Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11 (ostatni)

Pięć lat później

Zayn siedzi na parapecie, paląc leniwie papierosa i patrząc na rzekę. Dopiero co skończył rozpakowywać kilkanaście pudeł z ozdobami świątecznymi w ich już drugim mieszkaniu, tym razem w Paryżu i prawdę mówiąc, ma dosyć na dzisiaj. Pragnie jedynie spędzić miło wieczorny czas z jego jednym skarbem, który obecnie wyszedł do sklepu już jakiś czas temu.

Zayn mając chwilę ciszy i spokoju, myśli nad wszystkim, co wydarzyło się w jego teraźniejszym życiu. Jest ono teraz całkowicie inne i musi przyznać, że nigdy nie pragnął lepszego, ponieważ to jakie jest teraz przekracza jego marzenia, sprawiając ten fakt naprawdę cudownym.

Teraz zamiast pracować w firmie jego przyjaciela, gdzie poznał wówczas Rossa, ma własną galerię sztuki oraz pracownie malarską, gdzie prowadzi zajęcia z młodzieżą w różnym wieku.

I gdy teraz o tym myśli, wie, że za nic nie oddałby tego stanu rzeczy.

Malik wzdycha i przeczesuje włosy dłonią, następnie odwracając głowę w stronę drzwi, w których staje Niall.

- Je – Niall ucina w połowie, patrząc na mulata- Hej, miałeś nie palić! - Niall podbiega do mulata, wcześniej rzucając siatki na panele. Podbiega do swojego partnera, zabierając mu z pomiędzy palców resztkę papierosa - Zayn, do cholery! Przez twój nałóg możesz mieć raka płuc! - krzyczy ze łzami w oczach, gasząc niedopałek w ziemi kwiatka doniczkowego - Nie mogę uwierzyć, że po naszej rozmowie, znów sięgnąłeś po to gówno - uderza mulata w klatkę, czując rozpierającą go złość, a gdy znów chce to zrobić, Zayn łapie jego ręce i przyciąga go do siebie, obejmując silnymi ramionami

- Nie denerwuj się, uroczy chłopcze - szepta z przymkniętymi powiekami. Żałuje, że nie posłuchał znów swojego chłopaka.

- Miałeś tego nie robić - Niall zaczyna szlochać wtulony w jego klatkę - Moje zdanie przestało się liczyć w twoim życiu?

- Nie wygaduj głupot, Niall - mówi błagalnie - Jesteś jedną z najważniejszych osób, choć Cornel cię wyprzedza - mruczy cicho, a Niall odpręża się w uścisku Malika.

- Zabawne - mruczy pod nosem - Choć u mnie jest to samo - odsuwa się i uśmiecha delikatnie, choć widać w jego oczach niewielki smutek.

Zayn kładzie dłonie na policzkach dwudziestotrzylatka i przybliża się do niego.

- Nie smuć się, najdroższy - uśmiecha się pokrzepiająco.

- Błagam, nie pal już nigdy więcej, nie chcę cię stracić.

- Obiecuję ci to...Jednak pod jednym warunkiem - przygryza wargę.

- Mianowicie? - blondyn pyta szeptem i czeka.

- Wyjdziesz za mnie Niallu Jamesie Horanie - prosi Zayn z mocno bijącym sercem, czując jak zaczyna wewnętrznie szaleć przez ciszę jaka zapadła.

- Taaak! - trzyletni chłopiec o ciemnej karnacji i niemal czarnych włosach, wpada do pokoju, wymachując rączkami - Tak, tatusiu! Tatuś Niall się zgadza! - podbiega do dwójki rodziców, rozkładając swoje ręce. Zayn uśmiecha się szeroko i podnosi syna na ręce.

- Wygląda na to, że nie mam wyboru - śmieję się wesoło - Więc, cóż, wyjdę za ciebie, Zaynie Maliku.

- Tiaaak i zlobicie sobie kojejną dzidzie chłopca!

- Zobaczymy...

- Zayn - Niall wzdycha.

- No co? Polubiłem robienie dzieci - wzrusza ramionami, po czym całuje swojego narzeczonego.

I cóż, Zayn czuje się wreszcie spełniony i szczęśliwy z tego jak wspaniałą ma rodzinę.

Koniec

X

Bardzo dziękuję za bycie tu ze mną do końca 😀 widzimy się w innych ff x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro