3. Od dawna, odkąd pamiętam, zawsze bałem się marzenia mieć
Ból głowy spowodowany trzema butelkami wina i morzem łez. Ból brzucha spowodowany okresem. Jak dodać te dwie do siebie to wychodzi obraz nędzy i rozpaczy, czyli moje odbicie w lustrze. Próbując zakryć cienie pod oczami grubą warstwą korektora, zastanawiałam się co mnie dzisiaj czeka. Dalej nie otrzymałam harmonogramu spotkań, więc dzisiaj musiałam się o niego upomnieć. Poprawiając po raz ostatni usta bezbarwną pomadką, spojrzałam w lustro i robiąc krzywą minę do odbicia, wystawiłam sama sobie środkowy palec.
- Jesteś ścierwem - mówiąc to głośno, wiedziałam, że to prawda. Gdyby było inaczej Charlie nie zdradziłby mnie i to jeszcze w moim mieszkaniu. Ściągając szlafrok, w samej bieliźnie podeszłam do walizki i wyjęłam starannie poskładaną, luźną białą koszulę oraz różowe cygaretki. - Ale przynajmniej ubiór masz zajebisty - uśmiechając się do odbicia, założyłam na nogi beżowe czółenka na niskim słupku. Umrę. Jestem tego świadoma, jednak moja praca zobowiązywała mnie, abym wyglądała poważnie i z klasą. Biorąc w jedną rękę klucz od pokoju, a w drugą torebkę ruszyłam do wyjścia.
- Witam sąsiadkę - natykając się w hallu na Namjoona, uśmiechnęłam się przyjaźnie i delikatnie ukłoniłam.
- Nawet nie wiedziałam, że masz pokój obok mnie - idąc w stronę windy, spojrzałam na chłopaka, który ubrany był w luźne spodnie jeansowe i białą koszulkę. - Jakie plany na dzisiaj?
- Najpierw śniadanie, a później rozdzielamy się na dwa zespoły, jeden jedzie z tobą na wywiad, a drugi z Nicole do wytwórni podpisać umowę.
- To ja poczekam w poczekalni - wciskając przycisk parteru, spojrzałam chłopakowi prosto w oczy - Nie jem śniadań.
- A kawa w miłym towarzystwie?
- Nie przepadam za kawą - wzruszając ramionami, spojrzałam przepraszajaco.
- Jak Taehyung - zaśmiał się Namjoon, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek - Nawet wyglądasz jak damska wersja Tae.
- Genów nie oszukasz - przewróciłam oczami, po czym założyłam ręce na piersi - Jak mi załatwisz Latte Karmelowe to się skuszę na kawę w dobrym towarzystwie.
- Załatwione.
- Okej, zaufałam ci - wysiadając z windy, ruszyłam z chłopakiem w stronę jadalni. Już z daleka było widać i słychać resztę zespołu. Wesołe śmiechy i droczenie się ze sobą słyszalne były od wejścia.
- Namjoon nie mówiłeś, że zabierasz mnie do zoo - zaśmiałam się cicho, zerkając na chłopaka.
- Gorzej - powiedział poważnie, biorąc mnie pod ramię - To przedszkole z piekła rodem.
- Coś w tym jest - przekrzywiając głowę w bok, patrzyłam jak Jungkook kradnie z talerza Taehyunga naleśnika, a Jimin w tym czasie wypija kawę Kooka.
- Ej, gdzie moja kawa? - głośny krzyk najmłodszego, sprawił, że wybuchnęłam głośnym śmiechem - Yuuuuna, ktoś mi wypił kawę.
- To było jej pilnować - witając się ze wszystkimi kiwnięciem głowy, spojrzałam na Jungkooka - A tak Jimin ci ją wypił.
Słysząc moje słowa JK spojrzał z oburzeniem na Jimina, a ten spiorunował mnie wzrokiem.
- Wydałaś mnie - rzucił oskarżycielsko, na co posłałam mu szeroki uśmiech.
- Kochanie na wojnie nie ma ani miłości, ani sojuszy.
Na moje słowa, każdy skierował swój wzrok na mnie. Kręcąc z rozbawieniem głową, usiadłam na wolnym miejscu pomiędzy Jinem, a Namjoonem.
- Czy ty nazwałaś go kochaniem? - zapytał niedowierzająco Tae, patrząc na mnie ze skupieniem w brązowych oczach.
- Mama cię nie nauczyła co to sarkazm? Na pewno nauczyła - puszczając mu oczko, spojrzałam na Namjoona - To co szybka kawka i zapoznasz mnie z harmonogramem?
- Nie jesz nic? - cichy głos Jimina, sprawił, że spojrzałam na niego, a coś w środku mnie się przekręciło.
- Nie jem śniadań - powiedziałam szybko, wyciągając z kieszeni spodni, wibrujący telefon.
- Kolacji też nie jadłaś - powiedział poważnie, patrząc prosto w moje oczy.
- Ich też nie jem, chyba, że służbowe to wtedy tak - patrząc na ekran i widząc imię Charliego, poczułam jak coś od środka się zagotowało we mnie - przepraszam na chwilę.
Odbierając telefon wstałam od stołu i od razu zaczęłam mówić.
- Po chuj ty jeszcze do mnie dzwonisz. Chyba policja sprawę wyjaśniła ci od podszewki, masz się wynieść z mojego życia raz na zawsze.
- Sunny, ja cię kocham - słysząc jego udawany szloch w słuchawce, wybuchnęłam głośnym śmiechem, co sprawiło, że cała siódemka, wpatrywała się w moją osobę. Kiwając im głową wyszłam z restauracji do poczekalni, a następnie przed hotel.
- Masz do mnie nie dzwonić, zabrać wszystkie swoje rzeczy z mojego mieszkania i wypierdalać jak najdalej ode mnie. Jak tego nie zrobisz to zobaczysz na własnej skórze jak żyć w ciele eunucha. Zrozumiałeś?
- Sunny...
- Nie Sunnuj mnie tutaj, masz wypierdalać i nie wracać. Co ty myślałeś, że się nie dowiem, że ruchasz laski na prawo i lewo. Jaka ja byłam głupia, że ci uwierzyłam i zaufałam. Aż tak potrzebowałam miłości, że znalazłam wszystkojebce? Jesteś kurwa dla stracony i odejdź z mojego życia - krzycząc głośno, nie czekałam na jego odpowiedź, tylko sama rozłączyłam rozmowę, pozwalając łzie spłynąć po moim policzku.
- Nie płacz - słysząc cichy szept Jimina, po mojej prawej stronie, odwróciłam się raptownie w jego stronę. - Słyszałem wszystko - potwierdził szybko, moje podejrzenia - I przepraszam.
- Nie masz za co - robiąc krok w stronę hotelu, nagle zostałam zatrzymana przez dłoń Jimina na moim ramieniu.
- Mam, gdybym nie zjebał wtedy sprawy, dalej byłabyś moja. Dalej bylibyśmy razem i nigdy byś go nie spotkała. Byłabyś szczęśliwa u mojego boku. Ja byłbym szczęśliwy.
- Jesteś szczęśliwy - zdejmując jego dłoń z mojego ciała, delikatnie ją uścisnęłam i puściłam - Spełniasz się zawodowo, masz miliony fanów. Ja byłabym tylko zbędnym balastem - uśmiechając się delikatnie, ruszyłam w stronę hotelu, odwracając się na chwilę w stronę chłopaka- A poza tym czy ci nie lepiej beze mnie? Każdemu będzie lepiej jak w końcu zniknę.
- Nie mów tak - zaprzeczył szybko, podchodząc do mnie - Czy ty myślisz o samobójstwie?
- Ten temat już dawno za mną Jimin - powiedziałam cicho, kierując się w stronę jadalni - Po prostu po tym zleceniu każdy pójdzie w swoją stronę. Ty do Seulu ja do Londynu, albo może gdzieś się przeniosę. Kto wie.
- Jesteście! - słysząc krzyk Jina, spojrzałam na chłopaka - Czas ruszać w drogę. Yunsun, Jimin, Ja, Tae razem, a reszta z Nicole.
- Świetnie - uśmiechając się z sarkazmem, wzięłam do ręki swoją torebkę, którą zostawiłam przed telefonem od Charliego.
"W oczekiwaniu na kolejną kawę, ten dzień będzie przecudowny"
Wciskając przycisk publikowania, spojrzałam na Jina, który siedział naprzeciwko mnie.
- Jeszcze raz dziękuję za zdjęcie - powiedziałam cicho, mieszając kawę w kubku.
- Przynajmniej tak mogę ci wynagrodzić to co zrobiłem wtedy. Powinienem ci zaufać, ale nie myślałem trzeźwo - powiedział spokojnie, upijając ze swojego kubka, czarną kawę. - Wierzyłem, że każdy chce pozbawić nas marzeń, że dba o to, aby nam się nie udało. Byłem zapatrzony w siebie. Przepraszam.
- Nie zamartwiaj się Jin - powiedziałam spokojnie, biorąc kubek w obie dłonie - Dzięki temu co wtedy się wydarzyło, zbudowałam nową siebie. Wtedy byłam beztroska, bez marzeń, wierzyłam w czar wielkiej miłości - śmiejąc się sarkastycznie, upiłam łyk kawy z mlekiem - Teraz wiem kim jestem. Kim Yunsun, tłumaczka, która spełnia się w zawodzie, ale dalej boi się marzyć.
- Dlaczego?
- Boję się, że jak zacznę o czymś marzyć to mój świat runie jak domek z kart - patrząc na chłopaka, nerwowo bawiłam się pierścionkiem na prawej dłoni - marzenia mają moc. Przeraża mnie ona, dlatego wolę żyć tym co jest teraz. Nigdy nie wiesz, kiedy umrzesz. Wiem to najlepiej.
- Co masz na myśli? - przyglądając się mi uważnie, dalej pił swoją kawę.
- Może kiedyś ci opowiem - uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka - Nie wiem czy to dobrze, ale mam wrażenie, że mogłabym się z tobą zaprzyjaźnić. Jesteś dla mnie jak starszy brat - powiedziałam niepewnie, czując jak moje policzki zakrywa rumieniec wstydu.
- Możesz mnie tak traktować Yunsun - łapiąc mnie za dłoń, delikatnie ją uścisnął - Już jesteś moją małą siostrzyczką i cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko.
- ja tez się cieszę Jin, a tak w ogóle to gdzie te dwie ciamajdy?
- Pewnie Tae zatrzasnął sie w kiblu, a Jimin łamanym angielskim próbuje go ratować.
- Mam iść pomóc?
- Zostań, niech sami sobie radzą - uśmiechając się szeroko, wyłożył się na krześle w kawiarni w której siedzieliśmy po udanym wywiadzie. - I ślicznie wyglądasz na tym zdjęciu - dodał, a ja już po chwili usłyszałam powiadomienie z Instagrama, o nowym obserwującym i polubieniu zdjęcia.
- Raczej zdjęcie jest śliczne, w końcu robił je World Wide Handsom - śmiejąc się cicho, czułam, że jest nadzieja na poprawę stosunków z chłopakami, a przynajmniej z częścią zespołu.
- Nie uwierzycie - słysząc głośny krzyk Jimina odwróciłam się do tyłu, gdzie rozbawiony chłopak ciągnął za łokieć, zarumienionego Taehyunga - Ta ciamajda zatrzasnęła się kiblu, ale nie kurde w męskim, a w damskim. I jakaś staruszka zaczęła okładać go torebkę, tak mocno, że prosto na jego głowę wypadły babcine pampersy - słysząc opowieść Jimina, spojrzałam na Jina i nie powstrzymując się wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Mówiłem - wyjąkał najstarszy, pomiędzy wybuchami śmiechu.
- Mówiłeś - wymamrotałam, czując jak łzy spływają mi po policzkach. Tym razem od bardzo dawna nie były to łzy smutku. Po raz pierwszy od kilku lat były to łzy radości i rozbawienia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro