7. Wyluzuj i śpiewaj.
Włożyła ostatni uzupełniony dokument do segregatora, który następnie odłożyła na półkę, będącą pod jej biurkiem. Westchnęła przecierając zmęczone powieki koniuszkami palców. To był kolejny dzień pełen wrażeń. Nie przeczyła samej sobie, polubiła Nathaniela i wierzyła, że współpraca z nim będzie owocna. Nawet jeśli nie ufała mężczyznom, to jemu zrobiłaby ten jeden wyjątek. Nie wiedziała czemu nie nastawiła się wobec niego negatywnie, jednak nie przeszkadzało jej to. Zwykłe przeczucie, którego niezaprzeczalnie się trzymała i trzymać będzie.
Wstając z miejsca, spojrzała przelotnie na zegar wiszący tuż nad drzwiami. Było grubo po dwudziestej. Najchętniej od razu poszłaby do łóżka i udała się spać, jednakże jedna myśl bardzo gryzła ją w głowę. Zorientowała się, że zaniedbała swój związek z Charlie. Co prawda, miały obowiązki i tym podobne ale mimo wszystko nie usprawiedliwiało to tego, że sama równie dobrze mogła wyjść z inicjatywą i zaprosić dziewczynę na wspólne wyjście gdzieś na miasto. Tylko we dwoje.
Tak. Postanowiła. Z nową motywacją wyszła z biura, który dzieliła z blondynką, po czym zaczęła jej szukać. Zeszła szybko po schodach. Nie zważając nawet, bezpośredniego zderzenia z Angelem. Odbiła się od demona i o mało co przewróciłaby się.
– Gdzie tak kopytkujesz piękna gazelo? – zaśmiał się, kiedy ujrzał reakcję, na którą czekał. Poczerwieniała ze złości.
– To komplement, czy obraza? – zmarszczyła gniewnie brwi.
– Interpretuj to jak chcesz, złotko. Ej, ja tylko żartowałem! – pisnął czując ostry czubek jej włóczni na krtani.
– A ja się na poważnie zastanawiam, czy nie skrócić cię o głowę – syknęła przejeżdżając ostrzem wzdłuż szyi Angel'a.
Nie zacznij przypadkiem pluć kwasem, suko, pomyślał zgrzytając zębami
– Szukasz kogoś konkretnie? Może bym jakoś pomógł w tej kwestii.
– Nie potrzebna jest mi twoja pomoc – odparła posyłając Dust'owi spojrzenie pełnie obrzydzenia spowodowane jego obecnością.
Wtem przez główny hol dało się usłyszeć wyraźne gwizdanie o różnych częstotliwościach. Co najmniej jakby jakiś mały niewinny ptaszek, zaczął śpiewać tylko sobie znaną pieśń.
Szkopuł był tylko taki, że w Piekle takie zwierzęta nie istniały.
Oboje zwrócili uwagę na boczne bez drzwiowe wejście prowadzące do głównego holu. Z nich wyłoniła się sylwetka Demona Koszmarów z towarzyszącą mu Niffty. Zaprzestał danej czynności zauważając dwójkę współpracowników.
– To jakaś nowa rzeźba, czy tylko imitujecie, że nią jesteście? – pytając uniósł brew i przekręcił głowę w bok.
Ci jakby wyrwani z transu, odskoczyli od siebie jak poparzeni. Nath przewrócił oczami, a Niff zachichotała, zakrywając usta ułożone w lekkim uśmiechu.
– Widzieliście Charlie? – zmieniła szybko temat Vaggie.
– Wyszła kilka minut temu z hotelu – odpowiedziała jedno-oka.
– A mówiła może gdzie idzie? – na to towarzyszka jedynie wzruszyła ramionami. Vi przetarła twarz dłonią. Czyli z planów nici. Posmutniała nagle.
– No dobra, wy róbcie co chcecie, a ja się zmywam na nockę. Klienci złaknieni mej osoby czekają ~ – Angel poprawił swoje puchate i miękkie futro na torsie, podnosząc je do góry, po czym ruszył do głównych wrót budynku.
– Jego głupota z czasem ściągnie na niego pecha – pokręciła przecząco głową wiśnio-włosa.
– Jeśli już nie ściąga – zwątpił Nathaniel zakładając ręce na torsie, patrząc na witraż umieszczony na drewnianej powłoce, podobnie co reszta – Takich jak on należy unikać niczym ognia.
– Czyli jesteśmy martwi. Po raz drugi – westchnęła ciężko Vi.
~~*~~
Charlie spokojnym chodem przemierzała puste ulice Pentagram City. Zgodnie z umówionym czasem miała się zjawić tuż przed Parkiem Boleści.
Nie można było zaprzeczyć tej nazwie. Był to zwykły, duży i ogrodzony teren, który posiadał to co zwykłe parki na Ziemi. Z tym faktem, że drzewa, były zwęglone, bezlistne, zaś ich gałęzie bardzo ostre. Natomiast martwa brązowa ziemia, częściowo była pokryta ogniem. Jedyną bezpieczną granicę, stanowiły brukowe ścieżki i ognioodporne ławki i potencjalnie inne dekoracje.
Przeniosła wzrok na podręczny zegarek kieszonkowy. Miała jeszcze pięć minut. Schowała urządzenie z powrotem do wewnętrznej kieszeni brązowego płaszczyka, który miała obecnie na sobie. Usiadła na ławce czekając cierpliwie na osobę, z którą się umówiła jeszcze w Hazbin Hotelu.
Nie musiała długo się nudzić. Po kilku minutach usłyszała dobrze znany jej głos.
– My dear?
– Alastor? Co ty tu robisz? – zdziwiła się wstając z ławki.
– Przyszedłem spotkać się z Nathanielem. Mówił, że to pilna sprawa, nie na rozmowę w hotelu.
– Mnie powiedział to samo – pomyśleli chwilę.
– Zaaranżował to – powiedzieli jednocześnie i tym samym zamilkli.
– Eh, zamówię taksówkę. Nie zamierzam znowu iść taki kawał do domu – mruknęła Magne wyciągając telefon.
– Może skoro już tuż jesteśmy to jednak skorzystamy z chwili tej wolności, co ty na to? – zaproponował demon wyciągając jej kierunku ramię.
Złapała się palcami za podbródek. W sumie miał trochę racji. Od dawna nie opuszczała terenu hotelu. Chwila wolnego oddechu, nikomu nie zaszkodzi.
– Zgoda! – szybko chwyciła za jego ramię, nim zdążył się rozmyśleć.
Ruszyli w tylko sobie znanym kierunku.
~~*~~
Zatrzymali się przed jednym z okolicznych pubów. A konkretniej zrobił to Radiowy Demon. Kolorowe świata reflektorów migotały w każdą możliwą stronę, wychodziły nawet poza zaciemnionych okien. Podobnie było z ponętną muzyką, która przebijała się przez grube ściany budynku. O dziwo konstrukcja tego należała do jednych z niewielu, jakie nie były wyniszczone. Można było zauważyć ślady świeżego remontu, co było rzadkim zjawiskiem. Praktycznie nikt poza demonami wyższych klas w całym Pentagram City nie dbał o czystość.
– Sądziłam, że nie gustujesz w takich miejscach. Czyżby nasze towarzystwo aż tak na ciebie wpłynęło, Al? – zażartowała, zasłaniając wierzchem dłoni usta, na których pojawił się psotliwy uśmiech.
– Słyszałem od Husk'a, że mają tutaj dobry alkohol - złapał się palcami prawej dłoni za podbródek, zastanawiając się. Kompletnie zignorował jej wypowiedź. Przeczytał zdania, napisane na trochę wyniszczonej tabliczce - Och, mają tutaj także karaoke - spojrzał kątem oka na Charlie.
Uśmiech zszedł z jej twarzy. Kochała śpiewać to był niepowtarzalny fakt, jednakże po wpadce w wywiadzie prowadzonym na żywo w telewizji, nie chciała jeszcze bardziej się kompromitować przez jakiś czas.
– To zły pomysł, chodźmy gdzieś indziej - zamierzała udać się przed siebie. Zatrzymała ją jednak ręka demona.
– Ależ skąd! Nie ma się o co martwić, przecież tutaj wyraźnie podkreślają, że cenią sobie każdy talent wokalny. Toż to może być komiczne show, nie sądzisz?!
– Nie zamierzam ponownie siebie poniżać - zmarszczyła brwi. Co on chciał przez to osiągnąć? Mieli zresztą inne plany - Zapomniałeś, że to miała być tylko przechadzka po mieście? Mamy swoje obowiązki w hotelu. Nie poradzą sobie bez nas.
– Ach, szukasz dziury w całej tej sytuacji aby się wymigać od zabawy. Nie ze mną jednak, takie numery, kochanie! - objął ją w talii, po czym biorąc za rękę, obrócił Charlie z dwa razy wokół własnej osi, następnie ponownie zakleszczając ją w uścisku - Zresztą oprócz tego białego kutasa i jego wybuchowej koleżanki, nie mamy żadnych klientów. Mamy zatem dużo czasu na rozrywkę - z entuzjastycznym nastrojem wymówił ostatnie zdanie. Cały czas trzymał przy sobie towarzyszkę, która wyraźnie chciała się wydostać z jego uścisku i uciec z tego miejsca - Nie zwlekajmy, bo inaczej nim się obejrzymy nastanie świt, a przecież przed nami jeszcze cała noc!
Nim zdążyła zaprotestować została wciągnięta do środka.
~~*~~
Alastor rozsiadł się wygodnie na długim rozciągającym się na trzy osoby, miękkim fotelu pokrytym sztuczną skórą w czarnym kolorze. Przed nim stał okrągły stół w tym ciemnym odcieniu. W samym środku dużej sali dominowały głównie kolory czerni, czerwieni i potencjalnie brązu lub sztucznego złota. Tuż przy recepcji szybko udało mu się załatwić miejsce, będące w dobrym położeniu. Miał więc dzięki temu, z niewielkiej odległości doskonały widok na scenę, jak i na kilka siedzeń będących przed nim oraz po bokach.
Nie uszło mu uwadze, że kilka przebywających tutaj demonów zaczęło coś szeptać między sobą na jego temat, gdy tylko go zauważyły. Miał na to jednak kompletnie wywalone. Obchodziła go tylko przyjazna mu demonica, która miała za niedługo wystąpić. Przed nią było jeszcze z trzech uczestników, którzy chcieli się wykazać swoimi zdolnościami muzycznymi lub wokalnymi.
Ominęli ku ich uciesze występy striptizerek, tańczących na rurze, które zakończyły swój taniec chwilę po tym jak przyszli. Jakby nie patrzeć Radiowego Demona nie pociągały takie rzeczy. Nigdy zresztą na tego typu występy nie uczęszczał. Wolał teatry. I najlepiej takie, gdzie główni bohaterowie umierali śmiercią tragiczną, zaś Charlie takie rzeczy zwyczajnie odpychały i zawstydzały.
W głowie Alastora rozgrywała się scena dotycząca rozmowy jaką przetoczył z blondynką.
~~~Wspomnienie~~~
Dziewczyna siedziała cała spięta na wysokim krześle przed toaletką z wieloma kosmetykami leżącymi na niej oraz dużym lustrem zawieszonym tuż nad nim. Oświetlane było ono lampkami, przymocowanymi do jego krawędzi. Co rusz zaciskała nerwowo palce aż bladły jej knykcie, co było mało widoczne przez jej jasną karnacje. Z przymkniętymi oczami, dała pomalować sobie przez kosmetyczkę powieki na jasne odcienie czerwieni i pomarańczy.
– My dear, nie ma co się martwić – zza pleców Charlie wyłoniła się sylwetka Alastora. Złapał ją za ramiona i potarł je pokrzepiająco.
Dziewczyna drgnęła zaskoczona, po czym szczelniej opatuliła się szlafrokiem.
– Powiedz, że przyszedłeś, ponieważ znudziło ci się to miejsce i możemy stąd iść – jęknęła, zadzierając głowę do góry. Zrobiła oczy przygnębionego szczeniaka – Albo, że chcesz się zamienić i ty wystąpisz.
– Ha, ha, ha! – zaśmiał się ocierając niewidzialną łzę spod oka – Przyszedłem to fakt, że z nudów, ale i dlatego by dodać ci słowa otuchy. Wiesz doskonale, z czym masz do czynienia. Poza tym głos też masz świetny, więc nie wiem skąd ta trema, moja droga.
Charlie ustawiła się w dawnej pozycji. Spojrzała na swoje odbicie i Alastora, który stał za nią.
- Boję się... - szepnęła cicho, odwracając wzrok gdzieś w bok, by tylko nie widzieć twarzy demona - Jeśli znowu nadszarpnę reputację mojej rodziny, to moi rodzice...
– Dramatyzujesz – ustawił ją do pionu, tak że dziewczyna podskoczyła z zaskoczenia i nachylił się – Przybyliśmy tu by zapomnieć choć na chwilę o codziennych zmartwieniach, które mąciły nam w głowach. Nie daj sobie nimi zawładnąć, my dear. Uwolnij się tego wieczoru od wszystkich zmartwień i problemów – szepnął w jej ucho. Przyjemny, ciepły oddech, jaki owiewał jej szyję, spowodował, że na delikatnej skórze pojawiła się gęsia skórka.
– Kim mam według ciebie wtedy być jak nie sobą? – uniosła jedną brew, mrużąc jednocześnie powieki. Upodobniła się tonacją głosu do Alastora.
Demon wydał z siebie śmiech, podobny do takiego przepuszczanego przez stare radio. Poprawił swój monokl.
– Wprowadź w sobie chaos, kochana. Na resztę odpowiedz sobie sama. Publiczność będzie na ciebie czekać – wskazał na drzwi, za którymi znajdowała się czerwona kurtyna – Ze mną na czele – szerzej się uśmiechnął, wskazując jednocześnie na siebie swoją dłonią.
~~Koniec wspomnień~~
Gdy tylko złożył zamówienie u kelnera w stosunku co do alkoholu, na scenę weszła pierwsza osoba.
~~*~~
Nudził się niesamowicie. Takie bezczynne siedzenie było wbrew jego naturze. Przez godzinę nic nie wydarzyło się interesującego. Wino, które zostało mu przyniesione było wypełnione obecnie do połowy. Miał mocną głowę do alkoholu, dlatego będąc dalej w stanie trzeźwości ze znudzonym wyrazem twarzy, toczył kółka opuszkiem palca wskazującego, wokół krawędzi szklanego kielicha z minimalną ilością szkarłatnej cieczy.
Trzeci nieudolny wokalista wydał z siebie ostatni dźwięk, upodobniający się do skrzeku. Ukłonił się, po czym z pewnym siebie chodem opuścił scenę. Kilka demonów z widowni rzuciło jedzeniem lub przypadkowym przedmiotem tuż za nim, bucząc przy tym.
Podobnie jak oni nienawidził, gdy ktoś bluźnił dobrą muzykę swoim głosem, potrafiącym przyprawić jedynie o mdłości .
– Beztalęcie - warknął przez zęby. Jego wargi ułożyły się w uśmiech irytacji, a nacisk palca zwiększył się do tego stopnia, że powstało kilka pęknięć na kielichu. Opanował się jednak z myślą, że zaraz odbędzie się występ Charlie.
I tak też się stało raptem kilka minut później.
Wszystkie reflektory będące w pomieszczeniu zgasły, pozostawiając jedynie te w białym kolorze, które naprowadzone zostały na scenę.
Zza czerwonej kurtyny wyłoniła się kobieca sylwetka. Z gracją, szła powolnym krokiem w stronę mikrofonu, jednocześnie mając spuszczoną głowę i przymknięte oczy. Blondynka miała na sobie krwiście, czerwoną suknie bez ramiączek oraz z rozcięciem tuż przy prawym udzie. Krój uwydatniał kształty demonicy, co w szczególności przyciągnęło uwagę męskiego grona demonów. Jedni, siedzący na samych tyłach zagwizdali z uznaniem.
Brew Radiowego Demona drgnęła niekontrolowanie podobnie co kącik warg, kiedy przyłożył do nich krawędź naczynia z winem. Niezmiernie go kusiło aby rozpętać na nich istną egzekucję. Przy zdrowych zmysłach, powstrzymywał go jak wcześniej napomniane było – sam występ. Zbagatelizował zbreźnych adoratorów, skupiając się tym samym na twarzy Charlie. Zaśmiał się cicho pod nosem, prawie bezdźwięcznie. Poprzestała jednak na maskę, aby nikt jej nie poznał z tłumu.
Maska była w różnych odcieniach, od pomarańczy, aż po żółć i czerwień. Zasłaniała ona jedynie oczy i górną część ekspresji. Mocny makijaż, podchodzący pod barwę jej skóry również ukrywał czerwone policzki Magne, czyniąc ją tym samym prawie nierozpoznawalną. Prawie, gdyż jedyną rozeznaną osobą z tłumu, był nie kto inny jak Alastor.
- *All around me are familiar faces... - zaczęła powoli z domieszką niepewności. Jakby z obawą, że zaraz spotkałaby się z głośną krytyką -Worn out places, worn out faces. Bright and early for their daily races, going nowhere, going nowhere.
- Hm? ~ - jego uśmiech zmarkotniał trochę, lecz nie schodził mu jakkolwiek z twarzy.
Ton w jakim śpiewała był czymś, z czym Alastor spotkał u niej po raz pierwszy. Nie było w niej ani jednej nuty, mającej na celu przekazać dobrą energię. Coś ścisnęło go w mostku. Co było za uczucie?
Zgarbił się i opierając jedną dłonią, bacznie obserwował blondynkę, która stała na scenie i mocno zaciskała ręce na uchwycie od mikrofonu.
- Their tears are filling up their glasses,
No expression, no expression.
Hide my head, I wanna drown my sorrow,
No tomorrow, no tomorrow.
Nie dostrzegał w niej ani w jej głosie jakiekolwiek entuzjazmu. Uniósł pytająco jedną brew dalej nasłuchując.
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
I find it hard to tell you, I find it hard to take
When people run in circles it's a very, very.
Mad world.
Mad world.
Wręcz wyszeptała ostatnie słowa. Spuściła głowę, lecz tylko na moment. Wraz z nowymi nutami piosenki uniosła brodę, przy czym otworzyła powieki. Jej oczy przybrały karminowy ocień. Nie dał poznać po sobie zaskoczenia jej niespodziewaną nie do końca przemianą w jej drugie wcielenie demona. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że takim czynem przyciągnęła na siebie uwagę. Szczególnie jej wręcz hipnotyzujący wzrok, przy którym Alastor najdłużej się zatrzymał.
Children waiting for the day they feel good,
Happy birthday, happy birthday.
Głos Charlie przybrał na delikatnej chrypce. Brzmiał zanadto kusząco jak na skrytą dotąd w sobie księżniczkę. Można byłoby słuchać jej w tej chwili w nieskończoność.
And I feel the way that every child should
Sit and listen, sit and listen.
Zdejmując mikrofon z uchwytu, złapała się go na moment jedną dłonią, by przejechać po nim w górę opuszkami palców. Nie przerywając, zaczęła krążyć wolnym krokiem po scenie, mając nieustannie skierowany wzrok w widownie.
Went to school and I was very nervous,
No one knew me, no one knew me.
Hello teacher, tell me what's my lesson,
Look right through me, look right through me.
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
I find it hard to tell you, I find it hard to take
When people run in circles it's a very, very
Mad world.
– Mad world. – wypowiadając ostatnie zdanie, muzyka ucichła, zaś sama dziewczyna zamilkła.
Cisza nie trwała długo. Raptem kilka sekund później tłum, zaczął klaskać oraz gwizdać. Spomiędzy braw można było usłyszeć również krzyki uznania.
Serce ścisnęło ją w piersi na taką, a nie inną reakcję widowni. Prawdopodobnie po raz pierwszy od dawna poddani docenili jej wokal, mimo tego, że nie mogli jej poznać. Ucieszyła się w duchu, dlatego uniosła kąciki ust w pogodnym uśmiechu, po czym uniosła prawą rękę aby pomachać nią. Niedługą chwilę potem odwróciła się na pięcie, kierując swe wolne kroki ku wyjściu ze sceny.
_________________
* Mad World - Rivendale Cast (delikatna przeróbka piosenki, należącej do Imagine Dragons).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro