Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niektóre słowa powinny być wypowiadane głośno

Urodziny Namjoona zawsze były dla nich obu jednym z najweselszych i najciekawszych dni w całym roku. Za każdym razem w mieszkaniu Kima działo się coś ciekawego, co na długi czas zapadało w pamięć wszystkich tam zgromadzonych. W mieszkaniu chłopaka panowała naturalna, przyjazna i spokojna atmosfera, którą wszyscy po prostu uwielbiali i spędzali dzięki temu miły czas.

Oczywiście często zdarzały się również mniejsze lub większe wypadki, z których później zwyczajnie się śmiali, dobrze je wspominając. Urodziny Namjoona były po prostu takim czasem, aby odpocząć od codzienności i rozerwać się przez parę godzin.

Tym razem jednak to wyjście wcale nie było dla Yoongiego takie przyjazne jak zazwyczaj. Po prostu ostatnio miał gorsze dni, a konkretnie poprzedni tydzień dosyć mocno go dołował, a to wszystko przez Taehyunga, jego najlepszego przyjaciela. Odkąd tylko pamiętał, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę i praktycznie się ze sobą nie rozstawali. Dla nich spanie w jednym łóżku, przytulanie się i łapanie siebie nawzajem za ręce było czymś normalnym.

Jednak w ciągu ostatnich siedmiu dni zdarzyło się coś, co w pewien sposób odepchnęło Kima od Yoongiego, co ten od razu zauważył. W ciągu całego tygodnia widzieli się jedynie raz, a nawet wtedy blondyn trzymał się od niego na dystans, ograniczając się jedynie do przytulenia na przywitanie i pożegnanie. Min przez całe spotkanie starał się udawać, że wszystko jest w porządku i wcale nie widzi tego, jak bardzo skrępowany jest Kim w jego towarzystwie. W rzeczywistości jednak ciągle czuł dziwne kłucie w sercu, a w oczach momentami zwyczajnie zbierały mu się łzy.

Coś było inaczej, Taehyung był inny. Nawet sposób, w jaki do siebie pisali znacznie się zmienił, co brunet od razu zauważył. Odpowiadał krócej i z jakimś mniejszym entuzjazmem, co również bolało starszego. Do tego to właśnie Yoongi musiał rozpoczynać wszystkie rozmowy, które po krótkim czasie i tak się kończyły.

To wszystko go raniło, ale nie chciał tego mówić na głos, bo pewnie znowu przejmował się czymś bezsensownym. Po raz pierwszy odkąd tylko pamiętał, naprawdę nie miał ochoty wychodzić do Namjoona i pewnie zostałby w domu, gdyby to nie był dzień jego urodziń. Nie wiedział jak zareaguje na Taehyunga, który pewnie będzie uśmiechnięty jak zawsze i z dala od niego. O wiele bardziej wolałby powiedzieć przyjacielowi, że źle się czuje, ale nie mógł rozczarować solenizanta.

Właśnie dlatego mimo smutku i pewnego rodzaju pustki, spowodowanej brakiem obecności młodszego, postanowił jednak wstać tego dnia z łóżka i wyjść do ludzi. Nie miał jednak siły na strojenie się nawet w głupią koszulę, zarzucając na siebie jedynie zwykłą, czarną bluzę. Zazwyczaj stroił się na takiego typu imprezy, bo w końcu to ważny dzień, ale tym razem nie miał na to ochoty.

Wiedział, że nikt i tak nie zwróci na niego uwagi, kiedy będzie siedział sam gdzieś w kącie i wpatrywał w jeden punkt. Takie osoby zawsze zostają zwyczajnie ignorowane, a w obecnej sytuacji, Min wątpił, aby Taehyung zwrócił na niego jakąkolwiek uwagę. Nie wiedział, co zrobił młodszemu, ale czuł się winny bez żadnego powodu.

Miał wrażenie, że coś zepsuł i zniechęcił tym chłopaka do siebie, ale niestety nie mógł sobie przypomnieć, co. Jedynym wyjściem wydawało się być to, że mógł powiedzieć coś nie tak, co być może wprawiło blondyna w zakłopotanie. Nie wiedział tylko, co to mogło być.

Yoongi wyszedł z mieszkania tylko parę minut przed czasem, nie chcąc być jedną z pierwszych osób, jakim drzwi otworzyłby Namjoon. Wtedy musiałby zacząć prowadzić jakąś rozmowę, na co zdecydowanie nie miał ochoty w ciągu ostatnich dni. Szedł więc powoli, specjalnie spóźniając się kilka minut, dzięki czemu zjawił się przed miejscem zamieszkania przyjaciela, kiedy większość powinna już być.

Zapukał trochę zbyt słabo, przez co musiał ponowić swoją próbę, tym razem wkładając to w więcej siły, jakiej mu brakowało. Przez parę dni naprawdę nie miał ochoty wychodzić z łóżka i po prostu tego nie robił. Wołał przytulać się całymi dniami do poduszki i płakać w nią, przepraszając cicho Taehyunga, którego przecież nie było obok niego. Dopiero po trzeciej próbie, ktoś wreszcie uchylił drzwi, a przed Minem stanął uśmiechnięty Namjoon z krzywo założoną, kolorową czapeczką urodzinową na głowie oraz butelką piwa w dłoni.

Brunet zmusił się ostatecznie do posłania delikatnego uśmiechu w jego stronę, w rzeczywistości mając ochotę rozpłakać się jeszcze przed wejściem. Słyszał z wnętrza zadowolony głos Taehyunga, jego wspaniały śmiech i naprawdę nie chciał mu tego psuć swoją obecnością. Niestety było już za późno, żeby się wycofać i wrócić do domu, w końcu stał już przed Namjoonem, który zdecydowanie teraz nie wypuściłby go od siebie. Musiał tam wejść i słuchać śmiechu, który kochał całym sercem, ale nie potrafił go już wywoływać.

— Wreszcie jesteś! Bałem się już, że może coś ci się stało i nie możesz przyjść, ale wtedy byś zadzwonił. Poza tym wiem, nie zostawiłbyś mnie w moje urodziny, za bardzo mnie uwielbiasz — powiedział szczęśliwy Kim, obejmując niższego ramieniem i wprowadzając go do środka.

Właśnie dlatego Yoongi po prostu nie mógł nie przyjść, nie mógł zawieść tego optymistycznego dzieciaka, którego rzeczywiście uwielbiał. Oczywiście, Namjoon nie miałby mu za złe, gdyby naprawdę czuł się źle i nie mógł przyjść, ale jakby Min sam go okłamał, nie dałby rady długo z tym żyć i przyznał się młodszemu do wszystkiego. Nie potrafił okłamywać swoich przyjaciół i wszyscy o tym wiedzieli.

Brunet ściągnął swoje buty i askortowany przez wyższego już po chwili znalazł się w salonie, gdzie siedziała reszta chłopaków. Rozejrzał się jednak tylko błyskawicznie, nie chcąc z nikim nawiązywać kontaktu wzrokowego, a już na pewno nie z Tae, nie chciał mu psuć wieczoru. Byli wszyscy, Jeongguk, Hoseok, Seokjin oraz Jimin, obok którego siedział uśmiechnięty Taehyung.

Kiedy tylko oczy Mina zauważyły jego sylwetkę, natychmiast spuścił głowę w dół. Przywitał się z chłopakami jednym słowem, po czym ustał w kącie, opierając się o ścianę i łapiąc w dłoń jedną z butelek piwa. Spojrzał na nią dosyć niechętnie, po czym wziął łyk, czując, że musi jakoś przyćmić te wszystkie myśli w swojej głowie. Reszta chłopaków w tamtym czasie postanowiła wrócić do swojej wcześniejszej rozmowy, której Yoongi nawet nie słuchał. Po prostu się wyłączył.

— Szczerze, moim zdaniem to nie jest dobry pomysł, wyszłoby głupio, gdybyś teraz zaczął się z nią umawiać — powiedział Jimin, jednak Min nie wiedział, do kogo się zwraca.

Ich słowa były dla niego, niczym echo odbijające się od uszu. Nie obchodziły go i naprawdę po raz pierwszy w życiu nie chciał tam być. Po paru minutach po prostu odbił się od ściany i usiadł na kanapie, oddalonej od niewielkiego stołu o parę metrów. Złączył nogi, oparł łokcie na udach i patrzył przed siebie, bez żadnego celu, trzymając w dłoniach prawie pustą już butelkę alkoholu.

— Według mnie powinien to zrobić. Znaczy, okey jej siostra może czuć się głupio, ale skoro Seokjin jasno jej powiedział, że to właśnie ona mu się podoba, nie powinno to być nic dziwnego — rzucił Jeongguk. — A ty co o tym sądzisz, Tae?

Ale Taehyung również ich nie słuchał, patrząc się jedynie na widocznie przygniębionego Yoongiego, którego wygląd od razu go zmartwił. Brunet miał pod oczami dosyć widoczne worki, a jego skóra była o wiele bladsza, niż zazwyczaj. Kim nie był pewien, czy starszy w ogóle powinien dzisiaj pić, skoro wyglądał na dosyć mocno chorego.

Najgorsze było to, że miał świadomość, kogo jest to wina, ale nie wiedział, co powinien z tym zrobić. To w żadnym wypadku nie była zasługa Mina, ale po jego zachowaniu blondyn zgadywał, że chłopak obwinia się o to wszystko. Taehyung potrzebował chwili, żeby przemyśleć sobie pewne sprawy i uporządkować je w swojej głowie, a przez obecność starszego mógłby podjąć niektóre decyzje zbyt pochopnie. Miał świadomość, że zapewne rani tym swojego przyjaciela, ale nie spodziewał się, jak bardzo rzeczywiście będzie na niego oddziaływać krótka rozłąka.

Czuł niesamowitą potrzebę, aby podejść do niego, usiąść obok, przytulić i powiedzieć, że jest przy nim. Jednak on się zwyczajnie bał, jak tym razem jego ciało zareaguje na bliskość Yoongiego, nie wiedział, czy będzie w stanie powiedzieć jakiekolwiek słowo. Dlatego po prostu siedział z innymi przy stole, patrząc na swojego hyunga ze smutną miną i bolącym sercem.

— Ziemia do Taehyunga! Nie patrz się tak, bo jeszcze się zakochasz — zaśmiał się Park, od razu zwracając na siebie uwagę młodszego.

Blondyn natychmiastowo odwrócił głowę w jego stronę, a na jego policzkach pojawiły się niechciane rumieńce, które od razu zakrył swoimi dłońmi. Kątem oka spojrzał jeszcze na Yoongiego, który nawet nie drgnął, jedynie kończąc swoje piwo, aby następnie podnieść się i iść po następne. Nie słyszał nic z tego, co mówili i Taehyung był tego pewien po jego nieobecnym wzroku.

— Niech robi co chce, to w końcu jego życie — odparł wreszcie, odprowadzając wzrokiem Mina ponownie na kanapę.

Brunet usiadł na niej i od razu zanurzył czubek butelki w swoich ustach, pochłaniając sporą ilość alkoholu. Jego ciało było strasznie skulone, wręcz błagające o to, żeby ktoś go do siebie przytulił. Podświadomie Yoongi rzeczywiście tym ruchem prosił wszystkich wokół, aby zainteresowali się nim, zamiast ignorując. Wszyscy byli jednak zbyt zajęci rozmową, by zwrócić na niego uwagę.

Przeszkadzało mu to, że na swojej bluzie czuł jedynie swój zapach, nie pomieszany z tymi przyjemnymi perfumami Taehyunga, za którymi cholernie tęsknił. Trudno było mu się do tego przyznać, ale od paru miesięcy każdy dzień bez Kima był dniem straconym, a stało się to wtedy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że kocha swojego przyjaciela w ten nieodpowiedni sposób.

Nie wiedział, kiedy dokładnie zaczął darzyć go takim mocnym uczuciem, ale teraz wizja życia bez niego była strasznym koszmarem. Przyzwyczaił się już do myśli, że Taehyung nigdy nie pokocha go w ten sam sposób, dlatego cieszył się nim, jako swoim najlepszym przyjacielem. Wtedy mógł być przy nim, poczuć jego zapach i przytulić się do jego ciała. Może nie miał prawa po prostu go pocałować, albo powiedzieć jak bardzo jest w nim zakochany, ale miał go przy sobie.

Dlatego ostatni tydzień był dla niego czymś nie do zniesienia, co wprowadziło go w pewien stan załamania. Potrzebował Taehyunga każdego dnia, nie ważne czy jako miłość życia, czy jako najlepszego przyjaciela. Potrzebował jego głosu, uśmiechu, dotyku, zapachu, a w ciągu jednego tygodnia został tego pozbawiony. Został pozbawiony wszystkiego, co przynosiło mu szczęście, a do tego nie wiedział, dlaczego się tak stało.

W pewnym momencie Taehyung po prostu wstał od stołu i podszedł do Namjoona, łapiąc go za ramię i odchodząc z nim na bok, aby reszta nie słyszała, o czym mówią. Tylko jemu powiedział prawdę, co do tego, dlaczego musiał na jakiś czas odsunąć się od swojego najlepszego przyjaciela, więc tylko jego mógł zapytać o jakikolwiek swój ruch. Bał się zrobić coś pochopnie, zadziałać pod impulsem, dlatego chciał się zwyczajnie upewnić.

— Powinienem z nim porozmawiać? — spytał, drapiąc się nerwowo po karku.

Jego wzrok ciągle był utkwiony w smutnego bruneta, kończącego już kolejną butelkę. Yoongi nigdy nie pił w takim szybkim tempie i wszyscy doskonale o tym wiedzieli. On jako jedyny potrafił się nie upić na takich imprezach i wrócić do domu w pełni trzeźwy. Tym razem jednak najwidoczniej postanowił zrobić zupełnie inaczej.

— A jak myślisz? Nie widzisz, że on cierpi? Taehyung, on cię potrzebuje, nie możesz tak po prostu zerkać w jego stronę przez cały wieczór i unikać kontaktu z nim, bo to zniszczy was obu. Idź do niego, bo będziesz tego żałował — odpowiedział starszy, wręcz popychając Kima w stronę chłopaka.

Blondyn wziął głęboki oddech i chwycił za kolejną butelkę piwa, zauważając, że Min właśnie wypił ostatni łyk z tej, która trzymał w rękach. Jego serce biło zdecydowanie za szybko, a nogi były jak z waty, kiedy z każdym krokiem zbliżał się do niego coraz bardziej. Gdy wreszcie znalazł się obok niego, zastanawiał się, czy powinien usiąść obok niego, ostatecznie jednak zajmując miejsce na krześle naprzeciwko. Bał się, chociaż sam nie był pewien czego.

Niepewnie podsunął butelkę pod nos Yoongiego, sprawiając, że ten od razu podniósł na niego wzrok, następnie od razu go opuszczając w dół. Taehyung był prawie pewien, że widział w jego oczach łzy, ale nie chciał drążyć tego tematu, rozumiejąc, że to on jest ich powodem. Wreszcie Min chwycił alkohol trochę trzęsącą się ręką i wymruczał ciche dzięki w stronę młodszego.

Kima naprawdę bolało serce, kiedy patrzył na takiego zdołowanego Yoongiego i chciał coś z tym zrobić. Niestety wewnątrz ciągle miał pewną barierę, spowodowaną pewną sytuacją, która wydarzyła się dokładnie siedem dni temu i o jakiej nie potrafił zapomnieć, mając ją przed oczami parę razy dziennie. Gdyby nie to, pewnie już dawno na twarzy Mina byłby uśmiech, ponieważ on przytulałby go do swojego ciała, opowiadając jakieś głupie żarty.

— Jak się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze — rzucił, nawet nie myśląc nad tym, co zamierza powiedzieć. Yoongi prychnął cicho pod nosem, biorąc dosyć duży łyk piwa.

— Wiem, że nie jestem przystojny, ale nie musisz mi tego ciągle przypominać — powiedział smutnym głosem.

W tym zdaniu było coś, przez co w oczach Taehyunga po prostu pojawiły się łzy, więc musiał spuścić swoją głowę, aby starszy ich nie zobaczył. Jego serce wręcz pękało, ale nie potrafił z tym nic zrobić, nie chcąc ranić Yoongiego jeszcze bardziej. Nie wiedział niestety, że taką wiadomością jedynie by go uszczęśliwił.

— Nie chodziło mi o to, przepraszam. Po prostu mam wrażenie, że coś jest nie w porządku — odparł po chwili, podnosząc swoją głowę, aby spojrzeć na smutnego Yoongiego.

— Nic takiego, nie przejmuj się mną i wracaj do reszty. Nie psuj sobie wieczoru przeze mnie — rzucił cicho.

Blondyn nie wiedział dlaczego, ale tak po prostu wstał i odszedł od Yoongiego, mając wrażenie, że oboje jedynie cierpią podczas tej rozmowy. Wrócił do stołu, zajmując swoje miejsce i zaczynając się bawić etykietą od butelki z winem, jakie pił Jimin. Nie wiedział, że Min w tym samym czasie wykonywał również tę czynność, ale na butelce własnego piwa.

Namjoon patrzył się raz na jednego z nich, a raz na drugiego, zastanawiając się, jakby mógł im pomóc zrozumieć, że powiedzenie prawdy jest jedynym dobrym wyjściem. Widział, co się dzieje z jego przyjaciółmi i nie chciał, żeby tak zostało już na zawsze, bo wtedy ich serca już wiecznie by bolały, a rany nie potrafiłyby zostać wyleczone.

— Taehyung, a jaki jest twój ideał dziewczyny? — spytał nagle Jeongguk, wyrywając z zamyślenia zarówno wymienionego chłopaka, jak i samego Namjoona.

Blondyn spojrzał najpierw na najmłodszego z towarzystwa, jakby przetwarzając jego pytanie, a następnie skierował głowę w stronę Yoongiego, który niespodziewanie patrzył się w ich stronę, odwracając wzrok, gdy tylko napotkał oczy Kima. Po chwili jednak spojrzał na blat stołu, pozwalając sobie na delikatny uśmiech, który zauważył Min, mając ochotę naprawdę się rozpłakać.

— Po pierwsze, dla mnie nie liczy się płeć. Jeżeli miałbym się zakochać w chłopaku, nie miałbym nic przeciwko temu, naprawdę. Jeśli ta osoba byłaby idealna, byłbym szczęściarzem — zaczął, wciąż mając na twarzy uśmiech. — Jest mądry, uroczy i słodki, ale zarazem stanowczy, kiedy jest taka potrzeba. Lubi się przytulać i oglądać razem głupie filmy, których i tak nikt nigdy nie rozumie. Jest niższy ode mnie i ma śliczny uśmiech, na który mógłbym się patrzeć do końca życia. Chciałbym się nim opiekować, zawsze przy nim być, wywołując u niego szczęście. Nie wiem, czy ktoś może być idealny, ale według mnie tak jest.

Namjoon uśmiechnął się szeroko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, o kim tak naprawdę mówi Taehyung. Jednak kiedy odwrócił spojrzenie w stronę Yoongiego, zauważył w jego oczach łzy, nawet jeżeli dzieliło ich parę metrów. Wzrok bruneta skupiony był na zadowolonym Kimie i solenizant był pewien, że Min nie ma pojęcia, o kim mówi blondyn, a słowa te jedynie go ranią.

— Powinieneś się spotkać z siostrą Hoseoka, opis idealny — zaśmiał się Seokjin, sprawiając sobie tym samym dosyć mocne uderzenie od Junga.

— Prędzej umówiłbym się z Jeonem — rzucił Taehyung, nie zdając sobie sprawy, jak odebrał to Yoongi.

O ile do tej pory Min starał się być silny, tak po tym zdaniu po prostu pękł, interpretując je na zły sposób. Wręcz wypuścił w połowie pustą butelkę ze swoich dłoni, odbiegając w stronę schodów. Skierował się do sypialni Namjoona, w której nie było przecież nikogo i właśnie tam się zamknął, siadając na podłodze i opierając się plecami o drzwi. Według niego Taehyung nie bez powodu wymienił nazwisko Jeongguka i w odczuciu Yoongiego, to właśnie o nim mówił. Rzucił się na łóżko Namjoona, od razu przytulając jedną z jego poduszek do swojego ciała.

"Prędzej umówiłbym się z Jeonem" — te słowa Taehyunga bez przerwy odbijały się w jego uszach, odkąd tylko je usłyszał. Nawet wtedy, gdy zamknął się już samotnie w sypialni Namjoona, rzucając się na duże łóżko, ciągle nie mógł pozbyć się tych słów z głowy. Starał się, aby zniknęły, ale nawet kiedy założył na głowę poduszkę, echo jedynie się wzmocniło.

Czy Kim naprawdę nie widział tego, jak on na niego patrzy? Zrobił coś nie tak, że młodszy postanowił trzymać się na dystans od jego osoby? Jeżeli tak, co to było? Przecież jeszcze tydzień temu blondyn przytulał go, żartował razem z nim i czasami nawet łapał go za rękę. A teraz? Dzisiaj nie chciał nawet usiąść obok niego, wybierając miejsce naprzeciwko na zwykłym krześle.

Od zawsze urodziny ich wspólnego przyjaciela były przyjemnym doświadczeniem i zazwyczaj bawili się wspaniale. Tym razem jednak Yoongi czuł się po prostu okropnie i walczył z tym, aby nie rozpłakać się przy wszystkich gościach Namjoona. Dlatego zaraz po tym, jak Taehyung uznał, że wolałby się umówić z Jeonggukiem, niż siostrą Hoseoka, po prostu wybiegł z salonu, kierując się do miejsca, w którym będzie sam.

W sypialni mógł sobie pozwolić, aby jego łzy spływały raz za razem na poduszkę młodszego, do której uporczywie się przytulał. Jego ciało było strasznie skulone, a on sam czuł się cholernie mały i zwyczajnie skrzywdzony. Wiedział, że to przecież nie jest wina Kima, bo skąd miałby wiedzieć, jak bardzo zakochany jest w nim Yoongi. Nikt o tym nie wiedział, Min bał się to powiedzieć komukolwiek. Dlatego pozostawało mu jedynie płakać w pokoju, ze złamanym sercem i świadomością, że Taehyung pewnie nigdy nie zwróci na niego uwagi.

Niespodziewanie drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a Min zamarł, zagryzając mocno dolną wargę, aby powstrzymać się przed głośnym szlochem. Nie usłyszał żadnego głosu, ale już po chwili poczuł jak materac ugina się pod ciężarem czyjegoś ciała, a na jego plecach znajduje się dłoń. Doskonale znał jej ciepło oraz wielkość, która sprawiła, że nie miał wątpliwości, kto pojawił się w sypialni, co spowodowało u niego kolejne wypłynięcie łez.

— Hyung, co się stało? Cały dzień chodzisz strasznie smutny, martwię się — powiedział Taehyung, ściszonym głosem.

Oczywiście, że domyślał się, dlaczego Yoongi chodzi, jakby zaraz miał wyzionąć przy wszystkich ducha i wiedział, kogo to wina. Chciał go przepraszać na kolanach i błagać o wybaczenie, ale na razie wszystko, na co się zdobył to delikatne głaskanie jego pleców swoją dłonią. Bał się zrobić cokolwiek innego, postanawiając poczekać na ruch starszego.

Brunet tymczasem mocniej wtulił się w poduszkę i zagryzł dolną wargę z całej siły, aby upewnić się, że z jego ust nie wyleci żaden odgłos szlochu. Starał się również powstrzymywać pociągnięcia nosem, licząc, że młodszy sobie odpuści i pójdzie. W rzeczywistości jednak naprawdę pragnął, aby Taehyung z nim został i wcale nigdzie nie odchodził. Był zwyczajnie rozdarty na dwie części.

Mijały kolejne minuty, a Min po prostu nie odpowiadał, pozwalając raz za razem wypływać swoim łzom i ciesząc się z tego znikomego dotyku Kima na swoim ciele. Chciał się do niego przytulić, błagać, żeby z nim został, ale nie miał na to siły. Skoro blondyn do tej pory go ignorował, co tym razem miałoby się zmienić.

— Proszę, powiedz coś, cokolwiek — rzucił Taehyung, czując się po prostu bezradny.

Wiedział, że Yoongi nie przyszedł tutaj, aby po prostu sobie poleżeć na wygodnym łóżku Namjoona. Zresztą, słyszał ten ciężki i jednocześnie zbyt szybki oddech oraz pociągnięcia nosem, które Min starał się zagłuszyć poduszką. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego najlepszy przyjaciel w tym momencie płacze właśnie przez niego i naprawdę chciał to naprawić, tylko nie wiedział jak.

Starszy wreszcie postanowił wziąć głęboki oddech i powiedzieć drugiemu chociaż jedno zdanie, tak naprawdę mając ochotę wyrzucić przed nim całą prawdę, co do niego. Chciał mu powiedzieć, jak bardzo zraniła go ich rozłąka i jak mocno potrzebuje go przy swoim boku. Ostatecznie jednak wybrał jedno, największe kłamstwo, w które w obecnej chwili nikt by mu nie uwierzył.

— Jest okey — skłamał, zmuszając się na w miarę normalny ton głosu.

Jego serce było właśnie rozrywane na miliony kawałeczków, chociaż tak naprawdę Kim robił to wszystko nieumyślnie. W końcu nie byli razem i niczego sobie nie obiecywali, więc czemu Yoongi aż tak się przejął głupim zdaniem? To było tylko porównanie, nic więcej.

"Prędzej umówiłbym się z Jeonem" — to zdanie znowu pojawiło się w jego głowie, a on ciągle nie wiedział, dlaczego. Czyżby fakt, że Taehyung zupełnie przypadkowo wymienił nazwisko Jeongguka naprawdę mógł go aż tak zranić? Oczywiście, że tak.

Nie wymienił jego imienia, czy nazwiska, tylko jednego z ich przyjaciół. To jedno zdanie w ciągu sekundy uświadomił mu, że nawet gdyby Kim miał do wyboru siostrę Hoseoka, wolałby się umówić z tym dzieciakiem, niż z nim. To chyba właśnie zabolało go najbardziej. Taehyung pewnie nawet nie pomyślał o tym, aby kiedykolwiek spotkać się z nim w innych celach, niż jedynie przyjacielski wieczór. W końcu byli tylko przyjaciółmi, więc czemu młodszy miałby myśleć o nim w taki sposób? Nie łączyło ich przecież kompletnie nic, a blondyn z pewnością nie chciałby psuć ich relacji jakąś głupią randką, albo czymś w tym stylu. To byłoby bezsensowne.

Więc dlaczego Yoongi tak bardzo pragnął, aby Taehyung powiedział jego imię, nawet jeżeli miałby to być zwykły, nic nie znaczący przykład? Czemu chciał spróbować, mimo iż jedno spotkanie o innym charakterze mogło wszystko zepsuć? Dlaczego zwyczajnie nie mógł się pogodzić z tym, że ktoś taki jak Kim Taehyung nigdy nie pomyśli o nim w inny sposób, niż jako o przyjacielu? Odpowiedź była prosta — bo on go kochał i pragnął najmocniej w świecie, aby on również pokochał go, co niestety było niemożliwe.

Tkwił w takim stanie już prawie rok i do tej pory naprawdę dawał sobie radę, ignorując wszystkie żarty tego typu. Jednak tamtego dnia coś było inaczej i zwykły żart złamał mu serce, doprowadzając do płaczu. Może dlatego Taehyung się od niego odsunął, bo chciał się zbliżyć do Jeongguka? Może to wcale nie było przypadkowe zdanie, tylko bardzo dobrze przemyślane? Może Yoongi miał wkrótce po prostu zejść na dalszy plan, a Kim chciał go do tego przygotować?

— Gdyby było, nie płakałbyś tutaj w poduszkę, tylko siedział z nami — szepnął, zaprzestając delikatnych ruchów ręką, po prostu trzymając ją w jednym miejscu.

Nie rozumiał samego siebie i nie widział żadnego usprawiedliwienia w swoich czynach, a jednak dalej to robił. Ranił go i patrzył jak cierpi przez jego własną głupotę, bojąc się cokolwiek z tym zrobić. To było głupie, naprawdę głupie, ale potrzebował pewnego zapalnika, który mógłby go posunąć do działania. Nie wiedział, że to, czego szuka jest o wiele bliżej, niż się spodziewał.

— Po co tu przyszedłeś? — spytał, chcąc się najpierw odwrócić do blondyna, ostatecznie jedynie delikatnie przysuwając się w jego stronę.

Oboje bali się pochopnych ruchów i postanowili pozwolić chwili toczyć się powoli. W końcu żadnemu z nich się nie śpieszyło i mimo iż na dworze i w pokoju panowała już ciemność, nie było wcale aż tak późno. Mieli czas i zamierzali go wykorzystać, skoro już dostali na to jakąkolwiek szansę.

— Bo nie chciałem, żebyś był tutaj sam — odparł, oblizując nerwowo wargi. — Nie wiem czemu, ale jak wybiegłeś po prostu coś mi podpowiedziało, aby iść za tobą.

Oczywiście tym kimś był Namjoon, który zaraz po wyjściu Yoongiego, zepchnął wręcz młodszego z krzesła, rozkazując mu iść do Mina. Gdyby Taehyung sam miał podjąć taką decyzję, pewnie za bardzo by się tego bał i został na miejscu, ciągle myśląc, o tym, co robi brunet. W obecnej chwili był zwyczajnie wdzięczny starszemu, że kazał mu iść, bo nigdy by sobie tego nie wybaczył.

Kiedy Taehyung zabrał rękę z pleców Yoongiego, ten niespodziewanie podniósł się do pozycji siedzącej, ciągle chowając swoją twarz w poduszce. Jedyne, co można było zobaczyć to jego oczy, świecące się od łez, jakie ciągle wydostawały się na powierzchnię. Niestety Kim nie widział nawet tego, spuszczając głowę w dół, na własne dłonie, którymi zaczął się nerwowo bawić. Był przerażony i zestresowany, ale przede wszystkim czuł się cholernie winny za to, jak ma się teraz brunet. Musiał go przeprosić i powiedzieć mu całą prawdę, nie wiedział tylko, jak powinien to zrobić, aby nie stracić go już na zawsze.

— Taehyung, co się stało tydzień temu? Zrobiłem coś źle? Powiedział coś, czego nie powinienem mówić? A może znalazłeś sobie kogoś lepszego, kto zastąpi moje miejsce? — spytał Min, okropnie ściszonym głosem.

Jednak blondyn słyszał każde kolejne słowo, jakie wychodziło z jego ust i na wszystkie kręcił energicznie głową, aby od razu im zaprzeczyć. Odważył się podnieść swój wzrok i spojrzał na twarz Yoongiego, przez co znienawidził się jeszcze bardziej. Jego oczy były już delikatnie napuchnięte i czerwonawe, co mógł zobaczyć nawet w ciemności.

Po policzkach spływały mu łzy, od razu potem spadające na poduszkę gospodarza. Dłonie bruneta zaciśnięte były z całej siły na poszewce, przez co ich kostki były wręcz białe. Gdy odważył się nawiązać kontakt wzrokowy, zobaczył tam jedynie ból i żal. Taehyung był zły na siebie coraz bardziej z każdą chwilą. Przecież mógł to potoczyć zupełnie inaczej i nie doprowadzić do obecnej sytuacji. Zawsze jest inne, lepsze wyjście, a mimo to on nawet nie postanowił go szukać, pozwalając cierpieć im obu w ciszy i własnych łzach.

— To nie była twoja wina, Yooniś, przysięgam. Miałem pewien problem i musiałem z nim chwilę posiedzieć sam, ale powinienem ci o tym powiedzieć, a nie robić coś takiego — odpowiedział, uciekając spojrzeniem od tego Mina, które wręcz zjadało go od środka.

— Zachowywałeś się tak, jakbym nie istniał. Dzisiaj nawet się ze mną nie przywitałeś, nie zaszłeś do mnie, żebyśmy poszli razem, a nawet nie usiadłeś obok mnie na tej samej, pieprzonej kanapie! Jeżeli nie chcesz mnie już znać, powiedz chociaż, dlaczego, bo chcę wiedzieć. Widzę, że cię tracę, gdzieś uciekasz, ale powiedz dokąd, żebym być może mógł cię kiedyś dogonić i tam odnaleźć — powiedział, kładąc poduszkę na kolana, aby spuścić na nią wzrok.

Obserwował jak jego kolejne łzy swobodnie na nią spadają, coraz bardziej mocząc materiał. Było mu zimno i czuł się strasznie mały, ale bał się prosić Taehyunga o cokolwiek. Jedynie czekał, puszczając słoną ciecz na poszewkę i mając nadzieję, że Kim ma naprawdę jakiś dobry powód, aby wyrzucić go ze swojego życia.

— Nigdzie się nie wybieram i przepraszam, że mnie nie było. Byłem zagubiony i w sumie dalej jestem, nie wiem co robić, nie wiem co ci powiedzieć. Przepraszam — szepnął.

Yoongi spojrzał na niego i po prostu nie wytrzymał, rzucił w niego z całej siły poduszką, następnie uderzając własną pięścią w jego ramię, aby potem rozpłakać się jeszcze mocniej. Tym razem blondyn nie zawahał się ani chwili przed tym, aby przytulić do siebie mniejszego, jednak nie spodziewał się, że Yoongi odsunie go od siebie, uderzając pięściami o jego klatkę piersiową. Brunet następnie wstał z łóżka, co młodszy również uczynił, po chwili jednak zostając rzuconym przez starszego ponownie na nie.

Minowi było już wszystko jedno, miał gdzieś, co Taehyung sobie o nim pomyśli, skoro ich przyjaźń najwidoczniej właśnie się sypała na drobne kawałeczki. Być może to była jego ostatnia szansa, w której miał okazję powiedzieć wszystko, co leży mu na sercu od bardzo dawna. To było jego pięć minut prawdy i zamierzał je wykorzystać, aby wykrzyczeć Kimowi wszystko, ryzykując nawet tym, że już nigdy więcej go nie zobaczy. To było teraz, albo nigdy, a on zdecydowanie wołał teraz.

— Wiesz co? Mam gdzieś twoje przeprosiny! Byłem przy tobie zawsze, kiedy tylko mogłem, nawet wtedy, gdy mówiłeś, że wcale tego nie potrzebujesz! Teraz dostałem od ciebie tydzień udawania, że nie isntnieję i zwykłe przepraszam! Co ja ci takiego zrobiłem?! Pocieszałem cię, rozśmieszałem, a teraz nawet nie znam powodu, dla którego mnie ignorujesz i chce, żebyś wiedział jak bardzo mnie to boli. Kiedy nie ma cię przy mnie czuję się po prostu pusty w środku, jakby czegoś tam brakowało. Zrozumiałem, że potrzebuję twojej głupiej obecności do zwykłego funkcjonowania, do życia. Przez ten tydzień nie miałem ochoty na nic, a jedyne o czym marzyłem to to, abyś jednak do mnie przyszedł i powiedział, że byłeś chory, albo coś w tym stylu. Ale ty nawet nie chcesz mi powiedzieć, czemu zniknąłeś. Może to tylko tydzień, pewnie dla wielu ludzi to nic wielkiego, ale nie dla mnie. Nie, kiedy jedyne co mogę od ciebie dostać to usłyszenie twojego głosu, albo zwykłe przytulenie się do ciebie, bo na nic innego nie mogę liczyć. Nie, kiedy wraz z brakiem ciebie obok mnie, szczęście po prostu ode mnie ucieka i nie potrafię normalnie funkcjonować. Wiem, że widzisz we mnie tylko przyjaciela i naprawdę nie chciałem tego psuć, wygadując jakieś głupoty. Teraz mam to już gdzieś, bo widzę, że i tak starasz się mnie pozbyć — w tym momencie Yoongi znowu usiadł, spuszczając głowę w dół, nie mogąc znieść dużych oczu Kima, wpatrujących się w niego i przeszywających na wylot. — Tak jakoś wyszło, że się w tobie zakochałem. Nie wiem, kiedy dokładnie, ani jak to się stało, ale nie chciałem ci tego mówić, rozumiejąc jak bardzo bym wszystko zepsuł. Dlatego cieszyłem się po prostu tymi chwilami, w których byłeś obok, nieświadomy tego jak mocno bije moje serce. Pogodziłem się już z tym, że nigdy w życiu się ze mną nie umówisz, ani nie spojrzysz na mnie w taki sposób, w jaki bym tego pragnął. Zrozumiałem, że po prostu nie będziesz w stanie mnie pokochać, a moje wyznanie tylko wszystko zepsuje. W pewnym momencie przestałem już marzyć o codziennym budzeniu się przy tobie, o tym, że mógłbym cię kiedykolwiek pocałować, albo trzymać za rękę, idąc przez park. Zacząłem patrzeć na świat realistycznie i cieszyć się z tego, że mam chociaż najlepszego przyjaciela, który jest blisko. Ten tydzień był dla mnie serio trudny, bo czułem się, jakbym stracił cię już na zawsze. Jakbym nigdy więcej miał nie poczuć twojego zapachu, nie przytulić się już do ciebie, żyjąc jedynie wspomnieniami o tym. Tęskniłem za twoim śmiechem, głosem, głupimi żartami i po prostu za twoją obecnością. Byłem sam i zacząłem się po prostu bać wszystkiego, co mnie otaczało, a nie mogłem nawet do ciebie napisać, bo zniknąłeś. To chyba wszystko i jeżeli chcesz teraz wyjść, możesz to zrobić.

Ostatnie słowa Yoongiego były znacznie cichsze, niż wszystkie poprzednie, jakie wypowiedział. Blondyn patrzył na niego smutnym wzrokiem, obserwując jak starszy chowa dłonie w rękawach bluzy, tylko po to, aby wytrzeć łzy ze swojej twarzy. Nie zamierzał wychodzić z pomieszczenia, chciał z nim zostać najdłużej jak tylko będzie mógł. Przysunął się delikatnie do Yoongiego i chwycił jego twarz w swoje duże dłonie, od razu ścierając słoną ciecz własnymi kciukami.

Min miał spuszczony wzrok, zupełnie, jakby w rzeczywistości kompletnie nikogo przed nim nie było. Taehyung nie był pewien, co powinien teraz zrobić, ale zupełnie tak jak brunet — postanowił po prostu zaryzykować. W jego głowie odzywało się wiele za i przeciw, ale on postanowił ich ostatecznie nie słuchać. Skoro mieli mieć dla siebie ten jeden wieczór, musiał go wykorzystać.

Dlatego uniósł jeszcze wyżej głowę Mina, zbliżając się do niego w tak szybkim tempie, że brunet tak naprawdę nawet tego nie zarejestrował. To było strasznie szybkie i trwało może z sekundę, ale tyle wystarczyło, aby Yoongi po prostu zapomniał o tym, co działo się minutę temu.

Kiedy gorące wargi Taehyunga dotknęły tych jego najmocniej jak to tylko było możliwe, chłopak miał wrażenie, że nagle znalazł się w pięknym śnie, z którego zaraz ktoś go obudzi. Gdy tylko blondyn się od niego odsunął i oparł swoje czoło o te jego, wciąż trzymając policzki starszego, ten wręcz natychmiastowo ułożył swoje dwa palce na ustach, nie rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło.

Przestał płakać, ale sam nie był tego nawet świadomy, skupiając się bardziej na tej myśli, że przed chwilą pocałował go Taehyung. Chociaż tak naprawdę powinien to nazywać raczej cmoknięciem, albo przelotnym muśnięciem, ponieważ zdążył je ledwo poczuć, a już zniknęły. Mimo wszystko, to było więcej, niż oczekiwał.

Wreszcie nawiązali kontakt wzrokowy, a Kim posłał mu delikatny uśmiech, czując jak szybko bije jego własne serce. Brunet jakby odruchowo ułożył swoją jedną dłoń na policzku młodszego, sprawdzając, czy on aby na pewno jest razem z nim w tym pokoju. Jednak kiedy dotknął jego skóry, doszedł do wniosku, że chłopak jest w stu procentach prawdziwy i to, co stało się przed chwilą również takie było.

— Chcesz wiedzieć, czemu potrzebowałem trochę czasu? — spytał niskim głosem, wywołują u Mina ciarki. — Od paru tygodni zauważyłem, że coś się między nami zmieniło, ale nie wnikałem w to jakoś dokładnie. Nie widziałem nic niepokojącego w tym, że chcę ciągle widzieć twój uśmiech i być obok. Wszystko zmieniło się dokładnie siedem dni temu, kiedy miałem sen z tobą w roli głównej i zrozumiałem coś, czego sam się przestraszyłem.

Yoongi milczał przez chwilę, jedynie badając zszokowanym spojrzeniem całą twarz młodszego. Nie rozumiał już kompletnie nic z tej sytuacji, ani z tego, co się właśnie teraz dzieje, ale chciał poznać powód. Musiał wiedzieć, co się stało i sprawiło takie załamanie między nimi. Tak po prostu, z ciekawości, potrzebował poznać sen Kima i dowiedzieć się, co takiego mogło się stać.

— Co ci się przyśniło, Tae? — spytał, troszkę zachrypniętym głosem.

— Ty i ja. Z początku nie widziałem w tym śnie nic nadzwyczajnego, naprawdę. Ale w pewnym momencie stał się zdecydowanie czymś, czego bym się nie spodziewał. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie to, jak bardzo mi się to podobało i jak cholernie realne było — powiedział, głaszcząc kciukami oba policzki starszego, aby potem na chwilę zagryźć dolną wargę. — W moim śnie mnie pocałowałeś, zupełnie tak, jakbyśmy robili to już setki razy.

— Co było potem? — spytał, zjeżdżając powoli dłonią na kark blondyna, aby trochę nieświadomie zacząć bawić się jego kosmykami włosów, wywołując tym delikatny uśmiech u chłopaka.

— Usiadłeś mi na kolanach, a ja ułożyłem swoje dłonie ma twoich biodrach. Wszystko działo się cholernie szybko, ale było jednocześnie zbyt wolne. Ty rozebrałeś mnie, a ja ciebie, po czym położyłem cię na kanapie, schodząc pocałunkami znacznie niżej. Chyba nie muszę ci mówić, co było potem, hyung.

Brunet zapomniał jak się oddycha, po prostu wstrzymując pobieranie powietrza i wpatrując się w oczy Taehyunga, w których po raz pierwszy zobaczył nieznane mu dotąd iskierki. Nie wiedział dlaczego, ale chciał znać ciąg dalszy snu Kima, a już na pewno pragnął, aby to on go mu opowiadał. Jednak wiedział, że może to zrobić jeszcze innym razem i mają na to czas, więc postanowił zapytać o coś innego.

Zarzucił obie swoje ręce na kark młodszego, zagryzając lekko dolną wargę i spuszczając na chwilę wzrok na usta blondyna. Musiał się upewnić, czy ruch Taehyunga nie był jedynie chwilowym uniesieniem i chwilą, która miała się już nigdy nie powtórzyć. Jednak zanim to zrobił, musiał spytać o to, co nie opuszczało jego głowy ani na chwilę.

— Podobam ci się, czy po prostu miałeś ze mną mokry sen i nie potrafiłeś mi spojrzeć w oczy? — zapytał.

Na twarzy blondyna pojawił się delikatny uśmiech, a jego dłonie zjechały trochę niżej, na uda chłopaka, które zaczął delikatnie masować, nie zrywając nawet na chwilę kontaktu wzrokowego z brunetem. Oczywiście kątem oka również zerkał na nieznacznie przygryzioną wargę Mina, robiąc to jednak w ten sposób, aby Yoongi nie zwracał na to zbytniej uwagi. Wreszcie złączyły razem również ich nosy, samemu pozwalając sobie na delikatne oblizanie ust.

— A czy gdybyś mi się nie podobał, zrobiłbym coś takiego? — szepnął.

Taehyung zamknął swoje oczy, tym razem zbliżając się do starszego w o wiele wolniejszym tempie, dając mu czas, aby również opuścił powieki. Wargi blondyna musnęły te jego najdelikatniej, jak tylko mogły, ale za drugim podejściem, młodszy wcale nie zamierzał się odsuwać od niższego, jedynie poruszając lekko swoimi ustami, wywołując tym samym ciche westchnienie z ust Mina. Nie śpieszył się, powolnie badając każdy skrawek miękkich poduszek Yoongiego, sprawiając, że czas dla nich się zatrzymał.

Brunet zapomniał już o tym, że parę minut wcześniej płakał przez Kima, obecnie zatracając się w nim coraz bardziej. Jedyne, na czym potrafił się skupić to miękkie, delikatne a zarazem stanowcze wargi Taehyunga oraz jego duże dłonie, ciągle gładzące powolnie jego uda. Czuł się po prostu niesamowicie, pozbawiony nagle wszystkich niepotrzebnych myśli, jakie krążyły mu w głowie. Teraz nic innego się nie liczyło, oprócz nich. Muskali się nawzajem w wolnym tempie, pozwalając cichym mlaśnięciom rozchodzić się po całym pokoju.

Yoongi pozwolił sobie wpleść swoje palce w miękkie włosy młodszego, na zmianę je masując oraz delikatnie za nie pociągając. Wreszcie rozchylił swoje usta trochę bardziej, pozwalając, aby czubek języka blondyna przejechał po jego dolnej wardze, wywołując u niego kolejne westchnięcie. Następnie mięsień chłopaka wsunął się powoli do buzi starszego, zaczepiając jego własny język, którym Yoongi wręcz od razu uciekł, wywołując u Kima cichy śmiech.

Dopiero po chwili odważył się również przejechać swoim językiem po tym młodszego, dzięki czemu mógł usłyszeć jego gardłowy pomruk. Niestety w pewnym momencie Taehyung odsunął się od bruneta, biorąc jeszcze na chwilę delikatnie jego dolną wargę pomiędzy swoje zęby, aby pociągnąć ją nieznacznie w swoją stronę. Potem ponownie oparł swoje czoło o te Mina, oblizując swoje usta i starając się unormować oddech. Yoongi robił dokładnie to samo, otwierając swoje oczy dopiero po jakimś czasie, aby od razu napotkać na drodze lekki uśmiech Kima oraz jego duże, ciemne oczy, wpatrujące się w niego.

— Czy to oznacza tak? — spytał brunet, również wyginając kąciki swoich ust ku górze.

— Podobasz mi się jak cholera, Yoongi, ale bałem się to powiedzieć dokładnie z tego samego powodu, co ty. Nie chciałem zepsuć naszej przyjaźni i odsunąć się od ciebie. To był mój pierwszy tego typu sen z tobą pode mną i po prostu nie wiedziałem, czy będę w stanie spojrzeć ci prosto w oczy bez wyobrażania sobie tego. Wiesz, nie codziennie budzisz się rano z erekcją, bo przyśniło ci się jak pieprzysz się z najlepszym przyjacielem — powiedział. — Jesteś kochany, słodki, uroczy i po prostu śliczny. Kocham twoją urodę i twój niesamowity uśmiech, dla którego byłbym w stanie zabić całe stado debili. Zaczarowałeś mnie, ale nie potrafię powiedzieć, kiedy to zrobiłeś. Ten sen po prostu mi uświadomił, jak bardzo chcę, żebyś jednak przy mnie był jako ktoś więcej, niż tylko przyjaciel. Że chciałbym nazywać cię w inny sposób, w jaki nikt inny nie mógłby tego robić. Byłem przerażony tym, że przez ten sen zepsuję wszystko między nami, ale teraz już wiem, że tak właśnie miało być. Yoongi, oszalałem na twoim punkcie i nie zamierzam już nigdy więcej tego ukrywać przed nikim, a zwłaszcza przed tobą.

Brunet uśmiechnął się, zauważając jak podczas tych słów na policzkach Taehyunga pojawiają się delikatne rumieńce, których naprawdę nie widywał często, a strasznie je uwielbiał. Zaśmiał się cicho na ten widok i zmienił położenie swoich dłoni, przenosząc je na te trochę większe, Kima, aby po chwili spleść razem ich palce.

— Rozumiem, ja też czułem się trochę dziwnie po tym, jak pierwszy raz przyśniłeś mi się nagi — zachichotał, przysuwając się jeszcze bliżej blondyna. — Noi w sumie też nie mam pojęcia, jakim cudem moje serce zaczęło bić szybciej na twój widok, albo kiedy zacząłem się uśmiechać jeszcze szerzej, gdy ty się uśmiechałeś.

— Czekaj, jak pierwszy raz? Jak często masz takie sny ze mną, hyung? — spytał, czując jak jego policzki zaczynają coraz bardziej piec, co wywołało jeszcze głośniejsze chichot u Mina.

— Bardzo często, chociaż o wiele bardziej wolę te, w których po prostu budzę się obok ciebie — szepnął, pozwalając sobie wdrapać się powoli na kolana Kima, aby następnie objąć jego szyję i schować twarz w jej zagłębieniu.

Blondyn natychmiast mocno go objął, zamykając swoje oczy i zanurzając nos w ciemnych włosach niższego, aby rozkoszować się słodkim zapachem jego szamponu. Oboje zapomnieli już o tym, w jakich byli nastrojach wtedy, kiedy przekroczyli próg tego pokoju, a na ich twarzach gościły szerokie uśmiechy. Yoongi wreszcie nie musiał ukrywać swoich uczuć, a Taehyung bać się, że wykona jakiś pochopny ruch przy starszym. Teraz po prostu mogli być sobą.

— Obiecuję, że od dzisiaj będę przy tobie zasypiał bez przerwy, a rano będę zmuszał cię do patrzenia na mnie każdego dnia. Oczywiście jeśli mi pozwolisz, hyungie — szepnął wprost do ucha bruneta, wywołując u niego zarazem dreszcze jak i szeroki uśmiech.

— Myślisz o tym samym co ja?

— Kochanie, zostaniesz od dzisiaj moim chłopakiem, a nie tylko głupim przyjacielem? — spytał cicho.

I chyba nikogo nie zdziwiło, kiedy ich dwójka zeszła na dół, trzymając się za ręce z szerokimi uśmiechami na twarzach. Każdy od razu zauważył na ich policzkach delikatne rumieńce oraz opuchnięte wargi, co mówiło więcej, niż oni sami byli w stanie wypowiedzieć. Żaden z obecnych w salonie nie potrafił się nie uśmiechnąć na ten widok.

Tym razem Yoongi nie usiadł samotnie na kanapie, zamiast tego znajdując odpowiednie dla siebie miejsce na kolanach Taehyunga, który szczelnie objął go swoimi ramionami. Nie było mu już smutno, a wręcz przeciwnie — na myśl o tym, że Taehyung wróci z nim tego wieczora do domu okropnie go cieszyła. Przeszłość nie miała już żadnego znaczenia, nie liczyła się dla niego w ogóle. Teraz obchodziło go jedynie to, że naprawdę pocałował Taehyunga, wyznał mu, co do niego czuje i zamiast odrzucenia, dostał odwzajemnione uczucia.

I kiedy nad ranem wreszcie wyszli z mieszkania Namjoona, rzeczywiście oboje poszli do mieszkania Mina, zasypiając w jednym łóżku, wtuleni w siebie. Od tamtej pory miało tak być już zawsze — idealnie. Następnego dnia Yoongi naprawdę obudził się obok śpiącego jeszcze blondyna, mogąc podziwiać jego rozczochrane włosy, czując jego oddech blisko siebie, czując jego bicie serca, które teraz biło dla niego i nic innego nie miało żadnego znaczenia.

Od tamtej pory Namjoon również mógł już spać spokojnie, nie martwiąc się o to, że jego przyjaciele ranią siebie nawzajem, nie mówiąc sobie niewypowiedzianej prawdy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro