14. Dwa życia, jedno życie
Budząc się rano w ramionach Jimina, czułam, że mam wszystko. Patrząc na jego spokojną, pogrążoną we śnie twarz i miarowy oddech, delikatnie położyłam dłoń na brzuchu. Jeszcze nic nie było praktycznie widać, ale sama świadomość, że tam znajdowały się dwie kropeczki, sprawiała, że chciało mi się płakać. Zawsze chciałam mieć dużą, szczęśliwą rodzinę. Mnie i Taehyunga wychowywała babcia, ja za to chciałam, aby moje dzieci wychowywały się w środowisku pełnym miłości, a w szczególności w obecności mamy i taty. Ja miłości od matki nie zaznałam. Miłość taty wynagrodziła mi jednak to wszystko, dlatego chciałabym, aby kropeczki poznały tych cudownych ludzi, którzy mnie ukształtowali.
- Już nie śpisz? - słysząc zachrypnięty głos Jimina, z delikatnym uśmiechem, spojrzałam prosto w zaspane oczy chłopaka.
- Obudziłam się dosyć wcześnie jak na mnie - odpowiadając szczerze, przytuliłam się do chłopaka. - Wiesz, że nie chcę ci zniszczyć kariery? Ciąża jest wypadkiem, ale i tak chce urodzić te dzieci i je wychować.
- Cieszę się, że zaszłaś w ciążę, będę tatą, a zawsze o tym marzyłem i nie będziesz wychowywać ich sama, zrobimy to razem, jako rodzina.
- Nie chcę cię do niczego zmuszać Jiminah.
- Wiem skarbie - całując mnie delikatnie w czoło, ułożył swoją dłoń na moim brzuchu. - Dlatego nie oświadczę ci się teraz, chociaż miałem to w planach, jak jechałem po ciebie do Londynu. Poczekam, aż dzieci się urodzą, wtedy zabiorę cię na najbardziej romantyczną randkę i tam poproszę miłość mojego życia o rękę.
- Brzmi to bardzo ciekawie, ale co z fankami?
- Nimi się nie przejmuj, to ty, a raczej wy, jesteście dla mnie najważniejsi, dlatego, dopóki dzieci się nie urodzą, nikogo o tym nie poinformuje, ale jak tylko kropeczki pojawią się na świecie, okrzyknę całemu światu, że mam wspaniałą żonę i kochane dzieci.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem, i ja ciebie też bardzo kocham - chłopak, przekręcił mnie lekko na łóżku i pocałował, ale niestety pieszczotę przerwało pukanie do drzwi.
- Mam nadzieję, że jesteście ubrani! Wchodzę! - słysząc krzyk Jungkooka, odsunęłam się od Jimina i spojrzałam na Kooka, który właśnie wszedł do sypialni, ubrany jedyni w spodnie dresowe.
- A ciebie co, na koszulki nie stać? - zapytał Jimin, patrząc na chłopaka z uniesioną do góry brwią.
- A co boisz się, ze Yunsun zmądrzeje i wybierze mnie? - zaśmiał się brunet, siadając w nogach łóżka.
- Nie mam o co się bać, a nawet jak to te dwie kropeczki w brzuchu, mówią zdecydowanie, kto jest wybrańcem Sunny.
- To nie kropeczki, tylko bąbelki - zaprzeczył szybko Jungkook, po czym pochylił się nad moim brzuchem i zakrywając usta dłonią, zaczął mówić wprost do niego. - Nie słuchajcie taty maluszki, on nie wie, co gada, przecież wiadomo, że jesteście bąbelkami i to ukochanymi swoich wujków, więc kopnijcie mamę, gdzieś w jelito, aby zeszła na śniadanie.
- Dzięki Kooki - mruknęłam rozbawiona, ostatnimi słowami chłopaka.
- To są kropeczki i koniec, a nie jakieś bąbelki, bąbelka zaraz ty możesz mieć.
- A co zapłodnisz mnie Jimin? - zapytał Jungkook, patrząc zboczonym wzrokiem na Jimina.
- To ja was zostawię - śmiejąc się głośno, szybko wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni, odprowadzana, przez głośny śmiech chłopaków.
- Jak się czujesz? - słysząc pytanie Jina, spojrzałam na chłopaka, który siedział przy małym stole z kubkiem kawy i telefonem w drugiej ręce.
- O dziwo dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem, podchodząc bliżej chłopaka. - Zwłaszcza po tym niemoralnych propozycjach, tamtych głupków.
- Co znowu wymyślili? - zapytał, odkładając rzeczy na stolik i podchodząc do dzbanka, nalał mi kawy do kubka, którą po chwili trzymałam w ręku.
- My? Nic - zaprzeczył szybko Jungkook wchodząc z Jiminem do kuchni.
- Jakoś wam nie wierzę - zaśmiał się Jin.
- I bardzo dobrze - zaśmiałam się i podnosząc kubek do góry, chciałam napić się kawy, ale czując jej zapach, poczułam, jak wszystko we mnie zbiera i szybko odkładając kubek na blat, ruszyłam biegiem do łazienki, gdzie już po chwili przytulałam porcelanę.
- Wszystko w porządku? - słysząc zmartwiony głos Jimina, podniosłam tylko kciuka do góry, czując napływającą kolejną falę mdłości.
- Zaparzę herbatę imibrową - powiedział tylko Jin, który zajrzał do łazienki i ruszył w stronę kuchni.
- Namjoon Hyung jak możesz, pójdziesz do apteki po tabletki na wymioty? - krzyknął Jungkook, wchodząc do łazienki i podchodząc do mnie, związał mi włosy gumką w koka na czubku.
- Te, co wczoraj czytaliśmy? - odkrzyknął z oddali Nam.
- Tak.
- To idę - po chwili słychać było tylko trzask drzwi wyjściowych.
- A co z YunSun? - zapytał Hobi, zaglądając do łazienki
- Tylko poranne mdłości - wymamrotałam, opadając na zimne kafelki.
- Trzymaj herbatę - podając mi kubek z gorącą herbatą imbirową, Jin kucnął naprzeciwko mnie i spojrzał na moje mokre od potu czoło. - Jungkook zwilż szmatkę w kranie i wytrzyj jej czoło.
- Skąd wy to wszystko wiecie? - zapytał zaskoczony Jimin, patrząc jak chłopaki, się mną zajmują, jakbym była chora.
- Czytaliśmy o tym - odpowiedział szczerze Jin. - Nauczymy cię tego, tatusiek.
- To idę zrobię ryżankę na śniadanie - powiedział Yoongi, który stał obok Hobiego.
- Dzięki chłopaki - odpowiedziałam trzęsącym się głosem, a po moich policzkach pociekły łzy.
- Ej nie płacz słońce - powiedział szybko Jimin, i uważajac na kubek przytulił mnie mocno do siebie.
- Powiedzieliśmy ci, że jesteś naszą rodziną, prawda? - zapytał retorycznie Hobi i przepychając się obok Jimina, mocno mnie do siebie przytulił. - A rodzina pomaga sobie we wszystkim, tak? A poza tym nasze małe nadziejki szaleją hormonalnie, ale nie martw się, wujkowie wam pomogą.
- To nie nadziejki, tylko bąbelki - zaprzeczył od razu Jungkook z Jinem.
- Wcale, że nie bo kropeczki - odpowiedział szybko Jimin, patrząc na wszystkich spod byka.
- A nie mogą to być bąbelkowe kropeczki nadziejek, czy jakoś tak? - zapytałam spokojnie, odsuwając się od chłopaków.
- Przecież każdy może nazywać je inaczej - odpowiedział powoli Jimin - Dopóki nie znajdziemy im imion.
- Zgoda - odpowiedział poważnie Jungkook. - A tak w ogóle to gdzie Taehyung?
- Coś mnie ominęło? - zapytał zaspany chłopak, patrząc ledwo na oczy z zaspania.
- Nic ważnego - odpowiedziałam z uśmiechem, patrząc na brata.
- Tylko poranne rzygi twojej siostry - zaśmiał się Jin.
- Co ty gadasz? - zaśmiał się głośno Tae. - Powiedz, że chociaż puściła bełta na kogoś.
- Tylko do porcelanki - odpowiedziałam urażona. - Od teraz mi kochany braciszku musisz robić gorącą czekoladę, ponieważ te tam na dole buntują się na kawę.
- Ha, wiedzą co dobre - odpowiedział dumny brat, po czym podchodząc do mnie, pogłaskał mnie delikatnie po głowie. - Dasz radę wstać, czy cię wziąć na ręce?
- Ja ją wezmę jestem silniejszy - odpowiedział szybko Jungkook, podchodząc do mnie.
- A może ja? W końcu to moja dziewczyna - odpowiedział Jimin.
- To nasza rodzina, więc nie wyskakuj mi tu z dziewczyną - odpowiedział mu Jungkook wystawiając w jego stronę język.
- Pójdę sama - zasmiałam się głośno, wstając za pomocą Hobiego. - Dziękuję chłopaki za wszystko.
- Nie masz za co dziękować - krzyknał głośno Yoongi. - Chodź jeść smerfie.
- Kocham was, wiecie?
- My ciebie też kochamy - odpowiedział zziajany Namjoon, wpadając do domu z opakowaniem leków w dłoni.
*Imagine Dragons - Birds
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro