Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Od dawna, odkąd pamiętam, zawsze bałem się marzenia mieć

Ból głowy spowodowany trzema butelkami wina i morzem łez. Ból brzucha spowodowany okresem. Jak dodać te dwie do siebie to wychodzi obraz nędzy i rozpaczy, czyli moje odbicie w lustrze. Próbując zakryć cienie pod oczami grubą warstwą korektora, zastanawiałam się co mnie dzisiaj czeka. Dalej nie otrzymałam harmonogramu spotkań, więc dzisiaj musiałam się o niego upomnieć. Poprawiając po raz ostatni usta bezbarwną pomadką, spojrzałam w lustro i robiąc krzywą minę do odbicia, wystawiłam sama sobie środkowy palec.

- Jesteś ścierwem - mówiąc to głośno, wiedziałam, że to prawda. Gdyby było inaczej Charlie nie zdradziłby mnie i to jeszcze w moim mieszkaniu. Ściągając szlafrok, w samej bieliźnie podeszłam do walizki i wyjęłam starannie poskładaną, luźną białą koszulę oraz różowe cygaretki. - Ale przynajmniej ubiór masz zajebisty - uśmiechając się do odbicia, założyłam na nogi beżowe czółenka na niskim słupku. Umrę. Jestem tego świadoma, jednak moja praca zobowiązywała mnie, abym wyglądała poważnie i z klasą. Biorąc w jedną rękę klucz od pokoju, a w drugą torebkę ruszyłam do wyjścia.

- Witam sąsiadkę - natykając się w hallu na Namjoona, uśmiechnęłam się przyjaźnie i delikatnie ukłoniłam.

- Nawet nie wiedziałam, że masz pokój obok mnie - idąc w stronę windy, spojrzałam na chłopaka, który ubrany był w luźne spodnie jeansowe i białą koszulkę. - Jakie plany na dzisiaj?

- Najpierw śniadanie, a później rozdzielamy się na dwa zespoły, jeden jedzie z tobą na wywiad, a drugi z Nicole do wytwórni podpisać umowę.

- To ja poczekam w poczekalni - wciskając przycisk parteru, spojrzałam chłopakowi prosto w oczy - Nie jem śniadań.

- A kawa w miłym towarzystwie?

- Nie przepadam za kawą - wzruszając ramionami, spojrzałam przepraszajaco.

- Jak Taehyung - zaśmiał się Namjoon, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek - Nawet wyglądasz jak damska wersja Tae.

- Genów nie oszukasz - przewróciłam oczami, po czym założyłam ręce na piersi - Jak mi załatwisz Latte Karmelowe to się skuszę na kawę w dobrym towarzystwie.

- Załatwione.

- Okej, zaufałam ci - wysiadając z windy, ruszyłam z chłopakiem w stronę jadalni. Już z daleka było widać i słychać resztę zespołu. Wesołe śmiechy i droczenie się ze sobą słyszalne były od wejścia.

- Namjoon nie mówiłeś, że zabierasz mnie do zoo - zaśmiałam się cicho, zerkając na chłopaka.

- Gorzej - powiedział poważnie, biorąc mnie pod ramię - To przedszkole z piekła rodem.

- Coś w tym jest - przekrzywiając głowę w bok, patrzyłam jak Jungkook kradnie z talerza Taehyunga naleśnika, a Jimin w tym czasie wypija kawę Kooka.

- Ej, gdzie moja kawa? - głośny krzyk najmłodszego, sprawił, że wybuchnęłam głośnym śmiechem - Yuuuuna, ktoś mi wypił kawę.

- To było jej pilnować - witając się ze wszystkimi kiwnięciem głowy, spojrzałam na Jungkooka - A tak Jimin ci ją wypił.

Słysząc moje słowa JK spojrzał z oburzeniem na Jimina, a ten spiorunował mnie wzrokiem.

- Wydałaś mnie - rzucił oskarżycielsko, na co posłałam mu szeroki uśmiech.

- Kochanie na wojnie nie ma ani miłości, ani sojuszy.

Na moje słowa, każdy skierował swój wzrok na mnie. Kręcąc z rozbawieniem głową, usiadłam na wolnym miejscu pomiędzy Jinem, a Namjoonem.

- Czy ty nazwałaś go kochaniem? - zapytał niedowierzająco Tae, patrząc na mnie ze skupieniem w brązowych oczach.

- Mama cię nie nauczyła co to sarkazm? Na pewno nauczyła - puszczając mu oczko, spojrzałam na Namjoona - To co szybka kawka i zapoznasz mnie z harmonogramem?

- Nie jesz nic? - cichy głos Jimina, sprawił, że spojrzałam na niego, a coś w środku mnie się przekręciło.

- Nie jem śniadań - powiedziałam szybko, wyciągając z kieszeni spodni, wibrujący telefon.

- Kolacji też nie jadłaś - powiedział poważnie, patrząc prosto w moje oczy.

- Ich też nie jem, chyba, że służbowe to wtedy tak - patrząc na ekran i widząc imię Charliego, poczułam jak coś od środka się zagotowało we mnie - przepraszam na chwilę.

Odbierając telefon wstałam od stołu i od razu zaczęłam mówić.

- Po chuj ty jeszcze do mnie dzwonisz. Chyba policja sprawę wyjaśniła ci od podszewki, masz się wynieść z mojego życia raz na zawsze.

- Sunny, ja cię kocham - słysząc jego udawany szloch w słuchawce, wybuchnęłam głośnym śmiechem, co sprawiło, że cała siódemka, wpatrywała się w moją osobę. Kiwając im głową wyszłam z restauracji do poczekalni, a następnie przed hotel.

- Masz do mnie nie dzwonić, zabrać wszystkie swoje rzeczy z mojego mieszkania i wypierdalać jak najdalej ode mnie. Jak tego nie zrobisz to zobaczysz na własnej skórze jak żyć w ciele eunucha. Zrozumiałeś?

- Sunny...

- Nie Sunnuj mnie tutaj, masz wypierdalać i nie wracać. Co ty myślałeś, że się nie dowiem, że ruchasz laski na prawo i lewo. Jaka ja byłam głupia, że ci uwierzyłam i zaufałam. Aż tak potrzebowałam miłości, że znalazłam wszystkojebce? Jesteś kurwa dla stracony i odejdź z mojego życia - krzycząc głośno, nie czekałam na jego odpowiedź, tylko sama rozłączyłam rozmowę, pozwalając łzie spłynąć po moim policzku.

- Nie płacz - słysząc cichy szept Jimina, po mojej prawej stronie, odwróciłam się raptownie w jego stronę. - Słyszałem wszystko - potwierdził szybko, moje podejrzenia - I przepraszam.

- Nie masz za co - robiąc krok w stronę hotelu, nagle zostałam zatrzymana przez dłoń Jimina na moim ramieniu.

- Mam, gdybym nie zjebał wtedy sprawy, dalej byłabyś moja. Dalej bylibyśmy razem i nigdy byś go nie spotkała. Byłabyś szczęśliwa u mojego boku. Ja byłbym szczęśliwy.

- Jesteś szczęśliwy - zdejmując jego dłoń z mojego ciała, delikatnie ją uścisnęłam i puściłam - Spełniasz się zawodowo, masz miliony fanów. Ja byłabym tylko zbędnym balastem - uśmiechając się delikatnie, ruszyłam w stronę hotelu, odwracając się na chwilę w stronę chłopaka- A poza tym czy ci nie lepiej beze mnie? Każdemu będzie lepiej jak w końcu zniknę.

- Nie mów tak - zaprzeczył szybko, podchodząc do mnie - Czy ty myślisz o samobójstwie?

- Ten temat już dawno za mną Jimin - powiedziałam cicho, kierując się w stronę jadalni - Po prostu po tym zleceniu każdy pójdzie w swoją stronę. Ty do Seulu ja do Londynu, albo może gdzieś się przeniosę. Kto wie.

- Jesteście! - słysząc krzyk Jina, spojrzałam na chłopaka - Czas ruszać w drogę. Yunsun, Jimin, Ja, Tae razem, a reszta z Nicole.

- Świetnie - uśmiechając się z sarkazmem, wzięłam do ręki swoją torebkę, którą zostawiłam przed telefonem od Charliego.


"W oczekiwaniu na kolejną kawę, ten dzień będzie przecudowny"

Wciskając przycisk publikowania, spojrzałam na Jina, który siedział naprzeciwko mnie.

- Jeszcze raz dziękuję za zdjęcie - powiedziałam cicho, mieszając kawę w kubku.

- Przynajmniej tak mogę ci wynagrodzić to co zrobiłem wtedy. Powinienem ci zaufać, ale nie myślałem trzeźwo - powiedział spokojnie, upijając ze swojego kubka, czarną kawę. - Wierzyłem, że każdy chce pozbawić nas marzeń, że dba o to, aby nam się nie udało. Byłem zapatrzony w siebie. Przepraszam.

- Nie zamartwiaj się Jin - powiedziałam spokojnie, biorąc kubek w obie dłonie - Dzięki temu co wtedy się wydarzyło, zbudowałam nową siebie. Wtedy byłam beztroska, bez marzeń, wierzyłam w czar wielkiej miłości - śmiejąc się sarkastycznie, upiłam łyk kawy z mlekiem - Teraz wiem kim jestem. Kim Yunsun, tłumaczka, która spełnia się w zawodzie, ale dalej boi się marzyć.

- Dlaczego?

- Boję się, że jak zacznę o czymś marzyć to mój świat runie jak domek z kart - patrząc na chłopaka, nerwowo bawiłam się pierścionkiem na prawej dłoni - marzenia mają moc. Przeraża mnie ona, dlatego wolę żyć tym co jest teraz. Nigdy nie wiesz, kiedy umrzesz. Wiem to najlepiej.

- Co masz na myśli? - przyglądając się mi uważnie, dalej pił swoją kawę.

- Może kiedyś ci opowiem - uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka - Nie wiem czy to dobrze, ale mam wrażenie, że mogłabym się z tobą zaprzyjaźnić. Jesteś dla mnie jak starszy brat - powiedziałam niepewnie, czując jak moje policzki zakrywa rumieniec wstydu.

- Możesz mnie tak traktować Yunsun - łapiąc mnie za dłoń, delikatnie ją uścisnął - Już jesteś moją małą siostrzyczką i cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko.

- ja tez się cieszę Jin, a tak w ogóle to gdzie te dwie ciamajdy?

- Pewnie Tae zatrzasnął sie w kiblu, a Jimin łamanym angielskim próbuje go ratować.

- Mam iść pomóc?

- Zostań, niech sami sobie radzą - uśmiechając się szeroko, wyłożył się na krześle w kawiarni w której siedzieliśmy po udanym wywiadzie. - I ślicznie wyglądasz na tym zdjęciu - dodał, a ja już po chwili usłyszałam powiadomienie z Instagrama, o nowym obserwującym i polubieniu zdjęcia.

- Raczej zdjęcie jest śliczne, w końcu robił je World Wide Handsom - śmiejąc się cicho, czułam, że jest nadzieja na poprawę stosunków z chłopakami, a przynajmniej z częścią zespołu.

- Nie uwierzycie - słysząc głośny krzyk Jimina odwróciłam się do tyłu, gdzie rozbawiony chłopak ciągnął za łokieć, zarumienionego Taehyunga - Ta ciamajda zatrzasnęła się kiblu, ale nie kurde w męskim, a w damskim. I jakaś staruszka zaczęła okładać go torebkę, tak mocno, że prosto na jego głowę wypadły babcine pampersy - słysząc opowieść Jimina, spojrzałam na Jina i nie powstrzymując się wybuchnęłam głośnym śmiechem.

- Mówiłem - wyjąkał najstarszy, pomiędzy wybuchami śmiechu.

- Mówiłeś - wymamrotałam, czując jak łzy spływają mi po policzkach. Tym razem od bardzo dawna nie były to łzy smutku. Po raz pierwszy od kilku lat były to łzy radości i rozbawienia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro