkiem mojej herbaty.

-Dzięki - powiedziałam, po czym sięgnęłam po naczynie i obserwowałam jak chłopak siada po drugiej stronie kanapy.

- A jednak potrafisz być miła - stwierdził, opierając głowę o mebel i spoglądając w górę.

- Akurat to było oznaką kultury. Wiedziałbyś gdybyś ją posiadał - odparłam, a następnie upiłam łyk napoju.

- Planujesz wrócić do domu? - zapytał nagle.

- Tak, wracam na święta. Za 2 dni - powiedziałam nieco zdezorientowana jego ciekawością.

- Odwiozę cię.

Omal nie zachłysnęłam się kolejny raz herbatą i to ponownie przez niego.

-Chyba się przesłyszałam - odparłam, poprawiając się na kanapie.

- Czyli tobie też mam umówić wizytę do laryngologa? - zapytał, odwracając się w moją stronę z uśmiechem.

Jaki zabawny.

-Nie będziesz tutaj spać - oznajmiłam.

- Jak mogłaś zauważyć, radzę sobie.

- Dlaczego to robisz? - zapytałam w końcu. Byłam już zbyt zdezorientowana jego zachowaniem. - Po co tutaj przyjechałeś? Dlaczego śpisz pod moim domem? I o czym niby chciałeś ze mną porozmawiać? - dodałam, łapiąc szybko powietrze.

Zapewne nikt nie zadał mu nigdy tylu pytań, jednak na nie wszystkie pragnęłam uzyskać odpowiedź. Nurtowały mnie, co wyraźnie mu się nie spodobało, ponieważ od razu odwrócił ode mnie wzrok i przeniósł go na kominek, stojący przed nami.

-Podobno ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odpowiedział w końcu.

- A na głupotę nie ma lekarstwa, więc tobie także nie jest pisana świetlana przyszłość - powiedziałam, odkładając szklankę na stolik, ponieważ trzymanie jej w dłoni, nie było dobrym pomysłem podczas tej rozmowy.

- Można zacząć się uczyć - stwierdził.

Dobrze, że odłożyłam tę szklankę.

-Owszem, ale wtedy musisz czytać i słuchać ze zrozumieniem, z czym również masz problem - odpowiedziałam, mając w zanadrzu jeszcze rzut trepkiem.

- Czasami ludzie robią różne rzeczy i nie zawsze są w stanie wskazać powód swojego zachowania - odparł nagle. - Po prostu tu przyjechałam i po prostu zostałem na noc. nie szukaj drugiego dna - dodał, wstając z kanapy. - Pójdę zapalić.

- Pójdę z tobą, dokończymy rozmowę - odparłam także podnosząc się z miejsca.

Wiedziałam, że nie mogę teraz zakończyć tej konwersacji, ponieważ zaczął w końcu mówić i idzie zapalić tylko dlatego, aby nie powiedzieć mi niczego więcej.

-Nie wyzdrowiałaś to po pierwsze, a po drugie, zaraz wrócę - powiedział, puszczając mi oczko.

- Czemu nie chcesz dokończyć tej rozmowy? - zapytałam w końcu zdenerwowana. - Przecież wiem, że specjalnie chcesz stąd wyjść - dodałam, na co chłopak spojrzał mi prosto w oczy. Niewzruszona wciąż stałam naprzeciwko niego, zaplatając ręce na piersiach.

- Chcę mi się palić. Nie dopowiadaj sobie niczego - powiedział oschle.

- W takim razie nie musisz już tutaj wracać, skoro rozmowa jest zakończona - odpowiedziałam. - To ty chciałeś ze mną porozmawiać i wciąż nie wiem po co.

- Wyjaśniłem Ci już. Nie mam pojęcia po co tutaj przyjechałem. Możesz pytać mnie o to milion razy, a ja dalej nie będę wiedzieć - powiedział, na co ja spuściłam głowę i obserwowałam jego klatkę piersiową, która teraz poruszała się szybciej. - Ty też nie mówisz mi wszystkiego, więc nie bądź hipokrytką i nie wymagaj tego ode mnie.

- A kim ty do cholery jesteś, żebym Ci wszystko mówiła?! - zapytałam, spoglądając ponownie w jego oczy. Widziałam w nich nienawiść, która dostrzegalna była również w moim spojrzeniu.

- Tym kim ty jesteś dla mnie.

- Co masz na myśli?

- Nikim - odpowiedział, a kącik jego ust poruszył się delikatnie. Dając mi tym samym do zrozumienia, że powstrzymywał się od uśmiechu.

Jego odpowiedź być może mnie zabolała. Właściwie sama nie wiem. Nie czułam chyba nic. Miał rację. Był dla mnie nikim. Nikim ważny. Nie był dla mnie istotny i nic nas nie łączyło.

-Owszem, jesteś dla mnie nikim. Ale może zrób sobie rachunek sumienia - powiedziałam, uśmiechając się i podchodząc do niego bliżej. - To ty zawsze przychodzisz do mnie, a nie ja do ciebie. To ty zirytowałeś się, gdy zablokowałam twój numer i zaczęłam cię ignorować. I to ty przyjechałeś do Preston. Przyjechałeś do mnie.  I również TY śpisz pod moim domem - dodałam, przybliżając się cały czas do niego i wypowiadając ostatnie zdanie wprost w jego usta.

Jak to mówią - to plemnik płynie do komórki jajowej, a nie odwrotnie - pomyślałam, odsuwając się od niego i siadając ponownie na kanapie.

-Możesz iść zapalić. Ja powiedziałam już wszystko, co chciałam - odparłam, po czym sięgnęłam po herbatę i z zadowoleniem zaczęłam ją pić.

David stał wciąż w tym samym miejscu, obserwując każdy mój ruch. Na jego twarzy już nie dostrzegałam tego pewnego siebie uśmiechu. Był raczej zszokowany, zresztą ja również. Jednak był to idealny moment, aby pokazać mu gdzie jest jego miejsce. Niestety brunet się już nie odezwał, a jedynie wyszedł z domu. Byłam zawiedziona jego biernością, ponieważ w rękawie miałam jeszcze wiele asów. Mimo wszystko nie liczyłam, że wróci.

W międzyczasie umyłam kubek po herbacie, a następnie przeszłam do łazienki, aby choć trochę poprawić swój wygląd. Nie miałam zamiaru silić się na wykonanie pełnego makijażu, jednak korektor w ostatnim czasie był moim najlepszym przyjacielem. Oczywiście w lusterku wciąż obserwowałam swoją uśmiechniętą twarz. Właściwie chyba już od dawna nie byłam tak szczęśliwa. Po pomalowaniu się, szybko uczesałam włosy, które i tak żyły swoim życiem, a następnie związałam je w luźnego koka.

Jak można się domyślić moje szczęście nie trwało zbyt długo. W momencie, kiedy otwierałam drzwi, usłyszałam huk. Właściwie to uderzenie. Z początku myślałam, że może coś spadło, jednak kiedy się wychyliłam, moim oczom ukazał się David. Niestety nie wyglądał tak jak dobre pół godziny wcześniej. Obecnie na jego twarzy widoczna była krew, która spływała mu z nosa.

-Boże. Bardzo Cię przepraszam - powiedziałam zszokowana, a następnie pociągnęłam chłopaka za rękę w stronę łazienki. - Szybko, siadaj tutaj - odparłam, pokazując mu bok wanny, na którym spoczął.

- Już Ci kiedyś mówiłem. Wystarczy David. Po co ten Bóg? - zapytał z uśmiechem.

- Złamałam Ci go? - zapytałam przerażona, nie zwracając uwagi na jego zaczepkę. Jego nos był cały we krwi i zaczynał puchnąć. - Boli cię tutaj? - powiedziałam, naciskając delikatnie mokrą szmatką na jego nos.

- Mnie nic nie boli - odparł, zupełnie niewzruszony całą sytuacją.

Drugi Achilles się znalazł.

-To nie jest śmieszne. Może trzeba jechać do szpitala?

- Uspokój się. Nie raz już mnie pobiłaś. Zaraz przestanie krwawić - powiedział, zabierając ode mnie szmatkę. - Nie musisz udawać skruchy.

- Nie udaje. Po prostu nie wygląda to zbyt dobrze - odparłam.

Byłam naprawdę przerażona tą sytuacją. Oczywiście widok krwi nie zrobił na mnie wrażenia, ze względu na moją przypadłość, jednak nie chciałam mu zrobić krzywdy. Właściwie to chciałam, ale wolałabym być tego świadoma, niż walić go drzwiami z nienacka. To było zbyt banalne.

-Możesz zrzucić mnie nawet z 4 piętra, a ja i tak nic nie poczuje - powiedział, wstając z wanny i przyglądając się sobie w lusterku. - No rzeczywiście słabo to wygląda, ale się zagoi - dodał, puszczając mi oczko.

- Po pierwsze, nie wiadomo czy przeżyłbyś upadek z 4 piętra, a po drugie, on wygląda fatalnie i nie wiadomo czy się zagoi - odparłam.

- Natalie - powiedział, odwracając się w moją stronę. - Wiesz czym jest analgezja wrodzona? - zapytał, na co ja jedynie pokiwałam przecząco głową. Nie miałam pojęcia co to oznaczało, jednak jego pytanie było najinteligentniejsze ze wszystkich, które mi kiedykolwiek zadał. - Jest to wrodzona obojętność na ból.

Dlatego jego serce jest z kamienia - pomyślałam.

- Czyli ty nic nie czujesz? - dopytałam.

- Mam uczucia, ale jeśli walniesz mnie drzwiami, tak jak to miało miejsce przed chwilą, to mogę mieć problem - powiedział, odwracając się ode mnie i wycierając krew z nosa, która dostawała mu się do ust.

- Czekaj, czyli to już są święta, tak? Mogę cię nawet wyrzucić z okna, a ty nic sobie z tego nie zrobisz? - zapytałam, czując się jak dziecko w Halloween, które dostało najwięcej cukierków.

- Taka mała rzecz, a jak cieszy - odpowiedział chłopak, śmiejąc się pod nosem. - Mogę chociaż liczyć na to, że upierzesz mi ubranie? - dodał, wskazując na szarą bluzę, która była teraz poplamiona krwią.

- Jest mi głupio, to prawda. Ale nie aż tak, żeby robić ci pranie - odparłam, wskazując na pralkę. - Chyba wiesz jak się obsługuje to urządzenie? - zapytałam, na co chłopak cicho się zaśmiał i pokręcił głową.

- Dziękuję za pomoc.

- Polecam się - odparłam, po czym skierowałam się w stronę wyjścia z łazienki. - Znajdę ci jakiś lód albo coś zimnego na ten nos! - krzyknęłam z korytarza.

Zapewne bardziej bym się przejęła, gdyby chodziło o kogoś innego. Jednak był to tylko David, który jak się okazało nic nie czuje. Można by nawet powiedzieć, że dobraliśmy się idealnie. Ten co ma problem z odczuwaniem bólu i ta, która krwawi jak szalona.
Uśmiechając się do siebie, przeszłam do zamrażarki. Nie spodziewałam się tam niczego szczególnego, jednak na moich pierwszych zakupach kupiłam przecież mrożoną pizzę, która musiała mu teraz jakoś wystarczyć.

Nie wiem jak on to zrobi, ale to jedyna mrożonka jaką mam - pomyślałam, po czym wyjęłam pizzę z zamrażarki.

-Znalazłam coś zimnego na ten twój nos! - krzyknęłam do chłopaka z kuchni.

On jednak nie odpowiadał, dlatego też po paru minutach czekania, skierowałam się w stronę łazienki 
Może się wykrwawił tam czy coś.

-Wszystko w porząd… - urwałam, kiedy na środku łazienki zobaczyłam pół nagłego bruneta.

Na moje nieszczęście nie miał na sobie nie tylko bluzy, ale też i koszulki. Ponownie mogłam dostrzec jego tatuaże na przedramieniu i bicepsie. Jednak pierwszy raz widziałam jego umięśniony brzuch. Domyślałam się, że jest wysportowany, jednak nie sądziłam że aż tak.

-Podoba się? - zapytał David, sprowadzając mnie tym samym na ziemię.

Podobało się. I to jeszcze jak - pomyślałam, karcąc się za takie zachowanie.

-Skąd masz te blizny? - powiedziałam, wskazując jednocześnie palcem na jego klatkę piersiową. Znajdowało się tam kilka śladów, które wyglądały na dość głębokie rany, wykonane w przeszłości.

- Na ich widok tak zaczęłaś się ślinić niczym buldog? - zapytał, z dobrze znanym mi uśmiechem.

Mogłam się spodziewać, że nie odpowie mi na pytanie. Zazwyczaj tak robił.

-Musiałeś wrzucić też koszulkę do prania? - zapytałam zirytowana.

- Chciałem sprawić ci przyjemność, bo chodzisz taka naburmuszona od rana - zaśmiał się.

- Co za miły gest - odpowiedziałam ironicznie. - Nie mam dla ciebie ubrań.

- Mam w samochodzie. Pójdę po nie - odparł, po czym niewzruszony wyszedł z łazienki, puszczając mi oczko.

- Moment - odparłam, idąc za nim. - Zamiarujesz iść tak? - zapytałam, wskazując ręką na jego nagą klatkę piersiową. 

- Skoro jesteś aż tak zazdrosna to założę kurtkę - odpowiedział wzruszając ramionami, po czym rzeczywiście założył ubranie i wyszedł.

- Nie wierzę. Po prostu nie wierzę - powiedziałam na głos, przechodząc do kuchni.

W międzyczasie spojrzałam na telefon, gdzie miałam 2 nieodczytane wiadomości od Alice. Usiadłam na krzesełku przy wyspie kuchennej, a następnie odczytałam powiadomienia.

Alice: Dziękuję

Alice: Miłego dnia.

Po zareagowaniu serduszkiem na wiadomości od cioci, przeszłam do konwersacji z Olivią, której musiałam koniecznie napisać co się u mnie dzieje. Nie miałam zbytnio na to czasu, więc opisałam wszystko w skrócie, mając nadzieję, że zrozumie coś z tego.

Natalie: Przyjechał David wczoraj. Spał pod domem. Jadł śniadanie z Millie i ze mną. Potem były drzwi. Jego nos. Poszedł półnagi do samochodu po ubrania

Oby to jakoś połączyła - pomyślałam, a następnie wysłałam wiadomość.

-Na Twoje szczęście, nikt się we mnie nie zakochał! - krzyknął David.

- Wcale mnie to nie dziwi! - krzyknęłam, a następnie odłożyłam telefon i odwróciłam się w stronę wejścia do salonu, przez które wszedł brunet. Na szczęście już ubrany. Tym razem szarą bluzę zastąpił czarną. W zasadzie dziwił mnie fakt, że miał ubrania w samochodzie, jednak wolałam o to nie pytać.

- Tutaj masz pizzę. Przyłóż ją jakoś do tego nosa - dodałam, po czym przesunęłam w jego stronę dość spory kawałek mrożonki.

- Lepsze by było twoje serce. Od razu by mi odmroziło nos - odparł, sięgając po jedzenie i łamiąc je w połowie, aby lepiej obłożyć nos.

Mówiłam, że siła byka.

-Ja mogłabym wziąć twój mózg na badania do laboratorium. Zapewne byliby zdziwieni jak ktoś z tak małym ilorazem inteligencji w ogóle funkcjonuje - dodałam.

Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie oparł się o wyspę, trzymając kawałek pizzy przy nosie. Ja w międzyczasie odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość od Olivii.

Olivia: Musiałaś mieć słabe oceny w szkole ze streszczeń

Olivia: Co prawda nic nie rozumiem, ale buja hahaha

Uśmiechnęłam się do siebie, po czym spojrzałam na chłopaka, który uważnie mi się przyglądał.

-Obejrzymy coś? - zapytał po chwili.

Nie byłam zbytnio w nastroju, aby coś oglądać, jednak w tym domu zawsze leciał jeden film, a właściwie seria filmów.

-Możemy, ale tylko wtedy, jeśli będzie to Harry Potter - odparłam, odkładając telefon na blat.

- Niech będzie.

- Nie lubisz? - zapytałam zdziwiona tym, że nie skakał z radości.

- Mam neutralny stosunek - powiedział, łamiąc mi nieświadomie serce.

To już bardziej zabolało, niż jak stwierdził, że jestem dla niego nikim - pomyślałam, a następnie usiadłam razem z nim na kanapie i włączyłam telewizor.

-Która część? - zapytałam.

Wiadomo, że miałam swoją ulubioną, jednak byłam ciekawa, którą wybierze.

- Niech będzie ten "Kamień filozoficzny" chociaż "Więzień Azkabanu" też jest w porządku, ale możemy zacząć od pierwszej części po prostu - odparł niewzruszony.

I tym właśnie sposobem naprawił moje serce, wymieniając moje dwie ulubione części.

***

-Czy Ty naprawdę znasz wszystkie kwestie na pamięć? - zapytał w końcu, po moim ciągłym powtarzaniu słów razem z bohaterami.

Pytasz dzika czy sra w lesie - pomyślałam.

-Są policzone? - powtórzyłam razem z Dudleyem, zwracając się w stronę Davida - Naturalnie. Aż 36 - odpowiedziałam, na co chłopak pokiwał z rozbawieniem głową - 36? W tamtym roku było 37 - zacytowałam razem z bohaterem.

- Czyli znasz wszystkie kwestie na pamięć - stwierdził brunet, na co ja przyszykowałam się do kolejnej kwestii, która pasowała tutaj idealnie.

- Co z tego? Mam to w nosie! - krzyknęłam razem z Dudleyem, na co chłopak osunął  się przez oparcie kanapy i usadowił wygodniej.

- To będzie ciężki czas - powiedział, na co ja jedynie cicho się zaśmiałam i zamilkłam na jakiś czas, choć w głowie wciąż powtarzałam teksty bohaterów.

Z początku oglądanie filmu nie było dla mnie zbyt atrakcyjnym pomysłem, jednak muszę powiedzieć, że bawiłam się przy tym bardzo dobrze. Mój humor również się poprawił, choć nie sądziłam, że będę siedzieć z Davidem kiedykolwiek w moim domu i że będziemy oglądać mój ulubiony film.
Niestety ku rozczarowaniu chłopaka w końcu się odezwałam. Była to jedna z moich ulubionych kwestii, których nie mogłam nie wypowiedzieć na głos.

-Oo! Coś czarujecie. No, słucham! - powiedziałam szeptem, na co David od razu spojrzał się w moją stronę. - Słońce, kwiatek, żądło, orzech. Szczur ma w żółtym być kolorze! - dodałam, wyczuwając na sobie czujny wzrok chłopaka.

- Moja błoga cisza właśnie dobiegła końca - odparł, na co ja wbijam w niego swoje spojrzenie.

- Nie musisz ze mną oglądać, jeśli Ci się nie podoba.

- Nic takiego nie powiedziałem - dodał, na co delikatnie zmarszczyłam brwi ze zdziwienia.

Mimo wszystko wykorzystałam okazję, a następnie dokończyłam swój ulubiony tekst

- Coś takiego! Ty jesteś Harry Potter. Ja, Hermiona Granger. A ty to kto? Ron Weasley. Fajnie - powiedziałam, naśladując mimikę bohaterki.

Kolejna godzina upłynęła nam na oglądaniu filmu, z moimi komentarzami oczywiście. Byłam z siebie niesamowicie dumna, gdy udało mi się w pewnym momencie wywołać prawdziwy śmiech u chłopaka. Cieszyłam się z tego podwójnie, ponieważ rozbawiła go moja druga ulubiona kwestia: Mówi się wingardium leviosa, a nie leviosaaaa. Przyznam, że byłam tym nieco zdziwiona, ponieważ nie sądziłam, że jest zdolny do takiego odruchu. Przypominał mi skałę. Chociaż mogłam go porównać też do robota.

Mimo wszystko dobrze spędziłam czas. Być może nie chciałam mu nigdy pokazywać tej części siebie, czyli tej bardziej infantylnej, to tego wieczora to zrobiłam. Darłam się razem z bohaterami, udawałam płacz wraz z Hermioną, a także machałam pilotem, gdy Harry wybierał swoją różdżkę u Ollivandera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro