3. Nieprzyjemna konfrontacja.
Szli w grobowym milczeniu, tylko stukot butów o brukową ścieżkę, zakłócał panującą ciszę.
Zatrzymali się przy obecnie wyłączonej fontannie. Pentagram City powoli szło na spoczynek, niebo stawało się coraz ciemniejsze. Całe otoczenie oświetlały latarnie z zżółkniętymi i poniekąd zepsutymi już żarówkami.
– Więc – obrócił się do Charlie mierząc ją wzrokiem – O czym chciałaś pomówić, my dear? – pstryknął palcami, a tuż obok zmaterializowała się ławka, na którą gestem ręki zachęcił by usiąść. I tak też zrobili.
– Nie o czymś, a o kimś. Konkretniej o tobie, Al – skonkretyzowała.
– O mnie? – zadumał ze sztucznością. Domyślał się o co mogło chodzić blondynce, jednakże wolał to przemilczeć i najwyraźniej podroczyć – Nabroiłem, że ląduje na dywaniku u ciebie? Drugiego takiego lojalnego i pomocnego demona, jak ja nie znajdziesz nigdzie! – nonszalancko wykonał obrót nadgarstka i ukazując grzebień długich palców zakończone czerwonymi szponami.
– Eh... – coś czuła, że ta rozmowa będzie ciężka, ze względu na to, że Alastor był typem manipulatora. Nie potrafiła wyczuć kiedy blefował, a kiedy mówił prawdę. Niezwykle wzbudzało to w niej irytacje połączoną z bezradnością. Chciała poznać prawdziwe myśli demona, a nie nafaszerowane kłamstwami słowa, które tak z łatwością wypowiadał – Doskonale zdaję sobie sprawę, że bardzo nam pomagasz w prowadzeniu działalności hotelu, przez co jestem ci bardzo wdzięczna Al. Ale tu nie chodzi o mnie, czy o hotel. Wiem także, że charakter jest niebywale ciężko zmienić, szczególnie gdy ma się za sobą ciężką przeszłość, ale nie znaczy to, że możesz sobie od tak ingerować w relacje wśród naszych towarzyszy. Chciałabym byś nie doprowadzał do sprzeczek i nawiązał dobre relacje z Vaggie i Angelem...
– Mam przez to rozumieć, że mam się zakolegować z twoją sympatią i tym różowym jegomościem bez manier i krzty przyzwoitości? – zastanowił się przybierając pozę myśliciela; z jego gardła wydobył się dźwięk upodabniający się do szmerów, przy szukaniu sygnału na różnych radiostacjach. Po chwili wyprostował się – Z nią jeszcze by uszło, lecz temu dupkowi nie dałbym nawet ręki uścisnąć.
– Dlaczego tak się z nim nie lubisz? Znaliście się już wcześniej? – przymrużyła powieki podejrzliwie.
– Cokolwiek teraz myślisz o mojej relacji z tą dziwką, radzę puścić w niepamięć. Nigdy nie miałem z tym plebsem do czynienia.
– Właśnie! Nie znasz go, a od razu nienawidzisz, zamiast się przekonać! – uniosła ręce do góry. Złość powoli zaczęła się w niej gromadzić, co za tym szło, atmosfera między tą dwójką stawała się coraz bardziej napięta.
– Jesteś świadoma do kogo mówisz, Charlie? – mówiąc to, przechylił głowę w bok. Zniżył o kilka oktaw swój głos powodując, że stał się nader wyrazisty i głęboki. Mógł zmrozić krew w żyłach. Blondynka zauważyła, że stąpa teraz po cienkim lodzie, w momencie gdy zobaczyła w jego oczach niebezpieczny błysk.
– Oczywiście – poprawiła się w miejscu. Musiała grać niewzruszoną, inaczej demon miałby przewagę nad nią w postaci graniu na jej emocjach – Wybacz, że się tak uniosłam – wyraziła skruchę, ściszając głos.
– Nie mam ci tego za złe, my dear – splótł palce na lasce – Między innymi ze względu o twoim braku wiedzy w stosunku do mojej osoby.
– Brzydzisz się Angel'a, ponieważ chce zostać zbawiony?
Demon wydobył z siebie dźwięk przypominający pisk zepsutego mikrofonu, a następnie się zaśmiał gromko.
– Nie w tym rzecz. Brzydzą mnie ludzie, którzy nie szanują swojego ciała – patrzył gdzieś przed siebie, mając na uwadze fakt, że dziewczyna nieustannie go słucha – Dają wykorzystywać się fizycznie i co najlepsze, oddają się byle komu nawet kilka razy dziennie. Sprawiają seksualną przyjemność za marne grosze. Odraża mnie to – skrzywił się, zaś jego kąciki ust opadły mu lekko pozostając w mniej szerokim uśmiechu. Twarz Alastora wyrażała niejednoznaczną karykaturę – Dziwka pozostanie dziwką i nic z tym nie zrobisz, moja droga – zwrócił się do dziewczyny. Dostrzegł jak bardzo przygasła, zaś jej postawa przedstawiała przygnębienie.
Nastąpiła cisza między nimi. Szybko przerwała ją jednak Charlie.
– W każdym demonie jest tęcza... – zacytowała fragment piosenki, którą zaśpiewała na wywiadzie na kanale 666 NEWS. Zwinęła usta w wąską linie, na myśl o niezręcznej w tamtym czasie sytuacji. Stała się pośmiewiskiem dla publiczności. Od tamtej pory unikała mediów i dziennikarzy jak ognia, którym o ironio powinna władać najlepiej, gdyż to była jedna z jej umiejętności!
– Zrozum, że rzeczywistość jest zupełnie inna. Splamiona grzechem dusza, pozostanie taka jaka jest i nic tego nie zmieni.
– Nie poddam się – warknęła, zadziwiając Radiowego Demona swoją stanowczością – Muszę tylko dopracować projekt. Zmienić lub przekształcić niektóre elementy. Sprawa hotelu to jedna odhaczona rzecz z długiej listy, którą zamierzam zrealizować.
– Uparta – parsknął pod nosem. Westchnął przeciągle i poprawił swój monokl – Masz moje pełne wsparcie – położył dłoń na czubku głowy blondynki, po czym potargał jej włosy. Przyprawił ją tym samym o niekontrolowany napad śmiechu.
– Hej przestań, ha, ha! – zabrała z siebie jego rękę i odsunęła się trochę – Chyba nigdy cię nie zrozumiem. Co nie zmienia faktu, że nie będę próbować.
– To jak walka z wiatrakami, my dear. Ale dobrze, droga wolna i próbuj do woli. Nie licz jednak na podpowiedzi ode mnie – uśmiechnął się półgębkiem.
– Poza prowadzeniem hotelu, zawsze lubiłam bawić się w detektywa – odparła dumnie wypinając przed siebie klatkę piersiową.
Alastor przewrócił jedynie oczami. Nagle jego uszy ustawiły się do pionu i poruszyły na boki. Wraz z tym demon zamilkł skupiając się. Oboje ucichli. Charlie zrobiła to ze względu na diametralnie inne zachowanie demona. Wyglądał jakby nasłuchiwał czegoś. I nie myliła się.
– Ktoś zmierza w naszą stronę – rzucił ukradkowe spojrzenie na dziewczynę. Wstał z miejsca.
Poszedł kilka kroków na przód i przystanął. Uniósł do połowy rękę i pstryknął palcami. Na ziemi pojawił się przed nim krąg, z którego wyłaniały się czarne jak smoła macki. Skupiły się w jednym miejscu, zniżyły w głąb dziury, by następnie unieść się gwałtownie. Wypluły z siebie coś na wzór kobiecej postaci. Pokryta była niezidentyfikowaną mazią. Poruszyła się, niczym dziecko w łonie, po czym rozerwała obrzydliwą otaczającą ją substancję.
Alastor skierował się tyłem do zszokowanej Charlie. Cofnął się i osłonił ją, w razie gdyby demonica zechciała przystąpić do ataku. Radiowy Demon wiedział, że księżniczka miałaby nie lada problem z możliwym odparciem ataku, także więc wolał być przy niej aby w razie co obronić.
– Ta osoba była przed posiadłością.
– Mogłeś nas tam po prostu teleportować – zaniepokojona spojrzała na demonice. Przymrużyła powieki, by potem otworzyć je szeroko ze zdziwienia – Zaczekaj! – złapała demona za nadgarstek, kiedy przymierzał się do ponownego pstryknięcia palcami.
– Przeszkadzasz mi w neutralizowaniu zagrożenia, moja droga – uśmiechnął się w przypływie irytacji. Ze względu na przerwanie mu zajęcia oraz za dotknięcie jego osoby bez pozwolenia.
– My ją znamy! Widzieliśmy ją dzisiaj w wiadomościach. To Cherri Bomb – wskazała na dziewczynę, która ledwo stała na nogach. Była zdezorientowana, a ciemna krew sączyła się z niej w kilku miejscach na ciele.
– To tym bardziej należy się jej pozbyć.
– Widzisz w jakim jest stanie. Nie stanowi obecnie dla nikogo żadnego zagrożenia.
– Błagam... – przerwali sprzeczkę, by zwrócić swoją uwagę na nowo przybyłą – Pomóżcie... mi – padła na kolana, krzywiąc się z bólu.
Charlie niezwłocznie pobiegła w jej stronę mijając stojącego w bezruchu Alastora. Przykucnęła trzymając jednooką za ramiona. Badała wzrokiem jej stan. Na szczęście Cherri nie miała na sobie poważniejszych ran ani złamań.
– Dasz radę wstać?
– Jakoś... nie wiem – zmizerniała, gdy zorientowała się kto do niej mówił. Oraz kto tej osobie tym bardziej towarzyszył – Ja pierdole, nie gadaj że idziesz śladami swojego starego.
– Nie zabijam – Charlie domyśliła, co miała dziewczyna na myśli – Ani on ciebie nie zabije – rzuciła ukradkowe spojrzenie na demona.
– Psujesz mi zabawę, sweetheart!
– Chodź, pomogę ci – zignorowała jego komentarz, po czym zarzuciła na swoje barki ramię Bomb. Do lekkich nie należała musiała przyznać księżniczka. Na wpół zgiętych nogach, zaczęła z nią wręcz człapać po brukowej ścieżce.
Alastor uniósł jedną brew na jej dziecinne zachowanie. Lekkim krokiem podszedł do dziewczyn. Dostrzegł nie mały wysiłek ze strony Charlie, dlatego chcąc oszczędzić jej dalszych katuszy, zrobił zamach swoją laską. Czerwone światło otoczyło trójcę, które przeniosło ich do holu hotelu.
– Dziękuje – mruknęła z wyraźną ulgą, po czym zawołała resztę towarzyszy.
___________________________________
Wesołych i szczęśliwie spędzonych świąt!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro