Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15/09/18


- Co robisz? - Hoseok drgnął zaskoczony, po czym podniósł wzrok w stronę drzwi prowadzących na schody przeciwpożarowe, na których siedział od dobrej godziny. Jego ciało drżało delikatnie co jakiś czas przez zimne, wieczorne powietrze, które do niego docierało. Włosy były rozwiane od wiatru, a ubrania przemoczone przez deszcz, który kropił zaledwie kilka minut temu. Mimo to Hoseok nie podnosił się ze swojego miejsca. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, aby uciekł do mieszkania póki nie złapał przeziębienia, ale jego głowę cały czas zajmowały zupełnie inne myśli.

- Yoongi? Kiedy wróciłeś? - Zapytał odwracając się w kierunku Min'a. - Właź do środka, jest zimno. - Dodał, kiedy zauważył, jak blondyn powoli zamyka za sobą drzwi, po czym rusza w stronę młodszego mężczyzny z ciężką do zrozumienia miną. Szedł powoli i ostrożnie, wciąż obolały. Jego szwy niedawno otworzyły się podczas ich spotkania z przyjaciółmi. Teraz miał nowe, ponoć nieco mocniejsze, ale wciąż odczuwał skutki nieprzemyślanego zachowania, które doprowadziło do pęknięcia poprzednich. Na jego skroni wciąż było niewielkie nacięcie, ale na tyle płytkie, że Jung nie sądził, aby miało pozostawić po sobie trwały ślad w postaci blizny. Całe jego ciało było wrażliwe po tym, jak spędził niemal tydzień zamknięty w sali szpitalnej. 

W końcu brunet pokręcił głową i wyciągnął do mniejszego dłoń, aby pomóc mu przedostać się na odpowiedni stopień. Kiedy Yoongi usiadł obok natychmiast został otulony bluzą, która chwilę wcześniej ogrzewała drugą postać. Ostatnie czego Hoseok pragnął to choroba Yoongi'ego. Jego organizm był teraz wrażliwy i tylko czekał na okazję, aby podarować mu gorączkę bądź kaszel. 

- Przed chwilą. 

- Miałeś napisać. Nie mów, że jechałeś taki kawał autobusem. Przecież miałem po ciebie przyjechać.

- Nie martw się, Namjoon mnie odwiózł.

- Umówiliśmy się, że ja to zrobię.

- Daj spokój. I tak tu jechał, więc nie miał z tym problemu. - Zapewnił Min utrzymując między nimi niewielki odstęp, który zdawał się dla młodszego niczym ściana nie do przebicia. Dokładanie tak samo było od kilku dni. Podświadomie wiedział, że to jego wina. Przecież blondyn był naprawdę blisko. Tak samo dumny jak zawsze. Milczał na ten temat, ale Hoseok wiedział, że wystarczyłby tylko mały ruch, aby go uszczęśliwić. Objęcie jego drobnej sylwetki ramieniem czy złapanie dłonie między swoje własne. Yoongi czekał na jego ruch, a Hoseok...

On się bał. 

Bał się, że mógłby go skrzywdzić, sprawić mu ból lub smutek. 

- Mogłem chociaż po ciebie wyjść. - Westchnął cicho, po czym przeniósł wzrok na ciemne już niebo. - Padało.

- Mam parasolkę. - Odparł starszy. Hoseok przytaknął, po czym odchylił się nieco i oparł o wyższy stopień. Yoongi zrobił to samo, nieco mocniej otulając się bluzą. Dodatkowo wyciągnął przed siebie nogi i oparł pięty o metalową podstawę schodów. 

Wokół było już cicho. Schody znajdowały się między dwoma budynkami. Nie mieli z nich wglądu na ulicę, główną część tej okolicy. Wieczorna, niemal nocna godzina powodowała, że mało kto był na zewnątrz. Hoseok wcześniej widział dwóch nastolatków z psem, ale zdążyli już zniknąć za rogiem budynku, pozostawiając za sobą smugę dymu papierosowego. 

- Twoja mama dzwoniła.

- Co mówiła? - Zapytał Jung, aby powstrzymać rozmowę. Jego rodzina bardzo martwiła się o Yoongi'ego po usłyszeniu o jego pobycie w szpitalu. Jego rodzicielka traktowała go jak swoje dziecko, więc bardzo to przeżyła. Często go odwiedzała, a po wyjściu ze szpitala codziennie upewniała się, że wszystko jest w porządku. Poznała nawet mamę Yoongi'ego, podobnie jak Hoseok. 

To była dość niezręczna sytuacja. Hoseok wciąż bał się chociażby podejść do łóżka swojego chłopaka, więc siedział nieco bardziej w kącie obserwując jego śpiącą sylwetkę. Nagle do pomieszczenia wpadła niska, drobna kobieta, która bez przerwy mówiła coś do swojego męża przejętym głosem. Bez zawahania podeszła do łóżka Yoongi'ego i pogładziła jego blady policzek z tak specyficzną czułością, że Jung natychmiast wiedział kim jest.

Oczywiście nie został niezauważony, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć w pomieszczeniu pojawiła się również jego matka oraz starsza z sióstr. 

Kiedy niespodziewanie doszło do ich spotkania było naprawdę niezręcznie, a jedyna osoba, która mogła ich od tego uratować spała sobie spokojnie, co jakiś czas mrucząc coś cicho niczym kot, zważywszy na to, że mamrot stanowił całkowitą zagadkę. 

O dziwo ich rodziny szybko odnalazły wspólny język. Obie kobiety były w tym samym wieku, bardzo kochały Yoongi'ego i interesowały się dość podobnymi tematami. Już następnego dnia radośnie rozmawiały siedząc przy niewielkim stoliku, podczas, gdy Hoseok karmił Yoongi'ego niezbyt dobrze wyglądającą zupą. 

Podczas jego pobytu w szpitalu odkrył w sobie pokłady troski, o którą w życiu by się nie podejrzewał. Oczywiście Hoseok wiedział, że był miękki w stosunku do swojego chłopaka. Łatwo mu ulegał, uwielbiał go rozpieszczać i traktował go niczym tzn. oczko w głowie dbając, aby w miarę możliwości zawsze był zadowolony. Nie sądził, że cała ta jego miłość może urosnąć do jeszcze większych rozmiarów. 

Między nimi nie było dobrze. Szczerze, Jung był świadom, że przysłowiowo spieprzył sprawę.

Yoongi był w stosunku do niego nieco chłodniejszy, bardziej niepewny, ostrożny.  

To w żaden sposób nie przeszkadzało Hoseok'owi w tym, aby po dziesięć razy w ciągu każdej godziny upewnić się, że jest mu wygodnie, ciepło, nie jest głodny ani nie chce się napić, że nic go nie boli, nie doskwiera. 

I tak naprawdę to były jedyne słowa, jakie zamieniali przez kilka pierwszych dni po śmierci jego brata.

- Chciała się spotkać. Powiedziała, że skoro teraz jesteśmy jedną wielką rodziną to powinniśmy spotkać się wszyscy razem w niedziele. 

- To miłe. - Mruknął cicho, choć w głębi serca poczuł ukłucie. Ich związek był teraz pod wielkim znakiem zapytania. Codziennie zastanawiał się nad tym czy Yoongi w końcu nie oznajmi, że to nie ma przyszłości, że się rozczarował, że nie może mu już ufać, że nie kocha go tak bardzo jak sądził. Co ranek jedli razem śniadanie w ciszy. Siedzieli na kanapie jak dawniej, ale żaden z nich nic nie mówił. Nie przytulali się, nie dokuczali sobie jak kiedyś. Po prostu milczeli, a za każdym razem, gdy ich spojrzenia się spotykały Hoseok myślał "to ten moment", ale nie. Min wciąż pozostawał cicho utrzymując ich między końcem a wspólną przyszłością, która będzie wymagała wiele pracy nad nimi samymi. 

Czy Yoongi kiedykolwiek mu wybaczy, że w tak okropny sposób złamał jego serce?

- Zgodziłem się. To w porządku?

- Oczywiście. - Zapewnił, chociaż nie chciał, aby ich rodziny za bardzo się zaprzyjaźniały. Przecież możliwe, że każde z tych spotkań będzie ich ostatnim. - Dobrze bawiłeś się z Namjoon'em i Seokjin'em?

- Namjoon zrobił się okropnie nadopiekuńczy. Jest gorszy niż obie nasze mamy razem wzięte. - Zaśmiał się cicho, ale nie brzmiał na szczęśliwego. - Chcieliśmy wyjść na spacer z Jin'em, ale powiedział, że moje szwy znów się otworzą. To chyba już nie możliwe, prawda? Rana zaczęła się goić. 

- Bardzo się martwi.

- Wiem. - Rzucił Yoongi, po czym spojrzał w dół, prosto na ich dłonie spoczywające tuż obok siebie na metalowej konstrukcji. Obok siebie, blisko, ale wciąż na tyle daleko, że nie stykały się nawet skrawkiem skóry powodując, że powstała między nimi kilku centymetrowa luka. 

Nagły błysk przeciął niemal czarne niebo, ale oboje to zignorowali. 

- A ty co dziś robiłeś?

- Nic ciekawego. Rozmawiałem z Taehyung'iem, mówił, że przyniesie ci tą maść na blizny. Trochę posprzątałem, większość dnia spałem. - Odparł, ale zaraz przyłapał się na kłamstwie.

Przecież to właśnie kłamstwa i zatajanie prawdy doprowadziło ich do tej sytuacji, a on wciąż potrafił tak swobodnie nimi manewrować. 

- To bardzo -

- Właściwe to byłem u twojego brata. - Przerwał blondynowi nagle decydując się, że nie. To co było chwilą słabości nie mogło stać się codziennością. Musieli sobie poradzić. Hoseok musiał się starać. Nie mógł pozwolić mu odejść. Nie mógł pozwolić, aby sekrety stały się ich codziennością. 

Musieli być jak dawniej. Nie mógł dopuścić do tego, aby Yoongi go opuścił.

Cholera, przecież musiał o niego walczyć. 

- To daleko. - Odparł cicho Yoongi. O nic nie pytał. Nie pytał o cel wizyty na grobie, o to jak długo tam był ani czy w jakiś sposób mu to pomogło. Rozumiał i pozwolił, aby Hoseok zatrzymał to dla siebie. To było tak proste. 

- Tak, daleko. - Rzucił uśmiechając się delikatnie. 

Prawda była taka, że spędził przy grobie wiele godzin. Siedząc na niskiej ławeczce i wpatrując się w złote litery wygrawerowane na nagrobku zastanawiał się nad wszystkim co przydarzyło im się w ostatnich tygodniach. Kiedy nadszedł wieczór, a cmentarz opustoszał, zaczął cicho pytać się dlaczego mężczyzna to zrobił, dlaczego próbował ich zniszczyć. Może trochę płakał, może nieco drżał, próbując objąć się własnymi ramionami. Może i wyglądał na wariata, ale wciąż zadawał te same pytania jakby oczekując, że odpowiedź nadejdzie wraz z wiatrem burzącym jego schludnie ułożoną fryzurę. 

Nie nadeszła. 

Nagle zerwała się burza. Hoseok podskoczył na swoim miejscu, z zaskoczeniem przenosząc wzrok na zewnątrz, na ciężkie krople deszczu, które głośno opadały na ziemię. Natychmiast zaczęli moknąć, dlatego szybko wstał i wyciągnął dłoń do Yoongi'ego, którego mokra grzywka z każdą chwilą mocniej zasłaniała oczy. 

- Chodź, Yoonie. - Rzucił delikatnie zginając palce w geście zniecierpliwienia. Czuł jak jego ubrania coraz mocniej przylegają do ciała.

Yoongi nie ruszył się nawet o milimetr. Hoseok zmarszczył brwi spoglądając na swoją dłoń. Zaraz przeniósł wzrok na twarz Yoongi'ego i nagle zdał sobie sprawę z tego, że wśród kropli deszczu spływających po jego twarzy znalazły się również łzy. Łzy smutku, niepewności i rozczarowania. 

- Chodź tu. - Mruknął Hoseok odnajdując w swoim głosie dziwną czułość i ciepło. Nieco się schylił i ostrożnie podniósł swojego chłopaka, jeśli wciąż mógł go tak nazwać.

W mieszkaniu było dużo cieplej, niemal duszno. Nawet gdy zamknął za nimi drzwi, wciąż słyszał dźwięki deszczu upadającego na chodnik i uderzającego w szyby z zadziwiającą siłą. 

Hoseok spojrzał na twarz Yoongi'ego. Była blada i gładka, nieco wilgotna i delikatnie zaczerwieniona. Usta drżały niebezpiecznie, a oczy szkliły się od łez. 

Hoseok nie mógł pozwolić, aby to wszystko co przeżyli się skończyło. Nie mógł dopuścić do tego, aby wszystko stało się nic nie wartą przeszłością, która nie miała najmniejszego związku z teraźniejszością. Nie mógł dopuścić do tego, aby już nigdy nie obudził się z Yoongi'm w ramionach, żeby już nigdy nie przypominał mu o lekach, nigdy nie walczył z nim o wstanie z łóżka. Nie mógł pozwolić, aby wspólne śniadania stały się wspomnieniem, nigdy już nie spróbować obrzydliwych, spalonych naleśników czy nigdy nie zmagać się z napadem paniki, podczas której jedynie jego ostrożne ramiona i spokojny głos potrafiły uspokoić Yoongi'ego. Aby już nigdy nie pomagał mu wspiąć się na klif, nie upominał go, że musi odpowiednio się odżywiać i wystarczająco długo spać, a nawet do tego, aby już nigdy nie spojrzeć na jego uroczą, zadowoloną twarz i usłyszeć specyficzny zwrot " A pamiętasz, jak kiedyś...", kiedy mężczyzna chciał go odrobinę zirytować.

To nie mogło po prostu zniknąć. 

To nie mógł być koniec. 



- Yoongi?

- Hm? - Mruknął blondyn próbując nie zasnąć, kiedy drugi z mężczyzn delikatnie osuszał jego wilgotne włosy pozwalając mu opierać się o jego tors, kiedy ten siedział między jego nogami. Min natychmiast uchylił powieki słysząc kolejne słowa. 

- Kocham cię.

- Ja ciebie też, Hoseok. - Zapewnił cicho, spoglądając wyżej, na twarz Hoseok'a. Wyglądał inaczej z szerokim uśmiechem i lśniącymi oczami. Zupełnie inaczej, niż w ciągu ostatnich dni, kiedy każde wygięcie warg zdawało się go kosztować nie lada wysiłek. 

- Nie pozwolę Ci odejść.

- Nie pozwól. 


-----------------------------------------------------------

Cóż... Prosiliście o dodatek. Proszę bardzo :3 Mam nadzieję, że to was zadowoli :)

Jednocześnie sądzę, że to już ostatni post, jaki się pojawił w tej książce. Może jeszcze kiedyś napiszę jakiś bonus, kto wie. Na dziś jednak uznaję tą pracę za zakończoną.

Mam nadzieję, że choć odrobinę was to uszczęśliwiło <3

 Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro