2. Kto pod kim dołki kopie, ten upada na samo dno.
W Piekle od dwóch tygodni panuje olbrzymie zamieszanie spowodowane atakami grup przestępczych, chcące przywłaszczyć sobie coraz to większe hektary niezaludnionych terytorii z Dziesięciu Kręgów – mówiła Killjoy ze swoim sztucznym entuzjastycznym zachowaniem. Tom Trench coś w tym czasie fuknął z boku, opierając brodę na dłoni, zgiętą w łokciu opartą na blacie. Poderwał się gwałtownie, gdy demonica upodabniająca się do złej postaci zębowej wróżki zaprzestała mówić swoją kwestię.
Najnowsze newsy głoszą, że największe spustoszenie, jak dotychczas odnosi pewna dwójka zbójów, którzy przywłaszczyli sobie na własność ogromne hektary dostępnej wolnej ziemi, likwidując przy tym potencjalne demony, zagrażające ich planom. Jak odnotowano, to dana dwójka nazywa się, Cherri Bomb i nie jaki Sir Pentious.
Tom czy to nie ci, z którymi brał udział w starciu Angel Dust? – kobieta skrzywiła głowę w bok, a z jej karku wydobył charakterystyczny zgrzyt.
Ależ jakżeby inaczej! – poparł ją mężczyzna w masce – Jednakże po swoim ostatnim wybryku sprzed kilku tygodni, słuch o nim zaginął.
O to też nie należy się martwić. Takie ścierwa jak, on mieszczą się w dobrze nam znanym, gównianym hotelu, naszej kochanej księżniczki Piekła! – zaśmiała się, a wraz z nią pozostały personel, będący za kamerą.
Dźwięk został wyciszony przez Charlie. Z furią wcisnęła pilota o blat stołu, na którym zostało wgniecenie.
– Ta pieprzona i zadufana w sobie zołza.. Jak śmie Cię obrażać!? – ostrze śmiertelnej włóczni Vaggie wbiło się w ścianę raptem kilka centymetrów odtelewizora.
– Vi proszę, uspokój się – zaczęła Charlie – Szkoda nerwów na takich jak oni. Nie znają skrupułów ani litości dla tych co raz wystąpili źle na oczach publiczności. Poza tym nie obchodzi mnie jej zdanie czy kogokolwiek innegospoza naszego kręgu – blondynka próbowała pomóc ochłonąć dziewczynie.
– Co za okropne babsko z tej Katie! – oburzyła się Niffty, posyłając zniesmaczone spojrzenie do demonicy z wiadomości. Angel przebywający przy barzei grający w pokera z Huskiem, potwierdził jej słowa, dodając od siebie wulgarny komentarz, za co dostał po głowie od skrzydlatego za brak kultury języka przy młodej.
– Takie uroki dzisiejszych mediów. Kiedy raz ci się podwinie noga to lądujesz twarzą w błocie – zaśmiała się niezręcznie Charlie.
– Ej patrzcie, patrzcie! – krzyknęła z wysoką tonacją, wiśnio-włosa, jakby zobaczyła istny syf, przez który odezwała się w niej strona pedantki. Wskazywała szybko palcem na telewizor. Vaggie podeszła do głośnika i z niej podwyższyła dźwięk. Wgnieciony pilot na niewiele by się zdał teraz do użytku.
Obraz obecnie emitowany był przez małego drono-demona, który nagrywał cały przebieg wydarzeń.
Scena obecnie przedstawiała zamieszkane okolice Pentagram City. Księżniczka zwrażenia poderwała się do góry. Atak jakiegokolwiek demona na miasto był surowo zabroniony. To prawo było jedyną zasadą przestrzeganą w całym Piekle.
Na zgliszach jednego z powalonych budynków, wyłoniła się Charrie Bomb otoczona sadzą i kłębkami szarego dymu. Tuż nad nią unosiła się podobna kopia statku Sir Pentiousa. Pierwszą zniszczył Alastor.
– To jużsss koniec, Bombsss – zasyczał wąż i zaśmiał się psychopatycznie, gdy pociągnął za dźwignię.
Ogromne działo wyłoniło się spod statku, wprost na blondynkę.
– Ani mi się śni, ty stary dziadzie! – splunęła na ziemię, po czym odpaliła bombę trzymaną w dłoni.
– Jak sobie chcesz! Pozdrów wszystkich zza drugiego życia z pozagrobowego! –wcisnął czerwony przycisk na dźwigni, a czerwony złowrogi promień wystrzelił zdziała.
Moment kiedy oba ataki miały się ze sobą zetknąć i spowodować ogromne zniszczenia, został zatrzymany. Dwójka złoczyńców spojrzała po sobie, a następnie przeniosła na wzrok na swoje bronie, które uległy samo destrukcji.
– Niemożliwe! – krzyknęli. Pentious zamierzał ponowić wystrzelenie śmiercionośnej energii, lecz niespodziewanie, nieznana mu siła wyrwała brutalnie broń zestatku. Żelastwo padło z hukiem na ziemię. Cherri ledwo udało się odskoczyć na bok, nim spotkałoby ją bolesne spotkanie z oderwaną częścią maszyny.
– Ocipiałeś do reszty!? – wściekła się mierząc wzrokiem na pustą przestrzeń na czerwonym niebie, która była nie widoczna przez dym. Tuż za nią znajdował się jej przeciwnik. Ścisnęła mocniej w dłoni kolejną bombę.
Kiedy szare kłębki opadły, spomiędzy nich wyłoniła się męska sylwetka skryta zabiałym płaszczem. Nosił na sobie biały kapelusz, opleciony paskiem w kształcie węża, gdzie w samym jego rogu, przymocowana była przypinka w czerwonego jabłka.W dłoni dzierżył laskę. Szeroki uśmiech na jego bladej twarzy nie schodził ani na sekundę, a złote oczy z pionową źrenicą wzbudzały lęk u każdego mieszkańca Piekła. Lewitował kilka metrów nad ziemią.
Lucyfer Magne.
Zbóje zlękli się na widok władcy. Cały wigor na walkę szlag jasny trafił. Dziewczyna upuściła z przerażenia nie zapaloną bombę, zaś wężowy demon schował się ze strachu pod konsolą. Wiedzieli, że nie mają z nim szans. Chociaż w tej kwestii byli zgodni.
– Kogo moje oczy widzą – odparł lekko. Opierał się dłońmi o czubek laski. Położył na nich swój podbródek i z zaciekawieniem, rzucił spojrzenie najpierw na Cherri, a potem na statek, a raczej na Sir Pentiousa, który wychylił łeb spod konsoli z wyłupionymi z przerażenia ślepiami – Dzieci bawiące się w nie wtej piaskownicy co trzeba. Ach – westchnął teatralnie łapiąc się za głowę i pokręcił nią zawiedziony – Doprawdy, co pragnienie władzy i pychy może uczynić z istotami żywymi?
W jego prawej dłoni pojawił się błękitny płomień. Nim ktokolwiek mógł się zorientować, owe płomienie samoistnie rozdwoiło się, po czym z dużą prędkością zaczęło zmierzać w oba kierunki. Wprost na winowajców przyczyniających się dozniszczenia kilku dzielnic.
Blondynka w ułamku sekundy odskoczyła, jednakże część płomieni dosięgło ją i zraniło mocno. Tyle szczęścia nie miała jednak latająca baza wężowego demona. Pocisk przebił się przez metalową skorupę, co przyczyniło się do szybkiego upadku statku, kilkaset metrów dalej od budynków wprost na otwartą przestrzeń. Nastąpił wybuch.
– Nie igrajcie z zasadami obowiązującymi w piekle, nędzne pasożyty. Inaczej wasze splamione dusze nigdy nie zaznają spokoju, tonąc w spazmach cierpienia, zadawanych przez egzekutorów. Już ja o to zadbam! – ton jego głosu zmienił się diametralnie. Stał się głęboki, zaś samo jego brzmienie powodowało nieprzyjemne dreszcze i poczucie zagrożenia, a z jego ciała uleciało kilka błękitnych iskier. Powoli zniżył się do ziemi, by chwilę później wylądować na niej jak piórko.
W tym czasie rozszalała furgonetka z dużą prędkością zmierzała ku blondynowi. Zatrzymała się tak gwałtownie, że przechyliła się na boki. Z tylnych drzwi wyszło kilka demonów trzymających kamery z Katie Killjoy na czele.
– Wielmożny Lucyferze! Proszę odpowiedzieć na kilka pytań! – z zadyszką podbiegła do niego nieporadnie na dużych szpilkach. Wystawiła przed nim mikrofon. Władca Piekła milczał mierząc nowo-przybyłych przenikliwym wzrokiem z profilu – Czy zniszczenia spowodowane przez tych zbirów będą wymagały czasochłonnej naprawy? Co się stanie z ich domownikami? Będą klepać większą biedę niż dotychczas, przez stracenie swojego majątku życia? – zadawała pytania jak z procy, jednocześnie posyłając Lucyferowi zalotne spojrzenia – Czy tą dwójkę spotka kara? Czy pokażesz po tej akcji, obywatelom co spotyka tych, którzy Ci się sprzeciwiają?
Zapadła cisza. Nikt nie ważył się nawet odezwać z personelu. Czekali na jakikolwiek odzew od samego Władcy.
Ten jednak nie spełnił żądań mediów. Jego uśmiech poszerzył się, po czym on sam rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając dziennikarzy w osłupieniu.
Kamera została przeniesiona na Killjoy. Ta po chwilowym szoku, otrząsnęła się i odchrząknęła.
To tyle na dzisiaj z najnowszych newsów. Mówiła do was na żywo Katie Killjoyz 666 NEWS z gruzów, niegdysiejszej dzielnicy...
Charlie wyłączyła telewizor. Z równym szokiem milczała analizując sytuację, jaką ona i jej towarzysze mieli okazję zobaczyć.
Nie sądziła, że sam Lucyfer pofatygował się tam, by tylko zatrzymać przypadkową dwójkę rywalizujących ze sobą demonów. Równie dobrze mógł posłać Eksterminatorów. Miał w tym ukryty cel? Wątpiła, że chciał pokazać swoją potęgę. Ostrzegł ich oszczędzając im tym samym dusze. Bawił się, jak drapieżnik bawiący się ze swoimi ofiarami.
Odczuła wewnątrz siebie niemoc. W stosunku do mocy ojca, ona sama nie mogła kontrolować swojej. Nie była tak potężna, niczym jej rodzice. Względem postępowania różniła się od nich diametralnie. Miała delikatne usposobienie. To samo z podejściem do świata. Według Lucyfera, zbyt mocno przywiązywała wagę, co do dobra dla społeczności demonów. Od początku chciał wybić jej pomysł z odkupieniem dusz, które miały zostać zbawione i trafić do nieba.
Posmutniała przypominając sobie ich ostatnie spotkanie.
– Ciekawe doprawdy było to zjawisko – podskoczyła w miejscu, kiedy dobrze znany dla Charlie głos, zabrzmiał tuż za nią. Wyrwał ją skutecznie z letargu.
– Alastor nie zachodź mnie tak od tyłu! – wzburzyła się nadymając policzki.
– Czyżbym wystraszył samą córkę Lucyfera? – poszerzył swój uśmiech i przymrużył powieki.
– Nie pozwalaj sobie na wiele, kanalio – kilka centymetrów przed szyją demona pojawiło się ostrze, należące do włóczni Vaggie.
– Vi, on nie chciał zrobić nic złego – odezwała się Charlie stając w obronie Alastora – Prawda? – zwróciła się tym razem do czerwonowłosego.
– Z ręką na sercu mówię, że nie miałem złych intencji, my dear ~ – zapewnił wykonując dany gest, po czym ukłonił się lekko, tak jak przystało na dżentelmena.
– I tak ci nie wierzę – opuściła włócznie. Grymas nie znikał z jej twarzy.
Magne odetchnęła cicho. Czasem nie mogła pojąć, dlaczego Vaggie nie mogła być bardziej przychylna co do Radiowego Demona. Miała świadomość, że jego pomoc płynie jedynie z czystych interesów. Że robił to dla samej rozrywki, ale mimo wszystko jako jedyny wystawił do nich pomocną dłoń, kiedy tego najbardziej potrzebowały. Wracając tematem do niego...
– Musimy pomówić na osobności, Al – zarządziła. Demon uniósł jedną brew zainteresowany.
– Jeśli tego sobie życzysz, to z czystą przyjemnością.
Bez dodatkowych słów zamierzali udać się do ogrodu. Gdy tylko zmierzali w kierunku wyjścia z sali, srebrnowłosa pociągnęła do tyłu Charlie za ramię.
– Poradzisz sobie z nim sama? – dostrzegła zmartwienie u przyjaciółki.
– Oczywiście, nie martw się, Vaggie. To tylko rozmowa – położyła pokrzepiająco dłoń na barku dziewczyny.
Ta zrezygnowana wzięła jedynie głęboki wdech przez nos.
– Niech będzie... – dała za wygraną wzdychając jednocześnie – Jednakże pod żadnym pozorem nie zawieraj znim umów. Szczególnie poprzez uścisk dłoni.
– Tak, pamiętam – szczerze mówiąc zaczęła irytować ją powoli nader matczyna opieka ze strony Vi – Dopilnuj z Niffty aby niczego przypadkiem nie popsuli –wychyliła się zza dziewczyny mierząc wzrokiem sprzeczających się ze sobą Husk'a i Angel'a.
___________________________
Dla ciekawskich, jak przeczytałam na pewnej stronce, osobowość Lucyfera była wzorowana na Willym Wonce, tego z „Fabryki czekolady". I szczerze powiedziawszy to jest to idealna kombinacja według mnie dla tej postaci! Tak samo jak i głos, który podkłada polski aktor w dubbingu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro