7. Nawet jeśli cierpisz, nie pokazujesz tego
Idąc chodnikiem uśmiechałam się pod nosem. Z radością szłam znajomymi uliczkami i przyglądałam się zmianom, które zaszły. Ulubiony sklep ze słodyczami, zmienił przewodnie kolory i zamiast być niebieski, był teraz w pełni różowy, a wystawione na witrynie cukierki, przyciągały uwagę kolorami. Przechodząc obok sklepu z komiksami, gdzie z Taehyungiem za dzieciaka, potrafiliśmy siedzieć godzinami, poczułam nutkę melancholii. Nie zastanawiając się nad niczym, popchnęłam szklane drzwi i już po chwili znajdowałam się w tak bardzo znajomym miejscu.
- A kogo my tu mamy? - odwracając się w stronę, tak bardzo znanego mi z dzieciństwa głosu, ujrzałam go. Dziadek Lee nic się nie zmienił. Dalej posiadał całkowicie białe, ze starości, włosy, które zaczesywał do tyłu odsłaniając tym samym swoje duże, przenikliwie brązowe oczy. Były one wypełnione mądrością, dobrocią oraz miłością. To do niego chodziłam jeżeli miałam jakieś problemy, czy w domu, czy sercowe. To on pierwszy się dowiedział o moim związku z Jiminem. Przychodziliśmy do dziadka Lee na Ramen, oraz aby czytać nowe tomy mangi, która właśnie wyszła. Był to skrawek domu, za którym tęskniłam. Wchodząc do środka, poczułam się znowu jak mała dziewczynka.
- Dobrze widzieć dziadka w zdrowiu - powiedziałam przyjaźnie, kłaniając się starszemu panu, w okazaniu szacunku.
- Chodź się przytulić kruszynko - widząc jak jego wąskie usta, układają się w uśmiechu, podeszłam bliżej i wtuliłam mocno w jego ciało. Jego zapach wcale się nie zmienił. Dalej czuć było aromat serowego Ramenu, połączonego z pastą do zębów. Był to najprzyjemniejszy zapach, ponieważ kojarzył się on właśnie z jego osobą.
- Tęskniłam - wymamrotałam cicho.
- To było tak nie znikać - robiąc krok do tyłu, przyjrzał mi się dokładnie - Ale widzę, że zmiana miejsca dobrze ci zrobiła. Wyglądasz na spokojniejszą i szczęśliwą.
- Odcięcie się od matki wyszło mi na dobre - mówiąc szczerze o tym co czułam, po raz kolejny dzisiejszego dnia, ściągałam z pleców balast, który narastał od lat. Zrzucając go dzisiaj, czułam się o wiele lepiej. Byłam w końcu wolna.
- Dorosłaś mała YunSun - powiedział mężczyzna - Z ramenu też wyrosłaś?
- Nigdy - powiedziałam głośno, rozglądając się dookoła - To ja idę przejrzeć nowe mangi, widzę SpyxFamily w oryginale, a nie tłumaczeniu więc muszę przejrzeć.
- To ja pójdę zrobić jedzenie.
Trzymając tom mangi na kolanach, operowałam pałeczkami i kubeczku z daniem instant.
- Dodałem ci dodatkowy ser - słysząc te słowa, poczułam w moim sercu ciepło. Moja matka, nigdy nie zatroszczyła się o to, abym miała więcej jakieś dodatku, który lubiłam. Wszystko otrzymywał Taehyung. To on był ważny, ponieważ był przystojny i utalentowany. Mógł zostać kimś. Ja za to pchana byłam w naukę, abym mogła dostać się do dobrej korporacji, gdzie zarobiłabym pieniądze, którymi miałam się dzielić z rodzicami. Nikt mnie nie pytał o marzenia. Nikt się nie zastanawiał nad tym kim chciałabym być w przyszłości. Dla mojej matki liczyło się ile zarobię w przyszłości. Jeżeli powiedziałabym, że lubię taniec, czy śpiew, to nie zapisałaby mnie na dodatkowe zajęcia, ponieważ to domena Tae. Ja musiałabym chodzić do dodatkowych szkół, aby mieć jak najwyższe oceny. Miałam być korposzczurem. W pewnym sensie nim zostałam, ale na własnych zasadach. Kocham moją pracę i nie wyobrażam sobie pracować w innym zawodzie, jednak aby być na tym etapie, którym jestem również musiałam poświęcić swój czas, pieniądze i nerwy, ponieważ nauka języków i wyćwiczenie ich do poziomu profesjonalnego, również wymaga czasu.
- Dziękuje - wymamrotałam ze łzami w oczach, wkładając do ust makaron w serowym sosie.
- To ja dziękuję, że postanowiłaś odwiedzić takiego staruszka jak ja - mówiąc spokojnym tonem, opuścił wzrok do dołu. Jednak zdążyłam zauważyć łzy, które zgromadziły się w jego oczach.
- Jest pan częścią mojej rodziny - powiedziałam cicho, opuszczając wzrok na makaron - wiem również, że zarówno Tae jak i Jimin, a nawet i Jungkook uważają tak samo, dlatego postaram się ich tutaj niedługo przyprowadzić.
- Miło będzie ich zobaczyć na żywo.
- Miło będzie znowu być tutaj razem. Wszyscy w jednym miejscu jak za czasów ich bycia trainee.
Nie miałam pomysłu co jeszcze mogłabym robić, a do hotelu nie chciałam jeszcze iść. Wychodząc ze sklepu z komiksami stwierdziłam, że pójdę tam gdzie poniosą mnie nogi. Nie wiedziałam gdzie. Idąc wprost przed siebie, wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i spojrzałam na ekran, gdzie widniały dwa nieodebrane połączenia od Tae i jedno od Jimina. Wybierając numer do drugiego z chłopaków, założyłam kosmyk włosów, który spadał mi na twarz, za ucho.
- Wszystko w porządku? - słysząc głos chłopaka po pierwszym sygnale, przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się delikatnie.
- W jak najlepszym, a cos się miało stać?
- Rozmawiałem z Tae, powiedział o sytuacji w szpitalu i że wyszłaś nie wiadomo gdzie.
- To prawda - przytaknęłam, stając przed pasami, czekając na zielone światło, rozejrzałam się po okolicy. Wiedziałam gdzie jestem i obierając w głowie jak najszybszą trasę, zrezygnowałam z przejścia dla pieszych i ruszyłam w stronę parku, który był tuż obok.
- A więc gdzie jesteś? - słysząc jego zmartwiony głos, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Myślę, że jak tylko dojdę do tego miejsca o którym myślę, to dostaniesz natychmiastowy telefon - zaśmiałam się cicho.
- Kto miałby dzwonić? - słysząc jego głos, wiedziałam, że zaczął rozmyślać o kim mogę mówić.
- Pomyśl ChimChim.
- Nie mam pojęcia, powiedz mi proszę.
- To się dowiesz później - skręcając w alejkę za parkiem, przyspieszyłam kroku i skierowałam się w stronę starszej dzielnicy miasta.
- Ale na pewno wszystko w porządku?
- Tak, po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się dobrze, wiesz Jimin, ta sytuacja w szpitalu pozwoliła mi się w pewien sposób uwolnić. Mogę teraz iść do przodu, nie patrząc wstecz.
- Czyli dla nas też jest nadzieja? - słysząc jego cichy głos, zamknęłam na moment oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Tylko wtedy jeżeli zaczniemy wszystko od początku - powiedziałam powoli, skręcając w lewo - Nie jako znajomi z dzieciństwa, którzy byli razem, tylko jak dwie dorosłe osoby, które dopiero się poznały i chcą stworzyć coś stałego. Byłbyś na to gotowy?
- Dla ciebie zrobiłbym i zrobię wszystko. Tylko czy ty jesteś na to gotowa?
- Nie wiem - przyznałam szczerze, skręcając tym razem w prawo, w znaną mi bardzo dobrze uliczkę. Już z daleka widziałam szyld kawiarni "Magnate". - Myślę, że jak czas i okoliczności nam pozwolą to możemy spróbować i zobaczyć co z tego wyjdzie.
- W takim razie jak przyjadę jutro do Busan to szykuj się na randkę - nie dając mi dość do głosu, chłopak rozłączył się.
- Już uważaj bo lecę - chowając telefon ponownie do kieszeni spodni, spojrzałam na turystów, którzy zmierzali do tego samego miejsca co ja. Wielu z nich ubrane miało bluzy, którą miałam na sobie. - Czyli wyglądam jak fanka Jimina - mruknęłam pod nosem, po czym biorąc głęboki wdech weszłam do środa, które było pełne osób zza granicy.
- Dzień dobry - słysząc kelnera, po swojej prawicy, spojrzałam w tamto miejsce i uśmiechnęłam się szeroko.
- Zawsze wiedziałam, że wybrałam złego brata - śmiejąc się cicho, podeszłam bliżej do chłopaka- wyprzystojniałeś Jihyun.
- Yunsun? - słysząc jego zaskoczony głos, spojrzałam w górę na chłopaka i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tylko nie bądź kolejną osobą dzisiaj, która mi powie, że urosłam - zaznaczyłam na co chłopak zaśmiał się i przytulił mnie do siebie.
- Ode mnie tego nie usłyszysz, ale poczekaj chwilę - odsuwając się ode mnie, poszedł w stronę zaplecza, aby po chwili wyjść z tatą Jimina.
- Yunsun, jak ty wyrosłaś - słysząc to zdanie, spojrzałam na chłopaka, który zaśmiał się głośno - Jak dobrze cię widzieć.
- Ja też się cieszę, że pana widzę.
- jakiego pana - patrząc na mnie poważnie, podszedł i przytulił do siebie - Zobaczysz mój syn się ogarnie i jeszcze zostaniesz moją synową.
- Zawsze ma pan drugiego syna - zaśmiałam się głośno, słysząc sapnięcie ze strony Jihyuna.
- Jimin by mnie zamordował, a ja jestem za młody na śmierć, więc wybacz siostrzyczko, ale bądź sobie ładna z dala ode mnie - zakładając ręce na piersi, stanął za swoim ojcem.
- A więc uważasz, że jestem ładna - zaśmiałam się cicho, na co chłopak zarumienił się zawstydzony.
- Ten młody gamoń nie wie co traci, a stary gamoń jeszcze się opamięta - słysząc określenia na synów z ust pana Parka, uśmiechnęłam się szeroko - A ty chodź na kawę i opowiesz mi przy okazji co się u ciebie działo.
- Widzę, że macie duży ruch to nie chcę za bardzo przeszkadzać.
- Najwyżej jak się zrobi większy ruch to nam pomożesz, wprawę masz - zaśmiał się młodszy z Parków, patrząc na ojca - To wy idźcie na zaplecze, jak coś będę wołał.
- I tak cię jeszcze dorwę młody - zaśmiałam się cicho.
- Jestem starszy od ciebie dzieciaku - wytykając w moją stronę język, ruszył w stronę nowo przybyłych gości kawiarni.
- Chodź i opowiadaj, jestem ciekawy co się działo u mojej synowej w ciągu tych lat.
- Szczerze mówiąc to wiele - śmiejąc się cicho do mężczyzny, ruszyłam za nim w stronę zaplecza kawiarni.
Hej, hej! Kolejny rozdział za nami, nie wiem czy ktoś to czyta, ale samą frajdą dla mnie jest pisanie, więc się nie zrażam. Jak mogliście zauważyć tytuły rozdziałów to fragmenty piosenek, które podaję na końcu każdego rozdziału. Uznałam więc, że jeżeli jest ktoś kto chciałby mnie zainspirować jaką piosenką, czy fragmentem to bardzo chętnie posłucham waszych propozycji, które możecie zostawić w komentarzach ;)
*The Rose - "She's in the rain"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro